Mój mąż w dni powszednie był nadzwyczaj punktualny,
ale w weekendy nie warto było na niego czekać. Zawsze miał swoje sprawy, o
których nigdy nic mi nie mówił, a ja mogłam się jedynie domyślać gdzie chodzi i
z kim się spotyka. Oczywiście moja wyobraźnia podsuwała mi coraz to czarniejsze
scenariusze, ale myśl o ty, że Adam musiał
na piechotę wrócić po swój samochód w życiu nie przyszłaby mi do głowy. Kiedy
obudziłam się rano już go nie było, ale czas spęczony w jego ramionach
utwierdził mnie w przekonaniu, że mimo wszystko go kocham. Bałam się go kiedy
był agresywny, byłam wściekła snując domysły na temat jego domniemanych zdrad,
ale sama nie byłam idealna.
Znudzona czekaniem przebrałam się i wybrałam numer
Julii.
- Hej, jak czuje się Kelly? – prawie krzyknęłam jej do
słuchawki, kiedy tylko odebrała.
- Z nią coraz lepiej, ale gorzej z Louisem – zawiesiła
głos – lekarze mówią, że może jeździć na wózku, a w najlepszym wypadku ciężka
rehabilitacja. Ja się na tym nie znam, ale to wygląda bardzo poważnie.
- Wcześniej nie mówiłaś, że ma problemy z kręgosłupem –
zdziwiłam się tą informacją.
- Wcześniej nie wiedziałam. April… ja się poważnie
zastanawiam nad zgłoszeniem tego na policję – powiedziała poważnie.
- Ja znam Bastiana, nie chcę, żeby coś ci się stało –
doskonale wiedziałam, że winny był wstanie odeprzeć zarzuty nawet w sądzie, ale
gdyby dowiedział się, że Julia doniosła, oddział intensywnej opieki medycznej
wzbogaciłby się o jeszcze jednego pacjenta. – On jest nieobliczalny.
- Mieszkasz z nim – zarzuciła mi. – Ty mnie straszysz?
- Nie, ja po prostu się o ciebie martwię. Ja z nim
mieszkam, ale mam jeszcze Adama.
- Dobrze April, jeszcze się nad tym zastanowię –
westchnęła. – Lepiej ty opowiedz jak ci się układa z mężem. Jakoś do tej pory
nie mogę w o uwierzyć.
- Oj, wierz mi, ja też – zaczęłam pokrótce opisywać
jej nasze wspólne życie, oczywiście trochę koloryzując i pomijając niektóre
fakty.
- Słuchając cię można się załamać – powiedziała na
koniec. – A Adam wie o nocy u Freda?
- Ja byłam wtedy pijana, nie wiedziałam co robię. On
nigdy się o tym nie dowie.
- Jesteś pewna? Niczego się nie domyśla? Pamiętaj, że
faceci też są sprytni.
- Nikt oprócz mnie, ciebie i Freda nie wie gdzie wtedy
nocowałam.
- Tak tylko, że Fred już dostał nauczkę. Wybacz, ale
ja nie wierzę w aż takie zbiegi wydarzeń.
- O czym ty mówisz? – z wrażenia usiadłam na łóżku.
- Ty gazet nie czytasz? Twój Fred został napadnięty i
pobity. Pewnie jeszcze nie wiedziałaś, że spałaś z pastorem? – cynicznie
zaśmiała się do słuchawki.
- Kim? – nie miałam pojęcia czym zajmuje się mój były
kochanek.
- Nie doceniasz swojego męża – odparła. Po tym, co
usłyszałam nie miałam ochoty na dalszą rozmowę, więc pożegnałam się z
przyjaciółką i rzuciłam telefon na łóżko obok poduszki. Za dużo wiadomości –
czułam, że zaraz eksploduje mi mózg, a zaraz po nim serce. Justin wiedział, ale
nie byłam pewna, że Adam wie. Te pobicie, to mógł być jedynie odwet za donos.
To wszystko mogli zorganizować Bastian i Justin, mój mąż wcale nie musiał być w
to zamieszany. Ta cicha nadzieja przeplatała się z wściekłością jaką budziła we
mnie myśl o wymierzaniu sprawiedliwości w wydaniu demonów.
Adam nie mógł dłużej ukrywać braku srebrnej obrączki
na serdecznym palcu, przecież w każdej chwili mógł zauważyć to któryś z demonów
albo co gorsza – April. Przyśpieszył kroku. Już z daleka widział swój samochód,
który całą noc został na dworze zamiast w klimatyzowanym garażu. Tylko z
grzeczności zdecydował się na wejście do mieszkania, w którym spędził poprzednią
noc. Gospodarz nie kazał mu długo na siebie czekać – od razu otworzył mu drzwi
i powitał serdecznym uściskiem.
- Jeszcze za wcześnie na partyjkę – poprowadził go do
salonu, w którym królował bałagan, a w powietrzu nadal unosił się zapach
alkoholu i papierosów. Adam wciągnął powietrze nosem – uwielbiał takie połączenie.
- Nie, przyszedłem po samochód – odparł chłodno.
- Właśnie, dlaczego wczoraj tak szybko wyszedłeś? Ten
facet, który zgarnął twoją obrączkę chciał z tobą pogadać – Ortiz przypomniał
sobie twarz tego faceta i uśmiech jakim obdarzył go zgarnąwszy pulę. Miał ochotę
go zabić, a nie z nim rozmawiać. – Powiedział, że w życiu nie spotkał takiego
skurwysyna jak ty.
- Możesz dać mi na niego namiary? – z trudem ukrywał
rozdrażnienie.
Już po chwili Adam siedział w swoim srebrnym samochodzie
wpatrując się w krzywo pismo swojego znajomego. Adres, który dostał był
niedaleko, chociaż nawet gdyby był na końcu świata od razu by tam pojechał. Odpalił
silnik i nie zważając na to, że cienka warstwa śniegu pokryła jego idealną
karoserię, odjechał z piskiem opon. Bez problemu trafił pod właściwy dom –
nowoczesne budownictwo wciąż go zachwycało, a szczególnie okna zajmujące całe
ściany. Takiego domu pragnął dla siebie.
Drzwi otworzyła mu starsza pani. Wysłuchawszy jego
krótkiej historii poszła zapowiedzieć gościa, żeby zaraz wrócić i poprowadzić
go do przestronnego salonu. Dom był urządzony w dosyć kiczowatym stylu gdzie
antyki mieszały się z nowoczesnym wyposarzeniem, z zewnątrz dom bardziej mu się
podobał.
- Adam Ortiz, tak? – usłyszał głos mężczyzny, z którym
grał wczoraj w pokera. Miał na sobie spodnie od czarnego garnituru i jasną
marynarkę, wyglądał tak samo kiczowato jak wystrój jego domu. Usiedli na
skórzanej kanapie obok szklanego, kawowego stolika. – Pewnie zastanawia się
pan, po co chciałem się z panem spotkać, ale to chyba powinno wyjaśnić sprawę –
wyjął srebrną obrączkę.
Adam z powagą kiwnął głową.
- Ależ ja jestem nieuprzejmy, może się czegoś pan
napije? – udał troskę.
- Nie dziękuję, nie mam zbyt wiele czasu, więc może od
razu przejdziemy do konkretów. Nie odda mi pan jej za darmo, więc jak mam pana
przekonać?
- Takich ludzi jak pan mi potrzeba. Prawda jest taka,
że ta błyskotka nie jest mi do niczego potrzebna – rzucił ją na stolik – ale ty
jesteś…
- Nie przypominam sobie, żebyśmy przeszli na ty –
przerwał mu.
- Właśnie, właśnie… Jestem Tonny – podał mi dużą dłoń,
której Adam nie raczył uściskać. – Nie będę ukrywać, że musiałem się sporo nagimnastykować,
żeby znaleźć kogoś takiego jak ty. Mniejsza o to, powiem otwarcie, bo wiem, że
moja propozycja nie wyda ci się niemożliwa do przyjęcia.
- Jak już wcześniej wspominałem, nie mam za dużo czas.
- Chcę, żebyś dla mnie pracował – rozsiadł się
wygodnie na czarnej kanapie czekając na odpowiedź.
- Ja mam już pracę i jestem z niej niezmiernie
zadowolony.
- Obydwoje wiemy, że siedzenie za biurkiem nie daje
wystarczająco dużo satysfakcji, a ty jesteś stworzony do wyższych celów. Zastanów
się nad tym – Adam chciał już wstać – ale daj mi dokończyć. Pracowałbyś jako
mój osobisty ochroniarz.
- Nie jestem zainteresowany pańską ofertą.
- Ale jesteś zainteresowany tym – wskazał na obrączkę.
– Możesz ją wziąć, ale masz przemyśleć tą propozycję. Rozumiem, że możesz
poczuć się niedoceniony tym, że proponuję ci posadę ochroniarza, ale ja mam
dużo wrogów, których chciałbym się pozbyć – ściszył głos.
Adam od razu zrozumiał o co mu chodziło i gdyby nie
małżeństwo bez wahania przystałby na jego propozycję, ale w tej sytuacji nie
mógł zrobić tego od razu. Pozbywanie się wrogów za pieniądze – praca prawie
idealna. Za bardzo wysokie wynagrodzenie robiłby to, co naprawdę sprawia mu
przyjemność.
- Niestety nie mogę się na to zgodzić – Tonny widział
jak Adam wpatruje się w obrączkę wciąż leżącą na stole, doskonale wiedział, że
za bardzo mu na niej zależy, żeby bez niej opuścić jego dom.
- Weź ten drobiazg – wstał i podał mu srebro. Adam nie
mógł nie przyjąć z powrotem obrączki, chociaż wiedział, że jeżeli ją weźmie to
oznaczało, że zgadza się na jego ofertę. – Masz tydzień na zastanowienie się.
Przyjdź do nmie w piątek na kolację, oczywiście razem z żoną – poklepał go po
ramieniu.
Włożył pierścionek do wewnętrznej kieszeni płaszcza i
bez słowa udał się do drzwi frontowych. Wsiadając do samochodu widział cyniczny
uśmiech malujący się na twarzy Tonny’ego. Wycofał auto z podjazdu i odjechał
wciąż myśląc kłopotach w jakie sam się wpakował. Chciał jak najszybciej wrócić
do domu i zapomnieć o tym obleśnym typie. Najważniejsze, że odzyskał swoją
własność.
Usłyszawszy dźwięk nadjeżdżającego samochodu, od razu
podbiegłam do okna, żeby upewnić się, że wrócił mój mąż. Otworzyłam mu drzwi
zanim jeszcze wysiadł z samochodu. Chłopak powitał mnie przeciągłym
pocałunkiem, ale czułam, że był to wymuszony pocałunek.
- Coś się stało? – pomogłam mu zdjąć płaszcz.
- Nic, po prostu jestem zmęczony i chciałem… chciałem
przeprosić cię za noc – objął mnie omdlałym ramieniem. Kątem oka zauważyłam jak
napina kark, ostatnio coraz częściej to robił.
- Nic się nie stało – powiedziałam wbrew temu co
myślałam jeszcze klika minut wcześniej. – Chcesz się położyć? Nie wyglądasz
najlepiej.
- W innych okolicznościach mógłbym się obrazić, ale
teraz masz rację – pogładził mnie po włosach. Odprowadziłam go do sypialni
obserwując jak rozbiera się ociężale. Kiedy zdjął koszulę przytuliła się do
niego od tyłu czekając na jego odpowiedź. Jeszcze bardziej napiął obolałe
mięśnie i odwrócił się do mnie, żeby spojrzeć mi w oczy. Pocałował mnie tylko.
- Powiedz mi co się stało – poprosiłam.
- Gdzie są Gabriele i Bastian? – zapytał zamiast
odpowiedzieć. – Kiedy ostatni raz ich widziałem nie nadawali się do niczego –
uśmiechnął się z widocznym bólem.
- Ty wiesz, że ja cię kocham? – po tym wszystkim
wyznanie, które tak ciężko było powiedzieć mi na głos było jedynym zdaniem,
które byłam w stanie powiedzieć.
- Tak April, wiem – pocałował mnie w czoło. – Chcesz spać
ze mną? – w jego pytaniu nie było śladu podniecenia czy zachęty, to była zwykła
prośba, jakby prosił mnie o podanie soli podczas obiadu. Pokiwałam głową,
zdjęłam bluzkę i położyliśmy się do łózka patrząc nawzajem w swoje oczy. Chyba
byłam szczęśliwa.
Całą sobotę spędziłam w jego sypialni i chociaż nie
uprawialiśmy seksu czułam, że naprawdę go kocham i chcę spędzić z nim resztę
mojego życia. Nie patrzył na mnie pożądliwie, tylko odwracał w moją stronę
zmęczoną twarz i nic nie mówił. Niedzielę spędziliśmy podobnie. Żaden z naszych
przyjaciół nam nie przeszkadzał, nawet Kelly nie dzwoniła do mnie od czasu
naszej poprzedniej rozmowy. Gabe okazał się świetnym kucharzem, to dzięki niemu
nie musieliśmy nawet wchodzić do kuchni, żeby coś zjeść. Nie wiedziałam co się
dzieje, nie mogłam go rozgryźć. Kiedy wychodziłam
ten wciąż patrzył tępo w sufit i oddychał głęboko. Nie przejmowałam się
lekcjami, brakiem makijażu i nieułożonymi włosami – liczył się tylko Adam.
Znowu położyłam się obok niego i czule pocałowałam.
Wieczorem ktoś zapukał do drzwi. Podniosłam się na
łokciach uważając, żeby nie obudzić śpiącego mężczyzny, po czym wstałam z łóżka
i zarzuciłam na siebie czarny szlafrok. W progu stał Justin.
- Muszę porozmawiać z Adamem – Ortiz obudził się na
dźwięk jego głosu. – Mogłabyś wyjść?
Bez słowa spełniłam jego prośbę. Kiedy znalazłam się w
mojej łazience, zmyłam resztki makijażu, wzięłam prysznic i umyłam włosy. Założyłam
piżamę w czerwono-białe paski i nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Martwiłam
się o Adama, nigdy wcześniej się tak nie zachowywał, nie był taki zamknięty w
sobie, przygnębiony i przybity, a ja nie mogłam nic zrobić. Miałam tylko
nadzieję, że długa rozmowa z Justinem trochę poprawi mu humor. Nie miałam
pojęcia o czym rozmawiali tak długo, ale dopiero po dwóch godzinach Adam
pojawił się w moim pokoju. Zastał mnie nad nauką historii.
- Jest już po dziesiątej, może pójdziesz spać? – oparł
się ramionami o oparcie krzesła.
- Dwa dni spędziłam w łóżku – odwróciłam się w jego
stronę. – Już lepiej?
- Tak kochanie. Jutro będzie cudowny dzień, wiesz?
- Dlaczego?
- Bo to będzie kolejny dzień, który spędzę z tobą – z
łatwością podniósł mnie z krzesła, żeby położyć mnie na miękkiej pościeli i
całując zdjąć ze mnie piżamę. Nie opierałam się, sama tego chciałam, chociaż
byłam prawie pewna, że rano obudzę się w pustym pokoju, a mojego męża zobaczę
dopiero w kuchni czekającego, aż ja dokończę pić moje poranne Cappuccino.
Następnego dnia miałam zamiar zerwać się z kilku ostatnich
godzin i odwiedzić go w pracy – na pewno się ucieszy, a ja będę mogła
zaproponować mu wyjazd do Londynu.
Ciekawi mnie ten cały Tonny, dziwny człowiek.. Ciekawe, czy April uda się przekonać Adama do wyjazdu.. Jakoś wydaje mi się, że jej plan spali na panewce.
OdpowiedzUsuńTroszeczkę zbyt malutka ta czcionka, ciężko się czyta.
Czekam na następny emocjonujący rozdział.
Myślę, że Adam, jakoś dowie się o nocy u Freda :c
OdpowiedzUsuńJeśli będziesz miała czas, wpadnij na mojego bloga ;)
palyna-paulina.blogspot.be
Nie spodziewałam się po Adamie takiej czułości. Aż dziwne, że już nie jest taki agresywny w stosunku do April. Czyżby w końcu docenił jej miłość ? A może zamierza coś innego i to tylko zwyczajna cisza przed burzą :D
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać soboty i następnego rozdziału ;)
oj można, można się wykończyć, ale nic niestety na to nie poradzimy.
OdpowiedzUsuńciekawie się zapowiada następny rozdział :) a szczególnie reakcja Adama na April w jego pracy :P
O, Adam jest zazwyczaj punktualny? NIE TAK JAK JA XDD
OdpowiedzUsuńNo.. Adam.. To na pewno on? Czy toś to jakieś ufoki go podmieniły? Nie zachowuję się jak to on.. Ciekawa jestem co do tego wyjazdu.
http://modaprzemijastylpozostajex3.blogspot.com/
Adam, Adam ostatnio w ogóle go nie rozumiem ;x Zachowuje sie dziwnie, inaczej. Co do wybryku z obrączką to już nieźle przesadził.
OdpowiedzUsuńCiekawe co to za Tonny ; )
Ciekawa jestem jak Adam zareaguje na propozycje wyjazdu :))
Pozdrawiam i zapraszam do siebie na nowy rozdział ; 3
Hej. No jak zawsze świetnie. Nic dodać, nic ująć :)
OdpowiedzUsuńJejciu, biedny Louis. Bastian aż tak go skatował.
Mam jednak nadzieję, że wyjdzie z tego i nie będzie musiał jeździć na wózku inwalidzkim. Co ten Bastian narobił do cholery. Nie dość, że zrobił Kelly dziecko i dziewczyna chciała przez niego popełnić samobójstwo, to na dodatek pobił i to bardzo mocno jej brata. Jakiś psychol normalnie.
Nie lubię go i tyle. I nie wiem, czy kiedykolwiek to się zmieni.
O jacie, to mnie zaskoczyłaś tym Fredem. Nie chodzi mi o pobicie, tylko o to, że jest on pastorem. Nieźle. April przespała się z duchownym. O jacie...
Ciekawe czy to sprawka Adama, czy chłopców.
No, Adam odzyskał obrączkę, tylko co z tego. Dla mnie i tak i tak, to co zrobił było okropne. No, ale co się stało, to się nieodstanie.
Ciekawe, czy Adam zdecyduje się przyjąć propozycję/ofertę tego faceta.
Adam się dziwnie zachowuje. Jest zmienny, naprawdę. Raz czuły, raz ostry, a raz chłodny. Nigdy go nie zrozumiem.
Ciekawi mnie, o czym Justin z nim rozmawiał. Interesujące.
Bardzo spodobał mi się ten fragment:
"(...) Jutro będzie cudowny dzień, wiesz?
- Dlaczego?
- Bo to będzie kolejny dzień, który spędzę z tobą"
Piękne, takie nie Adamowe :)
Co mu się stało?
Mnie też interesuje, czy zgodzi się on na wyjazd do Londynu. Mam nadzieję, że tak.
Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału.
Życzę weny.
Buziaki, Maarit :*
love-of-accident.blogspot.com
bardzo ciekawe, naprawdę się wciągnęłam :)
OdpowiedzUsuńwww.thediize.blogspot.com
zapraszam serdecznie do ocenienia tego co ja piszę :)