Było
mi zimno, dreszcze co kilka sekund przechodziły przez moje ciało, ale ja tylko
uparcie spoglądałam na dołeczki kreślące się na jego policzkach przy każdym
uśmiechu. Był zadowolony, kiedy ja nie czułam nic oprócz obojętności. Wyrwał
mnie stamtąd, z tego labiryntu bez wyjścia, gdzie rolę Minotaura grał Adam. On
dbał o mnie, a ja odejściem pozwoliłam go pokonać. Nie wiedziałam czy będzie
tęsknił, nigdy nie tęsknił. Nadal leżał obejmując ziemię jakby była jego matką.
Mimo
wczesnej pory, jazda samochodem znużyła mnie do tego stopnia, że oczy same
zamknęły się pod naporem zmęczenia. Usłyszałam tylko jak przyciszał radio, żeby
nie przeszkadzał mi piskliwy głos lichej piosenkarki. Wtuliłam głowę w ramiona
i przestałam o tym wszystkim myśleć. Nie bałam się go, chociaż nie znając go
wiedziałam, że jest tak samo nieobliczalny jak Adam.
- Jesteś głodna? – usłyszałam jego głos, a potem
poczułam ostry zapach hot-dogów.
- Tak – wzięłam jednego. Nie jadłam od jakiś
pięciu godzin, więc porządna dawka węglowodanów była mi potrzebna.
- Za pół godziny będziemy u
mnie. Będziesz mogła odpocząć od tej dziczy – zwinął serwetki po czym rzucił je na
tylne siedzenie, widocznie nie dbał o samochód.
- Ale ja nie wzięłam ze sobą
żadnych ciuchów – jęknęłam.
- Pójdziesz na zakupy – odparł i ruszyliśmy w dalsza podróż.
Kiedy zacznę tęsknić za Adamem, Justinem, Bastianem i nawet Jakem? Zamknęłam
oczy. Po kilku minutach udawany sen przestał być tylko udawany.
Godzinę
później siedziałam na szerokiej kanapie w jego ciasnej kawalerce. Nie wiedziałam
na co się godzę, w ogóle nie przemyślałam tej decyzji. Ja po prostu chciałam
się stamtąd wynieść, nie zastanawiałam się dokąd i z kim. Ares nie podzielał
moich obaw. Zrobił to, o co go prosiłam, powinnam być mu wdzięczna.
Usiał
obok mnie. Pachniał tak samo jak wtedy w samochodzie, kiedy rozmawialiśmy o
Adamie. Pokój obejmowała cisza, mnie obejmowało jego muskularne ramię.
- Tam musiałem dbać o
reputację, tu nie muszę.
Odwrócił
moją twarz ku swojej i zaczął całować moje usta rozchylone zdziwieniem niebędące
w stanie słowem powstrzymać jego zapalczywości. Adam jak zwykle miał rację –
nie zależało mu na mnie jako na wyjątkowej dziewczynie, ale jako kolejnej. W
pewnym sensie czułam się jednak wyjątkowo i nie przeszkadzały mi jego prawdziwe
pobudki, ważne, że razem zatapialiśmy się w miękkość kanapy. Zdjął ze mnie
bluzę, koszulkę i już zaczął dobierać się do spodni, kiedy gwałtownie
odepchnęłam go na odległość wyprostowanych ramion. Patrzył na mnie jakby
pijany.
- Ja zrobiłem coś dla ciebie, teraz
czas spłacić dług –
powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu. Udałam, że nie zrozumiałam rozkazu i
odpowiedziałam lekko próbując się uśmiechnąć.
- To może przelewem?
- Ja ci mogę najwyżej przylać – powiedział łagodnie gładząc mnie
po policzku.
Przestraszyłam
się. Zapomniałam, że jestem tak silna jak on. Przed oczami znowu stanęła mi
sylwetka Adam leżącego na ziemi – to samo w każdej chwili mógł zrobić ze mną.
Byłby pierwszym mężczyzną, który mnie uderzył.
Odsunęłam
się od niego na kilka centymetrów, bowiem tylko na tyle pozwalał mi jego
uścisk. Nawet to zauważył i wymierzył mi raz w policzek. Natychmiast zaczął go
całować i szeptać ciche przeprosiny. Uniósł się, ale słowa były jedyną forma
przeprosin na jaką było go teraz stać, nie przepraszał pocałunkami, dążył nimi
do celu. Przechylił mnie do tyłu tak, żeby móc znaleźć się nade mną.
- Zasłoń okna – poprosiłam, kiedy zdjął już koszulę.
- Taka z ciebie cnotka? – zaśmiał się, ale poszedł do okna i
spełnił moją prośbę. Miałam chwilę, żeby uspokoić oddech i po błyskawicznym
namyśle, porzucić myśl o ucieczce. Znalazłby mnie bez problemu i do tego
skrzywdziłby tych, którzy odważyliby się mnie chronić. – To na czym skończyłem? – wrócił do całowania, ale nie całował
lepiej niż Adam.
Pozwoliłam
mu być blisko, nie to on sam sobie na to pozwolił.
Dławiło
mnie poczucie wstydu pomieszane z rozkosznym podnieceniem. Dopiero, kiedy
skończyliśmy uzmysłowiłam sobie kim się stałam i nikt nie powinien się o tym
dowiedzieć… tylko, że oni już wiedzieli. Alex chciał mnie obronić przed tym
całym złym światem, ale nie obronił nawet siebie samego przede mną.
- Jesteś taka śliczna, a oni zamknęli
cię w tej cholernej dziczy jakbyś była zwierzęciem – zadowolony, w samej bieliźnie,
wyszedł do łazienki. Mimo tego, że mogłam wyjść, nie zrobiłam tego. Leżałam
nieruchomo w oczekiwaniu, aż wróci i powie mi, co będzie dalej. Zdaniem demonów
byłam dla niego dziewczyną tylko na jeden raz, więc wspólne mieszkanie zupełnie
nie wchodziło w grę.
- Gdzie będę spała? – okryłam się kocem.
- Jak to gdzie? Ze mną na kanapie – nadal chodził po mieszkaniu jedynie
w bokserkach. Uśmiechnęłam się do swoich myśli.
- Przecież możesz być bogaty,
dlaczego mieszkasz właśnie tutaj? – zaciekawiłam
się.
- A kto ci powiedział, że nie
jestem bogaty? Wiem, co chcesz powiedzieć, nie jesteś przyzwyczajona do takich
małych przestrzeni, za niskie progi dla ciebie – w międzyczasie zaczął robić sobie
kawę.
- Nie – zawstydził mnie tym stwierdzeniem – tu jest nawet przyjemnie.
- Dobrze, jak chcesz to
dzisiejszą noc spędzimy w hotelu, a potem o tym pomyślę, moja ty bogini – pocałował mnie w czoło ustami
pachnącymi świeżą kawą. – Po
drodze kupimy ci jakieś ciuchy.
Wczesna
kolacja, szybkie zakupy i jeszcze szybszy meldunek w jednym z najdroższych
hoteli w mieście i w końcu mogłam rzucić się na łóżko osnute atłasową pościelą.
Apartament z widokiem na tętniące życiem miasto – tylko tego było mi potrzeba.
Hotel
był prawie pusty, po hallu snuło się tylko kilka osób, znużony portier ożywił
się na nasz widok i dwuznacznym uśmiechem powitał mojego towarzysza. Musieli
znać się już wcześniej. Ares wyglądał równie elegancko jak na wczorajszym
przyjęciu, ja dzięki czarnej sukience z tradycyjnym już gorsetem idealnie do
niego pasowałam. Jakiś mężczyzna rzucił mi przelotne spojrzenie zakończone
krótkim uśmiechem. Ares objął mnie w pół i przysunął do siebie jakby w obawie,
ze ów obcy mężczyzna mógłby stanąć między nami. On nie bał się wtrącić między
mnie a Adama, ale bał się, że ktoś przedwcześnie wydrze mu nową brankę z rąk.
Pierwszy
raz miałam spędzić noc w takim ekskluzywnym hotelu, chłonęłam wszystko jak
dziecko w sklepie z zabawkami, wyłapywałam każdy dźwięk, zapach, cieszyłam oczy
widokiem marmurów, złota, atłasowych kotar.
Moje
obcasy stukały o posadzkę dopóki nie zniknęliśmy za drzwiami, na których klamce
Ares zostawił tabliczkę z napisem „Proszę nie przeszkadzać”.
- Lepiej? – od razu podszedł do barku, żeby zrobić
sobie drinka.
- O tak – westchnęłam zdejmując nowe buty.
- Lecisz na kasę – stwierdził i podał mi swoją
szklankę. – Ja będę musiał
jeszcze dzisiaj kierować –
uprzedził moje pytanie.
- Ale ja nie piję.
- Wypij, będziesz łatwiejsza – wcisnąwszy mi do ręki szkło, położył
się na łóżku. Chciałam odstawić ją na stolik, ale wzrokiem zmusił mnie do
wypicia jej zawartości.
Nawet
jego niewybredny komentarz nie był w stanie wyprowadzić mnie z równowagi.
Leżeliśmy tak w ciszy wpatrując się w bogato zdobiony sufit.
- Pocałujesz mnie wreszcie? – odwróciłam się do niego.
- Nie, jest już późno, a ja muszę
iść. Chcesz to idź na zakupy albo na kolację, tu masz pieniądze.
Zostawił
mi pieniądze, które spokojnie wystarczyłyby na tygodniowe życie czteroosobowej
rodziny, a nie tylko na kilka godzin oczekiwania w opłaconym hotelu.
Trzasnął
drzwiami i w pokoju zrobiło się zupełnie cicho tak, jakby nigdy nie było tutaj
nikogo oprócz mnie. Zostawiając mnie samą dowiódł prawdy znajdującej się w
każdym słowie Adama. Wykorzystał i zostawił jak gdyby nigdy nic, a ja miałam
pokornie zostać w hotelu i czekać na niego niczym utęskniona żona.
Odczekałam
kilkanaście minut, żeby być pewną, że opuścił hotel i sama wyszłam z pokoju.
Miałam ochotę na jakiś bardzo słodki i jeszcze bardziej kaloryczny deser.
Mimo
późnej pory w hotelowej restauracji nadal było dużo gości. Zajęłam miejsce przy
barze – stamtąd miałam doskonały widok na ogromne okno odsłaniające tajniki
znużonej ulicy. Zamówiłam czekoladową muffinę z bitą śmietaną i Cappuccino z
podwójną pianką. Ciastko jadłam powoli rozkoszując się każdym kęsem,
jakbym ostatni raz jadła te brązowe złoto. Patrzyłam na ludzi przechadzających
się po ulicy zasłaniających się parasolami przed natarczywym deszczem.
- Pani zakochana? – zwróciła się do mnie młoda
kelnerka.
Czułam,
że się rumienię.
- Nie, skądże – odparłam spuszczając wzrok.
- Nie musi pani udawać, tu i tak nikt
nikogo nie zna – wróciła do
wycierania kieliszków.
Nie
chciałam z nią rozmawiać, nie chciałam z nikim rozmawiać o moich uczuciach.
Odwróciłam głowę w stronę szyby, jakiś mężczyzna przebiegł właśnie przez ulicę
cudem unikając śmierci pod kołami przejeżdżającego samochodu. Miałam wrażenie,
że na moment spotkały się nasze spojrzenia. Przed oczami błysnęła mi twarz Alexa,
to musiał być on. Był tak samo ubrany…
Zapłaciwszy,
wybiegłam na ulicę. Stanęłam dokładnie w tym samym miejscu, w którym widziałam
owego mężczyznę i ze łzami w oczach rozglądałam się dookoła. W kilka sekund
przemokłam do suchej nitki. Straciłam resztki sił, osunęłam się na kolana i
upadłabym, gdyby nie powstrzymały mnie silne ramiona starca.
- Pani się dobrze czuje? Zadzwonić po
pogotowie? – wciąż mnie
podtrzymywał.
- Nie, ale może mógłby pan
zadzwonić po taksówkę? – z
zimna szczękałam zębami.
- Oczywiście.
Jakaś
starsza pani zainteresowana moim stanem podała mi chusteczkę i zaczęła
wypytywać o przyczynę, ale nie potrafiłam jej odpowiedzieć. Bełkotałam coś na
tyle niezrozumiale, że kobieta zrezygnowała z ciągnięcia tej rozmowy.
Kilka
minut później siedziałam już w żółtym samochodzie podając kierowcy adres. Nie
był zachwycony perspektywą tak dalekiej podróży, ale widząc napiwek, który
byłam w stanie mu dać, zgodził się i kazał zapiąć pasy.
Po
kilometrach drogi wreszcie znaleźliśmy się na miejscu. Zapłaciłam taksówkarzowi
z dużą nadwyżką i zaczęłam wolno iść w stronę domu. Nie chciałam, żeby dźwięk
silnika kogoś obudził. Zdążyłam wyschnąć w czasie drogi, ale tutejszy deszcz
zmoczył mnie jeszcze bardziej. Kilka razy potknęłam się na kamienistej dróżce,
łzy mąciły mi obraz. Sądziłam, że to ja byłam nierozsądna, ale co było bardziej
nierozsądne niż zostawianie otwartych drzwi na noc.
Nie
zastanawiałam się nad tym jak zostanę przyjęta, nie myślałam o tym co o mnie
pomyślą. Nie byłam w stanie uświadomić sobie jak duże niebezpieczeństwo
ściągnęłam na ten dom z chwilą przekroczenia progu. Do głowy mi nie przyszło,
że Ares będzie szukał swojej zguby, a pierwszym i słusznym miejscem, do którego
się uda w jej poszukiwaniu będzie właśnie ten dom.
Jak
najciszej weszłam do środka, przeszłam korytarz, ale nie od razu skręciłam tam,
gdzie powinnam iść.
- Myślisz, że kiedy próbujesz
się skradać, to cię nie słyszę?
-
Miałam taka nadzieję, ale jak zwykle mnie zawiodłeś – zaskoczył mnie.
- Wiesz, że zawsze możesz na
mnie liczyć – dopiero wtedy
odwrócił się w moją stronę. Jego wzrok spoczął na brzegach poszarpanej
sukienki. – Mówiłem ci, żebyś
do niego nie szła. Dlaczego ty mnie nigdy nie słuchasz? – zerwał się z kanapy. – Do diabła
ile ty masz lat? Dziesięć? Myślałem, że doskonale wiesz jak mogą skończyć się
wizyty u Aresa.
-
Ale to nie on… ja nie wiem. Ja go widziałam… – bełkotałam połykając łzy.
- I jeszcze kłamiesz – dawno nie widziałam go aż tak
zdenerwowanego, był na cienkiej granicy między furią a obłędem. – Nie rozumiesz, że jeżeli nie
będziesz mówiła mi prawdy, to nie będę w stanie ci pomóc? Nawet nie dajesz mi
szansy! – krzyczał obchodząc
mnie naokoło.
- Nie potrzebuję opiekuna! – wrzasnęłam jeszcze głośniej niż
on – nie chciałam mówić ci
tego w ten sposób, ale ja już chyba mam dla kogo żyć.
- Jesteś w ciąży? – widziałam jak przez jego białą
koszulkę przebijają się napięte mięśnie – przecież
to niemożliwe.
Zaniemówiłam.
Ledwie widziałam jego nieruchomą od gniewu twarz, zamglone oczy. Ciężko osunął
się na kolana, objął mnie delikatnie i jeszcze delikatniej oparł głowę o moje
ciało. Ten gest sprawił, że Adam stał się dla mnie kimś więcej niż tylko
mężczyzną, który nieziemsko całował, który krzyczał na mnie kiedy robiłam coś
nie po jego myśli, który wykorzystywał i dawał się wykorzystywać.
-
Kto jest ojcem? Z Aresem? Nie to za krótko… Alex… – nigdy nie widziałam go w takim stanie. Był taki ludzki.
- Nie, Adam ty nie rozumiesz… – przerwał mi.
- Wyjdź za mnie.
Byłam
jeszcze bardziej zaskoczona niż on. Nie sądziła, że ktoś taki jak Adam jest
zdolny do składania takich deklaracji. Do tego momentu byłam pewna, że mnie nie
kocha, ale ta sytuacja przedstawiła mi jego sylwetkę w zupełnie innym świetle,
ale dla mnie to było za dużo.
- Nie jestem w ciąży – odchyliłam jego głowę tak, żeby
mógł spojrzeć mi w oczy.
- Nie? – poderwał się z podłogi.
- Nie, ja widziałam Alexa.
-
Nie mogłaś go widzieć – z pozoru spokojny usiadł na kanapie.
-
Nie chciałam po ciebie dzwonić, nie chciałam z tobą jechać – czułam, że już powiedziałam o kilka słów za dużo tylko, że
Adam nawet nie drgnął. Nie wiedziałam czy mam mówić dalej. – To na pewno był on, miał na
sobie ten sam płaszcz –
próbowałam go przekonać, ale miałam wrażenie jakbym mówiła do marmurowego
posągu.
- Wyjdź stąd – syknął przez zaciśnięte zęby.
Teraz
to ja stałam nieruchomo. Słyszałam tylko świst wydychanego przez niego
powietrza i stukot kropli za oknem.
- Nie słyszałaś? Wynoś się! – siła wypchnął mnie za drzwi.
Od
prośby o rękę do wyrzucenia za drzwi – tylko Adam był do tego zdolny. Przez
chwilę myślałam, że mnie kocha i tego się przestraszyłam. On nie może mnie
kochać, wystarczyło, że Alex wszystko przeze mnie stracił. Adam mógł kochać
dziecko, ale nie mnie.
Czułam,
że ani Justin, ani Jake, ani tym bardziej Bastian jeszcze nie śpią i wszyscy
wiedzą o czym rozmawiałam, a raczej o co kłóciłam się z Adamem. Nie zważając na
to czy mnie słyszą, pobiegłam do mojego byłego pokoju i z hukiem zamknęłam za
sobą drzwi. Nie mogłam oddychać, jakby objętość moich płuc zmniejszała się pod
naporem ściskanych gorsetem żeber. W ubraniu rzuciłam się na jasną pościel nie
myśląc o tym, że rozmazany tusz na pewno zostawi po sobie ciemne smugi.
Zemdlone od płaczu powieki zamknęły się powoli.
Obudził
mnie jakiś dźwięk, cichy szmer. Rozejrzałam się po otchłani ciemnego pokoju,
ale nie byłam w stanie niczego dostrzec. Zamknęłam oczy, niestety uciążliwy
dźwięk nie dawał mi spokoju.
-
Baz paniki – uspokajałam samą siebie, mój głos zdawał
się zlewać z otaczającą mnie niedoskonałą ciszą.
Jakiś ledwie dostrzegalny cień przesuwał się od drzwi w stronę
łóżka. To na pewno Adam chciał mnie przestraszyć w odwecie za naszą kłótnię.
Nie, gdyby chciał mnie zabić na pewno nie zrobiłby tego podczas snu, chciałby,
żebym czuła, że konam.
Świetnie!
OdpowiedzUsuńDlaczego ja nie potrafię tak dobrze pisać?
Jejku, szkoda mi Ap. Jestem w szoku i nie wiem co napisać.
Sama nie wiem co mam myśleć o Aresie (bo chyba tak ma na imię jak mnie pamięć nie myli).
A Adam? Raz mówi, że kocha a potem wygania ją z pokoju?
No nie wiem, troszeczkę się porobiło.
Czekam na kolejną i pozdrawiam :*
Aż mnie dreszcze przechodzą. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Umiesz zagrać na ludzkich emocjach :D
OdpowiedzUsuńTen Adam to niezłe ziółko. Oświadczyny, a później wyrzucenie haha. Mam nadzieję, że to nie on chcę zrobić coś Ap. podczas gdy ona spała. :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział z zapartym tchem.
http://modaprzemijastylpozostajex3.blogspot.com/
Świetny rozdział mimo tego, że jest długi to mnie zupełnie nie zanudził, a wręcz przeciwnie. TRochę zdziwiło mnie zachowanie Adama no, ale muszę powiedzieć, że robi się coraz ciekawiej.
OdpowiedzUsuńobs za obs kom za kom ??
OdpowiedzUsuńświetny blog zapraszam do mnie http://my-music-my-life-998.blogspot.com/ <3
przyjazn-milosc-zaufanie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńnowy rozdział na blogu :) Dziewczyny poznają nowych kolegów w klasie, a przedewszystkim Daria :) zapraszam
albo mnie wzrok myli albo nie ma tu nawet słowa, w którym zawarłabyś opinię na temat tego bloga. Może tak odrobina kultury?
Usuńfajne ;] http://smokepoland.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNoo super rozdział :) w końcu się go doczekałam! :D
OdpowiedzUsuńA Adam to .. głupeek! Nie wiem już co o nim myśleć :/
najpierw kocha itd, a potem ją tak wyrzuca z pokoju.. no no.
Pozdrawiam z bloga:
http://mojahistoriadlaciebie.blogspot.com/2013/04/uwaga.html#comment-form
Zajebisty rozdzial . <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam .
Świetny *.* Wszystko idealnie dopracowane. Brak błędów. Cudowne, pisz dalej ;3
OdpowiedzUsuńhttp://people-are-very-strange.blogspot.com/
Zapraszam i liczę na rewanż ;3
powiem Ci szczerze, że wchodząc na Twojego bloga pomyślałam sobie: "pewnie znowu jakieś opowiadanie z one direction, ale wejdę, dziewczyna chce się wypromować" , ale zaskoczyłaś mnie pozytywnie oczywiście. spodobało mi się i z wielką chęcią zaobserwuje i będę czekać na kolejny rodział :)
OdpowiedzUsuńdzięki wielkie, że napisałaś i uświadomiłaś mnie o istnieniu takiego świetnego bloga :)
pięknie piszesz!
OdpowiedzUsuń