poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział XVI




 
 
Nie mogłam się uspokoić, chociaż Gabe przyniósł mi leki i szklankę zimnej wody. Od razu połknęłam podwójną dawkę, wiedząc, że mniejsza ilość mi nie pomoże. Ręce nadal mi drżały, ale przestałam płakać, chociaż przy nim nie musiałam udawać,  nigdy nie chciał, żebym ukrywała przed nim emocje – był Włochem i sam nie krył się ze swoimi uczuciami. Wypiłam resztę wody.
- Chcesz o tym porozmawiać? – wziął ode mnie szkło, żeby nie wypadło z moich drżących dłoni. Przeszło mi przez myśl, że Adam byłby bardzo zdenerwowany widząc drobinki szkła koło swojego łóżka.
- Gdzie on jest?
- Nie wiem gdzie jest twój mąż, kiedy ty go potrzebujesz – westchnął obejmując mnie ramieniem. – Mogę do niego zadzwonić, jeśli chcesz.
- Nie chcę go denerwować. Śniła mi się krew… dużo krwi i jakieś kraty – zaczęłam opowiadać, żeby ten skończył mówić o Adamie – i jakieś schody, bardzo wysokie i strome, tak strome, że nie mogłam po nich iść, upadałam i… – przerwałam.
- Jesteś zmęczona? Nie musisz mi tego opowiadać jeżeli nie chcesz – głaskał mnie po ramieniu.
- I tak kiedy, tylko zamykam oczy widzę te zalane krwią schody – znowu zaczęłam gestykulować. – Miałam na sobie białe ubranie… a potem pojawiły się jakieś psy i już nie mogłam biec, runęłam w dół… a potem… a potem się obudziłam….
- Spokojnie, może chcesz czegoś ciepłego do picia? – zaproponował. Był jedną z nielicznych osób, które się o mnie troszczyły.
- Chciałabym spać spokojnie – odpowiedziałam, chociaż nie o to pytał.
- April, leki niedługo zaczną działać, po nich nic nie powinno ci się śnić – próbował mnie uspokoić.
- Dobrze, poczekasz aż zasnę? – poprosiłam nieśmiało.
- Oczywiście – patrzył jak z powrotem kładę się do łóżka, a sam usiadł na podłodze opierając się plecami o regał tak, żeby mnie widzieć, chociaż w pokoju było już ciemno.
- Poczekaj, możesz przynieść mi mój telefon? Jest gdzieś w moim pokoju – zwróciłam się do niego z prośbą podnosząc się na łokciach. – Wiem, że święta, ale chciałabym, żeby przyszła do nas Julia.
- Jak sobie życzysz, ale jest środek nocy, więc może do  niej teraz nie dzwoń – dodał wchodząc. Przez tą chwilę, którą spędziłam sama w pokoju zdążyłam się znowu rozpłakać. Gdzie on był? Na pewno pojechał do którejś ze swoich rzekomych kuzyneczek. A obiecywał… Mimo jego zapewnień i baku jakichkolwiek dowodów, nie mogłam wyzbyć się myśli, że mnie zdradza. Nie miałam pojęcia dlaczego to robił – może szukał przygód, nie zaspokajałam jego pragnień, może po prostu byłam beznadziejna.
Napisałam do Julii „Wiem, że pewnie jesteś zajęta, ale może mogłabyś do mnie wpaść o 10 rano? To bardzo ważne.” dodałam jeszcze mój adres. Nigdy nie zapraszałam nikogo ze szkoły do domu, zawsze uważałam, że tak może wydać się nasza tajemnica, ale tym razem nie miałam wyjścia – musiałam porozmawiać z kimś normalnym. Oczywiście, nie mogłam powiedzieć jej wszystkiego, ale zdrady zdarzają się także w normalnych małżeństwach.
Myślałam, że będę miała większe problemy z zaśnięciem, jednak perspektywa spotkania z kimś bliskim trochę mnie uspokoiła, utwierdziła w przekonaniu, że ja też jestem zwykłą dziewczyną, która potrzebuje przyjaciół i szczerych, kojących rozmów. Niedługo potem Gabriele, opuścił sypialnię mojego męża.
 
Adam nie mógł dłużej wytrzymać w łóżku, w tym ciasnym, dusznym pokoju. Chociaż mógł trwać bez stałego dopływu powietrza, teraz dławił się nim i krztusił jednocześnie. Musiał wyjść nie zważając na śpiącą żonę. Nie myślał o tym, po prostu wstał, ubrał się i już po chwili był w samochodzie. Dopiero tam spokojnie odetchnął – w tej swojej małej przestrzeni, do której nikt, bez jego zezwolenia, nie miał wstępu. Ostatni bastion męskości. Oparł czoło o kierownicę. Tęsknił ze życiem bez zobowiązań, bez obrączki, spojrzał na nią z odrazą, na ten kawałek srebra okalający jego serdeczny palec. Nie miał dziesięciu żon, jak to powiedział April w dniu ślubu, wtedy nie chciał o tym rozmawiać, nigdy nie chciał myśleć o tym co stało się z jego jedyną żoną. Nawet po tylu latach nie był na to gotowy, nie był gotowy na myślenie o szczęściu.
Wysiadł z samochodu. Było zimno, nawet za zimno jak na zimę  w Anglii. Zasłonił usta kołnierzem i zostawiając otwarte auto, co ostatnio zdarzało mu się to coraz częściej, na chwilę wrócił do domu.  Było zupełnie cicho, wszyscy spali, tylko Justin znowu spał poza domem. Adam nie musiał się wysilać, żeby nikogo nie obudzić. Wszedł do swojego pokoju, rzucił jedno spojrzenie w stronę łóżka i stanął przed regałem wypełnionym książkami. Przez chwilę szukał odpowiedniej, w końcu znalazł stare wydanie „Zamczyska w Otranto”. Wziął je do samochodu.
Matylda uwielbiała tą książkę, chociaż Adam nie rozumiał dlaczego, dla niego była po prostu nudna. Kiedy ona cytowała mu ulubione fragmenty, on doszukiwał się prawdy w „Złudzeniach życia”, a jednak ją kochał.
Rzucił książkę na siedzenie obok i pochylił się, żeby móc sięgnąć do swojego schowka. Wyjął z niego małe, srebrne pudełeczko, ale nie wrócił do książki. Połknął jedną z tabletek i resztę nocy spędził w samochodzie. Dopiero rano zapiął pasy i pojechał na wycieczkę, żeby ochłonąć.  

Obudził mnie dźwięk mojego telefonu, ucieszyłam się, bo Julia niechętnie, ale zgodziła się do mnie przyjść. Zjadłam szybkie śniadanie, patrząc jak Assassino majestatycznie przechadza się po kuchni nasłuchując każdego szmeru. Minęłam go głaszcząc po czarnym łbie i poszłam się ubrać. Nie chciałam, żeby Julia od razu zauważyła, że coś jest nie tak, więc zrezygnowałam z dresu. Umyłam włosy i kiedy były jeszcze mokre założyłam obcisłe jeansy i dłuższy, biały sweter. Pomalował oczy i wyglądałam ślicznie, nawet kiedy woda kapała z moich włosów. Nikt nie mógł zauważyć, że coś jest nie tak.
Bojąc się reakcji pasa na zupełnie nową osobą, poprosiłam Gabriele’a, żeby zabrał go na spacer. Kiedy wróciłam do kuchni, żeby zrobić sobie herbatę, zobaczyłam jak Bastian przygotowuje marynatę do jutrzejszego indyka. Nie zdążyłam go o to zapytać, bo Julia zapukała do drzwi.
- Mama powiedziała, że muszę ją zabrać albo nigdzie nie pójdę – powiedziała zanim zdążyłam się przywitać. Nie wiedziałam, że moja przyjaciółka ma młodszą siostrę, ale próbowałam ukryć zdziwienie.
- Wchodźcie. Mam nadzieję, że żadna z was nie ma uczulenia na psy – przywitałam się z rudowłosą koleżanką, a potem schyliłam się do małej dziewczynki. – Jak masz na imię?
- Liv – podała mi małą rączkę. Dopiero kiedy się z nią zrównałam, a Julia pomagała jej zdjąć kurtkę, zauważyłam jak bardzo podobna jest do starszej siostry, tylko miała blond włosy.
Bastian zaciekawiony rozmową znalazł się w korytarzu. Znowu miał na sobie ten świąteczny, czerwony sweter.
- O jaka ślicznotka – wytarł ręce, żeby móc przywitać się z dziewczynami.
- Ona jest nieletnia, więc nawet jej nie dotykaj – ostro zaprotestowała. Małą Liv zdziwiło zachowanie starszej siostry, ale nic nie powiedziała.
- Chcecie się czegoś napić? – szybko zmieniłam temat.
- Ja może kawy.
- A ty kochanie? – Bastian klęknął przed dziewczynką. – Kakao może być?
- Tak, zrób jej kakao, mi herbatę malinową bez cukru, a Julii kawę, a my pójdziemy już do pokoju.
- Z mlekiem – dodała.
Demon dosyć niechętnie skierował się do kuchni.
- Macie bardzo ładny dom – zaczęła moja przyjaciółka – a o co chodziło z tym psem?
- Gabriele ma psa, dosyć dużego, ale teraz poszedł z nim na spacer.
Julia wyglądała podobnie do mnie – tylko, że jej sweter był miętowy. Na oko sześcioletnia Liv miała jeansy i różową bluzeczkę z jakąś postacią z kreskówki. Zaprowadziłam je do pokoju, przez ułamek sekundy, kiedy wyciągałam rękę do klamki zastanawiałam się w jakim stanie był mój pokój. Na szczęcie w środku panował względny porządek. Wszystkie trzy usiadłyśmy na moim niezbyt dużym łóżku. Mimo, że Liv była za mała, żeby zrozumieć o czym mówiłam, trochę krępowała mnie jej obecność. Niedługo potem pojawiał się Bastian z tacą gorących napoi. Mieliśmy w domu tylko czarne lub białe kubki, co wyraźnie nie spodobało się najmłodszemu gościowi, ale wynagrodził jej to smak słodkiego kakao.
Rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym. Julia też nie chciała poruszać niektórych kwestii przy swojej młodszej siostrze. Uratował nas młody Włoch, który wróciwszy ze spaceru, chciał poznać moją koleżankę. Zapukał, kiedy Liv podała mi pusty kubek.
- To właśnie są Julia i Liv, a to Gabriele – przedstawiałam ich sobie. Po wymianie uprzejmości chłopak zaproponował, że oprowadzi młodszą siostrę po domu. Dziewczynka od razu zeskoczyła z łóżka.
- April, nie wiem czy to jest dobry pomysł – Julia podzieliła się ze mną swoimi wątpliwościami dopiero, kiedy wyszli. – Nie znam go.
- Ale ja go znam i wiem, że on nic jej nie zrobi i jeszcze dodam, że na pewno będą się dobrze bawić, a my spokojnie porozmawiamy – uspokoiłam ją. – Czuję, że Adam mnie zdradza.
- Słucham? – momentalnie przestała martwić się o siostrę. – Czujesz czy wiesz na pewno?
- Jestem prawie pewna, ale nie mam dowodów.
- Kochanie, nie mam doświadczenia w tych sprawach – przytuliła mnie tak, że jej rude włosy kontrastowały z moim swetrem – ale jeżeli zarzucisz mu coś czego nie zrobił, to może być gorsze niż sama zdrada. Pamiętaj, że ty też go zdradziłaś.
A raczej zdradzałam – pomyślałam, ale nie powiedziałam tego na głos.
- Wiem, że źle zrobiłam i moi bliscy ponoszą konsekwencje, a to ja powinnam cierpieć – przytulałam ją jeszcze mocniej. – On wychodzi w nocy, nie mam pojęcia co robi w weekendy, z kim się spotyka. Zmienił się ostatnio. Najpierw jest czuły i opiekuńczy, a potem wychodzi trzaskając drzwiami. Nie rozumiem go.
Adam po kilku godzinach bezcelowej jazdy wrócił do domu. Już w korytarzu słyszał dźwięki płynące z włączonego telewizora, więc spodziewając się, że tam znajdzie żonę, skierował się w tamtą stronę.
- Masz dziecko? – to było pierwsze pytanie, które zadał widząc małą blondwłosą dziewczynkę leżącą na podłodze jednocześnie oglądającą bajkę  i rysującą ulubione postacie.
- To młodsza siostra Julii, zabrałem ją, żeby dziewczyny mogły spokojnie porozmawiać – tłumacząc wstał i podał mu rękę.
- Julia tutaj jest? – zdziwiła się i z powrotem wyjrzał na korytarz jakby spodziewał się, że właśnie tam ją zobaczy. Liv podniosła głowę, ale nowa osoba w ogóle jej nie zainteresowała.
- Tak, od jakiś dwóch godzin oglądam z małą bajki, dobrze, że mamy tyle kanałów. I nawet ubraliśmy choinkę – dopiero po chwili Adam zauważył nieudolnie przyozdobione drzewko, które i tak było urocze. – Gdzie byłeś? April się martwiła.
- Musiałem coś załatwić – skłamał. – Chyba powinienem się przywitać.
- Tak i zaproś dziewczyny na obiad – nagle pojawił się Bastian – zaraz będzie zapiekanka.
Adam poprawił czarny golf i otworzył drzwi naprzeciwko.
Zdziwił mnie jego widok, ale mimowolnie się uśmiechnęłam. Widziałam jak jego mięśnie przebijają się przez cienki materiał i miałam ogromną ochotę wtulić się w jego ramiona, jednak jego poważny ton sprowadził mnie na ziemię.
- Chyba nigdy nie mieliśmy okazji się poznać. Nazywam się Adam Ortiz – wyciągnął do niej rękę.
- Julia – dziewczyna była jeszcze bardziej zaskoczona jego zachowaniem, ale podeszła do niego.
- Bastian prosi na obiad – dał mi całusa w policzek.
- Och, to już tak późno. Zostawiłam telefon w kurtce, a mama pewnie już się denerwuje – minęła go, żeby uklęknąć przy siostrzyczce.
- Zobacz, Gabe i ja ubraliśmy choinkę – poderwała się z podłogi i zaczęła dokładnie opowiadać jej co robiła.
- Adam nie było cię – oparłam się o niego placami i razem przyglądaliśmy się dwóm siostrom. Uśmiechnęłam się wyobrażając sobie Adama zajmującego się małym dzieckiem.
- Muszę gdzieś zaraz pojechać – odszepnął.
- Chcę pojechać z tobą – gdybym się odwróciła, mogłabym zauważyć tą nieposkromioną ekscytację w jego ciemnych oczach.
- A Julia?
- Odwieziemy ją po obiedzie i tak musisz coś zjeść – wciąż uśmiechałam się do dziewczyn.
Moja przyjaciółka w końcu zgodziła się zostać na obiedzie, a potem żebyśmy odwieźli ją do domu. Jej mamie było to na rękę, więc nie miała wyjścia. Małej Liv wyraźnie nie smakował makaron z brokułami, ale jak przystało na dobrze wychowaną dziewczynę zjadła połowę swojej porcji i ładnie podziękowała. Atmosfera podczas posiłku jak zwykle była napięta, tylko Gabe próbował ratować sytuację. Kątem oka widziałam jak Adam szybko zjada zapiekankę i odłożywszy sztuczce, podziękował i na chwilę zniknął w swoim pokoju. Nikt nie skomentował jego nietaktownego zachowania.
Dopiero w samochodzie, kiedy Adam włączył radio, a Liv siedząca z Julią na tylnym siedzeniu śpiewała jaką popularną piosenkę, zaczęłam zastanawiać się dlaczego on tak łatwo zgodził się, żebym z nim pojechała.
W końcu Adam zatrzymał się przed domem należącym do rodziców dziewczyn. Wysiadałam razem z nimi, żeby móc je serdecznie uściskać, mój mąż ku mojemu ogromnemu zdziwieniu zrobił to samo. Życzyliśmy sobie wesołych świąt, a Julia przypomniała mi, że w drugi dzień świąt mamy odwiedzić Kelly, która dzisiaj wyszła ze szpitala. Na szczęcie moja przyjaciółka nie wspomniała o tym, że przy okazji odwiedzimy także Luisa.
Liv dała buziaka w policzek Adamowi, a potem pożegnała się ze mną.
- Pojedziemy do lasu – powiedział, kiedy z powrotem weszliśmy do samochodu.

7 komentarzy:

  1. ha, czyżbym była pierwsza?! XD

    Co ten Bastian taki flirciarz.. ja też zawsze, gdy kogoś zapraszam, to przed wejściem do pokoju zastanawiam się w jakim on jest stanie. ;-;
    Rozdział jest naprawdę świetny - zresztą jak zawsze! Weny życzę!

    xoxo

    http://modaprzemijastylpozostajex3.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku naprawdę straszny ten sen. Rozumiem jej zdenerwowanie. Dobrze, że ktoś przy niej był szkoda tylko, że nie mąż..
    Rozdział świetny jak zawsze, przepraszam za tak krótki komentarz ale chyba jeszcze się dobrze nie przebudziłam.
    Życzę dużo weny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cuś czuję że do lasu nie jadą bezcelowo, mam nadzieję że wiele będzie się działo;)

    OdpowiedzUsuń
  4. dziękuje za trzymanie kciuków :) na pewno się przydadzą :)
    a nad studiami szczerze, to nie mogę się zdecydować :) ale będą one na pewno związane z biologią :)
    sorki, że tak późno odpisuje, ale czas leci nieubłaganie a matura za 4 dni 0.0

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej. Nominowałam Cię do Liebster Award. Zasłużyłaś na to, naprawdę ;) Więcej informacji u mnie na love-of-accident.blogspot.com
    Buziaki, Maarit :*

    PS. Nadrobię rozdział jutro. Dużo się u mnie działo i nie miałam ochoty na nic. Wybacz ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz jak zwykle spóźnienie :(
      Nie rozumiem Adama, naprawdę.
      Kiedy jego żona go potrzebuje, on tak po prostu znika, ma ją za przeproszeniem w dupie.
      Ona jest teraz w ciężkim stanie psychicznym, dobrze, że chociaż Gabe był przy niej. On wydaje się być dobrym facetem. Gdzieś tam w głębi jego kryje się dobra dusza.
      Skoro Adam z takim obrzydzeniem patrzy na obrączkę i ich całe małżeństwo, skoro tak pali go w palec ten kawałek metalu, to po co się jej oświadczał? Przecież nie musiał, mógł sobie dalej prowadzić beztroskie życie i być wolnym jak ptak.
      Po prostu boli go to, że nie może co noc pieprzyć innej panienki. Bo jakieś resztki sumienia dają mu o sobie znać.
      Może i on ją kocha, ale trudno to wyczytać z jego zachowania. Czasem jest po prostu zbyt obojętny w stosunku do niej, jakby nic dla niego nie znaczyła.
      Bastian nawet do małej dziewczynki zarywa. Eh, jaki on jest nienormalny.
      Chciałby mieć wszystkie dziewczyny na raz. A raczej nie mieć, a zaliczyć. Czasem mi się wydaje, że on nie ma uczuć, to taki zimny sukinsyn.
      Ta końcówka rozdziału jest intrygująca. Musiałaś kończyć w takim momencie? :)
      Po co on ją zabiera do lasu? I jeszcze podejrzany jest fakt, że z taką łatwością się zgodził, żeby ona pojechała razem z nim.
      Co tu jest grane...
      Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
      Życzę Ci duuużo weny.
      Buziaki, Twoja fanka Maarit :* <3

      Usuń
  6. korzystaj póki możesz z uroków szkoły, taka rada starszej, doświadczonej koleżanki :)
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń