Przez kolejny
tydzień snułam się po domu ocierając się o demony. Próbowałam rozgryźć, co
planuje Alexander, ale żadne logiczne wytłumaczenie nie przychodziło mi głowy.
Najpierw sam prosi mnie o spotkanie, opowiada o sobie, potem znika na całe
dnie. Tylko wieczorami widywałam go jak skądś wraca, zmęczony, z potarganymi
włosami.
Któregoś dnia
stosunek Bastiana do mojej osoby zmienił się nie do poznania, jak za dotknięciem
czarodziejskiej różdżki.
- Koniec z
siedzeniem w domu, musisz w końcu wyjść na świeże powietrze.
- A to
ciekawe, do tej pory nikt nie interesował się moimi ludzkimi potrzebami - odparłam.
- Nie kłóć się
z nim. Wychodzimy za pięć minut. Jest gorąco, więc ubierz się stosownie – dodał
przechodzący przy nas Jake.
Bez pośpiechu
skierowałam się do mojego pokoju. Oczywiście demony musiały zrobić mi
niespodziankę i jeden z nich przygotował dla mnie zestaw ubrań. Bez
zastanowienia zdjęłam to, co miałam na sobie, a mianowicie za duży T-shirt,
który zwinęłam z szafy Adama służący mi za koszulę nocna. Założyłam granatowe
szorty (o dziwo nie były dżinsowe) i białą bluzkę z miniaturową kokardką nad
lewą piersią.
- Widzę, że ci
się podoba – rzucił Adam zobaczywszy uśmiech na mojej twarzy.
- Nie dziw
się, to Adam wybierał te ubrania.
- Ekipa!
zbieramy się! – w drzwiach wejściowych stanął Justin. – Wszystko już gotowe. Kto
prowadzi? Adam czy Bastian?
- Ja – wyrwał
się ten pierwszy.
- To wszystko
już wiemy – Justin rzucił kluczyki do samochodu chłopakowi stojącemu za moimi
plecami.
- Dobra, wy
wiecie wszystko, ale dokąd my tak właściwie jedziemy? – wtrąciłam się.
- Zaraz
będziemy na miejscu – Jake odpowiedział wymijająco.
Demon miał
rację. Zapakowaliśmy się do dwóch samochodów (Bastian powiedział, że tak będzie
wygodniej) ja, Bastian i Adam wyjechaliśmy pierwsi srebrnym, bez żadnych, nawet
tych najmniejszych, zarysowań autem, a za nami ruszyła reszta demonów
granatowym samochodem „po przejściach”. Po dziesięciu minutach byliśmy na
miejscu. Małe jeziorko, kilka drzew wokół niego, trawa miękko szeleszcząca pod
stopami i zapach czystego powietrza, bez gram siarki, która do tej pory paliła
moje gardło.
Z auta, które
do połowy wysokości drzwi całe było w błocie, najpierw wysiał Jake, później
Justin, a na końcu Alex. Zdziwił mnie jego widok, ale przyjęłam jego obecność z
nieudawaną obojętnością.
Chłopcy
rozłożyli trzy ogromne koce, które leżąc obok siebie sprawiały wrażenie jednego
kawała czarnego płótna.
-
Zaskoczyliście mnie, jesteście wspaniali – bez oporów uściskałam każdego z
demonów, nawet Alexa, który bronił się przed przyjacielskim uściskiem.
Pierwszy raz
od początku mojego pobytu tutaj poczułam się szczęśliwa. Chłopcy śmiali się,
żartowali, Tylko Alex wydawał się jakby trochę przygaszony, ale nie zwracałam
uwagi na jego humory
- Może zagramy
w butelkę? – zaproponował Bastian wymachując przed nami szkłem.
- Gdzie? Na
trawie?
- Tak, będzie
zabawnie, nie dajcie się prosić.
- Ja w to
wchodzę – odezwał się Justin.
- To ja też –
usiadłam koło Bastiana.
Po chwili
wszyscy już siedzieliśmy w kółku. Jake na środku położył tacę, żeby żadne
niepotrzebne źdźbło trawy czy mała nierówność nie przeszkadzały butelce w
wirowaniu. Pierwszy zakręcił pomysłodawca. Zanim szyjka wskazała na jednego z
nas, objaśnił reguły gry.
- Na kogo
wypadnie, temu zadajemy jedno pytanie, jeśli nie chce udzielić odpowiedzi daje
fanty – mówił szybko.
Wypadło na
Adma. Ten roześmiał się głośno.
- Ciszej, bo
płożysz zwierzynę – uciszał go Bastian.
- Ja mam
pytanie – zaczęłam – masz gilgotki? – wszyscy spojrzeli na mnie jak na głupią.
– Nie wiecie co to są gilgotki? Zaraz wam pokaże.
Demony
oczywiście wiedziały, co miałam na myśli, ale wspólne gilgotanie Adama rozbawiło
nie tylko jego. Okazało się, że każdy z nich miał jakieś czułe miejsce. Każdy
oprócz Alexa, który nie przyłączył się do tej zabawy.
- Zachowujecie
się jak dzieci – pierwszy przerwał Adam. – Wracamy do gry.
Wypadło na
mnie. Bastian od razu wyskoczył z przygotowanym już wcześniej pytaniem.
- Co działo
się wtedy przed pierwszą kolacją?
- Wtedy czyli
kiedy? – próbowałam pohamować śmiech.
- Miałaś wtedy
sukienkę z tiulu – wtrącił się Alex ciekaw mojej wersji wydarzeń.
- A… wtedy… Co
ja wtedy robiłam? – zastanawiałam się na głos odruchowo oblizując przy tym wargi.
- Ten gest
mówi wszystko – zakończył Jake.
Doskonale
wiedziałam, co dopowiedziały sobie demony, ale nie byłam w pełni świadoma jak
bardzo podkoloryzowały tamto zajście.
Zakręciłam
półprzezroczystą butelką.
W duchu
powtarzałam sobie, żeby padło albo na Bastiana, albo na Alexa. Miałam pytanie,
na które mógł odpowiedzieć mi tylko jeden z nich. Butelka kręciła się coraz
wolniej: Jake, Bastian, ja, Adam, Alex, Justin, Jake, Bastian…
- No Alex –
zatarł ręce Bastian gotów wyskoczyć z nowym pytaniem, ale może trochę niekulturalnie
weszłam mu w słowo.
- Co Bastian
powiedział ci wtedy, po kolacji?
Chłopak zrobił
zmieszaną minę. Wszyscy z wyjątkiem Adama i Jake’go wiedzieli, którą sytuację
miałam na myśli.
Alexander bez
słowa zdjął koszulkę. Nie chciał udzielić odpowiedzi na pytanie, na które tak
bardzo chciałam ją uzyskać.
- To może
Bastian odpowie? – zaproponował Adam.
- Nie ma mowy,
na mnie nie wypadło – zaśmiał się. – Alex, teraz ty.
Znowu padło na
Alexa.
- Ty, to
chłopie jednak masz pecha, ale nie bój się, pytań dla ciebie wystarczy, na przykład:
lubisz tiul? – Adama coraz bardziej ciekawiły zwierzenia.
- Tak, a
szczególnie lubię go rozrywać – odpowiedział bez najmniejszych oporów, kiedy ja
liczyłam na to, że jednak zdejmie spodnie.
- Ile
dziewczyn zaliczyłeś? – pytanie skierowane do Bastiana pozostało bez jednoznacznej
odpowiedzi, bo cóż znaczy „nie mam pojęcia, nigdy nie liczyłem”?
- A teraz
droga April. Dla ciebie coś specjalnego – zaczął Jake – Trzeba zadać takie pytanie,
żeby nie mogła odpowiedzieć – mówił do chłopaków.
- Którego z
nas chciałabyś zabić jako pierwszego? – zapytał Alex uśmiechając się figlarnie.
- O nie, na to
pytanie wolę jednak nie odpowiadać, bo nie do końca jestem zdecydowana i nie
jestem pewna czy osoba, którą wskażę nie będzie chciała zrobić tego pierwsza.
- Przykro nam
– właśnie takiej odpowiedzi spodziewał się Bastian – ściągaj bluzkę – bezradnie
rozłożył ręce.
- Muszę? –
próbowałam się jakoś z tego wywinąć, ale zasady gry były bezlitosne. - Dobra to
ja już wolę powiedzieć.
Chłopcy
patrzyli na nie z oczekiwaniem wymalowanym na twarzach, tylko Bastiana nie
obchodziła moja odpowiedź – miał nadzieję na striptiz w moim wykonaniu.
- Zabiłabym… –
przerwałam. Do ostatniej chwili nie wiedziałam, kogo mam wybrać.
- April mów,
wszyscy czekamy – ponaglał mnie Adam.
- Na razie
zabiłabym Alexandra – odparłam mrużąc powieki, nie chciałam, żeby chłopak
spojrzał mi w oczy.
- Kogo,
przepraszam? – Jake zachłysnął się wodą, którą właśnie pił – Alexandra?
- Znaczy mnie
– wskazany przeze mnie demon nie był zaskoczony moją odpowiedzią.
- Dlaczego? –
Adam drążył temat.
- Miło być
tylko jedno pytanie – przechyliłam się do tyłu, żeby rozprostować kręgosłup i
po chwili położyć się na czarnym kocu dzielącym mnie od pachnącej trawy.
- Może by tak
jaśnie pani raczyła zakręcić butelką? – usłyszałam głos Justina.
- Niech ktoś
zrobi to za mnie.
Przyszła kolej
na pytanie do Justina.
- Czego w
życiu najbardziej żałowałeś? – Alex patrzył mu prosto w oczy.
- Nie odpowiem
na to pytanie – spochmurniał. Chłopak uderzył w jego czuły punkt.
- Rozbieraj
się – Jake błyskawicznie rozluźnił atmosferę.
Przełożony
demonów zdjął czarna koszulkę. Wszyscy oprócz jego mieli na sobie białe, lniane
koszulki w sam raz na letnią pogodę.
Pytanie Alexa
sprawiło, że nie tylko Justin przestał bawić się tak dobrze jak przedtem, ale
Bastian przygotowany także na taką okoliczność wyciągnął z kosza zabawkę do
robienia baniek mydlanych. Od razu poprawił mi nastrój. Setki okrągłych,
przezroczystych kuleczek unosiły się nad ziemią. Poderwałam się z koca i
zaczęłam je łapać, niestety każda kończyła życie w moich delikatnych dłoniach.
Przyłączyli się do mnie chłopcy, którzy patrząc na mnie leniwie wylegiwali się
na trawie. Wyglądaliśmy jak przerośnięte dzieci goniące wiatr. Nawet Alex ociężale
podniósł się z ziemi, by bawić się razem z nami.
Zmęczeni
padliśmy na koce.
- Ktoś chce
coś do picia? – rzucił któryś.
- Daj
czegokolwiek – z trudnością łapałam oddech.
- Oj
dziewczyno, kondycji to ty nie masz – zaśmiał się Adam.
Na uwagę
demona odpowiedziałam tylko parsknięciem śmiechu
Wygłodniali
rzuciliśmy się na jedzenie. W kilka
sekund wszystko zniknęło. Jake dojadał to, co zostało.
- Chyba zaraz
zacznie padać – Alex spojrzał w niebo.
- Co ty
gadasz, niebo czyste jak łza – zaprzeczył Adam.
Od dłuższego
czasu Adam i Alexander mieli zupełnie inne zdania na te same tematy, nie ważne,
które było słuszne. Zawsze inne, tylko to się liczyło.
- Może zrobimy
konkurs na miss mokrego podkoszulka? – Bastian jak zwykle wyskoczył z
propozycją nowej gry.
Ulewa, o
której wspominał Alex nadeszła szybciej niż się spodziewaliśmy i oczywiście
zmokliśmy do suchej nitki.
Pod mokrymi
ubraniami rysowały się umięśnione torsy dobrze zbudowanych facetów, ale
oczywiście trzy pary oczu zwrócone były tylko na moją bluzkę. Tylko Justin i
Alex wydawali się nie zwracać uwagi na to, jak wyglądam. Założyli suche ubrania
na mokre ciała i wyglądali zupełnie tak samo jak pozostali chłopcy.
Uśmiechnęłam się pod nosem, kiedy odruchowo zaczęłam porównywać stan ich
umięśnienia.
- Chłopcy, nie
ma się co oszukiwać i tak każdy z was wie, że to ja bym wygrała - zaśmiałam
się.
Który z
chłopców wygrałby w konkurencji na najlepiej wykształconą klatę? Bezapelacyjnie
Adam. Mogłabym patrzeć na niego cały dzień.
- Ok, ale
teraz wracamy do domu, jeszcze się nam miss przeziębi.
W mgnieniu oka
znaleźliśmy się w samochodach w niezmienionym składzie to znaczy ja, Adam i
Bastian w jednym, Justin, Jake i Alex w drugim.
W suchym i
cieplutkim wnętrzu samochodu poczułam się nadzwyczaj senna. Kilka minut drogi
wystarczyło, abym zasnęła kamiennym snem.
- April… –
usłyszałam głos Adam, który zaniósł mnie do mojego pokoju – musisz się
przebrać.
- Po co? Ja
chcę tylko spać – szeptałam zaspana.
- Przecież ja
tego nie zrobię – próbował utrzymać mnie w pionie.
- Człowieku
jakie ty masz problemy – zdjęłam białą bluzkę i już chciałam rozpinać guziki
przy spodenkach, kiedy powstrzymały mnie dłonie demona.
- Dziewczyno,
uspokój się. Zrobisz to, kiedy już wyjdę, dobrze? – ostrożnie posadził mnie na
łóżku.
- Jasne, jasne
– nie czekając na wyjście chłopaka zdjęłam granatowe szorty.
- Śpij dobrze
– cicho zamknął za sobą drzwi.
Ostatkiem sił
wciągnęłam na siebie moją piżamę i położyłam się do łóżka moja poduszka od razu
zrobiła się wilgotna od wody, która kapała z moich mokrych włosów. Z korytarza
dochodziły do mnie szmery czyjś kroków, może Alexa, może Justina, nie miałam
pojęcia, ani siły, żeby o tym myśleć.
Ktoś zapukał
do drzwi. Nie odpowiedziałam. W progu ukazał się Justin.
- April,
czekamy z kolacją – obudził mnie dopiero jego miękki, dziecięcy głos.
- Kolacja, a
obiad? – ziewnęłam.
- Spałaś, nie
chcieliśmy cię budzić.
- Dobrze, już
wstaję – zwlokłam się z łóżka i odgarnęłam wiecznie opadające mi na twarz kosmyki włosów.
Na kolację
Jake przygotował spaghetti. Zjadłam skromną porcję i już chciałam z powrotem
udać się do mojej sypialni, kiedy Adam zagrodził mi przejście.
- O nie, nigdzie
nie pójdziesz. Dzisiaj pierwszy lipca.
- Nie widzę
związku – zmarszczyłam brwi.
- Dzisiaj
rodzinne oglądanie – zaśmiał się Bastian.
- Wiesz
popcorn, jakiś dobry film – dodał Justin.
- Na pewno ci
się spodoba, a tak w ogóle to skąd masz moją koszulkę?
- Twoją?
Przecież to ewidentnie damska bluzka – zażartowałam.
- Adam nie
męcz jej już i chodźcie do salonu.
Spodziewałam
się, ze pójdziemy do pokoju, w którym kilkanaście par namalowanych oczu
śledziło każdy mój ruch, ale weszliśmy do przestronnego pokoju z ogromną,
brązową kanapą na środku, naprzeciwko niej proporcjonalnie duży telewizor.
Jake włączył
kasetę.
Usiadłam w
rogu obszernej kanapy.
- Może April
usiądzie w środku? – zaproponował Justin.
- A niby po co?
– powiedziałam sama do siebie. Nie miałam siły się im sprzeciwiać – usiadłam po
środku, po mojej prawej rozsiadł się Alex, po lewej Adam.
Zaczął się
film. Jake zadbał klimat i wybrał horror z całą banda wampirów, wilkołaków i
innych krwiożerczych istot. Po piętnastu minutach miałam dość. Krzyki
dochodzące z głośników mieszały się ze śmiechem rzucających w siebie popcornem
demonów. Jeden przez drugiego komentował nienaturalne zachowanie aktorów,
którzy przerażeni na śmierć potrafili uśmiechać się do swoich oprawców.
Oczywiście ja w środku i jeszcze bardziej bałam się tego oglądać.
- Ap nie mów,
że się boisz – Bastian rzucił we mnie garścią popcornu.
- Nie ja w
ogóle… – czułam jak drży mi głos.
- Przy mnie
nie masz czego się bać, tylko musisz żyć ze mną w zgodzie – Adam wyszczerzył
zęby i objął mnie ramieniem. Wcale nie poczułam się bezpieczniej.
Oglądaliśmy
dalej. Kto oglądał, ten oglądał, bo ja co chwilę chowałam twarz raz w ramionach
Alexa, raz w Adama, którzy zanosili się śmiechem komentując technikę kolejnych
morderstw. Z trudem dotrwałam do końca filmu, chociaż bywały momenty, w których
miałam ochotę wyjść, albo mało brakowało, żebym nie zaczęła krzyczeć.
- No to koniec
– Justin zapalił światło.
Na podłodze
leżało mnóstwo popcornu, prawdopodobnie więcej go porozrzucali aniżeli go
zjedli.
Pierwsza
wstałam z kanapy, wciąż dygocząc ze strachu.
- Może cię
odprowadzę? – zaproponował Alex.
- Nie, dam
sobie radę.
Chłopcy
odprowadzili mnie wzrokiem do drzwi. Weszłam do ciemnego korytarza, ale nie
chciałam zapalać światła. Szłam ostrożnie stawiając stopy na zimnej, marmurowej
podłodze. Z salonu dobiegł mnie głos Adama:
- To może
jeszcze jeden filmik? – zaśmiał się.
Któryś z nich
zgasił światło, a ja skierowałam się do swojego pokoju. Wzięłam szybki
prysznic. Co chwila rozglądałam się po łazience w obawie przed czyhającym na
mnie mordercą. Dziwne, bo od trzech tygodni żyłam jak w horrorze, a co gorsza
zaczynało mi się to podobać.Położyłam się
do łóżka, ale długo nie mogłam zasnąć. Spojrzałam na zegarek – było już po
dwunastej. Trzygodzinny film powinien sprawić, że zasnę po dwóch minutach, ale
niestety przewracałam się tylko z boku na bok przypominając sobie krwawe sceny
z horroru. I jeszcze te odgłosy z salonu. Wyczerpana wstałam z łóżka. Znowu
szłam przez ciemny korytarz, znowu ostrożnie stawiałam stopy na lodowatej
posadzce.
- Aaa! –
wrzasnęłam, kiedy poczułam na ramieniu czyjąś dłoń.
- April,
spokojnie to tylko ja – zaśmiał się Bastian.
Od razu w
drzwiach pojawiła się cała zgraja demonów.
- Co, panienka
boi się sama spać? – Jake włączył światło.
- Nie,
przyszłam po szklankę wody.
- Nie, no
oczywiście, jak ty w ogóle mogłeś tak pomyśleć? – szydził Bastian. – Możemy
spać wszyscy razem.
- Dobra
chłopaki idziemy do łóżek, jutro też jest dzień – powiedział Justin.
Nagle ucichły
wrzaski aktorów.
- I tak
wiedziałem, kto zabijał – Alex nie czuł rozczarowania.
W końcu
zasnęłam, ale cóż z tego skoro męczyły mnie koszmary i obudziłam się po kilkunastu
minutach? Nieprzytomna usiadłam na łóżku i drżącymi dłońmi odgarnęłam z twarzy
włosy.
Ciemnym
korytarzem udałam się w stronę pokoju, w którym spał Alex, niestety drzwi były
zamknięte. Poszłam dalej – kolejne drzwi, kolejne rozczarowanie. Następne były
uchylone, weszłam do środka. Na dużym łóżku zamajaczyła postać mężczyzny, ale
nie miałam pojęcia, kto to był.
- Śpisz? –
szepnęłam.
- A jednak
panienka się boi – usłyszałam głos Adama – spodziewałem się ciebie.
- I dlatego
zostawiałeś uchylone drzwi?
- Przejrzałaś
mnie – udał panikę. – To co, kładziesz się?
- Jeśli mogę…
- odpowiedziałam nieśmiało.
- Powinno być
ci wygodnie – odkrył kawałek materaca.
Położyłam się.
Adam błyskawicznie przysunął się do mnie i objął lewym ramieniem. Zasnęłam od
razu.
Rano obudziłam
się we własnym łóżku. Zdziwił mnie ten fakt, bo doskonale pamiętałam, że na
jedną noc przeprowadziłam się do sypialni Adama.
- Zaniosłem
cię z powrotem – usłyszałam jego głos – nie chciałem, żeby chłopcy pomyśleli,
że coś było miedzy nami – uśmiechnął się.
Lubiłam kiedy
uśmiechał się właśnie w taki sposób, trochę zawadiacki i figlarny.
- Bardzo
ładnie ci w moich ubraniach – pogłaskał mnie po policzku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz