środa, 1 lutego 2012

Rozdział V

 

 
Przez kolejny tydzień snułam się po domu ocierając się o demony. Próbowałam rozgryźć, co planuje Alexander, ale żadne logiczne wytłumaczenie nie przychodziło mi głowy. Najpierw sam prosi mnie o spotkanie, opowiada o sobie, potem znika na całe dnie. Tylko wieczorami widywałam go jak skądś wraca, zmęczony, z potarganymi włosami.
Któregoś dnia stosunek Bastiana do mojej osoby zmienił się nie do poznania, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
- Koniec z siedzeniem w domu, musisz w końcu wyjść na świeże powietrze.
- A to ciekawe, do tej pory nikt nie interesował się moimi ludzkimi potrzebami - odparłam.
- Nie kłóć się z nim. Wychodzimy za pięć minut. Jest gorąco, więc ubierz się stosownie – dodał przechodzący przy nas Jake.
Bez pośpiechu skierowałam się do mojego pokoju. Oczywiście demony musiały zrobić mi niespodziankę i jeden z nich przygotował dla mnie zestaw ubrań. Bez zastanowienia zdjęłam to, co miałam na sobie, a mianowicie za duży T-shirt, który zwinęłam z szafy Adama służący mi za koszulę nocna. Założyłam granatowe szorty (o dziwo nie były dżinsowe) i białą bluzkę z miniaturową kokardką nad lewą piersią.
- Widzę, że ci się podoba – rzucił Adam zobaczywszy uśmiech na mojej twarzy.
- Nie dziw się, to Adam wybierał te ubrania.
- Ekipa! zbieramy się! – w drzwiach wejściowych stanął Justin. – Wszystko już gotowe. Kto prowadzi? Adam czy Bastian?
- Ja – wyrwał się ten pierwszy.
- To wszystko już wiemy – Justin rzucił kluczyki do samochodu chłopakowi stojącemu za moimi plecami.
- Dobra, wy wiecie wszystko, ale dokąd my tak właściwie jedziemy? – wtrąciłam się.
- Zaraz będziemy na miejscu – Jake odpowiedział wymijająco.
Demon miał rację. Zapakowaliśmy się do dwóch samochodów (Bastian powiedział, że tak będzie wygodniej) ja, Bastian i Adam wyjechaliśmy pierwsi srebrnym, bez żadnych, nawet tych najmniejszych, zarysowań autem, a za nami ruszyła reszta demonów granatowym samochodem „po przejściach”. Po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu. Małe jeziorko, kilka drzew wokół niego, trawa miękko szeleszcząca pod stopami i zapach czystego powietrza, bez gram siarki, która do tej pory paliła moje gardło.
Z auta, które do połowy wysokości drzwi całe było w błocie, najpierw wysiał Jake, później Justin, a na końcu Alex. Zdziwił mnie jego widok, ale przyjęłam jego obecność z nieudawaną obojętnością.
Chłopcy rozłożyli trzy ogromne koce, które leżąc obok siebie sprawiały wrażenie jednego kawała czarnego płótna.
- Zaskoczyliście mnie, jesteście wspaniali – bez oporów uściskałam każdego z demonów, nawet Alexa, który bronił się przed przyjacielskim uściskiem.
Pierwszy raz od początku mojego pobytu tutaj poczułam się szczęśliwa. Chłopcy śmiali się, żartowali, Tylko Alex wydawał się jakby trochę przygaszony, ale nie zwracałam uwagi na jego humory
- Może zagramy w butelkę? – zaproponował Bastian wymachując przed nami szkłem.
- Gdzie? Na trawie?
- Tak, będzie zabawnie, nie dajcie się prosić.
- Ja w to wchodzę – odezwał się Justin.
- To ja też – usiadłam koło Bastiana.
Po chwili wszyscy już siedzieliśmy w kółku. Jake na środku położył tacę, żeby żadne niepotrzebne źdźbło trawy czy mała nierówność nie przeszkadzały butelce w wirowaniu. Pierwszy zakręcił pomysłodawca. Zanim szyjka wskazała na jednego z nas, objaśnił reguły gry.
- Na kogo wypadnie, temu zadajemy jedno pytanie, jeśli nie chce udzielić odpowiedzi daje fanty – mówił szybko.
Wypadło na Adma. Ten roześmiał się głośno.
- Ciszej, bo płożysz zwierzynę – uciszał go Bastian.
- Ja mam pytanie – zaczęłam – masz gilgotki? – wszyscy spojrzeli na mnie jak na głupią. – Nie wiecie co to są gilgotki? Zaraz wam pokaże.
Demony oczywiście wiedziały, co miałam na myśli, ale wspólne gilgotanie Adama rozbawiło nie tylko jego. Okazało się, że każdy z nich miał jakieś czułe miejsce. Każdy oprócz Alexa, który nie przyłączył się do tej zabawy.
- Zachowujecie się jak dzieci – pierwszy przerwał Adam. – Wracamy do gry.
Wypadło na mnie. Bastian od razu wyskoczył z przygotowanym już wcześniej pytaniem.
- Co działo się wtedy przed pierwszą kolacją?
- Wtedy czyli kiedy? – próbowałam pohamować śmiech.
- Miałaś wtedy sukienkę z tiulu – wtrącił się Alex ciekaw mojej wersji wydarzeń.
- A… wtedy… Co ja wtedy robiłam? – zastanawiałam się na głos odruchowo oblizując przy tym wargi.
- Ten gest mówi wszystko – zakończył Jake.
Doskonale wiedziałam, co dopowiedziały sobie demony, ale nie byłam w pełni świadoma jak bardzo podkoloryzowały tamto zajście.
Zakręciłam półprzezroczystą butelką.
W duchu powtarzałam sobie, żeby padło albo na Bastiana, albo na Alexa. Miałam pytanie, na które mógł odpowiedzieć mi tylko jeden z nich. Butelka kręciła się coraz wolniej: Jake, Bastian, ja, Adam, Alex, Justin, Jake, Bastian…
- No Alex – zatarł ręce Bastian gotów wyskoczyć z nowym pytaniem, ale może trochę niekulturalnie weszłam mu w słowo.
- Co Bastian powiedział ci wtedy, po kolacji?
Chłopak zrobił zmieszaną minę. Wszyscy z wyjątkiem Adama i Jake’go wiedzieli, którą sytuację miałam na myśli.
Alexander bez słowa zdjął koszulkę. Nie chciał udzielić odpowiedzi na pytanie, na które tak bardzo chciałam ją uzyskać.
- To może Bastian odpowie? – zaproponował Adam.
- Nie ma mowy, na mnie nie wypadło – zaśmiał się. – Alex, teraz ty.
Znowu padło na Alexa.
- Ty, to chłopie jednak masz pecha, ale nie bój się, pytań dla ciebie wystarczy, na przykład: lubisz tiul? – Adama coraz bardziej ciekawiły zwierzenia.
- Tak, a szczególnie lubię go rozrywać – odpowiedział bez najmniejszych oporów, kiedy ja liczyłam na to, że jednak zdejmie spodnie.
- Ile dziewczyn zaliczyłeś? – pytanie skierowane do Bastiana pozostało bez jednoznacznej odpowiedzi, bo cóż znaczy „nie mam pojęcia, nigdy nie liczyłem”?
- A teraz droga April. Dla ciebie coś specjalnego – zaczął Jake – Trzeba zadać takie pytanie, żeby nie mogła odpowiedzieć – mówił do chłopaków.
- Którego z nas chciałabyś zabić jako pierwszego? – zapytał Alex uśmiechając się figlarnie.
- O nie, na to pytanie wolę jednak nie odpowiadać, bo nie do końca jestem zdecydowana i nie jestem pewna czy osoba, którą wskażę nie będzie chciała zrobić tego pierwsza.
- Przykro nam – właśnie takiej odpowiedzi spodziewał się Bastian – ściągaj bluzkę – bezradnie rozłożył ręce.
- Muszę? – próbowałam się jakoś z tego wywinąć, ale zasady gry były bezlitosne. - Dobra to ja już wolę powiedzieć.
Chłopcy patrzyli na nie z oczekiwaniem wymalowanym na twarzach, tylko Bastiana nie obchodziła moja odpowiedź – miał nadzieję na striptiz w moim wykonaniu.
- Zabiłabym… – przerwałam. Do ostatniej chwili nie wiedziałam, kogo mam wybrać.
- April mów, wszyscy czekamy – ponaglał mnie Adam.
- Na razie zabiłabym Alexandra – odparłam mrużąc powieki, nie chciałam, żeby chłopak spojrzał mi w oczy.
- Kogo, przepraszam? – Jake zachłysnął się wodą, którą właśnie pił – Alexandra?
- Znaczy mnie – wskazany przeze mnie demon nie był zaskoczony moją odpowiedzią.
- Dlaczego? – Adam drążył temat.
- Miło być tylko jedno pytanie – przechyliłam się do tyłu, żeby rozprostować kręgosłup i po chwili położyć się na czarnym kocu dzielącym mnie od pachnącej trawy.
- Może by tak jaśnie pani raczyła zakręcić butelką? – usłyszałam głos Justina.
- Niech ktoś zrobi to za mnie.
Przyszła kolej na pytanie do Justina.
- Czego w życiu najbardziej żałowałeś? – Alex patrzył mu prosto w oczy.
- Nie odpowiem na to pytanie – spochmurniał. Chłopak uderzył w jego czuły punkt.
- Rozbieraj się – Jake błyskawicznie rozluźnił atmosferę.
Przełożony demonów zdjął czarna koszulkę. Wszyscy oprócz jego mieli na sobie białe, lniane koszulki w sam raz na letnią pogodę.
Pytanie Alexa sprawiło, że nie tylko Justin przestał bawić się tak dobrze jak przedtem, ale Bastian przygotowany także na taką okoliczność wyciągnął z kosza zabawkę do robienia baniek mydlanych. Od razu poprawił mi nastrój. Setki okrągłych, przezroczystych kuleczek unosiły się nad ziemią. Poderwałam się z koca i zaczęłam je łapać, niestety każda kończyła życie w moich delikatnych dłoniach. Przyłączyli się do mnie chłopcy, którzy patrząc na mnie leniwie wylegiwali się na trawie. Wyglądaliśmy jak przerośnięte dzieci goniące wiatr. Nawet Alex ociężale podniósł się z ziemi, by bawić się razem z nami.
Zmęczeni padliśmy na koce.
- Ktoś chce coś do picia? – rzucił któryś.
- Daj czegokolwiek – z trudnością łapałam oddech.
- Oj dziewczyno, kondycji to ty nie masz – zaśmiał się Adam.
Na uwagę demona odpowiedziałam tylko parsknięciem śmiechu
Wygłodniali rzuciliśmy się  na jedzenie. W kilka sekund wszystko zniknęło. Jake dojadał to, co zostało.
- Chyba zaraz zacznie padać – Alex spojrzał w niebo.
- Co ty gadasz, niebo czyste jak łza – zaprzeczył Adam.
Od dłuższego czasu Adam i Alexander mieli zupełnie inne zdania na te same tematy, nie ważne, które było słuszne. Zawsze inne, tylko to się liczyło.
- Może zrobimy konkurs na miss mokrego podkoszulka? – Bastian jak zwykle wyskoczył z propozycją nowej gry.
Ulewa, o której wspominał Alex nadeszła szybciej niż się spodziewaliśmy i oczywiście zmokliśmy do suchej nitki.
Pod mokrymi ubraniami rysowały się umięśnione torsy dobrze zbudowanych facetów, ale oczywiście trzy pary oczu zwrócone były tylko na moją bluzkę. Tylko Justin i Alex wydawali się nie zwracać uwagi na to, jak wyglądam. Założyli suche ubrania na mokre ciała i wyglądali zupełnie tak samo jak pozostali chłopcy. Uśmiechnęłam się pod nosem, kiedy odruchowo zaczęłam porównywać stan ich umięśnienia.
- Chłopcy, nie ma się co oszukiwać i tak każdy z was wie, że to ja bym wygrała - zaśmiałam się.
Który z chłopców wygrałby w konkurencji na najlepiej wykształconą klatę? Bezapelacyjnie Adam. Mogłabym patrzeć na niego cały dzień.
- Ok, ale teraz wracamy do domu, jeszcze się nam miss przeziębi.
W mgnieniu oka znaleźliśmy się w samochodach w niezmienionym składzie to znaczy ja, Adam i Bastian w jednym, Justin, Jake i Alex w drugim.
W suchym i cieplutkim wnętrzu samochodu poczułam się nadzwyczaj senna. Kilka minut drogi wystarczyło, abym zasnęła kamiennym snem.
- April… – usłyszałam głos Adam, który zaniósł mnie do mojego pokoju – musisz się przebrać.
- Po co? Ja chcę tylko spać – szeptałam zaspana.
- Przecież ja tego nie zrobię – próbował utrzymać mnie w pionie.
- Człowieku jakie ty masz problemy – zdjęłam białą bluzkę i już chciałam rozpinać guziki przy spodenkach, kiedy powstrzymały mnie dłonie demona.
- Dziewczyno, uspokój się. Zrobisz to, kiedy już wyjdę, dobrze? – ostrożnie posadził mnie na łóżku.
- Jasne, jasne – nie czekając na wyjście chłopaka zdjęłam granatowe szorty.
- Śpij dobrze – cicho zamknął za sobą drzwi.
Ostatkiem sił wciągnęłam na siebie moją piżamę i położyłam się do łóżka moja poduszka od razu zrobiła się wilgotna od wody, która kapała z moich mokrych włosów. Z korytarza dochodziły do mnie szmery czyjś kroków, może Alexa, może Justina, nie miałam pojęcia, ani siły, żeby o tym myśleć.
Ktoś zapukał do drzwi. Nie odpowiedziałam. W progu ukazał się Justin.
- April, czekamy z kolacją – obudził mnie dopiero jego miękki, dziecięcy głos.
- Kolacja, a obiad? – ziewnęłam.
- Spałaś, nie chcieliśmy cię budzić.
- Dobrze, już wstaję – zwlokłam się z łóżka i odgarnęłam wiecznie opadające mi  na twarz kosmyki włosów.
Na kolację Jake przygotował spaghetti. Zjadłam skromną porcję i już chciałam z powrotem udać się do mojej sypialni, kiedy Adam zagrodził mi przejście.
- O nie, nigdzie nie pójdziesz. Dzisiaj pierwszy lipca.
- Nie widzę związku – zmarszczyłam brwi.
- Dzisiaj rodzinne oglądanie – zaśmiał się Bastian.
- Wiesz popcorn, jakiś dobry film – dodał Justin.
- Na pewno ci się spodoba, a tak w ogóle to skąd masz moją koszulkę?
- Twoją? Przecież to ewidentnie damska bluzka – zażartowałam.
- Adam nie męcz jej już i chodźcie do salonu.
Spodziewałam się, ze pójdziemy do pokoju, w którym kilkanaście par namalowanych oczu śledziło każdy mój ruch, ale weszliśmy do przestronnego pokoju z ogromną, brązową kanapą na środku, naprzeciwko niej proporcjonalnie duży telewizor.
Jake włączył kasetę.
Usiadłam w rogu obszernej kanapy.
- Może April usiądzie w środku? – zaproponował Justin.
- A niby po co? – powiedziałam sama do siebie. Nie miałam siły się im sprzeciwiać – usiadłam po środku, po mojej prawej rozsiadł się Alex, po lewej Adam.
Zaczął się film. Jake zadbał klimat i wybrał horror z całą banda wampirów, wilkołaków i innych krwiożerczych istot. Po piętnastu minutach miałam dość. Krzyki dochodzące z głośników mieszały się ze śmiechem rzucających w siebie popcornem demonów. Jeden przez drugiego komentował nienaturalne zachowanie aktorów, którzy przerażeni na śmierć potrafili uśmiechać się do swoich oprawców. Oczywiście ja w środku i jeszcze bardziej bałam się tego oglądać.
- Ap nie mów, że się boisz – Bastian rzucił we mnie garścią popcornu.
- Nie ja w ogóle… – czułam jak drży mi głos.
- Przy mnie nie masz czego się bać, tylko musisz żyć ze mną w zgodzie – Adam wyszczerzył zęby i objął mnie ramieniem. Wcale nie poczułam się bezpieczniej.
Oglądaliśmy dalej. Kto oglądał, ten oglądał, bo ja co chwilę chowałam twarz raz w ramionach Alexa, raz w Adama, którzy zanosili się śmiechem komentując technikę kolejnych morderstw. Z trudem dotrwałam do końca filmu, chociaż bywały momenty, w których miałam ochotę wyjść, albo mało brakowało, żebym nie zaczęła krzyczeć.
- No to koniec – Justin zapalił światło.
Na podłodze leżało mnóstwo popcornu, prawdopodobnie więcej go porozrzucali aniżeli go zjedli.
Pierwsza wstałam z kanapy, wciąż dygocząc ze strachu.
- Może cię odprowadzę? – zaproponował Alex.
- Nie, dam sobie radę.
Chłopcy odprowadzili mnie wzrokiem do drzwi. Weszłam do ciemnego korytarza, ale nie chciałam zapalać światła. Szłam ostrożnie stawiając stopy na zimnej, marmurowej podłodze. Z salonu dobiegł mnie głos Adama:
- To może jeszcze jeden filmik? – zaśmiał się.
Któryś z nich zgasił światło, a ja skierowałam się do swojego pokoju. Wzięłam szybki prysznic. Co chwila rozglądałam się po łazience w obawie przed czyhającym na mnie mordercą. Dziwne, bo od trzech tygodni żyłam jak w horrorze, a co gorsza zaczynało mi się to podobać.Położyłam się do łóżka, ale długo nie mogłam zasnąć. Spojrzałam na zegarek – było już po dwunastej. Trzygodzinny film powinien sprawić, że zasnę po dwóch minutach, ale niestety przewracałam się tylko z boku na bok przypominając sobie krwawe sceny z horroru. I jeszcze te odgłosy z salonu. Wyczerpana wstałam z łóżka. Znowu szłam przez ciemny korytarz, znowu ostrożnie stawiałam stopy na lodowatej posadzce.
- Aaa! – wrzasnęłam, kiedy poczułam na ramieniu czyjąś dłoń.
- April, spokojnie to tylko ja – zaśmiał się Bastian.
Od razu w drzwiach pojawiła się cała zgraja demonów.
- Co, panienka boi się sama spać? – Jake włączył światło.
- Nie, przyszłam po szklankę wody.
- Nie, no oczywiście, jak ty w ogóle mogłeś tak pomyśleć? – szydził Bastian. – Możemy spać wszyscy razem.
- Dobra chłopaki idziemy do łóżek, jutro też jest dzień – powiedział Justin.
Nagle ucichły wrzaski aktorów.
- I tak wiedziałem, kto zabijał – Alex nie czuł rozczarowania.
W końcu zasnęłam, ale cóż z tego skoro męczyły mnie koszmary i obudziłam się po kilkunastu minutach? Nieprzytomna usiadłam na łóżku i drżącymi dłońmi odgarnęłam z twarzy włosy.
Ciemnym korytarzem udałam się w stronę pokoju, w którym spał Alex, niestety drzwi były zamknięte. Poszłam dalej – kolejne drzwi, kolejne rozczarowanie. Następne były uchylone, weszłam do środka. Na dużym łóżku zamajaczyła postać mężczyzny, ale nie miałam pojęcia, kto to był.
- Śpisz? – szepnęłam.
- A jednak panienka się boi – usłyszałam głos Adama – spodziewałem się ciebie.
- I dlatego zostawiałeś uchylone drzwi?
- Przejrzałaś mnie – udał panikę. – To co, kładziesz się?
- Jeśli mogę… - odpowiedziałam nieśmiało.
- Powinno być ci wygodnie – odkrył kawałek materaca.
Położyłam się. Adam błyskawicznie przysunął się do mnie i objął lewym ramieniem. Zasnęłam od razu.
Rano obudziłam się we własnym łóżku. Zdziwił mnie ten fakt, bo doskonale pamiętałam, że na jedną noc przeprowadziłam się do sypialni Adama.
- Zaniosłem cię z powrotem – usłyszałam jego głos – nie chciałem, żeby chłopcy pomyśleli, że coś było miedzy nami – uśmiechnął się.
Lubiłam kiedy uśmiechał się właśnie w taki sposób, trochę zawadiacki i figlarny.
- Bardzo ładnie ci w moich ubraniach – pogłaskał mnie po policzku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz