Kiedy zdjęłam płaszcz i powiesiłam go na
wieszaku moim oczom ukazał się wiecznie opalony Włoch. Powitał mnie przelotnym
pocałunkiem w policzek, aż zdziwiłam się, Adam nie zareagował, ale nie
skomentowałam tego. Cieszyłam się, że znalazł sobie przyjaciela, jednak znałam
go zbyt krótko, żeby móc go ocenić tak jak oceniłam Bastiana i dlatego
odnosiłam się do niego z chłodnym dystansem. Ich wspólne wyjście na piwo, o
którym tak beztrosko mówił mój mąż, ułatwiło mi tylko zadnie – pod nieobecność
Adama spokojnie mogłam zadzwonić do Bastiana lub osobiście z nim porozmawia, unikając
zbędnych pytań.
W jadalni już czekał na nas makatom z
pachnącym sosem przygotowany oczywiście przez Gabriele’a. Zdążyłam sobie
nałożyć zanim Adma usiadł obok mnie.
- Gabe, Bastian też pójdzie z nami, nie
masz nic przeciwko? – zapytał podnosząc wzrok znad szklani wody, którą
przysuwał do ust. Ten skinął głową. – Powiedział, że przyjedzie tutaj za jakieś
dwie, trzy godziny i wtedy zabierzemy się wszyscy razem. Umiesz grać w bilard?
- Nie sądzę…. – przestałam słuchać ich
rozmowy. Jadłam obiad nie zwracając uwagi na to, że pikantny sos plami moją
bluzkę i brudzi podbródek. Chłopcy chyba nawet nie zauważyli jak odsunęłam od
siebie pusty talerz i wstałam od stołu, po czym cicho udałam się do swojego
pokoju. Nawet nie odwróciłam się, żeby zobaczyć jak Adam odprowadza mnie
wzrokiem do drzwi.
W szufladzie biurka, oprócz kilkunastu
ołówków i długopisów, stosu zapisanych kolorowych karteczek i innych mało
przydatnych przedmiotów, leżał czarny album na zdjęcia. Wyjęłam go i oglądając
mnóstwo zdjęć zrobionych mi z ukrycia, zdjęcia ze ślubu i zdjęcie, które
zajmowało honorowe miejsce – Adam z ledwie zauważalnym uśmiechem na ustach.
Rozpłakałam uświadomiwszy sobie co takiego zrobiłam. Wrzuciłam album na samo
dno szafy, gdzie trzymałam buty. On nigdy nie mógł się o niczym dowiedzieć.
Miałam obejrzeć jakiś dobry film, a nie siedzieć w pokoju pozbawionym okien,
więc wytarłam rozmazany tusz, sos, którym ubrudziłam się podczas posiłku i wyszłam. W jedynym pokoju, w którym znajdował
się telewizor siedział już Adam z laptopem na kolanach. Pewnie wypełniał
faktury firmy, w której ostatnio zaczął pracować. Od mojej zdrady ustawicznie doszukiwałam
się dowodów jego niewierności. Oczywiście w każdej chwili mogłam mu ją
zarzucić, ale wiedząc, że on nawet nie podnosząc wzroku z ekranu zwyczajnie
zacznie się śmiać. Nie mogłam tego zrobić dopóki nie miałam wystarczająco dużo
dowodów. Nie brałam pod uwagę jednego: mój mąż nigdy nie pozwoli się przyłapać.
Usiadłam obok niego i nie zwracając
uwagi na to, że pracuje, wybrałam jakiś film o zmutowanych pająkach. Był nudy,
a same mutanty stworzone przez komputer były bardziej śmieszne niż przerażające,
ale jakoś dotrwałam do napisów końcowych – oczywiście w jednej z ostatnich scen
jakiś facet uratował prawie cały świat. Nie zaważyłam, że Adam od godziny
oglądał ze mną.
- Beznadziejny, prawda? – Bastian rzucił
się na kanapę pomiędzy mnie a Adama. – Dobrze, że przyszedłem tak późno, nie
wiem jak wy mogliście to oglądać.
- Dobrze, że już jesteś. Przebiorę się i
możemy iść – mój mąż wyszedł zostawiając nas samych.
- Bastian… – zaczęłam – ktoś chce się z
tobą spotkać.
- Jakaś twoja nowa koleżanka? Nie ma mowy,
znowu wrobi mnie w dziecko – śmiał się.
- Blisko, starszy brat Kelly chce z tobą
porozmawiać, ale proszę cię, nie rób mu krzywdy… on chce tylko porozmawiać –
próbowałam to jakoś załagodzić.
- Już go bronisz? Czyżby nowy kochanek?
Spotkam się z nim, jeżeli tak bardzo ci na tym zależy, ale nie ręczę za siebie
– wyłączył za mnie telewizor. – Może przyjść do baru, zagramy w bilard. Zaraz
zapiszę ci adres.
Po chwili chłopak wrócił z adresem
zapisanym na małej, zielonej kartce.
- Możesz mu to przekazać i dodaj, że
będę miał na sobie ciemnoniebieską marynarkę, na pewno mnie rozpozna –
obdarzył mnie najbardziej bezczelnym i aroganckim uśmiechem, na jaki było go
stać.
Kiedy tylko zostałam sama w pokoju, od
razu napisałam do Louisa podkreślając, żeby nie robił nic głupiego i pod żadnym
pozorem nie prowokował go do bójki.
Po kilkunastu minutach staliśmy już w
korytarzu, najpierw Adam przeciągle mnie pocałował, potem Gabriele szybko
cmoknął mnie w policzek, a na koniec Bastian korzystając z okazji także
pocałował mnie na pożegnanie ze słowami:
- Kolejny kochanek do odstrzału.
Wyszli zanim zdążyłam odpowiedzieć.
Korzystając z tego, że zostałam sama w
domu, postanowiłam wziąć długą, gorącą kąpiel i chociaż przez chwilę nie myśleć
o Louisie, który prędzej umrze niż przekona Sebastiana do tego, żeby ten wziął odpowiedzialność
za swoje czyny. Zamknęłam się w łazience, napełniłam wannę, dodałam resztę soli
zapachowych, które zostawiłam na specjalną okazję i zanurzyłam się w niej do
szyi. Nie mogłam dłużej ukrywać tego, że zdradziłam Adama. Bałam się, że w każdej
chwili może się to wydać, skoro Justin to wie, to prędzej czy później dowie się
o tym mój mąż. Otuliłam się ciemnym ręcznikiem, nałożyłam maseczkę na twarz,
dekolt i włosy – jednym słowem chciałam się zrelaksować, ale każda myśl o
jakimkolwiek mężczyźnie przyprawiała mnie o dotkliwy skurcz mięśni. Położyłam się
na kanapie i włączyłam dramat kryminalny „Leon Zawodowiec”, wolałam nastolatkę,
płatnego mordercę i naćpanego komisarza policji niż kolejną nudną komedię romantyczną.
Ktoś zapukał do drzwi zanim mała Matylda
zapukała do drzwi Leona.
Wysoki blondyn nerwowo rozglądał się po
przyciemnionym wnętrzu baru. Siedział przy jednym z tych stolików, które mimo
ciągłego wycierania nadal lepią się od rozlanego piwa i są po przylane
papierosami. Chciał oprzeć się o blat, ale zrezygnował bojąc się o zniszczenie
swojej koszuli. Jakaś wyuzdana kelnerka podeszła do niego, ale ją zignorował
uparcie wpatrując się w drzwi. Dziewczyna machnęła na niego ręką i głośno żując
gumę skierowała się do innego stolika. Klienci rozmawiali coraz głośniej, coraz
więcej dymu unosiło się w powietrzu, co chwila słychać było uderzenie bili o
bilę – jacyś mężczyźni w skórach właśnie kłócili się o wynik.
Adam, Bastian i Gabriele pewnie wkroczyli
do lokalu. Ta sama cycasta malowana blondynka podeszła do niech czule witając
właściciela niebieskiej marynarki. Adam w tym czasie zamienił kilka zdań z motocyklistami,
jednym spojrzeniem zmusił ich do odstąpienia stołu. Zamówili piwo, chociaż
Ortiz wolał szlachetniejsze trunki.
Louis oparł się ramieniem o kant stołu
bilardowego. Bastian z wyraźną pogardą uśmiechną się na jego widok i podał mu
kij.
- Dajcie mi kilka minut, dzisiaj zagram
z nim – powiedział stanowczo, a chłopcy usiedli przy możliwie najbliższym
stoliku, żeby móc obserwować ich grę.
- Obydwoje wiemy, że nie spotkaliśmy się
po to, żeby rozegrać partyjkę bilardu – zaczął Louis, ale ponaglony gestem
wykonał pierwsze uderzenie. – Moja siostra leży w szpitalu.
- Tak, wiem. Jest też w ciąży i do tego podobno
ze mną.
- A ty honorowo się tego wypierasz.
Tylko taki gnojek jak ty może świadomie krzywdzić ludzi i nie poczuwać się do
odpowiedzialności. Czy tego chcesz czy nie, to dziecko jest twoje – zaczął się
denerwować.
- Za kogo ty się uważasz? – Bastian nadal
emanował spokojem. Upił łyk piwa, które właśnie przyniosła kelnerka. – Twoja siostra
sama wskoczyła mi do łóżka. Mogłeś ją w porę uświadomić, teraz jest za późno.
Mogła się nie puszczać.
- Ona jest matką twojego dziecka – bez
wahania wymierzył mu prawy prosty. Bastian uśmiechnął się pocierając bolące
miejsce.
- Koleś, uderz mnie jeszcze raz, a pożegnasz
się z pełnosprawnością, a jak uderzysz mnie trzeci raz pożegnasz się z życiem.
Graj – nachylił się, żeby z największą precyzją wbić cztery bile do kolejnych
łuz.
Louis zamilkł na chwilę zaskoczony
brakiem reakcji z jego strony. Nikt, oprócz nielicznych półnagich kobiet, nie
zwrócił uwagi na początek bójki. Ani Adam, ani przystojny Włoch nie kiwnęli nawet
palcem, wymienili tylko porozumiewawcze spojrzenie.
- Kelly to śliczna dziewczyna, ale to
dla mnie panienka na jeden raz – kolejna bila zniknęła ze stołu.
- Więc nie masz zamiaru nic zrobić w tej
sprawie?
- W jakiejś sprawie? – udał oburzonego. –
Dałem jej na zabieg, ale oczywiście ta gówniara wolała się zabić i to jeszcze
nieudolnie – zaśmiał się.
Louis nie mógł już dłużej słuchać jak
Bastian obraża jego ukochaną siostrzyczkę. Wymierzył mu kolejny cios, który
stał się dla przeciwnika wystarczającym powodem do rozpoczęcia kontrataku. Kij Louisa
zamienił się w drzazgi po jednym uderzeniu, krew zmieszała się z wylanym piwem.
Nikt nie miał zamiaru ich rozdzielić, a walka stawała się coraz bardziej
zacięta. Starszy brat Kelly długo trzymał się na nogach, ale tylko, dlatego, że
Bastian co chwila zerkając w stronę Gabriele’a i Adama czekając na ich aplauz nie
wymierzył ostatecznego, nokautującego ciosu. Ktoś zaczął gwizdać na palcach,
ktoś inny zamówił kolejne piwo.
- Ty bydlaku! – z krwawiących ust Louisa
popłynęła litania wyzwisk.
Student ledwo trzymał się na nogach,
obydwoje na przemian wycierali twarze strzepując krew na podłogę.
- Trzeba wezwać policję – druga kelnerka
jako jedyna chciała zareagować.
- Ej, mała, jeszcze nie – jakiś podpity
facet klepnął ją w pupę – poczekaj aż ten w niebieskim wyśle go na deski.
- Po mim trupie – wysapał Louis.
- Więc do grobu – odpowiedział Bastian.
Ktoś podał mu kij bejsbolowy.
Przerażające zakończenie rozdziału :o Boję się o Louisa, przecież Bastian nie może go zabić!
OdpowiedzUsuńjustikiki.blogspot.com
O kuźwa hahahahahahahha! Kij bejsbolowy zawsze spoko.. No, ale mam nadzieję, że Bastian nie użyje to na Lousie. Chociaż.. co ja gadam, pewnie go użyje. No, ale.. :c
OdpowiedzUsuńmodaprzemijastylpozostajex3.blogspot.com/
Kurcze boję się o Louisa mam nadzieję, że Bastian nie zrobi żadnego głupstwa i powstrzyma się przed użyciem kija.
OdpowiedzUsuńJeju czekam z niecierpliwością na nexta. Pozdrawiam i życzę weny ;)
Louis...czekam żeby się dowiedzieć czy nic mu nie będzie ;o ;)
OdpowiedzUsuńprzyznam szczerze, że trochę zdziwiła mnie jedna sprawa. najpierw Ap je obiad brudząc buzię, potem ogląda zdjęcia, a następnie nie myjąc twarzy, idzie oglądać film? :)
OdpowiedzUsuńśmiesznie musiało to wyglądać, jak każdy po kolei ją całował. no komedia po prostu.
"Możesz mu to przekazać i dodaj, że będę miała na sobie ciemnoniebieską marynarkę, na pewno mnie rozpozna " - hah, Bastian zmienił płeć! wiem, że to drobna literówka, ale nie mogłam się powstrzymać. przepraszam :*
zaskoczył mnie Bastian tym spokojem, notabene chwilowym. moim zdaniem skoro chciał udowodnić swoją siłę, mógł to zrobić bez pomocy rzeczy martwych (kij). to tak jakby grupka chłopaków pobiła bezbronnego kolesia, a dlatego że zaatakowali we trzech a nie w pojedynkę. to trochę tchórzowskie.
pozdrawiam, Jaga20098 :*
http://zyje--chwila.blogspot.com/
spoko, każdemu może się zdarzyć :)
UsuńHej. Rozdział jak zawsze niesamowity i pełen wrażeń :)
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że to się tak skończy. Bastian nie potrafi normalnie rozmawiać, zawsze musi dojść do rękoczynów. Nie dziwię się Louisowi, że zareagował w taki, a nie inny sposób. No, ale może to się dla niego nie za dobrze skończyć. Boję się o niego. Bastian jest nieobliczalny i zdolny do wszystkiego. I jeszcze, że ludzie w tym barze w ogóle nie reagują na tę bójkę. Nawet im się to podoba, a szczególnie męskiej publiczności. Bo jedna z kelnerek chciała wezwać policję, no, ale została wstrzymana przez jakiegoś faceta. Kurcze, Bastian ma w ręku kij bejsbolowy. Nie dobrze...
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział. Kurcze, u Ciebie nigdy nie jest nudno, zawsze coś się dzieje ;) Życzę weny i poprawy z internetem. Ściskam, Maarit :*
Rozdział niesamowity.
OdpowiedzUsuńBoję sie o Louis'a. Mam nadzieje, że Bastian nic nie zrobi.
Czekam na nn.
Zapraszam do mnie na nowy rozdział.
http://all-you-need4.blogspot.com/
Mam nadzieje, że Louisowi się nic nie stanie ! Oby nie !
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie na nowy, 5 rozdział :)
http://kolorowezycie14.blogspot.com/
Pozdrawiam <3
ps. zostałaś nominowana do Versatile Blog, więcej info u mnie :)
Witaj ;) po raz pierwszy wpadłam na Twój blog i chciałabym wyrazić swój zachwyt Twoją twórczością :)
OdpowiedzUsuńjak widzę, będę zmuszona nadrobić dużo zaległości, ale zrobię to z wielką przyjemnością ;)
na wstępie pragnę cię poprosić, żebyś informowała mnie w miarę możliwości o nowościach u siebie ;)
co do rozdziału: pierwsza rzecz, jaka rzuciła mi się w oczy, to imię Bastian, które od dawna darzę ogromną sympatią ;) wiele emocji pojawiło się w tym rozdziale i powiem ci, że to chyba jeden z fajniejszych blogów, z jakim się tutaj spotkałam ;) ładny styl pisania, troszeczkę (w mojej skromnej i subiektywnej opinii) zbyt malutka czcionka. cały Bastian wydaje się być taki chaotyczny i troszkę nieobliczalny. więcej niestety powiedzieć nie mogę, bo najpierw muszę zapoznać się ze wcześniejszymi rozdziałami.
na ten moment gratuluję talentu i pozdrawiam,
Marta
mam nadzieję, że tym razem nie zakończy się to tak jak osiem miesięcy wcześniej...
OdpowiedzUsuńBastian przesadza, ale ten Louis to też niezły gość - wybaczamy mu jednak, bo martwi się o siostrę (kochany brat) :D
Hehe, brakowało mi takich wrażeń. Wreszcie bójka! Może jestem dziwna, ale chcę przeczytać ze szczegółami jak leje się krew ^^
OdpowiedzUsuń