
Nie mogłam się uspokoić, chociaż Gabe
przyniósł mi leki i szklankę zimnej wody. Od razu połknęłam podwójną dawkę,
wiedząc, że mniejsza ilość mi nie pomoże. Ręce nadal mi drżały, ale przestałam
płakać, chociaż przy nim nie musiałam udawać,
nigdy nie chciał, żebym ukrywała przed nim emocje – był Włochem i sam
nie krył się ze swoimi uczuciami. Wypiłam resztę wody.
- Chcesz o tym porozmawiać? – wziął ode
mnie szkło, żeby nie wypadło z moich drżących dłoni. Przeszło mi przez myśl, że
Adam byłby bardzo zdenerwowany widząc drobinki szkła koło swojego łóżka.
- Gdzie on jest?
- Nie wiem gdzie jest twój mąż, kiedy ty
go potrzebujesz – westchnął obejmując mnie ramieniem. – Mogę do niego
zadzwonić, jeśli chcesz.
- Nie chcę go denerwować. Śniła mi się
krew… dużo krwi i jakieś kraty – zaczęłam opowiadać, żeby ten skończył mówić o
Adamie – i jakieś schody, bardzo wysokie i strome, tak strome, że nie mogłam po
nich iść, upadałam i… – przerwałam.
- Jesteś zmęczona? Nie musisz mi tego
opowiadać jeżeli nie chcesz – głaskał mnie po ramieniu.
- I tak kiedy, tylko zamykam oczy widzę
te zalane krwią schody – znowu zaczęłam gestykulować. – Miałam na sobie białe
ubranie… a potem pojawiły się jakieś psy i już nie mogłam biec, runęłam w dół…
a potem… a potem się obudziłam….
- Spokojnie, może chcesz czegoś ciepłego
do picia? – zaproponował. Był jedną z nielicznych osób, które się o mnie
troszczyły.
- Chciałabym spać spokojnie –
odpowiedziałam, chociaż nie o to pytał.
- April, leki niedługo zaczną działać,
po nich nic nie powinno ci się śnić – próbował mnie uspokoić.
- Dobrze, poczekasz aż zasnę? –
poprosiłam nieśmiało.
- Oczywiście – patrzył jak z powrotem
kładę się do łóżka, a sam usiadł na podłodze opierając się plecami o regał tak,
żeby mnie widzieć, chociaż w pokoju było już ciemno.
- Poczekaj, możesz przynieść mi mój telefon?
Jest gdzieś w moim pokoju – zwróciłam się do niego z prośbą podnosząc się na
łokciach. – Wiem, że święta, ale chciałabym, żeby przyszła do nas Julia.
- Jak sobie życzysz, ale jest środek
nocy, więc może do niej teraz nie dzwoń
– dodał wchodząc. Przez tą chwilę, którą spędziłam sama w pokoju zdążyłam się
znowu rozpłakać. Gdzie on był? Na pewno pojechał do którejś ze swoich rzekomych
kuzyneczek. A obiecywał… Mimo jego zapewnień i baku jakichkolwiek dowodów, nie
mogłam wyzbyć się myśli, że mnie zdradza. Nie miałam pojęcia dlaczego to robił
– może szukał przygód, nie zaspokajałam jego pragnień, może po prostu byłam
beznadziejna.
Napisałam do Julii „Wiem, że pewnie
jesteś zajęta, ale może mogłabyś do mnie wpaść o 10 rano? To bardzo ważne.”
dodałam jeszcze mój adres. Nigdy nie zapraszałam nikogo ze szkoły do domu,
zawsze uważałam, że tak może wydać się nasza tajemnica, ale tym razem nie
miałam wyjścia – musiałam porozmawiać z kimś normalnym. Oczywiście, nie mogłam
powiedzieć jej wszystkiego, ale zdrady zdarzają się także w normalnych
małżeństwach.
Myślałam, że będę miała większe problemy
z zaśnięciem, jednak perspektywa spotkania z kimś bliskim trochę mnie
uspokoiła, utwierdziła w przekonaniu, że ja też jestem zwykłą dziewczyną, która
potrzebuje przyjaciół i szczerych, kojących rozmów. Niedługo potem Gabriele,
opuścił sypialnię mojego męża.
Adam nie mógł dłużej wytrzymać w łóżku,
w tym ciasnym, dusznym pokoju. Chociaż mógł trwać bez stałego dopływu
powietrza, teraz dławił się nim i krztusił jednocześnie. Musiał wyjść nie
zważając na śpiącą żonę. Nie myślał o tym, po prostu wstał, ubrał się i już po
chwili był w samochodzie. Dopiero tam spokojnie odetchnął – w tej swojej małej
przestrzeni, do której nikt, bez jego zezwolenia, nie miał wstępu. Ostatni bastion
męskości. Oparł czoło o kierownicę. Tęsknił ze życiem bez zobowiązań, bez
obrączki, spojrzał na nią z odrazą, na ten kawałek srebra okalający jego
serdeczny palec. Nie miał dziesięciu żon, jak to powiedział April w dniu ślubu,
wtedy nie chciał o tym rozmawiać, nigdy nie chciał myśleć o tym co stało się z
jego jedyną żoną. Nawet po tylu latach nie był na to gotowy, nie był gotowy na
myślenie o szczęściu.
Wysiadł z samochodu. Było zimno, nawet
za zimno jak na zimę w Anglii. Zasłonił
usta kołnierzem i zostawiając otwarte auto, co ostatnio zdarzało mu się to
coraz częściej, na chwilę wrócił do domu.
Było zupełnie cicho, wszyscy spali, tylko Justin znowu spał poza domem.
Adam nie musiał się wysilać, żeby nikogo nie obudzić. Wszedł do swojego pokoju,
rzucił jedno spojrzenie w stronę łóżka i stanął przed regałem wypełnionym
książkami. Przez chwilę szukał odpowiedniej, w końcu znalazł stare wydanie
„Zamczyska w Otranto”. Wziął je do samochodu.
Matylda uwielbiała tą książkę, chociaż
Adam nie rozumiał dlaczego, dla niego była po prostu nudna. Kiedy ona cytowała
mu ulubione fragmenty, on doszukiwał się prawdy w „Złudzeniach życia”, a jednak
ją kochał.
Rzucił książkę na siedzenie obok i
pochylił się, żeby móc sięgnąć do swojego schowka. Wyjął z niego małe, srebrne
pudełeczko, ale nie wrócił do książki. Połknął jedną z tabletek i resztę nocy
spędził w samochodzie. Dopiero rano zapiął pasy i pojechał na wycieczkę, żeby
ochłonąć.
Obudził mnie dźwięk mojego telefonu,
ucieszyłam się, bo Julia niechętnie, ale zgodziła się do mnie przyjść. Zjadłam
szybkie śniadanie, patrząc jak Assassino majestatycznie przechadza się po
kuchni nasłuchując każdego szmeru. Minęłam go głaszcząc po czarnym łbie i
poszłam się ubrać. Nie chciałam, żeby Julia od razu zauważyła, że coś jest nie
tak, więc zrezygnowałam z dresu. Umyłam włosy i kiedy były jeszcze mokre
założyłam obcisłe jeansy i dłuższy, biały sweter. Pomalował oczy i wyglądałam
ślicznie, nawet kiedy woda kapała z moich włosów. Nikt nie mógł zauważyć, że
coś jest nie tak.
Bojąc się reakcji pasa na zupełnie nową
osobą, poprosiłam Gabriele’a, żeby zabrał go na spacer. Kiedy wróciłam do
kuchni, żeby zrobić sobie herbatę, zobaczyłam jak Bastian przygotowuje marynatę
do jutrzejszego indyka. Nie zdążyłam go o to zapytać, bo Julia zapukała do
drzwi.
- Mama powiedziała, że muszę ją zabrać
albo nigdzie nie pójdę – powiedziała zanim zdążyłam się przywitać. Nie
wiedziałam, że moja przyjaciółka ma młodszą siostrę, ale próbowałam ukryć
zdziwienie.
- Wchodźcie. Mam nadzieję, że żadna z
was nie ma uczulenia na psy – przywitałam się z rudowłosą koleżanką, a potem
schyliłam się do małej dziewczynki. – Jak masz na imię?
- Liv – podała mi małą rączkę. Dopiero
kiedy się z nią zrównałam, a Julia pomagała jej zdjąć kurtkę, zauważyłam jak
bardzo podobna jest do starszej siostry, tylko miała blond włosy.
Bastian zaciekawiony rozmową znalazł się
w korytarzu. Znowu miał na sobie ten świąteczny, czerwony sweter.
- O jaka ślicznotka – wytarł ręce, żeby
móc przywitać się z dziewczynami.
- Ona jest nieletnia, więc nawet jej nie
dotykaj – ostro zaprotestowała. Małą Liv zdziwiło zachowanie starszej siostry,
ale nic nie powiedziała.
- Chcecie się czegoś napić? – szybko
zmieniłam temat.
- Ja może kawy.
- A ty kochanie? – Bastian klęknął przed
dziewczynką. – Kakao może być?
- Tak, zrób jej kakao, mi herbatę
malinową bez cukru, a Julii kawę, a my pójdziemy już do pokoju.
- Z mlekiem – dodała.
Demon dosyć niechętnie skierował się do
kuchni.
- Macie bardzo ładny dom – zaczęła moja
przyjaciółka – a o co chodziło z tym psem?
- Gabriele ma psa, dosyć dużego, ale
teraz poszedł z nim na spacer.
Julia wyglądała podobnie do mnie –
tylko, że jej sweter był miętowy. Na oko sześcioletnia Liv miała jeansy i
różową bluzeczkę z jakąś postacią z kreskówki. Zaprowadziłam je do pokoju,
przez ułamek sekundy, kiedy wyciągałam rękę do klamki zastanawiałam się w jakim
stanie był mój pokój. Na szczęcie w środku panował względny porządek. Wszystkie
trzy usiadłyśmy na moim niezbyt dużym łóżku. Mimo, że Liv była za mała, żeby
zrozumieć o czym mówiłam, trochę krępowała mnie jej obecność. Niedługo potem
pojawiał się Bastian z tacą gorących napoi. Mieliśmy w domu tylko czarne lub
białe kubki, co wyraźnie nie spodobało się najmłodszemu gościowi, ale
wynagrodził jej to smak słodkiego kakao.
Rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym.
Julia też nie chciała poruszać niektórych kwestii przy swojej młodszej
siostrze. Uratował nas młody Włoch, który wróciwszy ze spaceru, chciał poznać
moją koleżankę. Zapukał, kiedy Liv podała mi pusty kubek.
- To właśnie są Julia i Liv, a to
Gabriele – przedstawiałam ich sobie. Po wymianie uprzejmości chłopak
zaproponował, że oprowadzi młodszą siostrę po domu. Dziewczynka od razu
zeskoczyła z łóżka.
- April, nie wiem czy to jest dobry
pomysł – Julia podzieliła się ze mną swoimi wątpliwościami dopiero, kiedy
wyszli. – Nie znam go.
- Ale ja go znam i wiem, że on nic jej
nie zrobi i jeszcze dodam, że na pewno będą się dobrze bawić, a my spokojnie
porozmawiamy – uspokoiłam ją. – Czuję, że Adam mnie zdradza.
- Słucham? – momentalnie przestała
martwić się o siostrę. – Czujesz czy wiesz na pewno?
- Jestem prawie pewna, ale nie mam
dowodów.
- Kochanie, nie mam doświadczenia w tych
sprawach – przytuliła mnie tak, że jej rude włosy kontrastowały z moim swetrem
– ale jeżeli zarzucisz mu coś czego nie zrobił, to może być gorsze niż sama
zdrada. Pamiętaj, że ty też go zdradziłaś.
A raczej zdradzałam – pomyślałam, ale
nie powiedziałam tego na głos.
- Wiem, że źle zrobiłam i moi bliscy
ponoszą konsekwencje, a to ja powinnam cierpieć – przytulałam ją jeszcze
mocniej. – On wychodzi w nocy, nie mam pojęcia co robi w weekendy, z kim się
spotyka. Zmienił się ostatnio. Najpierw jest czuły i opiekuńczy, a potem
wychodzi trzaskając drzwiami. Nie rozumiem go.
Adam po kilku godzinach bezcelowej jazdy
wrócił do domu. Już w korytarzu słyszał dźwięki płynące z włączonego
telewizora, więc spodziewając się, że tam znajdzie żonę, skierował się w tamtą
stronę.
- Masz dziecko? – to było pierwsze
pytanie, które zadał widząc małą blondwłosą dziewczynkę leżącą na podłodze
jednocześnie oglądającą bajkę i rysującą
ulubione postacie.
- To młodsza siostra Julii, zabrałem ją,
żeby dziewczyny mogły spokojnie porozmawiać – tłumacząc wstał i podał mu rękę.
- Julia tutaj jest? – zdziwiła się i z
powrotem wyjrzał na korytarz jakby spodziewał się, że właśnie tam ją zobaczy.
Liv podniosła głowę, ale nowa osoba w ogóle jej nie zainteresowała.
- Tak, od jakiś dwóch godzin oglądam z
małą bajki, dobrze, że mamy tyle kanałów. I nawet ubraliśmy choinkę – dopiero po
chwili Adam zauważył nieudolnie przyozdobione drzewko, które i tak było urocze.
– Gdzie byłeś? April się martwiła.
- Musiałem coś załatwić – skłamał. –
Chyba powinienem się przywitać.
- Tak i zaproś dziewczyny na obiad –
nagle pojawił się Bastian – zaraz będzie zapiekanka.
Adam poprawił czarny golf i otworzył
drzwi naprzeciwko.
Zdziwił mnie jego widok, ale mimowolnie
się uśmiechnęłam. Widziałam jak jego mięśnie przebijają się przez cienki
materiał i miałam ogromną ochotę wtulić się w jego ramiona, jednak jego poważny
ton sprowadził mnie na ziemię.
- Chyba nigdy nie mieliśmy okazji się
poznać. Nazywam się Adam Ortiz – wyciągnął do niej rękę.
- Julia – dziewczyna była jeszcze bardziej
zaskoczona jego zachowaniem, ale podeszła do niego.
- Bastian prosi na obiad – dał mi całusa
w policzek.
- Och, to już tak późno. Zostawiłam
telefon w kurtce, a mama pewnie już się denerwuje – minęła go, żeby uklęknąć
przy siostrzyczce.
- Zobacz, Gabe i ja ubraliśmy choinkę –
poderwała się z podłogi i zaczęła dokładnie opowiadać jej co robiła.
- Adam nie było cię – oparłam się o
niego placami i razem przyglądaliśmy się dwóm siostrom. Uśmiechnęłam się
wyobrażając sobie Adama zajmującego się małym dzieckiem.
- Muszę gdzieś zaraz pojechać –
odszepnął.
- Chcę pojechać z tobą – gdybym się
odwróciła, mogłabym zauważyć tą nieposkromioną ekscytację w jego ciemnych
oczach.
- A Julia?
- Odwieziemy ją po obiedzie i tak musisz
coś zjeść – wciąż uśmiechałam się do dziewczyn.
Moja przyjaciółka w końcu zgodziła się
zostać na obiedzie, a potem żebyśmy odwieźli ją do domu. Jej mamie było to na
rękę, więc nie miała wyjścia. Małej Liv wyraźnie nie smakował makaron z
brokułami, ale jak przystało na dobrze wychowaną dziewczynę zjadła połowę
swojej porcji i ładnie podziękowała. Atmosfera podczas posiłku jak zwykle była
napięta, tylko Gabe próbował ratować sytuację. Kątem oka widziałam jak Adam
szybko zjada zapiekankę i odłożywszy sztuczce, podziękował i na chwilę zniknął
w swoim pokoju. Nikt nie skomentował jego nietaktownego zachowania.
Dopiero w samochodzie, kiedy Adam
włączył radio, a Liv siedząca z Julią na tylnym siedzeniu śpiewała jaką
popularną piosenkę, zaczęłam zastanawiać się dlaczego on tak łatwo zgodził się,
żebym z nim pojechała.
W końcu Adam zatrzymał się przed domem
należącym do rodziców dziewczyn. Wysiadałam razem z nimi, żeby móc je
serdecznie uściskać, mój mąż ku mojemu ogromnemu zdziwieniu zrobił to samo.
Życzyliśmy sobie wesołych świąt, a Julia przypomniała mi, że w drugi dzień
świąt mamy odwiedzić Kelly, która dzisiaj wyszła ze szpitala. Na szczęcie moja
przyjaciółka nie wspomniała o tym, że przy okazji odwiedzimy także Luisa.
Liv dała buziaka w policzek Adamowi, a
potem pożegnała się ze mną.
- Pojedziemy do lasu – powiedział, kiedy
z powrotem weszliśmy do samochodu.