sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział X






Było mi zimno, dreszcze co kilka sekund przechodziły przez moje ciało, ale ja tylko uparcie spoglądałam na dołeczki kreślące się na jego policzkach przy każdym uśmiechu. Był zadowolony, kiedy ja nie czułam nic oprócz obojętności. Wyrwał mnie stamtąd, z tego labiryntu bez wyjścia, gdzie rolę Minotaura grał Adam. On dbał o mnie, a ja odejściem pozwoliłam go pokonać. Nie wiedziałam czy będzie tęsknił, nigdy nie tęsknił. Nadal leżał obejmując ziemię jakby była jego matką.
Mimo wczesnej pory, jazda samochodem znużyła mnie do tego stopnia, że oczy same zamknęły się pod naporem zmęczenia. Usłyszałam tylko jak przyciszał radio, żeby nie przeszkadzał mi piskliwy głos lichej piosenkarki. Wtuliłam głowę w ramiona i przestałam o tym wszystkim myśleć. Nie bałam się go, chociaż nie znając go wiedziałam, że jest tak samo nieobliczalny jak Adam.
- Jesteś głodna? – usłyszałam jego głos, a potem poczułam ostry zapach hot-dogów.
- Tak – wzięłam jednego. Nie jadłam od jakiś pięciu godzin, więc porządna dawka węglowodanów była mi potrzebna.
- Za pół godziny będziemy u mnie. Będziesz mogła odpocząć od tej dziczy – zwinął serwetki po czym rzucił je na tylne siedzenie, widocznie nie dbał o samochód.
- Ale ja nie wzięłam ze sobą żadnych ciuchów – jęknęłam.
- Pójdziesz na zakupy – odparł i ruszyliśmy w dalsza podróż. Kiedy zacznę tęsknić za Adamem, Justinem, Bastianem i nawet Jakem? Zamknęłam oczy. Po kilku minutach udawany sen przestał być tylko udawany.
Godzinę później siedziałam na szerokiej kanapie w jego ciasnej kawalerce. Nie wiedziałam na co się godzę, w ogóle nie przemyślałam tej decyzji. Ja po prostu chciałam się stamtąd wynieść, nie zastanawiałam się dokąd i z kim. Ares nie podzielał moich obaw. Zrobił to, o co go prosiłam, powinnam być mu wdzięczna.
Usiał obok mnie. Pachniał tak samo jak wtedy w samochodzie, kiedy rozmawialiśmy o Adamie. Pokój obejmowała cisza, mnie obejmowało jego muskularne ramię.
- Tam musiałem dbać o reputację, tu nie muszę.
 Odwrócił moją twarz ku swojej i zaczął całować moje usta rozchylone zdziwieniem niebędące w stanie słowem powstrzymać jego zapalczywości. Adam jak zwykle miał rację – nie zależało mu na mnie jako na wyjątkowej dziewczynie, ale jako kolejnej. W pewnym sensie czułam się jednak wyjątkowo i nie przeszkadzały mi jego prawdziwe pobudki, ważne, że razem zatapialiśmy się w miękkość kanapy. Zdjął ze mnie bluzę, koszulkę i już zaczął dobierać się do spodni, kiedy gwałtownie odepchnęłam go na odległość wyprostowanych ramion. Patrzył na mnie jakby pijany.
- Ja zrobiłem coś dla ciebie, teraz czas spłacić dług – powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu. Udałam, że nie zrozumiałam rozkazu i odpowiedziałam lekko próbując się uśmiechnąć.
- To może przelewem?
- Ja ci mogę najwyżej przylać – powiedział łagodnie gładząc mnie po policzku.
Przestraszyłam się. Zapomniałam, że jestem tak silna jak on. Przed oczami znowu stanęła mi sylwetka Adam leżącego na ziemi – to samo w każdej chwili mógł zrobić ze mną. Byłby pierwszym mężczyzną, który mnie uderzył.
Odsunęłam się od niego na kilka centymetrów, bowiem tylko na tyle pozwalał mi jego uścisk. Nawet to zauważył i wymierzył mi raz w policzek. Natychmiast zaczął go całować i szeptać ciche przeprosiny. Uniósł się, ale słowa były jedyną forma przeprosin na jaką było go teraz stać, nie przepraszał pocałunkami, dążył nimi do celu. Przechylił mnie do tyłu tak, żeby móc znaleźć się nade mną.
- Zasłoń okna – poprosiłam, kiedy zdjął już koszulę.
- Taka z ciebie cnotka? – zaśmiał się, ale poszedł do okna i spełnił moją prośbę. Miałam chwilę, żeby uspokoić oddech i po błyskawicznym namyśle, porzucić myśl o ucieczce. Znalazłby mnie bez problemu i do tego skrzywdziłby tych, którzy odważyliby się mnie chronić. – To na czym skończyłem? – wrócił do całowania, ale nie całował lepiej niż Adam.
Pozwoliłam mu być blisko, nie to on sam sobie na to pozwolił.
Dławiło mnie poczucie wstydu pomieszane z rozkosznym podnieceniem. Dopiero, kiedy skończyliśmy uzmysłowiłam sobie kim się stałam i nikt nie powinien się o tym dowiedzieć… tylko, że oni już wiedzieli. Alex chciał mnie obronić przed tym całym złym światem, ale nie obronił nawet siebie samego przede mną.
- Jesteś taka śliczna, a oni zamknęli cię w tej cholernej dziczy jakbyś była zwierzęciem – zadowolony, w samej bieliźnie, wyszedł do łazienki. Mimo tego, że mogłam wyjść, nie zrobiłam tego. Leżałam nieruchomo w oczekiwaniu, aż wróci i powie mi, co będzie dalej. Zdaniem demonów byłam dla niego dziewczyną tylko na jeden raz, więc wspólne mieszkanie zupełnie nie wchodziło w grę.
- Gdzie będę spała? – okryłam się kocem.
- Jak to gdzie? Ze mną na kanapie – nadal chodził po mieszkaniu jedynie w bokserkach. Uśmiechnęłam się do swoich myśli.
- Przecież możesz być bogaty, dlaczego mieszkasz właśnie tutaj? – zaciekawiłam się.
- A kto ci powiedział, że nie jestem bogaty? Wiem, co chcesz powiedzieć, nie jesteś przyzwyczajona do takich małych przestrzeni, za niskie progi dla ciebie – w międzyczasie zaczął robić sobie kawę.
- Nie – zawstydził mnie tym stwierdzeniem – tu jest nawet przyjemnie.
- Dobrze, jak chcesz to dzisiejszą noc spędzimy w hotelu, a potem o tym pomyślę, moja ty bogini – pocałował mnie w czoło ustami pachnącymi świeżą kawą. – Po drodze kupimy ci jakieś ciuchy.
Wczesna kolacja, szybkie zakupy i jeszcze szybszy meldunek w jednym z najdroższych hoteli w mieście i w końcu mogłam rzucić się na łóżko osnute atłasową pościelą. Apartament z widokiem na tętniące życiem miasto – tylko tego było mi potrzeba.
Hotel był prawie pusty, po hallu snuło się tylko kilka osób, znużony portier ożywił się na nasz widok i dwuznacznym uśmiechem powitał mojego towarzysza. Musieli znać się już wcześniej. Ares wyglądał równie elegancko jak na wczorajszym przyjęciu, ja dzięki czarnej sukience z tradycyjnym już gorsetem idealnie do niego pasowałam. Jakiś mężczyzna rzucił mi przelotne spojrzenie zakończone krótkim uśmiechem. Ares objął mnie w pół i przysunął do siebie jakby w obawie, ze ów obcy mężczyzna mógłby stanąć między nami. On nie bał się wtrącić między mnie a Adama, ale bał się, że ktoś przedwcześnie wydrze mu nową brankę z rąk.
Pierwszy raz miałam spędzić noc w takim ekskluzywnym hotelu, chłonęłam wszystko jak dziecko w sklepie z zabawkami, wyłapywałam każdy dźwięk, zapach, cieszyłam oczy widokiem marmurów, złota, atłasowych kotar.
Moje obcasy stukały o posadzkę dopóki nie zniknęliśmy za drzwiami, na których klamce Ares zostawił tabliczkę z napisem „Proszę nie przeszkadzać”.
- Lepiej? – od razu podszedł do barku, żeby zrobić sobie drinka.
- O tak – westchnęłam zdejmując nowe buty.
- Lecisz na kasę – stwierdził i podał mi swoją szklankę. – Ja będę musiał jeszcze dzisiaj kierować – uprzedził moje pytanie.
- Ale ja nie piję.
- Wypij, będziesz łatwiejsza – wcisnąwszy mi do ręki szkło, położył się na łóżku. Chciałam odstawić ją na stolik, ale wzrokiem zmusił mnie do wypicia jej zawartości.
Nawet jego niewybredny komentarz nie był w stanie wyprowadzić mnie z równowagi. Leżeliśmy tak w ciszy wpatrując się w bogato zdobiony sufit.
- Pocałujesz mnie wreszcie? – odwróciłam się do niego.
- Nie, jest już późno, a ja muszę iść. Chcesz to idź na zakupy albo na kolację, tu masz pieniądze.
Zostawił mi pieniądze, które spokojnie wystarczyłyby na tygodniowe życie czteroosobowej rodziny, a nie tylko na kilka godzin oczekiwania w opłaconym hotelu.
Trzasnął drzwiami i w pokoju zrobiło się zupełnie cicho tak, jakby nigdy nie było tutaj nikogo oprócz mnie. Zostawiając mnie samą dowiódł prawdy znajdującej się w każdym słowie Adama. Wykorzystał i zostawił jak gdyby nigdy nic, a ja miałam pokornie zostać w hotelu i czekać na niego niczym utęskniona żona.
Odczekałam kilkanaście minut, żeby być pewną, że opuścił hotel i sama wyszłam z pokoju. Miałam ochotę na jakiś bardzo słodki i jeszcze bardziej kaloryczny deser.


Mimo późnej pory w hotelowej restauracji nadal było dużo gości. Zajęłam miejsce przy barze – stamtąd miałam doskonały widok na ogromne okno odsłaniające tajniki znużonej ulicy. Zamówiłam czekoladową muffinę z bitą śmietaną i Cappuccino z podwójną pianką. Ciastko jadłam  powoli rozkoszując się każdym kęsem, jakbym ostatni raz jadła te brązowe złoto. Patrzyłam na ludzi przechadzających się po ulicy zasłaniających się parasolami przed natarczywym deszczem.
- Pani zakochana? – zwróciła się do mnie młoda kelnerka.
Czułam, że się rumienię.
- Nie, skądże – odparłam spuszczając wzrok.
- Nie musi pani udawać, tu i tak nikt nikogo nie zna – wróciła do wycierania kieliszków.
Nie chciałam z nią rozmawiać, nie chciałam z nikim rozmawiać o moich uczuciach. Odwróciłam głowę w stronę szyby, jakiś mężczyzna przebiegł właśnie przez ulicę cudem unikając śmierci pod kołami przejeżdżającego samochodu. Miałam wrażenie, że na moment spotkały się nasze spojrzenia. Przed oczami błysnęła mi twarz Alexa, to musiał być on. Był tak samo ubrany…
Zapłaciwszy, wybiegłam na ulicę. Stanęłam dokładnie w tym samym miejscu, w którym widziałam owego mężczyznę i ze łzami w oczach rozglądałam się dookoła. W kilka sekund przemokłam do suchej nitki. Straciłam resztki sił, osunęłam się na kolana i upadłabym, gdyby nie powstrzymały mnie silne ramiona starca.
- Pani się dobrze czuje? Zadzwonić po pogotowie? – wciąż mnie podtrzymywał.
- Nie, ale może mógłby pan zadzwonić po taksówkę? – z zimna szczękałam zębami.
- Oczywiście.
Jakaś starsza pani zainteresowana moim stanem podała mi chusteczkę i zaczęła wypytywać o przyczynę, ale nie potrafiłam jej odpowiedzieć. Bełkotałam coś na tyle niezrozumiale, że kobieta zrezygnowała z ciągnięcia tej rozmowy.
Kilka minut później siedziałam już w żółtym samochodzie podając kierowcy adres. Nie był zachwycony perspektywą tak dalekiej podróży, ale widząc napiwek, który byłam w stanie mu dać, zgodził się i kazał zapiąć pasy.
Po kilometrach drogi wreszcie znaleźliśmy się na miejscu. Zapłaciłam taksówkarzowi z dużą nadwyżką i zaczęłam wolno iść w stronę domu. Nie chciałam, żeby dźwięk silnika kogoś obudził. Zdążyłam wyschnąć w czasie drogi, ale tutejszy deszcz zmoczył mnie jeszcze bardziej. Kilka razy potknęłam się na kamienistej dróżce, łzy mąciły mi obraz. Sądziłam, że to ja byłam nierozsądna, ale co było bardziej nierozsądne niż zostawianie otwartych drzwi na noc.
Nie zastanawiałam się nad tym jak zostanę przyjęta, nie myślałam o tym co o mnie pomyślą. Nie byłam w stanie uświadomić sobie jak duże niebezpieczeństwo ściągnęłam na ten dom z chwilą przekroczenia progu. Do głowy mi nie przyszło, że Ares będzie szukał swojej zguby, a pierwszym i słusznym miejscem, do którego się uda w jej poszukiwaniu będzie właśnie ten dom.
Jak najciszej weszłam do środka, przeszłam korytarz, ale nie od razu skręciłam tam, gdzie powinnam iść.
- Myślisz, że kiedy próbujesz się skradać, to cię nie słyszę?
- Miałam taka nadzieję, ale jak zwykle mnie zawiodłeś – zaskoczył mnie.
- Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć – dopiero wtedy odwrócił się w moją stronę. Jego wzrok spoczął na brzegach poszarpanej sukienki. – Mówiłem ci, żebyś do niego nie szła. Dlaczego ty mnie nigdy nie słuchasz? – zerwał się z kanapy. – Do diabła ile ty masz lat? Dziesięć? Myślałem, że doskonale wiesz jak mogą skończyć się wizyty u Aresa.
- Ale to nie on… ja nie wiem. Ja go widziałam… – bełkotałam połykając łzy.
- I jeszcze kłamiesz – dawno nie widziałam go aż tak zdenerwowanego, był na cienkiej granicy między furią a obłędem. – Nie rozumiesz, że jeżeli nie będziesz mówiła mi prawdy, to nie będę w stanie ci pomóc? Nawet nie dajesz mi szansy! – krzyczał obchodząc mnie naokoło.
- Nie potrzebuję opiekuna! – wrzasnęłam jeszcze głośniej niż on – nie chciałam mówić ci tego w ten sposób, ale ja już chyba mam dla kogo żyć.
- Jesteś w ciąży? – widziałam jak przez jego białą koszulkę przebijają się napięte mięśnie – przecież to niemożliwe.
Zaniemówiłam. Ledwie widziałam jego nieruchomą od gniewu twarz, zamglone oczy. Ciężko osunął się na kolana, objął mnie delikatnie i jeszcze delikatniej oparł głowę o moje ciało. Ten gest sprawił, że Adam stał się dla mnie kimś więcej niż tylko mężczyzną, który nieziemsko całował, który krzyczał na mnie kiedy robiłam coś nie po jego myśli, który wykorzystywał i dawał się wykorzystywać.
- Kto jest ojcem? Z Aresem? Nie to za krótko… Alex… – nigdy nie widziałam go w takim stanie. Był taki ludzki.
- Nie, Adam ty nie rozumiesz… – przerwał mi.
- Wyjdź za mnie.
Byłam jeszcze bardziej zaskoczona niż on. Nie sądziła, że ktoś taki jak Adam jest zdolny do składania takich deklaracji. Do tego momentu byłam pewna, że mnie nie kocha, ale ta sytuacja przedstawiła mi jego sylwetkę w zupełnie innym świetle, ale dla mnie to było za dużo.
- Nie jestem w ciąży – odchyliłam jego głowę tak, żeby mógł spojrzeć mi w oczy.
- Nie? – poderwał się z podłogi.
- Nie, ja widziałam Alexa.
- Nie mogłaś go widzieć – z pozoru spokojny usiadł na kanapie.
- Nie chciałam po ciebie dzwonić, nie chciałam z tobą jechać – czułam, że już powiedziałam o kilka słów za dużo tylko, że Adam nawet nie drgnął. Nie wiedziałam czy mam mówić dalej. – To na pewno był on, miał na sobie ten sam płaszcz – próbowałam go przekonać, ale miałam wrażenie jakbym mówiła do marmurowego posągu.
- Wyjdź stąd – syknął przez zaciśnięte zęby.
Teraz to ja stałam nieruchomo. Słyszałam tylko świst wydychanego przez niego powietrza i stukot kropli za oknem.
- Nie słyszałaś? Wynoś się! – siła wypchnął mnie za drzwi.
Od prośby o rękę do wyrzucenia za drzwi – tylko Adam był do tego zdolny. Przez chwilę myślałam, że mnie kocha i tego się przestraszyłam. On nie może mnie kochać, wystarczyło, że Alex wszystko przeze mnie stracił. Adam mógł kochać dziecko, ale nie mnie.
Czułam, że ani Justin, ani Jake, ani tym bardziej Bastian jeszcze nie śpią i wszyscy wiedzą o czym rozmawiałam, a raczej o co kłóciłam się z Adamem. Nie zważając na to czy mnie słyszą, pobiegłam do mojego byłego pokoju i z hukiem zamknęłam za sobą drzwi. Nie mogłam oddychać, jakby objętość moich płuc zmniejszała się pod naporem ściskanych gorsetem żeber. W ubraniu rzuciłam się na jasną pościel nie myśląc o tym, że rozmazany tusz na pewno zostawi po sobie ciemne smugi. Zemdlone od płaczu powieki zamknęły się powoli.
Obudził mnie jakiś dźwięk, cichy szmer. Rozejrzałam się po otchłani ciemnego  pokoju, ale nie byłam w stanie niczego dostrzec. Zamknęłam oczy, niestety uciążliwy dźwięk nie dawał mi spokoju.
- Baz paniki – uspokajałam samą siebie, mój głos zdawał się zlewać z otaczającą mnie niedoskonałą ciszą.
Jakiś ledwie dostrzegalny cień przesuwał się od drzwi w stronę łóżka. To na pewno Adam chciał mnie przestraszyć w odwecie za naszą kłótnię. Nie, gdyby chciał mnie zabić na pewno nie zrobiłby tego podczas snu, chciałby, żebym czuła, że konam.

13 komentarzy:

  1. Świetnie!
    Dlaczego ja nie potrafię tak dobrze pisać?
    Jejku, szkoda mi Ap. Jestem w szoku i nie wiem co napisać.
    Sama nie wiem co mam myśleć o Aresie (bo chyba tak ma na imię jak mnie pamięć nie myli).
    A Adam? Raz mówi, że kocha a potem wygania ją z pokoju?
    No nie wiem, troszeczkę się porobiło.
    Czekam na kolejną i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż mnie dreszcze przechodzą. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Umiesz zagrać na ludzkich emocjach :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten Adam to niezłe ziółko. Oświadczyny, a później wyrzucenie haha. Mam nadzieję, że to nie on chcę zrobić coś Ap. podczas gdy ona spała. :)
    Czekam na kolejny rozdział z zapartym tchem.
    http://modaprzemijastylpozostajex3.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział mimo tego, że jest długi to mnie zupełnie nie zanudził, a wręcz przeciwnie. TRochę zdziwiło mnie zachowanie Adama no, ale muszę powiedzieć, że robi się coraz ciekawiej.

    OdpowiedzUsuń
  5. obs za obs kom za kom ??

    świetny blog zapraszam do mnie http://my-music-my-life-998.blogspot.com/ <3

    OdpowiedzUsuń
  6. przyjazn-milosc-zaufanie.blogspot.com
    nowy rozdział na blogu :) Dziewczyny poznają nowych kolegów w klasie, a przedewszystkim Daria :) zapraszam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. albo mnie wzrok myli albo nie ma tu nawet słowa, w którym zawarłabyś opinię na temat tego bloga. Może tak odrobina kultury?

      Usuń
  7. fajne ;] http://smokepoland.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Noo super rozdział :) w końcu się go doczekałam! :D
    A Adam to .. głupeek! Nie wiem już co o nim myśleć :/
    najpierw kocha itd, a potem ją tak wyrzuca z pokoju.. no no.

    Pozdrawiam z bloga:
    http://mojahistoriadlaciebie.blogspot.com/2013/04/uwaga.html#comment-form

    OdpowiedzUsuń
  9. Zajebisty rozdzial . <3
    Pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny *.* Wszystko idealnie dopracowane. Brak błędów. Cudowne, pisz dalej ;3
    http://people-are-very-strange.blogspot.com/
    Zapraszam i liczę na rewanż ;3

    OdpowiedzUsuń
  11. powiem Ci szczerze, że wchodząc na Twojego bloga pomyślałam sobie: "pewnie znowu jakieś opowiadanie z one direction, ale wejdę, dziewczyna chce się wypromować" , ale zaskoczyłaś mnie pozytywnie oczywiście. spodobało mi się i z wielką chęcią zaobserwuje i będę czekać na kolejny rodział :)
    dzięki wielkie, że napisałaś i uświadomiłaś mnie o istnieniu takiego świetnego bloga :)

    OdpowiedzUsuń