niedziela, 5 lutego 2012

Rozdział VI



 
Przez następne kilka tygodni demony zachowywały się w bardzo podobny sposób – były normalne. Na szczęście żaden z nich nie wracał już do wieczoru, kiedy to „rodzinnie” oglądaliśmy film, więc żaden z nich nie poruszył także kwestii mojego noclegu. Adam uśmiechał się tylko czasem i głaskał mnie po policzku.
Trochę zmieniło się w moim życiu, w naszym. Przełożony demonów zgodził się, żebym zaczęła chodzić do szkoły, bardzo chciałam skończyć liceum. Oczywiście postawił kilka warunków, na które musiałam się zgodzić. Pierwszy i najważniejszy – nikt nie mógł dowiedzieć się o demonicznych skłonnościach moich przyjaciół. Zaraz po lekcjach miałam meldować się w domu, żadnych imprez czy wyjść po południu. Justin zapowiedział też, że jeden z nich będzie mnie „pilnował”, niestety nie chciał powiedzieć który. W głębi chciałam, by był nim Alex, ale z biegiem czasu te pragnienie rozpływało się w niedorzecznych przypuszczeniach i samotnych rozmyślaniach.
- Adam cię zawiezie – oświadczył Justin wchodząc do kuchni, gdzie kończyłam ostatnie przygotowania. Podniósł wzrok znad kartek, które trzymał w dłoniach. – O nie, w tym nie wyjdziesz.
- Dlaczego? Źle wyglądam? – obróciłam się przed nim.
- Dlaczego nie założyłaś tego, co przygotował dla ciebie Bastian?
Chłopak wyłonił się z korytarza. Uśmiechnął się do mnie promiennie i ramieniem oparł o framugę drzwi.
- Przecież to taka piękna sukienka – powiedział kpiącym głosem.
- Tylko, że to jest spódnica – uświadomiłam go.
Miał racje – spódnica była piękna, ale moim zdaniem nie była odpowiednia na pierwszy dzień w nowej szkole i do tego była czarna, z resztą jak większość moich nowych ubrań.
- Dlaczego mam ciągle chodzić w takich ciemnych kolorach? Nawet teraz mam na sobie czarną bluzkę i czarne spodnie – akcentowałam każdy wyraz „czarny”.
- Czarny to najpiękniejszy kolor, chodzić w czarnym to przywilej i wyróżnienie. A poza tym bardzo ładnie ci w tym kolorze – uśmiechnął się Jake.
- Ok, przebiorę się – ustąpiłam. W walce z demonami, nawet tej na słowa, już na starcie byłam na przegranej pozycji.
- Tylko szybko, zaraz się spóźnimy – Adam zaczął się niecierpliwić.
Wróciłam do pokoju. Spódnica wisiała na wieszaku, sięgnęłam po nią z niechęcią, ale przebrałam się posłusznie i przejrzałam się w ogromnym lustrze. Ołówkowa spódniczka sięgała mi przed kolana, do tego nieodłącznie czarne rajstopy i … i właśnie nie wiedziałam, co jeszcze. Stałam tak w samym staniku przed otwartą szafą i zastanawiałam się, co wybrać, kiedy usłyszałam głos Adama, który przyszedł mnie pospieszyć.
- Sorry, nie chciałem.
Od razu zakryłam dłońmi odsłonięty biust. Chłopak schował się za drzwiami tak, żeby mnie nie widzieć. Słyszałam jak zaciskał lodowate palce na klamce.
- Ap długo mam jeszcze czekać? – pytał poirytowany.
Założyłam bluzkę w kolorze ekri (to był chyba jeden z niewielu kolorów, które akceptowały demony) i minęłam Adama w drzwiach. Szedł za mną, w prawym ręku trzymał mój plecak, a w lewym kluczyki do samochodu, którym miał zawieść mnie do szkoły.
Przed domem stało srebrne auto, którym w połowie wakacji jechaliśmy na piknik. Nigdy nie interesowałam się motoryzacją, więc przechwalania na temat tego samochodu płynące z ust Adama nie zrobiły na mnie większego wrażenia. Doszłam tylko do wniosku, że to zabawka Adama i nikt oprócz niego nie miał prawa się nim bawić.
- Tylko zapnij pasy – upomniał mnie, kiedy wsiadłam do środka. Nie zrobiłam tego.
Po kilkunastu minutach jazdy dotarliśmy na miejsce. Widok ogromnego budynku i mnóstwa młodych ludzi kręcących się dookoła w pierwszej chwili mnie przeraził, ale lęk wyparła ciekawość i pewność siebie.
Wygramoliłam się z samochodu. Mój wzrok napotykał na obce twarze nieznanych mi osób. Po przejściu kilku metrów usłyszałam kilka donośnych gwizdów i poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu.
- Jeśli chcesz mogę oprowadzić ci po szkole, chyba jesteś tu nowa – zaproponował wysoki, dobrze zbudowany chłopak. – Fajny masz samochód, a za kierownicą to twój ojczulek? Przywiózł córeczkę pod same drzwi, żeby się nie przemęczała – szydził robiąc przy tym minkę małego dziecka.
Dołączyła do nas grupka chłopców, pewnie jego przyjaciół. Ich niewybredne żarty wyprowadziły mnie z równowagi, a Adama, który przyglądał się nam od dłuższej chwili, bardzo zdenerwowały. Wyszedł z samochodu głośno zatrzaskując za sobą drzwi.
- Zostawiałaś kurtkę – przedostał się do mnie przez mur zbudowany z ciał młodych ludzi.
Adam przewyższał najwyższego z nich o dobre dwadzieścia centymetrów. Popatrzył na otaczających mnie chłopców i do tego, który pierwszy mnie zaczepił i syknął mu coś na ucho, niestety tak cicho, że nie miałam możliwości, by usłyszeć, co mówił.
- Ja tylko żartowałem, wiesz takie powitanie… – zwrócił się do mnie z nerwowymi przeprosinami.
Równie szybko jak pojawili się obok mnie, zniknęli.
- Ciebie nawet na chwilę nie można zostawić samą – zarzucił mi kurtkę na ramiona. – Chyba muszę odprowadzić się do samych drzwi.
- A nie będziesz bał się o swój samochód? – chciałam odwrócić jego uwagę od incydentu, do którego doszło przed chwilą. Nie podobało mi się to, w jaki sposób odbiera moje zachowanie.
- Ty się o mój samochód nie bój, jeszcze nie wiesz na co go stać, żaden włamywacz nie da mu rady – zaśmiał się lekceważąco.
- To przynajmniej nie rób ze mnie małej dziewczynki.
- A kim jesteś, jeśli nie małą dziewczynką? – wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Przestań się ze mnie nabijać.
- Jeszcze mi za to podziękujesz – uciął rozmowę.
Otworzył przede mną duże, szklane drzwi. Przepuścił mnie w progu i nie spuszczał ze mnie wzroku, jakby w obawie, przed kolejnymi zaczepkami jeszcze obcych mi ludzi.
W chwili takiej jak ta przypominałam sobie głos Alexa. Doskonale pamiętałam jego słowa, które wypowiedział tuż po uderzeniu mnie w klatkę piersiową podczas mojego pierwszego wieczoru w ich domu – „Jesteś silna, silniejsza niż ja…”. Czułam, że jestem słaba i każdy, nawet najlżejszy podmuch wiatru mógłby powalić mnie na ziemię, przygnieść swoim ogromnym ciężarem i skruszyć krtań. Nie czułam w sobie żadnego pierwiastka siły, który pozwoliłby mi walczyć.
Od ostatniej rozmowy z Alexem minęło już trochę czasu, ale dla mnie była to wieczność. Mówią, że tysiąc lat to dla Boga jedna minuta… Dla mnie każda minuta była kolejnym tysiącleciem, który oddalał mnie od Alexa.
- I żeby nie było na ciebie żadnych skarg – zaśmiał się Adam. – Ja na wywiadówki chodzić nie mam zamiaru.
- Jasne – uśmiechnęłam się słabo. – A tak w ogóle, to dlaczego nie puściliście mnie na początek roku?
- A po co? Tyko byś się wynudziła – odpowiedział.
Stanęliśmy przed klasą, w której miały odbyć się moje pierwsze zajęcia. Do dzwonka pozostało ponad dziesięć minut, więc Adam postanowił, że zaczeka ze mną, aby nie narażać mnie na krzywe spojrzenia ze strony innych uczniów.
- Boisz się?
- Mieszkam pod jednym dachem z piątką demonów, czego mam się bać? – wzruszyłam ramionami.
- No tak, jesteś bardzo silna – odparł z uznaniem. – To teraz grzecznie usiądziesz w ławce, nie będziesz zaczepiać obcych ludzi, nie będziesz zwracać na siebie uwagi i prowokować nauczycieli – mrugnął.
Obciągnęłam czarną spódnicę, zapięłam ostatni guzik bluzki i nieśmiało obróciłam się przed nim.
- Nie przesadzaj – jednym, sprawnym ruchem prawej dłoni rozpiął mi dwa guziki – Teraz wyglądasz dobrze – podsumował.
- Jestem ci niezmiernie wdzięczna – od razu poczułam się lepiej, bo nigdy nie lubiłam ciasnych, gładko zaprasowanych kołnierzyków.
- Nie stresuj się – Adam zbliżył twarz do mojej twarzy – oni cię nie zjedzą w przeciwieństwie do Alexa… Po tamtej kolacji zapewne było gorąco.
- Przestań – popchnęłam go na ścianę. Odsunął się ode mnie na zaledwie kilka milimetrów.
- Nie wstydź się, przecież i tak wszyscy wiemy, że z nim sypiasz – szeptał.
Przełknęłam ślinę. Adam widząc moje zdenerwowanie i zażenowanie nie przestawał mówić.
- Myślałaś, że nie pochwali się nam swoją nową zdobyczą? Naprawdę jesteś taka dobra? Nie spodziewałem się tego po tobie – nie miałam siły, by mu przerwać – jesteś taka nieprzystępna. Alex to cienias, może wolałbyś zabawić się z prawdziwym znawcą kobiet?
Jeszcze nie znałam Adama z tej strony, nawet wtedy, kiedy spałam z nim w jego łóżku taki ni był. Wtedy miał mnie całą dla siebie, bez żadnych świadków, ale dopiero teraz – przy całej szkole zebrało mu się na dwuznaczne propozycje.
- Zabawne, bo ja nikogo takiego nie znam – odzyskałam głos.
- Lepiej mnie nie denerwuj, bo ja nie będę pieścił się z tobą tak jak Alex, od razu wezmę to, na co będę miał ochotę.
- Puść... – szepnęłam, kiedy ścisnął mnie za ramiona.
- Nie denerwuj mnie, żebyś później nie żałowała – powtórzył z uporem. – Siniaki nie wyglądałyby dobrze ma takiej pięknej twarzyczce – pocałował mnie.
- To jest miejsce publiczne – przerwał mu stanowczy głos starszego mężczyzny podążającego w naszym kierunku.
- Przepraszam, ale chciałem dodać mojej dziewczynie otuchy, to jej pierwszy dzień w nowej szkole – objął mnie ramieniem tak, że jego prawa dłoń, którą bezskutecznie próbowałam zrzucić, delikatni muskała dolny haft kończący moją jasna bluzkę.
- Nowa uczennica, dlaczego ja nic o tym nie wiem? – starszy mężczyzna zagłębiając się w świecie własnych myśli i przestał zwracać na nas swoją uwagę.
- Od kiedy jestem twoja dziewczyną? – zmroziłam go wzrokiem.
- Idź na lekcje, bo się spóźnisz, a przecież pierwsze wrażenie jest bardzo ważne, nieprawdaż?
- To może ty już idź, może samochód ci ktoś gwizdnął? Sprawdź lepiej.
- Odbiorę cię zaraz po lekcjach, masz się nigdzie nie szlajać.
- Szlajać? Jakim słownictwem ty się posługujesz?
- Takim jak każdy inny. Baw się dobrze – posłał mi figlarny uśmieszek.
Pod drzwi klasy, przy której stałam z Adamem podeszła grupka dziewczyn. Zaciekawione przyglądały się nam ukradkiem.
- Przedstawienie musi trwać – szepnął bezwzględnym tonem. – Życzę powodzenia kochanie – dodał głośnie tak, żeby dziewczyny stojące niedaleko nas wyraźnie to słyszały.
Przyparł mnie do ściany, objął mocno i namiętnie całował, tak jak kiedyś całował mnie Alex, z tym, ż Adama nie satysfakcjonowały same pocałunki – chciał więcej.
- Zapraszam do klasy – belfer pojawił się równo z dzwonkiem. Zmierzył nas wzrokiem, ale w przeciwieństwie do poprzedniego nauczyciela, nie skomentował naszego zachowania.
Adam zniknął w ogromnym korytarzu wtapiając się w tłum młodzieży.
Nauczyciel wpuścił uczniów do klasy. Nie przytrzymał przy swoim biurku.
- To jest April – przedstawił mnie, kiedy wszyscy usiedli w ławkach, po uprzednim sprawdzeniu mojego nazwiska na liście uczniów. – Jak się domyślacie jest tutaj nowa, więc proszę, żebyście okazali jej chociaż trochę sympatii i pomogli jakby czegoś potrzebowała.
Czułam się tak samo jak wtedy, kiedy to Justin przedstawiał mnie demonom. Przed oczami ujrzałam bladą twarz Alexa, jego przekrwione usta i dobre, szare oczy.
- Może powiesz nam coś o sobie? – usłyszałam ponaglający głos profesora.
- Mam na imię April, ale wolę jak nazywają mnie po prostu Ap – zaczęłam nieśmiało. – Od dzisiaj będziecie się musieli ze mną męczyć, ale obiecuję, że postaram się nie sprawiać problemów.
- Dobrze, wierzymy na słowo – przerwał niecierpliwiony nauczyciel – usiądź.
Druga ławka w rzędzie pod oknem była wolna, więc usiadłam sama. Przede mną siedziały dwie dziewczyny w czarnych marynarkach i spodniach także takiego samego koloru. Przeraziłam się – noszą mundurki. Wszyscy obecni w klasie mieli takie samo ubranie, wyglądali niemal identycznie. Zaniepokojona rozglądałam się, napotykałam albo na uśmiechnięte twarze, albo na grymasy wewnętrznego bólu. Poczułam, że ciężko będzie mi się odnaleźć w nowej szkole. W poprzedniej miałam już ustawioną pozycję, swoje miejsce, tu muszę zaczynać wszystko od nowa.
- Otwieramy podręczniki na dwudziestej siódmej stronie. Macie trzy minuty na przypomnienie sobie tematu, to było w tamtym rok, więc i tak powinniście to umieć.
W sali rozległ się szept wertowanych kartek.
- Przepraszam za spóźnienie… – usłyszeliśmy przerwany głos zadyszanego chłopaka, który wpadł do klasy.
Nie zwróciłam na niego uwagi, zajęłam się czytaniem poprzedniego tematu.
- Wiesz, że mam do ciebie słabość, siadaj.
Chłopak zwrócił się w kierunku ostatniej, wolnej ławki.
- Siadaj do… – przerwał, by jeszcze raz sprawdzić moje imię na liście – do April.
- Kogo? – rozgorączkowany rozejrzał się po klasie.
Spojrzałam na chłopaka dopiero, kiedy usłyszałam swoje imię.
Nieznajomy z parkingu usiadł obok mnie.
- Jestem DJ. – przedstawił się cicho.
- Moje imię znasz – odpowiedziałam oschle.
Milczeliśmy do końca lekcji.

Nie zrobiłam na nikim specjalnie ogromnego wrażenia, nikt nie zadziwił mnie. Pierwsze godziny w nowej szkole minęły mi na poznawaniu dziesiątek nowych imion, nazwisk i twarzy, których i tak nie mogłam skojarzyć.
Na przerwie obiadowej dwie dziewczyny, które siedziały przede mną na pierwszej lekcji, zaprosiły mnie do stolika, przy którym powoli spożywały swój lunch. Nie byłam głodna, więc jedyna na całej stołówce siedziałam nad prawie pustą tacą.
- Jestem Kelly– przedstawiała się niewysoka blondynka o jasnych oczach i brwiach wygiętych w idealny łuk.
- A ja Julia, wiesz ta z „Romea i Julii” – zażartowała jej towarzyszka.
- Więc gdzie twój Romeo?
- Ten pajac siedzi tam - blondynka wskazała bruneta siedzącego tuż obok szklanych drzwi.
- Dlaczego od razu pajac? – zapytałam przyglądając się chłopakowi.
- Bo mnie nie zauważa – dodała cicho.
- Ale ty dziewczyno masz szczęście – zaczęła Kelly.
- O co chodzi?
- Siedzisz z najfajniejszym, najprzystojniejszym i najcudowniejszym chłopakiem na ziemi.
- Nie przesadzaj, to zwykły facet – ucięła Julia. – April lepiej mów o sobie, co to za chłopak?
- DJ? Skąd mam wiedzieć? Znam go od pięciu godzin.
- Nie ten, ten drugi – Kelly nerwowo bawiła się włosami.
Wiedziałam, że nie obejdzie się bez pytania o demona, ale i tak nie wiedziałam, co mam powiedzieć.
Przełknęłam ostatni plasterek gotowanej marchewki i wpatrując się w pusty talerz odpowiedziałam delikatnie mijając się z prawdą.
- To był Adam, mój kolega.
- Jejku, jaki przystojniak, taki umięśniony i w ogóle. Gdybym miała takiego chłopaka… – Rozmarzyła się Julia.
- Skąd ty go wytrzasnęłaś? Przywiozłaś go ze sobą? Takie ciacho…
- Nie rozmawiajmy o Adamie, nie warto – zakończyłam rozmowie o bożyszczu moich koleżanek bladym uśmiechem.
- Nawet mój Romeo nie ma takiego samochodu – Julia nie mogła skończyć tematu.
Jakie to dziwne, że taki duży odsetek społeczeństwa najpierw zwraca uwagę na wygląd, sposób w jakim prezentuje się dana osoba, a dopiero potem na jej charakter. Adam przesiąknięty nienawiścią i poczuciem swojej ogromnej wartości zawładnąsercami dziewczyn, które nawet nie wymieniły z nim jednego zdania.
- A ten DJ czy jak mu tam, to kto?
- Nie znasz DJ?– Kelly zakrztusiła się.
- A skąd ma niby znać? – rudowłosa dziewczyna klepnęła ja w plecy.
- Więc?
Przerwał nam dźwięk głośnego dzwonka, od razu wstałam od stołu i skierowałam się do blatu, na którym miałam zamiar położyć moją tacę.
- April, nieśpiesz się tak, zdążysz – krzyknęła Julia.
Wyszłam ze stołówki. Z planem zajęć w dłoni podążyłam w stronę właściwej klasy, o dziwo bez problemu odnalazłam właściwe drzwi. Weszłam tuż przed nauczycielką od matematyki.
I znowu ta sama śpiewka – „Mam na imię April, ale mówcie na mnie Ap, jestem tu nowa… miło was poznać”
Zmęczona czekałam do końca lekcji. Marzyłam tylko o ciepłym łóżku i czymś do jedzenia, ta marchewka chyba jednak nie była dogotowana.
Równo z dzwonkiem wyszłam z klasy, w progu staną Adam.
- Jak miło cięwidzieć – powiedziałam obojętnie.
- Jakie wrażenia po pierwszym dniu?
- Lekcje sąstanowczo za długie, nauczyciele nudni, jedzenie takie sobie, ludzie specyficzni i trzeba chodzić w mundurkach – wyrecytowałam jednym tchem, kiedy szliśmy do auta.
- DJ cię nie zaczepiał?
Popatrzyłam na niego zdziwiona.
- A skąd go znasz?
- Znam i już,nie zadawaj niepotrzebnych pytań, im mniej wiesz tym lepiej dla ciebie i dla nas.
- Alex jużwrócił?
- A to skąd mam niby wiedzieć?
- Jasne, ty możesz zadawać pytania, a ja nie.
- Wsiadaj –otworzył mi drzwi.
Jego auto stało dokładnie w tym samym miejscu, co rano. Grupka chłopaków przyglądała mu się z nieukrywana ciekawością. Ja nie widziałam w tym nic interesującego.
Jechaliśmy szybko, nawet bardzo szybko. Nieświadomie wbijałam palce w skórzany fotel, zamykałam oczy na zakrętach. Adam się śmiał. Nie pytał o szkołę, o nowych znajomych, tematu, który poruszył rano nie także nie wznowił, co było mi bardzo na rękę. Na początku nie wierzyłam, że Alex mógł powiedzieć swoim pobratańcom,że ze mną spał, ale po dłuższym zastanowienia stwierdziła, że bardzo nie zdziwiłabym się gdyby okazało się to prawdą.
- Jak było? –powitał mnie Justin.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi, ze tam trzeba nosić mundurki? – zapytałam z wyrzutem w głosie.
- A to dla ciebie problem?
- To zabija indywidualizm i unikatowość uczniów.
- Przynajmniej nie będziesz miała problemu z wyborem ubrań do szkoły – podsumował chłopak.
- I zaoszczędzimy na butach dla ciebie – w korytarzu pojawił się Bastian.
- Jest coś do jedzenie? Jestem strasznie głodna – zmieniłam temat.
- Jest jeszcze trochę kurczaka, ale nie wiem czy będzie ci smakowało. Trochę ostre - odpowiedział.
- To może ja się najpierw przebiorę, trochę się odświeżę? Zaraz do was przyjdę, a kurczaka możecie mi odgrzać – posłałam im uśmiech i zostawiłam samych.
Kiedy ja zajmowałam się sobą, chłopcy rozmawiali przyciszonym głosem, jakby w obawie, że mogę ich usłyszeć.
- DJ, ten zawsze musi napatoczyć się tam, gdzie go nikt nie chce – zaczął Adam.
- Rozmawiał z April? – Justin stał się niespokojny.
- Bez obaw, powiedziałem mu już kilka słów, nie powinien nic mówić.
- Lepiej dmuchać na zimne.
- Czyli mam go sprzątnąć czy nie? – zapalił się Bastian.
- Jeszcze nie teraz, April może się zorientować, że coś nie gra. Musimy poczekać.
- Ile? Tydzień? Dwa?
- Miesiąc powinien wystarczyć.
- Aż tyle… -westchnął Adam.
- Tylko, żeby April się o niczym nie dowiedziała. Jasne?
- Jasne.
- Odgrzejcie obiad – wydał polecenie i wyszedł, aby za chwilę zapukać do moich drzwi.
Powoli zaczynałam mieć tego wszystkiego dość. Alex wyznał mi miłość, a ja go zbyłam. Teraz go nie ma i pewnie jeszcze długo nie będzie i jeszcze ta cała akcja z Adamem – nie wiedziałam do czego może posunąć się następnym razem.
Wzięłam szybki prysznic. Nie miałam siły na przeszukiwanie całej szafy tylko po to, żeby dogrzebać się do chociaż jednego normalnego ubrania. Założyłam na siebie czarny szlafrok, który wisiał na jednym z licznych wieszaków w przyległej do mojego pokoju łazienki. Swoją drogą jeszcze nigdy go tam nie widziałam.
Otworzyłam drzwi, kiedy Justin już miał zamiar pukać. Patrzyliśmy na siebie dłuższąchwilę. Zdziwił go mój widok.
- Wyglądasz rewelacyjnie.
- Nie kłam.
Poszliśmy do jadalni, gdzie czekali na nas Jake, Adam i Bastian. Na stole stały już przygotowane dwie porcje kurczaka.
Jake odsunąłmi krzesło.
Z min jakimi przywitali mnie panowie mogłam wyczytać, że zrobiłam na nich jeszcze większe wrażenie niż na Justinie.
- Spodziewacie się kogoś? – zaczęłam.
- Znajomy ma do nas wpaść.
- To może ja sięprzebiorę? Nie wypada żeby zobaczył mnie w takim – szukałam odpowiedniego słowa– niestosownym stroju.
- Ależ jesteś,nawet się nie spodziewasz jak ucieszysz go swoim „niestosownym” strojem.
Alex. To pierwsza myśl, która nasunęła mi się po słowach Adam. Po chwili prysła – nie było możliwości, aby Alex zjawił się w domu, miał wrócić dopiero na początku października, przynajmniej tyle wiedziałam. Nikt mi nic nie mówił, wszyscy mieli przede mną jakieś tajemnice czy małe sekrety. Kiedy wchodziłam do salonu od razu milkli, mówili szeptem…
Patrzyli na mnie bez słowa.
- Smakuje ci?
Zdałam sobie sprawę, że nie czuję smaku potrawy. Nie wiedziałam czy było pikantne czy słodkie. Mechanicznie obracałam widelcem. Odpowiedziałam dopiero, kiedy skończyłam posiłek.
- Za mało przypraw.
W salonie rozległ się głos dzwoniącego telefonu. Justin podniósł słuchawkę. Po zorientowaniu się kim był rozmówca wyszedł.
Chłopcy usiedli obok mnie.
- Tęsknisz za nim? – zaczął Bastian.
- Za kim? –udałam, że nie rozumiem pytania.
- Za Alexem.
- Nie –odpowiedziałam oschle.
- Nie potrafisz kłamać – podsumował Jake.
- Aż tak widać – zaśmiałam się nerwowo.
- Alex wróci dzisiaj wieczorem.
- Dlaczego mi o tym mówicie? –wstałam od stołu.
- Bo chcesz to wiedzeć – usłyszałam w odpowiedzi.
Nie rozumiałam przemiany, która zaszła u demonów. Dlaczego chcieli mi pomóc? Po co ta gra? Kolejna gra, w którązostałam wciągnięta i z której nie miałam szansy się wyplątać.
- Chciałem cię przeprosić.
- Za co? – zdenerwowana zacisnęłam usta.
Adam stanął za mną. Położył mi rękę na ramieniu i mówił uważnie dobierając słowa.
- Nie chciałem cię urazić, nie wiem, co we mnie wstąpiło.
- Nie wiesz? Ja chyba doskonale wiem – zdenerwowałam się.
- Możecie zostawić nas samych? –zwrócił się do Bastiana i Jake’a.
- Nie chwaliłeś się kumplom? A podobno tak bardzo lubicie rozmawiać na temat swoich podbojów.
Chłopcy wyszli. Także chciałam podążyć za nimi, ale Adam złapał mnie w pół i nie pozwolił nawet na spokojny oddech.
- Nie wiem, co on w tobie widzi. Zakochał się biedaczek – szeptał mi do ucha. – Teraz wyjechał i kazał mi ciebie pilnować. Ja i Alex mamy ze sobą bardzo dużo wspólnego. Tylko w innych panienkach gustujemy.
Przyciągnął mnie bardzo blisko do siebie i ze śmiechem mówił dalej:
- Jesteś taka słodka i naiwna.
Już kiedyś słyszałam podobne słowa, tylko nie wiedziałam kto i w jakich okolicznościach je wypowiedział.Chyba Alex… chociaż nie, to nie był on – to był Bastian.
Kilka następnych sekund, które spędziłam w ramionach Adama wydały mi się wiecznością,chociaż były tylko jej niewyobrażalnie małą częścią.
- Czego ode mnie chcesz? – zapytałam zniecierpliwiona.
Milczał.
- Jeśli niczego nie chcesz, to mnie przynajmniej puść.
Dalej milczał.
- Zacznękrzyczeć.
- Jeśli myślisz, że ktoś ci pomoże, to się grubo mylisz. Ani Jake, ani Justin, nikt.
- A Bastian? –chwyciłam się ostatniej deski ratunki.
Adam wybuchłkpiącym śmiechem.
- Bastian? Chyba sama nie wierzysz w to, co mówisz.
Adam miałracje, Bastian delikatnie mówiąc nie darzył mnie zbytnia sympatią. On pierwszy deklarował chęć zabicia mnie.
Przeszedł mnie zimny dreszcz.
- Czyżby było zimno, mojej Ap?
Mojej Ap – te słowa odbijały się głośnym echem w mojej głowie. Tak mówił do mnie Alex, ale kiedy to było? Zostawił mnie, chociaż niby tak mnie kochał. Zostawił pod opiekąAdama, na łasce i niełasce czterech demonów, które w każdej chwili mogłyby sięna mnie rzucić. Życie w ciągłym strachu, to nie życie. Adam gotowy był sprawić,bym przynajmniej trochę się rozerwała. Pożądanie, które ujrzałam w jego ciemnych oczach wtedy, na korytarzu… pożądanie, które zobaczyłam teraz.
Alex.
Co z nim? Zostawiłmnie, więc ja też mogę. Czy ja w ogóle go kocham? Nauczałam się już, że tego słowa nie ma w słowniku demonów.
Te wszystkie myśli chaotycznie plątały się po mojej głowie. Powracał obraz twarzy Alexa, ran na jego dłoni, blizny na lewym policzku.
- Jesteś spięta, rozluźnij się.
Miał racje, myśl o Alexie napawała mnie uczuciami, które było mi bardzo trudno określić.
Pocałował mojąszyję. Jego dłonie błądziły po moim ciele, i chociaż wciąż próbował kontrolowaćswoje pobudki, robił to bezskutecznie.
- Dawno nie byłam w twojej sypialni – powiedziałam zachęcająco, sama nie wiedziałam dlaczego, przecież tego nie chciałam, a po zatym w domu była reszta demonów.
Adam zrozumiałaluzję.
Nagle zapragnęłam bliskości. To czy Adam był odpowiednim mężczyzną, z którym miałabym przeżyć mój pierwszy raz, nie budziło we mnie najmniejszych wątpliwości – to Alex powinien nieść mnie teraz do swojej sypialni, położyć na swoim łóżku…
Nie przestawałmnie całować.
Znaleźliśmy się na opustoszałym korytarzu, chłopcy najwyraźniej wyszli w domu na wcześniejsze polecenia Adama, który dokładnie zaplanował sobie to popołudnie. Po chwili byliśmy już w jego sypialni. Byłam tam już kiedyś, ale wtedy było zupełnie ciemno – widziałam tylko łóżko i jego twarz. Pokój różnił się od mojego – na wszystkich ścianach wisiały obrazy, namalowane ręką nieudolnego malarza-amatora. Ogromne łóżko zajmowało większą część pokoju. Oprócz tego dwie identyczne lampy i regał z mnóstwem książek. To wszystko, co zdążyłam zarejestrować podczas tej krótkiej chwili.
- Pożegnaj się ze swoją niewinnością.
Zrzucał z siebie czarną koszulę, kiedy ktoś zapukał do drzwi.
- Zaraz – rozległsię głos Adama.
- Idziemy na małe polowanko, idziesz z nami? – za drzwiami stał Bastian. – Jake już czeka na zewnątrz.
Natychmiast odsunął się ode mnie i gestem kazał mi milczeć.
- Chyba już wam coś dzisiaj mówiłem – przypomniał.
Skuliłam się nałóżku, jakby w obawie przed nagłym wejściem Bastiana. Adam już kompletnie ubrany wyszedł na korytarz.
Dokładnie rozejrzałam się po pokoju. Książki stały w idealnym porządku, jedna obok drugiej. Niektóre nosiły ślady częstego czytania – złamane grzbiety, inne wydawały się w ogóle nieużywane. Wtuliłam się w ciepłą, kobaltową pościel. Nagle zmieniłam zdanie.
Adam wrócił dośrodka, już w progu zaczął rozpinać guziki swojej koszuli.
- Nikt nie będzie nam przeszkadzał. Bastian i Jake wyszli na mały spacer, a Justin musiał cośzałatwić.
Podszedł do łóżka.
- Ty się nie boisz Alexa, prawda? – zapytałam figlarnie, aby ukryć rzeczywisty niepokój.
- Jego? Ten chłystek nawet do pięt mi nie dorasta – zakpił zajmując się rozwiązywaniem mojego szlafroka.
- To może zrobimy to w jego pokoju?
Chciałam zrobić na złość Alexowi.
- On ma chyba mniejsze łóżko… – zsunął mi z ramion bonżurkę.
- Potem będziemy mogli wrócić do ciebie.
- Chyba już nic mnie dzisiaj nie zaskoczy.
Wziął mnie na ręce. Szlafrok spadł na podłogę. Ciepło bijące z nagiej piersi Adama i gorące pocałunki chociaż na chwilę pozwoliły zapomnieć mi o Alexie.
Drzwi do pokoju chłopaka, w którego ramionach powinnam się teraz znaleźć, były otwarte. Weszliśmy. Łóżko rzeczywiście było małe, ale to nie stanowiło dla nas żadnego problemu. Równiutko ułożona pościel ugięła się pod naszym ciężarem. Czarny stanik przestał krępować moje piersi. Oddałam się Adamowi... Pieścił moje ciało, całował. Był taki delikatny i stanowczy zarazem – zupełne przeciwieństwo Alexa. Znowu o nim pomyślałam, Adam znowu pozwolił mi o nim zapomnieć.
W ciszy pustego domu rozlegały się moje uniesione szepty i głos rozkoszy, którą dawał mi Adam.
Alex był daleko, bardzo daleko. Nie było go już nawet w moich myślał. Zniknął.
 
Adam objął mnie ciasno ramieniem – ledwie mieściliśmy się na małym łóżku należącym do Alexa. Wciąż miałam przyspieszony oddech, mojej serce zalane wodospadem emocji biło w szybkim, ale miarowym tempie.
Czułam na swoim rozgrzanym ciele dotyk dłoni chłopaka, czułam jego zapach, zapach mężczyzny.
- Podobało ci się?– szepnął odgarniają włosy z mojej twarzy.
- Nie mam cię z kim porównać, więc w moim rankingu jesteś na pierwszym miejscu – próbowałam uspokoić drżący głos.
Adam zaśmiał się i przygarnął mnie bliżej do siebie.
- Nie będę sięprzechwalał, ale podobno jestem niezły.
- Pewnie chcesz,żebym to teraz potwierdziła?
- Mogłabyś.
- Po jednym razie trudno mi ocenić – zaśmiałam się.
Adam założyłbokserki i pierwszy wstał z łóżka. Patrzyłam na niego nieprzytomnym wzrokiem, bezwiednie śledziłam każdy jego ruch. Nikły uśmiech pojawił się na mojej twarzy, po kilku sekundach zniknął
- Może to powtórzymy? – zapytałam kokieteryjnie.
Nie odrzekł nic. Rzucił w moją stronę swoją czarną koszulę, zapiął pasek i usiadł obok mnie.
- Na pewno tego chcesz?
Zdziwiło mnie jego pytanie, przez chwilę nie wiedziałam, co powiedzieć. Osłupiała wpatrywałam sięwe własne dłonie.
- Teraz o to pytasz? – zaczęłam spokojnie, nie odrywając wzroku z paznokci. – Pół godziny temu byłeś gotowy mnie zgwałcić. Teraz łaskawie pytasz mnie o zdanie.
- Dobrze wiem, że zrobiłaś to tylko dlatego, żeby zapomnieć o Alexie.
- A ty jesteś taki wielkoduszny i zrobiłeś to z dobroci serca, tak?
Zarzucił mi na ramiona swoją koszulę, włożył ręce do rękawów i zaczął zapinać rząd drobniutkich guziczków. Robił to bardzo delikatnie, powoli, uważał, żeby swoimi gorącymi dłońmi nie dotknął moich falujących w szybkim oddechu piersi, jakby w obawie przed tym, aby na nowo nie rozbudzić buzującego w nim pożądania.
Spuściłam wzrok. Czułam się jak mała dziewczynka, która coś przeskrobała i jej kłamstwo wyszło na jaw.
- Niegrzeczna dziewczynka – szepnął zapinając ostatni guzik.
Wzruszyłam ramionami.
- A niegrzeczne dziewczynki trzeba karać – odsłonił białe zęby w szerokim uśmiechu.
Wsunął dłoń pod koszulę.
- Co robisz?
Odsunęłam się.Sama już nie wiedziałam co robiłam, nie wiedziałam czy kocham Alexa, czy chciałam stracić dziewictwo właśnie z Adamem, ale było już za późno. Przed kilkoma sekundami proponowałam mu jeszcze jeden raz, a teraz się wycofuję.Miałam zupełny mętlik w głowie. Niczego nie byłam pewna.
- W końcu jestem facetem.
- A myślałam, że demonem – próbowałam wyrwać się z jego objęć.
- Nie denerwuj mnie, bo siłą wezmę.
Gniew wstąpił mu na twarz, rozbieganym oczami wodził po moim nagim ciele jak żądny krwi łowca gotowy do ataku. Rzucił się na mnie…
Leżałam po nim, przygnieciona jego ciężarem niezdolna do wykonania żadnego ruch, do krzyku. Nagle Adam zerwałsię z łóżka i patrząc mi prosto w oczy krzyknął na mnie jak na psa.
- Dziwka!
- Teraz to dziwka, a wcześniej to co? – pyskowałam.
Mamrotał pod nosem niezrozumiałe słowa, ale nie odpowiedział.
Zamknęłam oczy, bałam się go. Usłyszałam głośne trzaśnięcie drzwiami, potem następne, po chwili ryk silnika samochodu należącego do Adma obwieścił mi jego nieobecność.
Doskonale wiedziałam, że popełniłam błąd, ale nie żałowałam. Alexander. Potrzebowałam go, ale jego nie było, uciekł zostawił mnie samą.
Krótki, niespokojny sen pozwolił mi na chwilę o nim zapomnieć.
Żaden koszmar nie nawiedził mnie w czasie snu mimo to, nie spałam spokojnie. przewracałam się z boku na bok, gorąc zapierał dech w płucach, kroki błąkającej się po domu osoby co chwila wyrywały mnie z objęć Morfeusza. Rozgrzana, zalana potem padałam nieprzytomna na poduszkę.
Nie maiłam siły ani ochoty, aby zastanawiać się nad przyczyną owych kroków. Zamknięta w pokoju Alexa spędziłam ponad trzy godziny.
Rozbudził mnie hałas dochodzący z kuchni. Ktoś głośno zaklął. Nie mogłam rozpoznać głosu. Po chwili kolejny krzyk, odgłos uderzenia i echo upadku. Bałam się, potwornie siębałam.
Pogłos kroków stawał się coraz głośniejszy, ktoś szedł korytarzem. Szelest ucichł, nieznajomy stanął przed drzwiami pokoju, w którym przebywałam. Wstrzymałam oddech, myśląc,że nawet to może mnie zdradzić. Przerażona nie mogłam się poruszyć.
Odszedł. Po chwili usłyszałam jak z hukiem otworzył drzwi mojej sypialni, wyraźnie słyszałam skąd dochodzi hałas. Kolejne drzwi, następne i następne. Każde otwierane z narastającą furią i niemalejącą siłą.
Znowu stanął przed drzwiami, które nas dzieliły.
Oparł się o nie, wyrównał swój przyspieszony oddech. Nosem wciągnął zapach drewna. Uspokajałsię, aby w jeszcze większym amoku wywarzyć drzwi. Wpadł do środka. Alex.
Przerażanie odebrało mi mowę. Chłopak podszedł do mnie, uklęknął przede mną, bardzo blisko mojej twarzy. Czułam jak na mnie patrzy, ale nie śmiałam podnieś nań wzroku.
- Moja droga Ap –mówił do mnie jak w letargu, powili, dokładnie wymawiając każde słowo, był taki obcy… jak nigdy przedtem. – Dobrze się bawiłaś? Zostawiłem cię na niespełna trzy dni, a ty już?
- Właśnie, zostawiłeś mnie – przerwałam mu twardo. – Zostawiłeś samą.
Alex. Czy mogłam się go bać? Oczywiście, że nie. On mnie kochał, a nawet gdyby chciał zrobić mi krzywdę nie byłby do tego zdolny po tym, co się ostatnio stało. Ostatnio? Minęły już trzy miesiące. Minęły dopiero trzy miesiące.
Nie zwrócił uwagi na moje słowa.
- Myślałaś, że Adam mi nie powie? Ale po co ja ci to mówię? Przecież jesteś wolna… wolna… –ostatnie słowa mówił półgłosem.
- Ja jestem wolna? Jak śmiesz tak mówić? Wolna? To gdzie jest ta moja wolność?
Moje krzyki nie zrobiły na nim żadnego wrażenia.
- Kochałaś się z Adamem… ja ci nie zabraniam – kłamał – tylko dlaczego w moim łóżku?
Do końca miałam nadzieję, że nie poruszy tego tematu. Na próżno.
- Nie stać cięnawet na szczerą odpowiedź – odparł do dłuższej chwili mojego milczenia.
Miał rację –zabrakło mi odwagi.
- Wróciłeś –szepnęłam flegmatycznie.
- Miło, że zauważyłaś – nie szczędził mi szyderstw.
- Alexandrze…
- No tak, mogłaśnie zauważyć, jesteś taka zajęta, nawet nie zdążyłaś posprzątać.
Dopiero teraz dostrzegłam czarny szlafrok w jego dłoniach. Wtulił w niego swoją blada twarz.
- Jeszcze pachnie tobą – przerwał. – Nie mogę mieć do ciebie pretensji, a jednak je mam… jestem zazdrosny – spuścił głowę. – Nie powiem ci jak mi ciebie brakowało, bo nie ma takich słów. Trzy dni to bardzo długo, oczywiście nie mogę porównywać tego z wiecznością, ale to była dla mnie męka. Zostałaś tu sama… Nie było godziny, w której nie zastanawiałbym się co robisz, jak się czujesz. A ty? Czym mi odpłacasz? Puszczasz się z Adamem, moim najlepszym przyjacielem?
- Puszczam? – nie wierzyłam własnym uszom. – To z nim rozmawiałeś w kuchni?
Na półobłąkana patrzyłam mu prosto w oczy, oczekując na odpowiedź. Obawiałam się najgorszego,że padną słowa – „on nie żyje”.
Alex widząc strach w moich o czach celowo zwlekał z odpowiedzią.
- Nie tak łatwo zabić czystego demona – syknął – ale uwierz, że miałem takie chęci.
W pokoju rozległsię jego śmiech.
Wyrwałam mu z rąk szlafrok i nie bacząc na to, że widzi mnie nagą, szybko zarzuciłam go na siebie i mocno związałam w pasie.
Alex chciał mnie zatrzymać.
- Ani się warz Alexandrze – zagroziłam.
Przepuścił mnie. Przejmujący chłód zmroził moje ciało, na chwilę zatrzymał serce.
Na podłodze leżałAdam. Padłam na kolana. Przyłożyłam zapłakaną twarz do jego nieruchomej piersi.
- Adam, Adam… –zaczęłam gorączkowo szeptać.
Odpowiedziały mi kroki Alexa.
- Jak mogłeś? –napojona złością i ogromną bezsilnością podniosłam się z klęczek.
Doskoczyłam do niego i chwyciwszy go za koszulę zaczęłam nim szarpać. Siła, którą wyzwoliła we mnie adrenalina pozwoliła mi go odepchnąć na tyle mocno, żeby zatrzymał siędopiero na ścianie.
Nieświadoma swojej mocy, roztrzęsiona, spłakana, znowu padłam do piersi Adama.
Alex podniósł sięz podłogi, poczułam jego dłonie na moich ramionach. Zepchnęłam je jednym ruchem. Nie chciałam, żeby mnie dotykał. Nie po tym, co zrobił.
Nie zdawałam sobie sprawy, z tego co ja zrobiłam.
- April… –wyrzęził.
- Nic nie mów, ciii.
Delikatnie dotykałam jego bladej twarzy.
- Ap, już dobrze się czuję… – chciał wstać.
- Jak mogłeś? –odwróciłam się w stronę Alexa. Stał bezruchu oparty o ścianę.
- A jak ty mogłaś?
Kiedy patrzyłam na otuloną półmrokiem twarz Alexa, Adam wstał.
Ja wciąż klęczałam w tym samym miejscu, jak obłąkana wpatrywałam się w miejsce, w którym jeszcze kilka sekund temu znajdowała się głowa Adama. Słowa chłopaka docierały do mnie z opóźnieniem, z trudem wychwytywałam ich sens. Demony były takie odległe, te słowa, słyszałam tylko echo, nie rozumiałam.
- April błagała mnie, żebym się z nią kochał, błagała. Powiedziała, że musi się na tobie zemścić, że to wyłącznie twoja wina.
Alex spojrzał na mnie pytająco. Co miałam powiedzieć? Adam miał rację, rację, którą jak sztylet wbijała się w moje ciało.
- To prawda?
Adam nie czekając na moją odpowiedź, mówił:
- Jak mogłem jej nie uledz, no jak? Taka piękna kobieta... Kusiła, wodziła, chciała, żebym to zrobił, a ja jestem tylko facetem, nie mogłem się powstrzymać – nieudolnie próbował usprawiedliwiać swoje zachowanie.
- Ja? To ty chciałeś mnie zgwałcić, sam powiedziałeś, że jeśli się nie zgodzę to weźmiesz siłą, a teraz kłamiesz jak ostatni... – zabrakło mi słów.
Nagle osunęłam sięna kolana. Czułam jak lodowate ostrze przebija moje ciało, ostrze noża, o którym mówił kiedyś Bastian. Krew wypłynęła z niewidzialnej rany, plamiąc czarny szlafrok, zostawiając ślady na podłodze. Niewyobrażalny ból targał moim ciałem. Myślałam, że zaczynam konać, że już tylko sekundy dzielą mnie odśmierci, ale to był dopiero początek. Adam nieświadomie wprawił w ruch mechanizm, który miał na celu zniszczyć moje człowieczeństwo, zniszczyć mnie, ale nie od razu, wszystko w swoim czasie. Przepowiednia Bastiana zaczęła sięwypełniać i nic nie było wstanie jej zatrzymać.
Chłopcy rzucili się w moją stronę. Krew coraz obficiej tryskała z mojej piersi, cienka stróżka zaczęła wypływać z moich ust. Miałam nadzieję, że stracę przytomność, zemdleję,umrę, ale nic się nie wydarzyło.
Twarz Adama przybrała kamienny wyraz, żadna zmarszczka zdradzająca jakiekolwiek emocje nie zmąciła tej harmonii.
- Trzeba jej pomóc... – tylko Alex przejął się moim losem.
- Nie... –szepnęłam ostatkiem sił – samo przejdzie.
Chociaż sama nie wierzyłam w to, co mówiłam, uspokoiły mnie moje słowa.
Przestałam krwawić, tylko narastający ból pozostał.
Wstałam o własnych siłach. Osłupiali z wrażenia chłopacy nawet nie ruszyli się z miejsc. Alex spojrzeniem pełnym obojętności odprowadził mnie do drzwi. Chociaż wciąż miałam trudności z oddychaniem, odetchnęłam… z ulgą.
Nie wiedziałam co znaczył ten ból, krew wypływająca z niewidzialnej rany, ale wciąż słyszałam słowa Bastiana:
- Wbijemy w twoje ciało pięć noży, każdy z nas po jednym.
Każdy z nich –oparłam czoło o ścianę, bijący od niej chłód nieco uśnieżył ból – Adam już to zrobił. Kto będzie następny? Bastian? Tak, po nim najbardziej bym się tego spodziewała. Jake – nie, chociaż... Ostatnio wszystko się zmieniło, już nic nie będzie normalnie, ale co to w ogóle znaczy? Już zapomniałam jakie jest to normalne życie.
Obudził mnie podmuch zimnego wiatru. Przykryłam się ciemnoniebieską pościelą. W pierwszej chwili wiatr nie wzbudził mojego zdziwienia, ale kiedy uświadomiłam sobie, że w mojej sypialni nie ma okna, przerażana rozejrzałam się po pokoju, pokoju Alexa.
Adam siedział na przeciwko mnie. Wspomnienie jego twarzy zatarło się w moich myślach, myślach takich odległych i niedostępnych dla nikogo. Widok jego rozbieganych oczu wzbudził we mnie odrazę i obrzydzenie, chociaż sama nie wiedziałam dlaczego...
- Jak się czujesz?
Podniosłam się do pozycji siedzącej. Kiedy zaczęłam mówić, ból z ogromną siłą uderzył w moje piersi.
- Źle.
- Bardzo boli? –zapytał wyraźnie zaniepokojony.
- W skali od jednego do dziesięciu dałabym jedenaście – odparłam uciskając bolące miejsce.
- To nic nie da, samo musi przejść.
- Adam, co sięstało? – zapytałam ze strachem w oczach. Nie byłam pewna czy chcę to usłyszeć,pamiętałam bowiem wszystko do momentu, w którym Adam niósł mnie do sypialni Alexa. Niczego więcej.
- Byłaś w szkole, potem przywiozłem cię do domu.
- To pamiętam, co było dalej – przerwałam zniecierpliwiona.
- Więc zapytam tak– kiedy urwał ci się film?
Lekki niepokój zagościł na kamiennej twarzy Adama. Bruzdy, które na niej zaznaczył zostały do końca naszej porannej rozmowy.
Zbladłam.
- Chyba byliśmy w pokoju Alexa.
- Teraz też w nim jesteśmy – odparł z niezauważalną ulgą.
- Chyba sięcałowaliśmy… czy my to zrobiliśmy?
- Nie – uśmiechnąłsię słabo, ale niepokój nie zniknął. W ojcowskim geście złożył pocałunek na moim czole. Odsunęłam się od niego, ale przegrałam z jego żelaznymi ramionami. Przytrzymał mnie mocno i zaczął całować moje blade ze strachu usta. Gorący pot operlił moją chłodną skórę.
- Nie bój się.Jesteś cudowna, ale nie zrobię tego Alexowi. Nie jestem taki – uśmiechną siętajemniczo. Uwierzyłam w to, że do niczego między nami nie doszło.
- A teraz wstawaj.
- Która godzina? –przetarłam senne powieki.
- Po szóstej.
- Po co tak wcześnie? Lekcje zaczynają się dopiero o ósmej. Nie przesadzasz?
- Ktoś chciałby cię zobaczyć.
- Alex? – słowa Adama nalały otuchę w moje serce. Powróciła nadzieja na to, że go zobaczę.
- Dowiesz się w swoim czasie – zbierał się do wyjścia. – A i pamiętaj, uważaj na siebie, ból będzie wracał.
Na chwilę o nim zapomniałam. Ostrzeżenie chłopaka na nowo rozbudziło mękę, która miała mi jeszcze długo towarzyszyć.
Z trudem wstałam złóżka podtrzymując się na ramieniu Adama. Radość jaka we mnie wstąpiła odwróciła od niego moją uwagę. Nie widziałam jego pożądliwego wzroku, nie czułam gorącego dotyku na moim pół nagim ciele. Dopiero kiedy pocałował mnie jeszcze raz, stanowczo poprosiłam go, żeby odprowadził mnie do mojego pokoju. Bez sprzeciwu czy dalszych namawiań spełnił moją prośbę.

1 komentarz: