wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdział XVIII


 
 
 
 
 
 
Dzieciństwo już odeszło, dorosłość jeszcze nie nadeszła, nastał dziwny okres pomiędzy tymi stanami.
Trzymałam w dłoni podwójny bilet do najlepszego klubu w mieście na zabawę sylwestrową. Rzuciłam krótkie spojrzenie w stronę nowej sukienki, w której miałam pojawić się u boku mojego męża w miejscu regularnie odwiedzanym przez jego bogatych znajomych. Podobała mi się swoboda z jaką została zorganizowana ta impreza – mężczyźni musieli mieć marynarki, a kobiety sukienki, przy czym osoby w maskach mogły zamawiać drinki w połowie ceny.
Z tego co wiedziałam Gabe miał wyjść gdzieś ze swoimi nowymi kumplami, a Justin zaprosił Catrine. Miałam nadzieję, że między nimi będzie coś więcej niż przygodny seks. Bastian nikomu nie opowiadał się co do swoich planów.
Kiedy byłam już gotowa, Adam wszedł do mojego pokoju. Spojrzał na mnie z podziwem, jakby wzrokiem obejmując moje odsłonięte ramiona, głaszcząc smukłe nogi i całując spragnione usta.
- Nadal nie wiem dlaczego nie chcesz przenieść się do mojej sypialni – podał mi szpilki.
- Rozmawialiśmy o tym, tak jest wygodniej, noce i tak spędzam u ciebie.
Przysunęłam się do niego, ale nie po to, żeby go pocałować, tylko schować wejściówki do wewnętrznej kieszeni jego jasnej marynarki. Mimo, że od spalenia lasu minął tydzień, nie mogłam pozbyć się wyimaginowanego zapachu spalenizny. Kiedy Adam wrócił tamtej nocy zapach był tak silny, że kazałam mu wziąć godzinny prysznic. A potem i tak po jednym pocałunku wróciłam do swojej, pachnącej wrzosowiskiem, sypialni.
Nie pytałam czy się udało. Nie chciałam wiedzieć.
- Słyszałem, że Julia też tam będzie – przepuścił mnie w drzwiach na korytarz. – Swoją drogą skąd ona wzięła tyle kasy.
- Nie ona, tylko jej nowy facet. Cześć Justin – pożegnałam się z najstarszym demonem. Adam podał mu rękę, pomógł mi założyć płaszcz i otworzył przede mną drzwi. – Wiem tylko, że jest lekarzem.
- Czyli jest starszy – podsumował mój mąż.
- Tak jak ty ode mnie – wsiadłam do samochodu i od razu zdjęłam szpilki. – Nie oceniaj jej. Z tego co wiem to poważny mężczyzna – żeby odwrócić jego uwagę od tego tematu założyłam czarną maseczkę z cyrkoniami dookoła oczu, którą kupiliśmy specjalnie na tą okazję. Adam miał podobną, tylko skromniejszą.
- Masz piękne oczy – pocałował mnie w usta.
- To nasz pierwszy Sylwester razem – westchnął z nutką nostalgii w głosie. Nie wiedziałam za czym tęsknił. Spojrzałam na bransoletkę z białego złota, którą mi kupił. Na wewnętrznej stronie grawer wyrył „Do końca razem A. A. O.”. Tą cenną błyskotkę chciałam nosić tylko na specjalne okazje, a taki sylwester zdarza się tylko raz. Adam zauważywszy, że przyglądam się ozdobie, ujął moją dłoń i pocałował ją z szacunkiem i czułością.
W klubie było dosyć duszno i tłoczno, chociaż jeden bilet kosztował przeciętną miesięczną pensję. Założyliśmy maseczki i na dobry początek wieczoru zamówiliśmy drinki. Po drugim łyku poczułam jak alkohol rozluźnia moje mięśnie. Położyłam mu rękę na ramieniu i wzrokiem zachęciłam, żebyśmy wyszli na parkiet, chciałam się dobrze bawić. W trakcie piosenki zauważyłam Julię w towarzystwie przystojnego, choć mało umięśnionego lekarza. Jednak nie przestaliśmy tańczyć. Adam był świetnym tancerzem, prowadził pewnie i nie przestawał na mnie patrzeć. Kiedy przycisnął mnie mocno do siebie miałam ochotę znaleźć się z nim sam na sam. Położyłam dłonie na klapach jego idealne skrojonej marynarki.
Po trzech piosenkach dosiedliśmy się do stolika, który zajęli nam Julia i jej nowy partner.
- April, Adam, to jest Harry – przedstawiliśmy się sobie i zamówiliśmy nowe drinki. Moja przyjaciółka miała na sobie zieloną sukienkę, maseczkę w podobnym odcieniu i wysoko spięte włosy. Harry właśnie rozpiął czarną marynarkę. Z bliska wyglądał jeszcze lepiej, szczególnie kiedy poprawiał swoje jasne włosy.
Sądziłam, że mój mąż będzie bardzo nieprzyjemny dla nowego znajomego, ale myliłam się – był miły i płynnie przechodził z tematu na temat. Nie chcieliśmy zostawiać pełnych szklanek, więc dopiliśmy i wróciliśmy na parkiet. Adam nie miał nic przeciwko, żebym zatańczyła z Harrym, a on z uśmiechem obracał Julię. Julia chyba zrozumiała, że Adam i Bastian to nie ta sama osoba i nie może winić mojego męża za kłopoty, w jakie wpadła Kelly. A Adam? On się zmienił.
- Długo znasz Julię? – zagadał w czasie tańca. Oczywiście bawiąc się z nim byłam bardziej powściągliwa i pozwalałam sobie na mniej niż Adamem.
- Jakieś cztery miesiące. Poznałyśmy się w szkole – rozmawialiśmy bardzo ogólnie, ale wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Spodobał mi się jego naturalny i lekki sposób życia, chociaż praca wymagała od niego skupienia i ogromnego zaangażowania.
Po dwóch piosenkach zamieniliśmy się partnerami. Brakowało mi mojego męża, jego zapachu i silnego ramienia. Nachylił się nade mną i szepnął:
- Tak pięknie wyglądasz – i zanim zdążyłam odpowiedzieć obrócił mnie, tak że przywarłam plecami do jego torsu. Nagle poczułam jak napięły się jego mięśnie. Nie zauważyłam jednak, że jego wzrok odnalazł w tłumnie ponętnie tańczącą Lili. Natychmiast odwrócił mnie przodem do siebie i całując mnie namiętne zapobiegł zadawaniu jakichkolwiek pytań. Przeprosił mnie na chwilę tłumacząc, że musi zadzwonić – nie skomentowałam tego. Kiedy tylko zniknął, jakiś mężczyzna poprosił mnie do tańca. Zgodziłam się, a potem tańcząc jeszcze z kilkoma przypadkowymi facetami, odpowiadając na kilka pytań na mój temat, przestałam zastanawiać się gdzie zniknął mój mąż. Dwa następne drinki pomogły mi jeszcze bardziej się rozluźnić. 

Adam złapał Lili za ramię i prawie siłą wyciągnął ją z lokalu. Ta zanosiła się tylko śmiechem ignorując jego poważny ton.
- Masz papierosa? – oparła się o barierkę przed klubem. Zachowywała się jak nastolatka na pierwszej dorosłej imprezie bez kontroli rodziców.
- Nie mam – prawie krzyknął.
- Zajmujesz się działalnością charytatywną, a jednej fajki skąpisz? – przechyliła się przez barierkę.
- Co? Spójrz na mnie – złapał ją mocniej zmuszając do spojrzenia mu w oczy.
- Dziwisz się? Wieści bardzo szybko się rozchodzą, a zresztą zostaw mnie, przyszłam się tu zabawić, a nie się z tobą szamotać – wyrwała mu się.
Nic nie odpowiedział, tylko pozwolił jej wrócić do środka. Jeżeli Lili dzisiaj wiedziała co zrobił, to tym bardziej wiedział o tym Tonny, a to oznaczało tylko jedno – koniec z posadą jego osobistego ochroniarza, a co najważniejsze dobrego zdania na temat jego skuteczności. Do północy jeszcze ponad dwie godziny, więc wykonał kilka telefonów i bez problemu namierzył winowajcę całego zajścia. Nie chciał psuć wieczoru Tonniemu, ale musiał się z nim skontaktować.
- Dobry wieczór. Hmm… chciałem ci i oczywiście Amber złożyć życzenia…
- Adam? Dziękuję. Może wpadniecie do nas? Amber zorganizowała małe przyjęcie.
- Chętnie byśmy przyszli, ale jesteśmy w klubie, April bardzo dobrze się bawi, proszę nie zrozumieć mnie źle – jego szef albo nie dawał po sobie poznać, że już wie, albo żadne wieści jeszcze do niego dotarły.
- Ależ nie ma problemu, możecie przyjechać nawet o drugiej – zaśmiał się do telefonu.
- Myślę, że będziemy jeszcze przed pierwszą – uprzejmie podziękował za zaproszenie.
Postanowił, że przełoży wymierzanie sprawiedliwości, ale miał już plan.
Poczuł przeszywający go grudniowy chłód, więc wyciągnął ze srebrnej papierośnicy papierosa, żeby rozgrzać usta. Uspokoiwszy się trochę, rzucił niedopałek na chodnik i dołączył do znajomych. Nawet widok żony w objęciach innego mężczyzny nie zdołał wyprowadzić go z równowagi.
- Przepraszam – objął mnie od tyłu – musiałem coś załatwić. Dziękuję, że zajął się pan moją żoną – zwrócił się do mojego tanecznego partnera, ten u uśmiechem i rękami ułożonymi w pokojowym geście wycofał się.
- Kochanie, dziękuję, że mnie tutaj zabrałeś – pocałowałam go namiętnie.
- O drugiej jedziemy do Tonnego i Amber.
- Dobrze, chcę się dzisiaj dobrze bawić, więc bądź tak dobry i przynieś mi drinka.
- Mam nadzieję, że nie chcesz się upić – szepnął mi do ucha, ale powiedział to takim tonem jakby proponował mi wspólną noc. Jęknęłam cicho, kiedy złapał mnie mocniej i jeszcze raz pocałował. Po chwili siedzieliśmy już przy barze, bo wszystkie stoliki były zajęte. Może Adam miał rację, że nie powinnam tyle pić, ale ja potrzebowałam tego rozluźnienia jakie powodował alkohol.
- April, chodź zadzwonimy do Kelly – moja przyjaciółka pociągnęła mnie za rękę, na szczęście Adam widząc w jakim jestem stanie, przytrzymał mnie nie pozwalając upaść. Te stołki barowe były strasznie wysokie.
- Świetny pomysł – mojego męża wyraźnie ucieszył widok Julii i przystojnego Harrego. – Przewietrzysz się trochę, tu jest za gorąco – puścił oczko do lekarza.
Pomógł mi wyjść na zewnątrz, na szczęcie była tam stalowa barierka o którą mogłam się oprzeć. Momentalnie zrobiło mi się zimno, to chyba przez duża dawkę alkoholu. Julia wybrała numer do Kelly, sądząc po jej głosie, obudziłyśmy ją, ale i tak ucieszył ją nasz telefon. Cała nasza czwórka złożyła jej serdeczne życzenia, jej i oczywiście dzieciątku, były trochę bełkotliwe, trochę niezrozumiałe, ale na pewno wyjątkowe. Pomyślałam o Adamie, o tym jak bardzo chce mieć dziecko, ale ja nie byłam tak wspaniałomyślna, nie byłam jeszcze gotowa na ciążę, a szczególnie z nim. Kochałam go, ale nie wiedziałam czego mogę się po nim spodziewać. A gdyby zrobił krzywdę dziecku? Odgoniłam te myśli.
Wraz z salwą fajerwerków, które obwieszczając Nowy Rok na chwilę zagłuszyły muzykę, w mojej głowie rozpętało się piekło. Potęgował je każdy kolejny drink, a ja tańczyłam prawie bez przerwy. Właśnie takiego Sylwester chciałam zapamiętać, chociaż i tak nie pamiętałabym dużo.
Adam nie zwracał na to uwagi, tylko proszony o pieniądze wkładał mi je do ręki albo sam zamawiał alkohol. Czułam się wspaniale, oczywiście pomijając fakt, że coraz łatwiej traciłam równowagę, jednak miałam przy sobie przyjaciół i cudownego męża. Czułam się szczęśliwa.
- Kochanie, musimy już wychodzić – Adam zerknął na zegarek.

2 komentarze:

  1. Uwielbiam *.* Naprawdę bardzo fajny blog, tak trzymaj :D Zapraszam też do siebie, mam nadzieję że zostawisz po sobie choćby komentarz :)

    http://nothing-is-forever-baby.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Heeej. O to spóźniona ja.
    Wybacz, nie było kiedy wejść. Tu wyjazd, tu tamto. PRZEPRASZAM :(
    Jeju, jak ja lubię Twoje opowiadanie i sposób w jaki piszesz. Jesteś genialna.
    Nie ma się do czego doczepić :P
    Chciałabym kiedyś pisać tak jak Ty.
    Trcohę mnie dziwi cały czas, dlaczego Ap i Adam nie mieszkają w jednym pokoju. Przecież są małżeństwem. No, ale ich miłość jest bardzo dziwnym połączeniem, więc co się dziwić.
    Mam nadzieję, że ten facet Julii jest naprawdę takim, jakim się zdaje. Bo na pierwszy rzut oka wydaje się w porządku. Ale jak to mówią, pozory mylą. Oby nie sprawdziło się to w tym przypadku :)
    Adam czasem potrafi być czuły i to jest piękne, gdy swoją brutalność chowa w najgłębsze zakamarki samego siebie.
    Przez chwilę się bałam, że Adam się dopuści zdrady, tak zniknął. Ale na szczęście nie.
    Ciekawe czy Tonny udawał, że nic nie wie, czy rzeczywiście nie ma o niczym pojęcia.
    Byłam zaskoczona, że Adam nie był zazdrosny o tańczących z April mężczyzn. Zaskoczył mnie pozytywnie.
    Oraz to, że normalnie gadał z tym całym Harrym było miłą niespodzianką :)
    Nie rozumiem tylko czemu pozwalał tak upijać się Ap. No, ale ok.
    A teraz spotkanie z Tonnym.
    Jestem ciekawa jak to dalej będzie.
    Życzę Ci duuużo weny.
    Buziaki, Twoja fanka - Maarit :*

    OdpowiedzUsuń