niedziela, 25 sierpnia 2013

Rozdział VI

Adam, chociaż pijany, był w stosunku do mnie bardziej delikatny niż zwykle, a ja się nie opierałam. Kompletnie zapomniałam o mojej zdradzie, przecież on nigdy się o niej nie dowie. Nie myślałam o tym, że każde zbliżenie może doprowadzić do niechcianej przeze mnie ciąży. Po prostu pragnęłam męża jak ma prawo pragnąć go żona. Zdjęłam golf zanim ten zdążył włożyć pod niego ręce.
- Podoba mi się to – szepnął i sam zaczął mnie rozbierać. Uwielbiałam kiedy dotyk jego dłoni powodował u mnie dreszcze, kiedy kochał się ze mną, żeby w pierwszej kolejności zaspokoić swoje potrzeby, a dopiero później moje. Nie przeszkadzało mi to, że nawet w łóżku dowodzi. Może to wpływ dzieciństwa pozbawionego męskiego autorytetu sprawił, że postrzegałam seks w taki sposób. A Adam był tym mężczyzną, który potrafił zrozumieć, że czasami moje „nie” znaczy „tak” i odpowiednio wykorzystywał tą wiedzę.
Leżałam naga w łóżku próbując uspokoić przyśpieszony oddech, kiedy on brał prysznic. Przechyliłam się, żeby wyciągnąć telefon z kieszeni spodni leżących na podłodze. Trzy nieodebrane połączenia i wiadomość od Julii – „Louis, brat Kelly, został pobity”. Nie odpisałam, nie było sensu ją o nic pytać, wiedziałam, że to Bastian za tym stoi, chociaż obiecał, że nie zrobi mu krzywdy.
- Kochanie, co się stało? – Adam usiadł obok mnie. Miał mokre włosy, więc resztki wody spływały mu po ramionach, karku i plecach.
- Przed chwilą dowiedziałam się, że ktoś skatował brata Kelly – obdarzyłam go wymuszonym uśmiechem.
- Nie sądziłem, że dowiesz się o tym tak szybko – odwrócił się ode mnie i oparł głowę o ramiona – ale przyrzekam ci, że nie miałem z tym nic wspólnego, nie dotknąłem go.
- Tylko patrzyłeś jak on go prawie zabił – zarzuciłam.
- To nie jest ani moja, ani twoja sprawa – odparł stanowczo i podszedł do okna, żeby je uchylić.
- Przeziębisz się – to wszystko co powiedziałam, a on nie odpowiedział. Swoim milczeniem pozwolił mi powoli się ubrać i wrócić do swojego pokoju. Kiedy wychodziłam otwierał okno na oścież. Zauważyłam, że w drugiej części domu wciąż pali się światło, chociaż nie słychać było żadnych rozmów. Nie chcąc ryzykować spotkania z Bastianem, od razu skierowałam się do mojego pokoju. W sypialni jak zwykle było ciemno, ale przynajmniej ciepło. Zanim oddzwoniłam do Julii, wzięłam kąpiel i pozbierałam ubrania leżące wszędzie tam gdzie nie powinny. Przyjaciółka odebrała po kilku sygnałach.
- Nareszcie, myślałam, że już się nie odezwiesz.
- Miałam wyciszony telefon i byłam trochę zajęta. Teraz też mam mało czasu, więc mów co się stało.
- Jednym słowem Louis jest w szpitalu, ma poważne wstrząśnienie mózgu, złamaną rękę kilka żeber, siniaki, ale podobno narządy wewnętrzne są całe – powiedziała na jednym tchu.
- Wiesz kto to zrobił? – zaniepokoiłam się.
- Ktoś znalazł go na parkingu, ale nie ma światków samego pobicia, ale wydaje mi się, że obydwie wiemy kto to zrobił – powiedziała nieśmiało.
- Błagam cię, nikomu nic nie mów.
- Prosisz mnie o to, żebym kryła Bastiana?
- Tak… Nie mogę teraz rozmawiać.
Rozłączam się zanim zdążyła odpowiedzieć. Miałam nadzieję, że dziewczyna spełni moją prośbę, ale to i tak zaszło już za daleko – Bastian skrzywdził za dużo niewinnych osób. Rozmowa z nim nic nie da, on jest przeświadczony o tym, że słusznie postępuje. To nie moja sprawa – nie mogłam się z tym pogodzć.
Adam odczekał jeszcze godzinę, żeby upewnić się, że wszyscy domownicy już śpią. Przy stole nadal leżeli Gabriele i Bastian bez świadomości tego, co dzieje się wokół. Nie zastanawiał się nad tym, co by mi powiedział gdyby spotkał mnie w korytarzu, po prostu założył płaszcz i wszedł. Wsiadł do samochodu, chociaż w jego żyłach wciąż pulsowały promile. Włączył radio, słysząc monotonny głos spikera zmienił stacje. Piosenki, których teks nie przedstawiał żadnej wartości, uspokajały go. Wykonał dwa krótkie i bardzo rzeczowe telefony, po czym pojechał w kierunku osiedla, w którym domy były tak drogie, że mogli pozwolić sobie na nie tylko najbogatsi i najbardziej wpływowi mieszkańcy miasta. Chciał tam mieszkać od kiedy pierwszy raz zobaczył luksusowe apartamenty, piękne kobiety niezajmujące się domami i ich bogatych mężów. Oczywiście mógł pozwolić sobie na mieszkanie w tej okolicy, ale ze względu na swoje zdolności Justin nie chciał się na to zgodzić, a Adam szanował jego wolę.
Zaparkował na podjeździe jednej z wystawnych posesji. Było już po pierwszej w nocy, ale w jednym z okien na piętrze wciąż paliło się światło, więc śmiało nacisnął jeden z guzików domofonu. Wymienił kilka słów z gospodarzem domu i wszedł do środka. Budynek już z zewnątrz wglądał imponująco, ale w środku był jeszcze piękniej urządzony, co pewnie było sprawą żony mężczyzny. Adam nie miał czasu na rozglądanie się po korytarzu, bo od razu został zaprowadzony do gabinetu. Tam też zdjął płaszcz.
- Mroźna zimna w tym roku – zaczął dyskretnie rozkoszując się widokiem gustownych, drewnianych mebli i szklanych dodatków.
- Adamie, obydwoje wiemy, że nie przyjechałeś do mnie w nocy, żeby rozmawiać o pogodzie. Jestem prawnikiem nie od dziś, więc powiedz mi o co chodzi.
Mężczyzna miał około pięćdziesięciu lat o czym świadczyły zmarszczki w okolicach oczu i ust oraz przerzedzone włosy. W pośpiechu założył lniane spodnie, chociaż te nie pasowały do pory roku i jasną koszulę, która wystawała spod ciemnej podomki. Ortiz usiadł na jednym z foteli. Drugi mężczyzna poprawił jakieś papiery na biurku i do niego dołączył.
- Chodzi o to, że mój przyjaciel… Bastian pobił pewnego gościa i teraz to może źle się skończyć – nie wiedział jak dokładnie wytłumaczyć sytuację, która miała miejsce kilka godzin temu. Ponaglony zdziwionym wzrokiem rozmówcy opowiedział całą historię począwszy od romansu i ciąży Kelly i skończywszy na bójce. Adwokat słuchał w milczeniu często potakując głową. Zapalił papierosa, po czym zaproponował go Adamowi.
- To pewne, że ten chłopak wniesie oskarżenie?
- Jego rodzice albo moja żona – odpowiedział z pewnością w głosie.
- Ty masz żonę?
- Od niedawna. Za rzadko się widujemy, ale może to i dobrze – zaśmiał się cicho.
- Dobrze, że tak rzadko w sprawach zawodowych, ale prywatnie to co innego. Na razie nie mogę ci pomóc, ale dobrze ci radzę, żebyś się w to nie mieszał i odsunął od tego swoją żonę. Wyjedźcie gdzieś dopóki sprawa nie ucichnie. A co do Bastiana to na pewno będzie hmm… trudniej, ale nic nie jest niemożliwe. Uruchomię swoje wpływy, ale dopóki nie będzie jakiś konkretów, nie jestem w stanie nic zrobić. Jak już jesteś, to powiedz mi o co chodzi z twoim aresztowaniem? – zapytał z zaciekawieniem.
- Jakiś pajac doniósł, że niby katuję moją żonę – Adam uspokoił się nico i rozparł wygodnie w fotelu.
- A bijesz swoją żonę?
- Nie nazwę tego biciem, po prostu doprowadzam ją do porządku.
- Źle na tym wyjdziesz, ale mimo wszystko, byłoby mi miło gdybyś wpadł kiedyś do mnie z żoną, oczywiście o rozsądnej porze – puścił mu oczko.
- Może po świętach – wstał.
- Już wychodzisz?
- Zostawiłem samochód na tym mrozie i pewnie już pada śnieg, to jak morderstwo, a po drugie nie powiedziałem April, że wychodzę – swoją wymówką rozśmieszył prawnika. – Mam nadzieję, że zajmiesz się tą sprawą, chociaż wierzę, że ten kretyn nie pójdzie z tym do sądu – przeszli przez korytarz i pożegnali się przyjacielskim uściskiem.
- A twoja żona? – przypomniał, kiedy ten wsiadał już do samochodu. W czasie ich rozmowy zaczęło padać i cienka warstwa śniegu pokryła niedawno odśnieżony podjazd i srebrną karoserię.
- Właśnie, zajmujesz się rozwodami?
- Tylko prawo karne – odkrzyknął mimo panującej ciszy nocnej. – Ale ty żartujesz, prawda?
- Tak, chyba tak.
Zatrzasnął drzwi, chciał jak najszybciej opuścić bogatą dzielnicę miasta. Miał dość alkoholu, krwi i problemów jak na jeden wieczór, ale udał się do prywatnego domu, w którym często grywał w pokera. Na chwilę spuścił wzrok z jezdni, żeby sprawdzić stan portfela – wystarczy na trzy, cztery partyjki, a jeśli dobrze pójdzie wygra trzy razy więcej.
O drugiej w nocy nie było korków, więc na miejscu był już po kilku minutach. Mieszkanie mieściło się w jeden z tych dzielnic, w której nie należy wychodzić samemu po zmroku, ale mimo to Adam z uśmiechem wszedł na klatkę schodową. Już dawno ktoś pozbył się domofonu. Małą kawalerkę wypełniał drażniący zapach papierosów i alkoholu, nikt nie miał zamiaru spać, gra dopiero się zaczęła.
Tutaj nikt nikogo nie pytał o pochodzenie, zawód, rodzinę, problemy przestawały istnieć, liczyła się tylko kasa, dobra zabawa i jeszcze lepsza passa. Adam przegrał trzy partie z rzędu, ale nie miał zamiaru kończyć gry. Był za bardzo zdenerwowany, żeby wrócić do domu. Do śpiącej żony, która od progu będzie domagała się wyjaśnień albo pozwoli się pocałować i zamknie w pokoju. Nie takiej partnerki szukała, ona miała być dobrze ułożona, uległa. Nie powinna się wtrącać w nieswoje sprawy. Bastian niech rżnie kogo chce, nic jej do tego. Nie potrafił się uspokoić dopóki w jego ręku nie znalazł się kieliszek wódki. Miał nie pić, bo przyjechał tu samochodem, ale nic lepiej nie wpływało na jego zszargane nerwy.
- Postawię to – położył na stole srebrną obrączkę. Ktoś rozdał karty.


Długo leżałam w łóżku trapiona sprawą Louisa i Bastiana. Adam nie chciał mi pomóc, co więcej nie pozwalał mi pomóc im. To ja doprowadziłam do spotkania Kelly i Bastiana i właśnie dlatego czułam się w części odpowiedzialna za taki obrót wydarzeń. Nie chciałam dłużej być potworem i chociaż nie korzystałam z moich przywilejów czułam się podle wiedząc, że w każdej chwili mogę zrobić komuś krzywdę i co chyba gorsze Adam nie widział w tym nic złego. Za bardzo go kochałam, żebym mogła bezczynnie patrzeć jak pogrąża się w coraz większym chaosie. Nagle mnie olśniło: przecież musi istnieć jakiś sposób, żeby pozbyć się etykietki demona. Ktoś musi ich kontrolować, jakiś główny zwierzchnik, ktoś wyżej niż Justin, ktoś kto wskaże mi drogę do człowieczeństwa. Ani Bastian, ani Adam nie zdradzi mi tej tajemnicy, na Justina też nie mogłam liczyć. Jego zdaniem powinniśmy taktować się jak członkowie rodziny i co za tym idzie akceptować swoje słabości. Nawet gdyby to miała być ostatnia rzecz jaką zrobię w życiu, to doprowadzę go tego, że ja i Adam staniemy się ludźmi bez względu na to czy on tego chce. Jutro porozmawiam z Gabrielem. Nareszcie sobota. W końcu zmęczona wspominaniem upojnych chwil spędzonych z Adamem zasnęłam.

8 komentarzy:

  1. Się porobiło..
    Z rozdziału na rozdział coraz bardziej wydaje mi się, że April popełniła wielki błąd wychodząc za Adama. Nie wiem, może to tylko mój głupi wymysł.
    Mam nadzieję, że Adam nie przegra obrączki.
    Pozdrawiam mocnoo :*
    Zapraszam do siebie na nowe rozdziały :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Adam jak dla mnie to wyrachowany gość bez jakichkolwiek skrupułów, ale to tylko moja osobista opinia. Ciekawe, czy bawiąc się w hazard przegra tę obrączkę...
    Jak zwykle jestem pod wrażeniem Twojego stylu pisania, który nie tylko jest lekki i przyjemny, ale też piękny i niemal idealny pod względem stylistyki ;) Nie widziałam żadnego najmniejszego nawet powtórzenia podobnie brzmiących wyrazów w bliskim sąsiedztwie. Mistrzostwo, pierwsza klasa ;)
    Dodaję Twój blog do polecanych i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;)

    p.s.
    dziękuję bardzo za Twój ciepły komentarz pod moim ostatnim rozdziałem. Dużo to dla mnie znaczy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O rany czyli jednak brat Kelly oberwał ! Straszne.
    Ciekawe kiedy April dadzą znać wyrzuty sumienia. Bądź co bądź zdradziła Adama, a jednak po mimo to nadal go pragnie.
    Jestem ciekawa co z tego wyniknie.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej. Wspaniały rozdział.
    Bastian nieźle urządził Louisa. Skatował go. I oczywiście wszystko ujdzie mu na sucho.
    Adam mam nadzieję, że żartował z tym rozwodem. Chociaż w sumie, nie wiem czy to nie głupi pomysł. April mogłaby wreszcie zacząć normalnie żyć.
    No, ale miłość jest silniejsza.
    Jak Adam mógł dla głupiego hazardu postawić swoją obrączkę. Co za dupek. W ten sposób pokazuje jak dla mnie, że ma głęboko gdzieś swoją żonę. Ważniejszy jest dla niego hazard i pieniądze, niż ona. Jak on mnie denerwuje.
    Ciekawe, czy Alex uda się zrobić z Adama człowieka. Zmienić go z tego okropnego demona. Oby.
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
    Życzę weny.
    Ściskam, Maarit :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedny Louis :( Ciekawe jak tam dalej będzie u April :( Przepraszam za moją nieobecność, ale miałam kłopoty z komputerem ;/
    zapraszam do mnie na nowy rozdział : http://kolorowezycie14.blogspot.com/
    i na mojego nowego bloga : http://przeznaczenia-nie-oszukasz-nigdy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie takiej partnerki szukała, ona miała być dobrze ułożona, uległa. - przepraszam, ale tego zdania nie rozumiem, w sensie zapisu, aniżeli samego "sensu" jeśli rozumiesz :)

    och, nareszcie doszło do zbliżenia małżeńskiego! :D czekałam długo, ale się doczekałam :)
    kurczę, mam nadzieję, że Adam żartował z tym rozwodem. a nie wyjeżdża z tekstem: chyba tak.
    pijak! pijak i hazardzista! nosz, kurdę. to tak jakby zagrał własną żoną!
    ciekawią mnie te rozmyślania Ap. no bo jeśli ludzie mają jakiś rządzących to może i demony mają takie coś.

    W wolnej chwili chciałabym zaprosić na Chwilę piątą. :)
    pozdrawiam, Jaga20098 :*
    http://zyje--chwila.blogspot.com/


    OdpowiedzUsuń
  7. Ten rozdział nie wiedzieć czemu wydał mi się lepszy niż poprzednie... Oczywiście wszystkie są świetne, ale ten wciągnął mnie wyjątkowo.
    Co ten Adam sobie myśli?! Jak może zaryzykować przegranie obrączki? Już nie mogę się doczekać co z tego wyniknie...
    Czekam na nexta oczywiście :)


    http://cos-dla-romantyczek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak zawsze wspaniały rozdział ;) Ciekawe czy Adam przegra obrączke, która jest wyrazem miłości i szacunku do April.
    Już nie mogę się doczekać co będzie dalej :D

    OdpowiedzUsuń