niedziela, 18 sierpnia 2013

Rozdział V




Zaniepokojona spojrzałam przez wizjer – za drzwiami stała młoda kobieta. Nie wiedziałam czy była bardziej zniecierpliwiona czy przestraszona. Uchyliłam drzwi zapominając o kilkukrotnych przestrogach moich  współlokatorów. W mgnieniu oka Assassino znalazł się obok mnie i zaczął szczekać.
- W czym mogę pani pomóc? – zapytałam instynktownie oceniając zagrożenie jakie może spotkać mnie z jej strony. Nie wyglądała na groźną, więc dodałam: – Zgubiła pani drogę, tak?
- Nie sądzę – odparła stanowczo. – Szukam Adama Ortiza, podobno tutaj mieszka.
- A kim właściwie pani jest? – wzdrygnęłam się na samą wzmiankę o moim nieobecnym w domu mężu. Poprawiłam szlafrok, ale nadal było mi coraz zimniej.
- Jestem Emilly Dave – podała mi rękę w pięknej, skórzanej rękawiczce – przepraszam, że od razu się nie przedstawiłam. Ten pies nie gryzie? Wygląda na groźnego.
- Proszę sekundę poczekać – nie pomyślałam o tym, że Assassino nie zaatakowałby bez uprzednio wydanego rozkazu. Zaprowadziłam go do mojego pokoju zostawiając nieznajomą przed drzwiami.
- Już nie będzie nam przeszkadzał – uśmiechnęłam się przepraszająco. – Adama nie ma teraz w domu – nie byłam pewna czy mogę ją wpuścić – hmm… nie wiem o której wróci.
- Nie szkodzi, mogę na niego zaczekać, choćby do rana. Muszę zamienić z nim kilka słów.
- W takim razie zapraszam – gestem skłoniłam ją do wejścia – sądzę, że on nie spodziewał się pani wizyty i dlatego nie ma go w domu – zaczęłam go usprawiedliwiać.
- Ależ nic nie szkodzi i proszę nie mówić do mnie per pani w końcu jestem od ciebie starsza o jakieś pięć, sześć lat, mów do mnie Emilly.
Młoda szatynka najpierw zdjęła rękawiczki, potem szalik i zimowy płaszcz. Pod białym swetrem widać było delikatnie zarysowany brzuszek, jak przypuszczałam ciążowy – taka elegancka i atrakcyjna kobieta nie mogła aż tak się zaniedbać. Pierwsza myśl, która przeszła mi przez głowę – Na pewno Adam zrobił jej dziecko.
- Napijesz się czegoś? Na pewno zmarzłaś.
- Jeżeli to nie byłby kłopot, to poproszę o filiżankę herbaty.
- Żaden problem – uśmiechnęłam się delikatnie próbując odgadnąć cel jej nagłej wizyty. – Czarna, zielona, a może owocowa? – zaprowadziłam ją do jadalni, a sama poszłam do kuchni, żeby wstawić wodę. 
- Zielona bez cukru – usłyszałam jak szura krzesłem i siada przy stole. Byłam ciekawa czyje miejsce wybrała. Po chwili podałam jej białą filiżankę z aromatycznym napojem.
- Poczekasz na mnie kilka minut? – czułam się niezręcznie w samym szlafroku i zieloną maseczką na twarzy w jej towarzystwie. Emilly miała na sobie biały sweter, ciemne dopasowane rurki i czarne obcasy. Włosy, chociaż  w celowym nieładzie idealnie podkreślały rysy jej jasnej twarzy. – Przebiorę się.
- Oczywiście – upiła łyk herbaty. Byłam pewna, że lustruje mnie i wnętrze domu znad krawędzi filiżanki.
W błyskawicznym tempie zmyłam mazidło z twarzy, dekoltu i włosów po czym założyłam czarny golf w białe płatki śniegu i jasne jeansy. Nie chciałam dłużej zostawiać gościa samego, więc w jadalni pojawiłam się z mokrymi włosami, ale woda kapiąca na bluzkę była niczym w obawie przed nieprzeniknionymi oczami Emilly.
- Mogę wiedzieć co cię tutaj sprowadza? Adam nie często miewa gości – zaczęłam.
- Domyślam się chociaż krótko znam Adama. Jest świetnym pracownikiem, ale trochę zamknięty w sobie.
- Pracownikiem? – zdziwiłam się. Czyli nie chodzi o nic osobistego. Odetchnęłam z ulgą.
- Tak. Adam jest moim podwładnym. Przyjechałam, bo zabrał ze sobą bardzo ważną teczkę, która jest mi potrzebna. Nie mogę czekać do jutra ze względu, że to sobota. Nie jestem w stanie go rozgryźć. Ostatnio, kiedy zapytałam go o obrączkę jak tylko mógł wymigiwał się od odpowiedzi, w końcu wyjawił, że wziął cichy ślub, ale nie chciał zdradzić nic więcej. Jego koledzy trzymają na biurkach zdjęcia swoich ukochanych żon, dzieci, a dla niego najważniejsze jest to, żeby ołówki i długopisy były równo ułożone – zaśmiała się.
Przestałam patrzeć na nią jako na potencjalną rywalkę, ale jak na kobietę, z którą mogłabym się nawet zaprzyjaźnić. Miłą, sympatyczną i otwartą – zupełne przeciwieństwo demonów.
- Przepraszam za osobiste pytanie, ale czy właśnie ty jesteś jego wybranką? – spojrzała na obrączkę połyskującą na mojej dłoni.
- Tak… – uśmiechnęłam się speszona. – Jeżeli pani się śpieszy, to może zadzwonię do niego i zapytam gdzie dokładnie leży ta teczka?
- Muszę przyznać, że Adam ma piękną żonę. Już do niego dzwoniłam, ale ma wyłączony telefon.
- Na pewno nie wziął jej ze sobą, więc musi być w jego pokoju, proszę za mną – zignorowałam wzmiankę o mojej urodzie.
W sypialni mojego męża jak zawsze panował nienaganny porządek, więc znalezienie czerwonej teczki z napisem „Umowa nr 3” nie stanowiło dla nas dużego problemu. Cienka ambasadorka leżała na stosie innych. Emilly zajrzała do teczki, żeby mieć pewność, że to właśnie ta ja poprawiłam dokumenty zauważyłam karteczkę wystającą z książki opisującej tajniki prawa karnego.
- Adam nie będzie miał pretensji, że wzięłyśmy ją bez pytania? – szatynka pierwsza wyszła z pokoju.
- Na pewno nie – uspokoiłam ją, chociaż wiedziałam, że będzie miał mi to za złe. Pod jego nieobecność nigdy nie wchodzę do jego pokoju, niczego tam nie dotykam i nie przestawiam, ale ta karteczka była malutką iskierką zapalającą całe może ciekawości jaką budziły we mnie jego sekrety zamknięte w płytkich szufladach. Jeśli miał kochankę, to właśnie gdzieś tam musiały kryć się dowody na jej istnienie.
- Bardzo ci dziękuję. Przed świętami każdy dzień się liczy, nawet jeżeli będzie to lunch w sobotę – uśmiechnęła się – takie prawa dwudziestego pierwszego wieku – kobieta zaczęła zbierać się do wyjścia.
- Czy mogłabym mieć do ciebie mała prośbę? – podałam jej płaszcz.
- Jeżeli chodzi ci o podwyżkę dla Adama, to niestety nie ma mowy.
- Nie, nie o to mi chodzi. Czy mogłabyś dać mi adres waszej firmy? Zrobiłabym mu niespodziankę.
- Widać, że jesteście dopiero co po ślubie.
Emilly dokładnie wyjaśniła mi gdzie mieści się siedziba ich firmy i jak trafić do biura mojego męża. Podziękowałam jej i odprowadziłam do samochodu. Nie mogłam doczekać się, aż jej samochód zniknie z mojego pola widzenia, dopiero wtedy mogłam wrócić do domu, a konkretnie do pokoju Adama. Przezornie zrobiłam kilkanaście zdjęć telefonem, które mino słabej rozdzielczości miały pomóc mi w zatarciu wszystkich śladów. Zaczęłam od świstka wystającego z książki, który okazał się rachunkiem za koszulę męską używany jako zakładka. Zrobiło mi się głupio, ale nie mogłam odpuścić, nie w takim momencie, drugi raz taka okazja się nie powtórzy. Otworzyłam pierwszą szufladę, zrobiłam zdjęcie i wyjęłam z niej czarny, skórzany kalendarz. Przejrzałam go szybko czując jak czerwienią mi się policzki i pocą dłonie. Większość notatek dotyczyła jego nowej pracy, spotkań z demonami, kilka odnosiły się do mnie. Pisał tak jakby wiedział, że prędzej czy później na to trafię. Na ostatniej stronie znalazłam kilka numerów telefonów bez żadnych opisów, ale to też nie stanowiło mocnego dowodu jego winy. Przejrzałam resztę szuflad – żadnych krytych playboyów czy kaset z filmami dla dorosłych. Mój mąż był czysty albo… ja nie potrafiłam szukać.
Wypuściłam psa z mojej sypialni, po czym założyłam najmniej seksowną piżamę jaką miałam w szafie. To, że Adam wróci pijany było prawie pewne, a ja nadal nie miałam ochoty na nocne igraszki, więc nawet mój stój powinien być odpychający.
Nagle mnie olśniło, chociaż nigdy nie pomyślałabym, że to zrobię, ale postanowiłam przeszukać kieszenie jego spodni. W pralni były tylko dwie pary, więc usiadłam na podłodze z nadzieją raz, że coś znajdę raz, że nie znajdę nic. Znalazłam ulotkę o ubezpieczeniach na życie – niby nic dziwnego, ale na sole był numer telefonu z podpisem – „Mała blondyneczka z baru”. Wrzuciłam jedne jeansy do z powrotem do kosza na pranie, a drugie zabrałam ze sobą.
Walcząc najpierw ze złością, a potem ze snem czekałam na ich powrót ponad dwie godziny. Z lekkiego snu obudził mnie Assassino, który głośnym szczeknięciem przywitał swojego pana. Adam zaskoczony moim widokiem, trzymając się futryny pocałował mnie w usta. Nie zwróciłam uwagi na ostry zapach piwa i papierosów, które ostatnio palił coraz częściej.
- Kochanie, co to ma znaczyć?
- Wcale tak dużo nie piłem, chłopaki mogą zaświadczyć – Gabriele i Bastian byli w jeszcze gorszym stanie niż on. Objął mnie mocno i przyciągnął do siebie.
- Chodzi mi o to! – pokazałam mu pogniecioną ulotkę. – Kim jest ta mała blondyneczka z baru?
- Gdzie to znalazłaś? – zapytał jakby trochę trzeźwiejszy.
- W twoich spodniach – wyrwałam mu się, żeby przynieść granatowe jeansy. – Jak to wytłumaczysz?
- Ależ April to nie są moje spodnie – oznajmił po krótkiej chwili. Odwrócił się ode mnie i widząc błyskawiczny uśmiech na twarzy Bastiana i zdziwienie Gabriele’a, dodał: – To spodnie Bastiana i blondynka pewnie też. Kochanie ty jeszcze nie wiesz jak bardzo cię kocham? – obrócił mnie i objął. – Nigdy nie zrobiłbym ci czegoś takiego. Chodźmy do mojego pokoju a pokażę ci jak bardzo cię kocham.
Zgodziłam się i mimo wcześniejszych oporów pozwoliłam mu zaprowadzić się do jego sypialni.
Nie widziałam jak wychodząc Adam puszcza oczko Bastianowi i mówi bezgłośne „Dziękuję”.
Mój mąż nie miał na tyle czystego umysłu, żeby zwrócić uwagę na ewentualne ślady moich bezowocnych poszukiwań, więc bez słowa oddaliśmy się gorącemu potokowi pocałunków. W tym samym czasie młody i jeszcze niedoświadczony Włoch zadał pytanie, na które odpowiedź mogłaby zmienić mój pogląd na wierność mojego męża, której to odpowiedzi nie dane było mi usłyszeć.
- To naprawdę twoje spodnie i twój numer? – niedbale rzucił swój płaszcz na podłogę.
- Oczywiście, że nie – Bastian bardziej przyzwyczajony do alkoholu mógł mu to wszystko wytłumaczyć. – Adam nie raz nocował poza domem o czym oczywiście nie wie April – z każdym kolejnym słowem mówił mniej bełkotliwie, a Gabriele sprawiał wrażenie coraz bardziej zagubionego – i dlatego nikt jej o tym nie mówi. Adamowi wydaje się, że ją kocha i nie chce, żeby wiedziała o jego skokach w bok, nie chce jej ranić. Ja mimo wszystko nie mam zamiaru go wydać, wiesz męska solidarność – w międzyczasie przygotował sobie drinka i wypił go dopiero po wygłoszeniu krótkiego monologu.
- Czyli on się puszcza, ona się puszcza i obydwoje o tym nie wiedzą?
- To nie do końca tak… Adam wie, ale nic nie mówi, a April jest za głupia nawet żeby rozpoznać jego spodnie, a co dopiero znaleźć prawdziwe dowodny na wiarołomnego męża. Napij się ze mną na lepszy sen – podał mu drugą szklaneczkę.
- Nie do końca rozumiem, ale to w końcu ich małżeństwo, a nie moje – wyciągnął dłoń po szklankę. – Właśnie, dlaczego ty nie zabiłeś tego całego Louisa? Należało mu się.
- Obiecałem April… Nawet nie wiesz jak trudno było mi się powstrzymać przed uderzeniem go tym kijem w głowę. Jeden cios i nie byłoby czego zbierać – roześmiał się.
- Nikt nie będzie nas szukał? W końcu tam było od groma świadków – Włoch jakby na chwilę przetrzeźwiał – ktoś na pewno doniesie na policję.
- Masz na myśli tych pijaków czy zastraszone kelnerki? Dobrze, że Adam wpadł na pomysł, żeby zostawić go na parkingu, to zmniejsza prawdopodobieństwo poszukiwania światków przez policję i nikomu nie wyda się dziwne, że nikt niczego nie widział ani nie słyszał. Musisz się jeszcze dużo nauczyć. Pamiętaj, April nie może się o niczym dowiedzieć – przyjacielsko poklepał go po ramieniu. – April, demon, niedemon, do tej pory jeszcze nikogo nie zabiła, co ona tutaj do cholery robi? – wypił resztę alkoholu i dodał już nico spokojniejszy: – Chociaż nie powiem, miło jest popatrzeć jak rano przechadza się po domu w tym króciutkim szlafroczku – westchnął.
Pili, aż najpierw Gabriele zasnął w atmosferze cichej, coraz bardziej bełkotliwej rozmowy, a potem oparty o krzesło Bastian z dźwięcznym hukiem upuścił szkło na podłogę.

10 komentarzy:

  1. Świetny rozdział. Bardzo mi się podoba.
    Długo na niego czekałam. Czekam na nn i życzę weny.
    Zapraszam do mnie na nowy rozdział.
    http://all-you-need4.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Na szczęście Lou miał dość cierpliwości, że wtedy nie uderzył go z tego kija.
    Pijani mężczyźni ech...
    Rozdział jak zawsze genialny.
    Cieszę się, że dodałaś już trzeci :)
    Pozdrawiam i życzę takiej dobrej weny jak teraz :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nadrobiłam zaległości i już czekam na kolejny rozdział :)
    Ten jest (jak zwykle) ciekawy i wciągający. Wkurzyłam się jedynie kłamstwem Adama w sprawie spodni, ale zdążyłam się już przyzwyczaić, że z niego to taki drań.

    Pozdrawiam, http://cos-dla-romantyczek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej. Genialny rozdział jak zawsze :)
    Już się bałam, że ta cała Emily to kochanka Adama. I jeszcze, że jest w ciąży z nim. No, ale całe szczęście to tylko jego szefowa.
    Ciekawe jak zareaguje Adam na to, że April weszła do jego pokoju i dała jego szefowej jakąś teczkę.
    Byłam zaskoczona, że Bastian jednak nie zabił Louisa. Całe szczęście. Ale muszę powiedzieć, że jestem z niego dumna. Powstrzymał się i nie zabił go. Brawo Bastian :)
    April cały czas szuka dowodów na niewierność Adama. I w sumie znalazła, tylko sprytny Adaś z pomocą Bastiana wymigał się. I powiedział, że to nie jego spodnie, a co za tym idzie, nie jego wizytówka.
    Nie rozumiem, co to za związek, gdy jedno oszukuje drugiego. No, ale cóż, może ja jestem zbyt mało inteligentna, by to zrozumieć.
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Życzę weny. Ściskam, Maarit :*

    love-of-accident.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Już się bałam, że ta cała Emily to serio kochanka Adama. Na szczęście to tylko jego szefowa.
    Nieźle przegięli z tymi spodniami. No ale w końcu Ap, też nie jest czysta.
    Pozdrawiam ;)

    Nominowałam Cię do Versatile Blogger, więcej informacji u mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. :c Szkoda, że nie dokończyłaś bitki Bastiana. Ale trudno, rozdział trzyma w napięciu, chociaż trzepie mnie na samą myśl o smaku papierosów i piwa. Fuj!

    OdpowiedzUsuń
  7. Na szczęście, że ta cała Emily to tylko była jego szefowa.. Już się przyzwyczaiłam, że Adam to taki skurwiel, więc wiesz.. :D

    http://modaprzemijastylpozostajex3.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. jezu..ale dobrze piszesz xD nie mogę się oderwać ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. kolejny rozdział, który jest majstersztykiem pod każdym względem ;) bardzo ciekawa akcja, ładna stylistyka, nie ma się do czego przyczepić ;) Emily okazała być się szefową - no ca za ulga :)

    OdpowiedzUsuń
  10. dziękuje ;)
    trochę dziwne to małżeństwo April i Adama :D

    OdpowiedzUsuń