sobota, 7 września 2013

Rozdział VIII





 
 
 
Mój mąż w dni powszednie był nadzwyczaj punktualny, ale w weekendy nie warto było na niego czekać. Zawsze miał swoje sprawy, o których nigdy nic mi nie mówił, a ja mogłam się jedynie domyślać gdzie chodzi i z kim się spotyka. Oczywiście moja wyobraźnia podsuwała mi coraz to czarniejsze scenariusze, ale myśl o ty, że Adam  musiał na piechotę wrócić po swój samochód w życiu nie przyszłaby mi do głowy. Kiedy obudziłam się rano już go nie było, ale czas spęczony w jego ramionach utwierdził mnie w przekonaniu, że mimo wszystko go kocham. Bałam się go kiedy był agresywny, byłam wściekła snując domysły na temat jego domniemanych zdrad, ale sama nie byłam idealna.
Znudzona czekaniem przebrałam się i wybrałam numer Julii.
- Hej, jak czuje się Kelly? – prawie krzyknęłam jej do słuchawki, kiedy tylko odebrała.
- Z nią coraz lepiej, ale gorzej z Louisem – zawiesiła głos – lekarze mówią, że może jeździć na wózku, a w najlepszym wypadku ciężka rehabilitacja. Ja się na tym nie znam, ale to wygląda bardzo poważnie.
- Wcześniej nie mówiłaś, że ma problemy z kręgosłupem – zdziwiłam się tą informacją.
- Wcześniej nie wiedziałam. April… ja się poważnie zastanawiam nad zgłoszeniem tego na policję – powiedziała poważnie.
- Ja znam Bastiana, nie chcę, żeby coś ci się stało – doskonale wiedziałam, że winny był wstanie odeprzeć zarzuty nawet w sądzie, ale gdyby dowiedział się, że Julia doniosła, oddział intensywnej opieki medycznej wzbogaciłby się o jeszcze jednego pacjenta. – On jest nieobliczalny.
- Mieszkasz z nim – zarzuciła mi. – Ty mnie straszysz?
- Nie, ja po prostu się o ciebie martwię. Ja z nim mieszkam, ale mam jeszcze Adama.
- Dobrze April, jeszcze się nad tym zastanowię – westchnęła. – Lepiej ty opowiedz jak ci się układa z mężem. Jakoś do tej pory nie mogę w o uwierzyć.
- Oj, wierz mi, ja też – zaczęłam pokrótce opisywać jej nasze wspólne życie, oczywiście trochę koloryzując i pomijając niektóre fakty.
- Słuchając cię można się załamać – powiedziała na koniec. – A Adam wie o nocy u Freda?
- Ja byłam wtedy pijana, nie wiedziałam co robię. On nigdy się o tym nie dowie.
- Jesteś pewna? Niczego się nie domyśla? Pamiętaj, że faceci też są sprytni.
- Nikt oprócz mnie, ciebie i Freda nie wie gdzie wtedy nocowałam.
- Tak tylko, że Fred już dostał nauczkę. Wybacz, ale ja nie wierzę w aż takie zbiegi wydarzeń.
- O czym ty mówisz? – z wrażenia usiadłam na łóżku.
- Ty gazet nie czytasz? Twój Fred został napadnięty i pobity. Pewnie jeszcze nie wiedziałaś, że spałaś z pastorem? – cynicznie zaśmiała się do słuchawki.
- Kim? – nie miałam pojęcia czym zajmuje się mój były kochanek.
- Nie doceniasz swojego męża – odparła. Po tym, co usłyszałam nie miałam ochoty na dalszą rozmowę, więc pożegnałam się z przyjaciółką i rzuciłam telefon na łóżko obok poduszki. Za dużo wiadomości – czułam, że zaraz eksploduje mi mózg, a zaraz po nim serce. Justin wiedział, ale nie byłam pewna, że Adam wie. Te pobicie, to mógł być jedynie odwet za donos. To wszystko mogli zorganizować Bastian i Justin, mój mąż wcale nie musiał być w to zamieszany. Ta cicha nadzieja przeplatała się z wściekłością jaką budziła we mnie myśl o wymierzaniu sprawiedliwości w wydaniu demonów.  

Adam nie mógł dłużej ukrywać braku srebrnej obrączki na serdecznym palcu, przecież w każdej chwili mógł zauważyć to któryś z demonów albo co gorsza – April. Przyśpieszył kroku. Już z daleka widział swój samochód, który całą noc został na dworze zamiast w klimatyzowanym garażu. Tylko z grzeczności zdecydował się na wejście do mieszkania, w którym spędził poprzednią noc. Gospodarz nie kazał mu długo na siebie czekać – od razu otworzył mu drzwi i powitał serdecznym uściskiem.
- Jeszcze za wcześnie na partyjkę – poprowadził go do salonu, w którym królował bałagan, a w powietrzu nadal unosił się zapach alkoholu i papierosów. Adam wciągnął powietrze nosem – uwielbiał takie połączenie.
- Nie, przyszedłem po samochód – odparł chłodno.
- Właśnie, dlaczego wczoraj tak szybko wyszedłeś? Ten facet, który zgarnął twoją obrączkę chciał z tobą pogadać – Ortiz przypomniał sobie twarz tego faceta i uśmiech jakim obdarzył go zgarnąwszy pulę. Miał ochotę go zabić, a nie z nim rozmawiać. – Powiedział, że w życiu nie spotkał takiego skurwysyna jak ty.
- Możesz dać mi na niego namiary? – z trudem ukrywał rozdrażnienie.
Już po chwili Adam siedział w swoim srebrnym samochodzie wpatrując się w krzywo pismo swojego znajomego. Adres, który dostał był niedaleko, chociaż nawet gdyby był na końcu świata od razu by tam pojechał. Odpalił silnik i nie zważając na to, że cienka warstwa śniegu pokryła jego idealną karoserię, odjechał z piskiem opon. Bez problemu trafił pod właściwy dom – nowoczesne budownictwo wciąż go zachwycało, a szczególnie okna zajmujące całe ściany. Takiego domu pragnął dla siebie.
Drzwi otworzyła mu starsza pani. Wysłuchawszy jego krótkiej historii poszła zapowiedzieć gościa, żeby zaraz wrócić i poprowadzić go do przestronnego salonu. Dom był urządzony w dosyć kiczowatym stylu gdzie antyki mieszały się z nowoczesnym wyposarzeniem, z zewnątrz dom bardziej mu się podobał.
- Adam Ortiz, tak? – usłyszał głos mężczyzny, z którym grał wczoraj w pokera. Miał na sobie spodnie od czarnego garnituru i jasną marynarkę, wyglądał tak samo kiczowato jak wystrój jego domu. Usiedli na skórzanej kanapie obok szklanego, kawowego stolika. – Pewnie zastanawia się pan, po co chciałem się z panem spotkać, ale to chyba powinno wyjaśnić sprawę – wyjął srebrną obrączkę.
Adam z powagą kiwnął głową.
- Ależ ja jestem nieuprzejmy, może się czegoś pan napije? – udał troskę.
- Nie dziękuję, nie mam zbyt wiele czasu, więc może od razu przejdziemy do konkretów. Nie odda mi pan jej za darmo, więc jak mam pana przekonać?
- Takich ludzi jak pan mi potrzeba. Prawda jest taka, że ta błyskotka nie jest mi do niczego potrzebna – rzucił ją na stolik – ale ty jesteś…
- Nie przypominam sobie, żebyśmy przeszli na ty – przerwał mu.
- Właśnie, właśnie… Jestem Tonny – podał mi dużą dłoń, której Adam nie raczył uściskać. – Nie będę ukrywać, że musiałem się sporo nagimnastykować, żeby znaleźć kogoś takiego jak ty. Mniejsza o to, powiem otwarcie, bo wiem, że moja propozycja nie wyda ci się niemożliwa do przyjęcia.
- Jak już wcześniej wspominałem, nie mam za dużo czas.
- Chcę, żebyś dla mnie pracował – rozsiadł się wygodnie na czarnej kanapie czekając na odpowiedź.
- Ja mam już pracę i jestem z niej niezmiernie zadowolony.
- Obydwoje wiemy, że siedzenie za biurkiem nie daje wystarczająco dużo satysfakcji, a ty jesteś stworzony do wyższych celów. Zastanów się nad tym – Adam chciał już wstać – ale daj mi dokończyć. Pracowałbyś jako mój osobisty ochroniarz.
- Nie jestem zainteresowany pańską ofertą.
- Ale jesteś zainteresowany tym – wskazał na obrączkę. – Możesz ją wziąć, ale masz przemyśleć tą propozycję. Rozumiem, że możesz poczuć się niedoceniony tym, że proponuję ci posadę ochroniarza, ale ja mam dużo wrogów, których chciałbym się pozbyć – ściszył głos.
Adam od razu zrozumiał o co mu chodziło i gdyby nie małżeństwo bez wahania przystałby na jego propozycję, ale w tej sytuacji nie mógł zrobić tego od razu. Pozbywanie się wrogów za pieniądze – praca prawie idealna. Za bardzo wysokie wynagrodzenie robiłby to, co naprawdę sprawia mu przyjemność.
- Niestety nie mogę się na to zgodzić – Tonny widział jak Adam wpatruje się w obrączkę wciąż leżącą na stole, doskonale wiedział, że za bardzo mu na niej zależy, żeby bez niej opuścić jego dom.
- Weź ten drobiazg – wstał i podał mu srebro. Adam nie mógł nie przyjąć z powrotem obrączki, chociaż wiedział, że jeżeli ją weźmie to oznaczało, że zgadza się na jego ofertę. – Masz tydzień na zastanowienie się. Przyjdź do nmie w piątek na kolację, oczywiście razem z żoną – poklepał go po ramieniu.
Włożył pierścionek do wewnętrznej kieszeni płaszcza i bez słowa udał się do drzwi frontowych. Wsiadając do samochodu widział cyniczny uśmiech malujący się na twarzy Tonny’ego. Wycofał auto z podjazdu i odjechał wciąż myśląc kłopotach w jakie sam się wpakował. Chciał jak najszybciej wrócić do domu i zapomnieć o tym obleśnym typie. Najważniejsze, że odzyskał swoją własność. 

Usłyszawszy dźwięk nadjeżdżającego samochodu, od razu podbiegłam do okna, żeby upewnić się, że wrócił mój mąż. Otworzyłam mu drzwi zanim jeszcze wysiadł z samochodu. Chłopak powitał mnie przeciągłym pocałunkiem, ale czułam, że był to wymuszony pocałunek.
- Coś się stało? – pomogłam mu zdjąć płaszcz.
- Nic, po prostu jestem zmęczony i chciałem… chciałem przeprosić cię za noc – objął mnie omdlałym ramieniem. Kątem oka zauważyłam jak napina kark, ostatnio coraz częściej to robił.
- Nic się nie stało – powiedziałam wbrew temu co myślałam jeszcze klika minut wcześniej. – Chcesz się położyć? Nie wyglądasz najlepiej.
- W innych okolicznościach mógłbym się obrazić, ale teraz masz rację – pogładził mnie po włosach. Odprowadziłam go do sypialni obserwując jak rozbiera się ociężale. Kiedy zdjął koszulę przytuliła się do niego od tyłu czekając na jego odpowiedź. Jeszcze bardziej napiął obolałe mięśnie i odwrócił się do mnie, żeby spojrzeć mi w oczy. Pocałował mnie tylko.
- Powiedz mi co się stało – poprosiłam.
- Gdzie są Gabriele i Bastian? – zapytał zamiast odpowiedzieć. – Kiedy ostatni raz ich widziałem nie nadawali się do niczego – uśmiechnął się z widocznym bólem.
- Ty wiesz, że ja cię kocham? – po tym wszystkim wyznanie, które tak ciężko było powiedzieć mi na głos było jedynym zdaniem, które byłam w stanie powiedzieć.
- Tak April, wiem – pocałował mnie w czoło. – Chcesz spać ze mną? – w jego pytaniu nie było śladu podniecenia czy zachęty, to była zwykła prośba, jakby prosił mnie o podanie soli podczas obiadu. Pokiwałam głową, zdjęłam bluzkę i położyliśmy się do łózka patrząc nawzajem w swoje oczy. Chyba byłam szczęśliwa.
Całą sobotę spędziłam w jego sypialni i chociaż nie uprawialiśmy seksu czułam, że naprawdę go kocham i chcę spędzić z nim resztę mojego życia. Nie patrzył na mnie pożądliwie, tylko odwracał w moją stronę zmęczoną twarz i nic nie mówił. Niedzielę spędziliśmy podobnie. Żaden z naszych przyjaciół nam nie przeszkadzał, nawet Kelly nie dzwoniła do mnie od czasu naszej poprzedniej rozmowy. Gabe okazał się świetnym kucharzem, to dzięki niemu nie musieliśmy nawet wchodzić do kuchni, żeby coś zjeść. Nie wiedziałam co się dzieje, nie  mogłam go rozgryźć. Kiedy wychodziłam ten wciąż patrzył tępo w sufit i oddychał głęboko. Nie przejmowałam się lekcjami, brakiem makijażu i nieułożonymi włosami – liczył się tylko Adam. Znowu położyłam się obok niego i czule pocałowałam.
Wieczorem ktoś zapukał do drzwi. Podniosłam się na łokciach uważając, żeby nie obudzić śpiącego mężczyzny, po czym wstałam z łóżka i zarzuciłam na siebie czarny szlafrok. W progu stał Justin.
- Muszę porozmawiać z Adamem – Ortiz obudził się na dźwięk jego głosu. – Mogłabyś wyjść?
Bez słowa spełniłam jego prośbę. Kiedy znalazłam się w mojej łazience, zmyłam resztki makijażu, wzięłam prysznic i umyłam włosy. Założyłam piżamę w czerwono-białe paski i nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Martwiłam się o Adama, nigdy wcześniej się tak nie zachowywał, nie był taki zamknięty w sobie, przygnębiony i przybity, a ja nie mogłam nic zrobić. Miałam tylko nadzieję, że długa rozmowa z Justinem trochę poprawi mu humor. Nie miałam pojęcia o czym rozmawiali tak długo, ale dopiero po dwóch godzinach Adam pojawił się w moim pokoju. Zastał mnie nad nauką historii.
- Jest już po dziesiątej, może pójdziesz spać? – oparł się ramionami o oparcie krzesła.
- Dwa dni spędziłam w łóżku – odwróciłam się w jego stronę. – Już lepiej?
- Tak kochanie. Jutro będzie cudowny dzień, wiesz?
- Dlaczego?
- Bo to będzie kolejny dzień, który spędzę z tobą – z łatwością podniósł mnie z krzesła, żeby położyć mnie na miękkiej pościeli i całując zdjąć ze mnie piżamę. Nie opierałam się, sama tego chciałam, chociaż byłam prawie pewna, że rano obudzę się w pustym pokoju, a mojego męża zobaczę dopiero w kuchni czekającego, aż ja dokończę pić moje poranne Cappuccino.
Następnego dnia miałam zamiar zerwać się z kilku ostatnich godzin i odwiedzić go w pracy – na pewno się ucieszy, a ja będę mogła zaproponować mu wyjazd do Londynu.

8 komentarzy:

  1. Ciekawi mnie ten cały Tonny, dziwny człowiek.. Ciekawe, czy April uda się przekonać Adama do wyjazdu.. Jakoś wydaje mi się, że jej plan spali na panewce.
    Troszeczkę zbyt malutka ta czcionka, ciężko się czyta.
    Czekam na następny emocjonujący rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że Adam, jakoś dowie się o nocy u Freda :c

    Jeśli będziesz miała czas, wpadnij na mojego bloga ;)
    palyna-paulina.blogspot.be

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie spodziewałam się po Adamie takiej czułości. Aż dziwne, że już nie jest taki agresywny w stosunku do April. Czyżby w końcu docenił jej miłość ? A może zamierza coś innego i to tylko zwyczajna cisza przed burzą :D
    Już nie mogę się doczekać soboty i następnego rozdziału ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. oj można, można się wykończyć, ale nic niestety na to nie poradzimy.

    ciekawie się zapowiada następny rozdział :) a szczególnie reakcja Adama na April w jego pracy :P

    OdpowiedzUsuń
  5. O, Adam jest zazwyczaj punktualny? NIE TAK JAK JA XDD
    No.. Adam.. To na pewno on? Czy toś to jakieś ufoki go podmieniły? Nie zachowuję się jak to on.. Ciekawa jestem co do tego wyjazdu.

    http://modaprzemijastylpozostajex3.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Adam, Adam ostatnio w ogóle go nie rozumiem ;x Zachowuje sie dziwnie, inaczej. Co do wybryku z obrączką to już nieźle przesadził.
    Ciekawe co to za Tonny ; )
    Ciekawa jestem jak Adam zareaguje na propozycje wyjazdu :))
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na nowy rozdział ; 3

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej. No jak zawsze świetnie. Nic dodać, nic ująć :)
    Jejciu, biedny Louis. Bastian aż tak go skatował.
    Mam jednak nadzieję, że wyjdzie z tego i nie będzie musiał jeździć na wózku inwalidzkim. Co ten Bastian narobił do cholery. Nie dość, że zrobił Kelly dziecko i dziewczyna chciała przez niego popełnić samobójstwo, to na dodatek pobił i to bardzo mocno jej brata. Jakiś psychol normalnie.
    Nie lubię go i tyle. I nie wiem, czy kiedykolwiek to się zmieni.
    O jacie, to mnie zaskoczyłaś tym Fredem. Nie chodzi mi o pobicie, tylko o to, że jest on pastorem. Nieźle. April przespała się z duchownym. O jacie...
    Ciekawe czy to sprawka Adama, czy chłopców.
    No, Adam odzyskał obrączkę, tylko co z tego. Dla mnie i tak i tak, to co zrobił było okropne. No, ale co się stało, to się nieodstanie.
    Ciekawe, czy Adam zdecyduje się przyjąć propozycję/ofertę tego faceta.
    Adam się dziwnie zachowuje. Jest zmienny, naprawdę. Raz czuły, raz ostry, a raz chłodny. Nigdy go nie zrozumiem.
    Ciekawi mnie, o czym Justin z nim rozmawiał. Interesujące.
    Bardzo spodobał mi się ten fragment:
    "(...) Jutro będzie cudowny dzień, wiesz?
    - Dlaczego?
    - Bo to będzie kolejny dzień, który spędzę z tobą"
    Piękne, takie nie Adamowe :)
    Co mu się stało?
    Mnie też interesuje, czy zgodzi się on na wyjazd do Londynu. Mam nadzieję, że tak.
    Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału.
    Życzę weny.
    Buziaki, Maarit :*

    love-of-accident.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. bardzo ciekawe, naprawdę się wciągnęłam :)
    www.thediize.blogspot.com
    zapraszam serdecznie do ocenienia tego co ja piszę :)

    OdpowiedzUsuń