sobota, 27 lipca 2013

Rozdział II




Adam został wypuszczony z aresztu  następnego dnia rano. Wtedy jeszcze nie wiedziałam jak bardzo się mylę sądząc, że mój kochany mąż umierał tam z tęsknoty za mną. Oczywiście nie był w najlepszej formie – jego koszula była całkiem pognieciona, a spodnie nosiły ślady siedzenia na brudnej pryczy, tylko włosy zachowały się w jak najlepszym porządku. Czekałam aż wyjdzie z budynku w towarzystwie Justina (Gabriele wolał zostać w aucie, a ja zostałam do tego zmuszona i oczywiście było z nami to wielkie czworonożne bydle, którego nie można zostawiać samego) i powita mnie ciepłym uśmiechem. Usiadł ze mną na tylnym siedzeniu, poklepał Assassiniego po dużym, czarnym łbie i najpierw przywitał się z „makaroniarzem”, a dopiero później obdarzył mnie najbardziej siarczystym pocałunkiem na jaki mógł się zdobyć w obecności innych demonów.
- Źle spałem – przeciągnął się ziewając. – Jedyne o czym marzę, oczywiście oprócz ciebie kochanie – rzucił mi krótkie, jednoznaczne spojrzenie – jest prysznic. Nawet nie wyobrażacie sobie w jakim fatalnym stanie są te tymczasowe cele.
- Oj stary, uwierz, że wyobrażamy – powiedział Gabriele ze swoim włoskim akcentem.
- Kochanie, tak bardzo za tobą tęskniłam – objęłam go nie zważając na zapach. – Ale jak to się stało, że tak szybko cię wypuścili?
- Czasem lepiej nie wiedzieć wszystkiego – pocałował mnie w sam czubek nosa.
O tym co stało się na komendzie już zawsze będzie wiedział tylko Adam, Justin i mężczyzna, od którego podpisu zależało zwolnienie Adama.
- Co tam psinko? – zaczął głaskać psa, który jednym zaciśnięciem szczęk mógł pozbawić go dłoni.
- Psa mi rozkaprysisz – Gabriele spojrzał na swojego podopiecznego. – To jest Assassino, a Assasino znaczy morderca i wolałbym, żeby tak zastało.
W atmosferze płytkich żartów wyruszyliśmy w drogę powrotną. Nikt nie wspominał o incydencie z poprzedniego wieczora – mężczyźni rozmawiali i śmiali się tak jakby znali się od kilku lat, a nie jak przypuszczałam od kilku dni. A mi przypominał o tym jedynie nadal piekący policzek.
Coraz dotkliwiej odczuwaliśmy zbilżające się święta Bożego Narodzenia, a szczególnie kiedy jakiś gość przebrany za świętego Mikołaja prawie wpadł na maskę naszego samochodu.
- Nie za wcześnie na czerwone kożuchy? – zdziwił się Justin i zatrzymał samochód.
- Nigdy nie jest za wcześnie, żeby przejechać Mikołaja, który nie umie przechodzić przez ulicę.
Zanim zdążyliśmy wysiąść, by udzielić mu ewentualnej pomocy, mężczyzna w czerwonej czapce zdążył wstać z chodnika, otrzepać swoje ubranie ze śniegu, ale nie zdążył uciec przed goniącym go chłopakiem. Ów chłopak złapał go i wykręcając mu ręce do tyłu odebrał torebkę prawdopodobnie należąca do kobiety biegnącej tuż za nim. Gabriele, Adam i Justin patrzyli na to z rozbawieniem wyraźnie malującym się w ich oczach. Potem nastąpiła krótka wymiana grzeczności, podziękowań, kilku uścisków i oczywiście telefon na policję. Adam nie chcąc znowu spotkać się z funkcjonariuszami zasugerował, żebyśmy już pojechali.
- Teraz już wiemy skąd Mikołaj ma te wszystkie prezenty – zażartowałam wsiadając do auta.
- Tak, niechcący zrobiłem dobry uczynek – Justin udał zmartwionego. – Co z tego, że prawie przejechałem faceta.
- Jedźmy już zanim przyjedzie policja – Adam zaczął się niecierpliwić.
- To tylko facet przebrany za Mikołaja, nie masz się czego obawiać – wtrącił się Gabriele.
- Źle mnie zrozumiałeś, ja się nikogo nie boję, ale nie będę każdego idioty walił po mordzie, żeby potem dostać darmowe wczasy bez mojej April – pocałował mnie w czoło.
Już chciałam zapytać – „Kogo jeszcze uderzyłeś?”, ale powstrzymałam się w ostatniej chwili. Mój mąż objął mnie ramieniem i w zupełnym milczeniu dojechaliśmy do domu. Wysiadłam z samochodu i zachwycił mnie widok naszego domu, po raz pierwszy dostrzegłam jego niepowtarzalne piękno, te majestatyczne ściany i spadzisty dach. Nigdy nie patrzyłam na ten budynek w ten sposób – poczułam się jak w domu. Z mężem i przyjaciółmi.
Przez incydent z fałszywym Mikołajem w roli głównej przestąpiliśmy próg kuchni dopiero za dwadzieścia dziesiąta. Było trochę za późno na śniadanie, więc Adam rzucił do chłopców:
- Zróbcie jakiś obiad, ja muszę się w końcu wykąpać.
Mimo jednoznacznych docinek Gabriele’a, odprowadziłam go do jego pokoju, żeby móc zamienić z nim kilka zdań bez wścibskich uszu reszty demonów. Adam zaczął rozpinać koszulę już w korytarzu, co z jednej strony przyprawiało mnie o przyjemne dreszcze, a z drugiej potęgowało uczucie wstrętu do samej siebie spowodowane nocą spędzoną u Freda. Oczywiście nie przyznałam mu się do zdrady, chociaż wiedziałam, że prędzej czy później się o niej dowie. Chowałam wzrok, kiedy wydawało mi się, że zbyt intensywnie się we mnie wpatruje, odwracałam głowę, żeby nie mógł nic wyczytać z mojej twarzy i co najważniejsze wymyślałam usprawiedliwienia, które tylko w małej części tłumaczyły moje zachowanie.
- Przepraszam cię za to – delikatnie pogłaskał mnie po policzku. – Nie powinienem się tak unosić, ale sama najlepiej wiesz jaki jestem – rozłożył bezradnie ręce – i nigdy już się nie zmienię.
- Pamiętasz jak przepraszałeś mnie po raz pierwszy? Wtedy też mnie uderzyłeś – patrzyłam na niego rozmarzonym wzrokiem – i powiedziałeś wtedy, że wspólna noc nie znaczy, że będziesz ze mną do końca życia.
- A ty powiedziałaś, że wolałbyś umrzeć niż tutaj mieszkać – pocałował mnie w policzek i zaczął zdejmować spodnie. – Wyjdziesz czy wolisz zostać?
- Tak, pomogę chłopcom z obiadem – uśmiechnęłam się, żeby ukryć zażenowanie.
- Obydwoje dobrze wiemy, że nie potrafisz gotować – przyciągnął mnie do siebie – więc może?
Był taki pociągający w samej bieliźnie, ale ja nie byłam w stanie się przed nim rozebrać. Ciągle przed oczami miałam twarz Freda i strzępki wspomnień wspólnej nocy. Z trudem wyrwałam się z jego objęć, ale w jego oczach nie zobaczyłam zawiedzenia tylko pewność, której jeszcze wtedy nie rozumiałam.
- Już wróciłaś? – Justin podniósł głowę znad deski, na której kroił mięso na plastry.
- Tak, przyszłam wam pomóc – powiedziałam mając nadzieję, że jednak nie będą kazali mi nic robić.
- Łap się za marchewki, trzeba je obrać i zetrzeć na tarce – Gabriele wskazał na warzywa.
Przynajmniej nie musiałam myśleć o niczym innym niż prawdopodobne zniszczenie paznokci. Chłopcy zajmowali się aromatyczną cielęciną jeszcze bardziej doprawiając ją ziołami, których nazw nie byłam w stanie zapamiętać. Patrzyłam na niech nie zwracając uwagi na to, co robię. Dopiero kiedy poczułam pieczenie i zobaczyłam krew, odskoczyłam jak oparzona, jednak na szczęście zawartość metalowej miski nie znalazła się na podłodze.
- Surówka z wkładką – zaśmiał się młody Włoch.
- Bastian by mnie opatrzył, ale jego jak zwykle nie ma – powiedziałam z wyrzutem w głosie.
- To nie jego wina, że nie umiesz używać tarki. Chodź tutaj – odkręcił wodę, żebym mogła obmyć ranę.
- Za dużo myślisz.
- Właśnie teraz nie myślałam o niczym – odburknęłam widząc stan mojego naskórka.
Usłyszałam głośny śmiech Adama. Odwróciliśmy się w jego stronę – miał na sobie jedynie biały ręcznik przewieszony przez biodra, a na jego skórze nadal lśniły kropelki wody spływające z mokrych włosów. Był jeszcze bardziej pociągający niż w bokserkach, ale wspomnienie Freda skutecznie utrudniało mi spełnienie moich fantazji. Westchnęłam cicho.
- Wiem, że lubisz prężyć swoje mięśnie – Justin narysował w powietrzu cudzysłów przy słowie „mięśnie” – ale to może sprawiać przyjemność jedynie April a i to chyba nie do końca – dodał widząc moją minę.
- Chyba nie jestem głodna – zabrałam krwawiącą dłoń znad zlewu ochlapując przy tym podłogę.
- Marchew z krwią nadaje się tylko dla wampirów – nie wiedziałam czy Gabriele zrobił to specjalnie, ale wzmianka o wampirach zabolała mnie bardziej niż obtarta dłoń i stała się maleńką iskierką zapalającą lont do szuflady z podpisem „Alex”. Zachwiałam się i pewnie bym upadał gdyby nie natychmiastowa interwencja mojego męża.
- Kochanie wszystko w porządku? – wyglądał na autentycznie zmartwionego. – Ostatnio źle wyglądasz.
- Ostatnio nie sypiam dobrze – usprawiedliwiłam się.
- Dzisiaj będziesz spała ze mną – zachłannie pocałował mnie w usta. Nie miałam szansy, żeby się wyrwać.
- Reszta w sypiali – przerwał nam Justin zniecierpliwiony naszym zachowaniem.
- Mam nadzieję – Adam doprowadził mnie do stołu. – April, pozwól, że ja za ciebie dokończę, ale najpierw się ubiorę.
Dzięki mojemu małemu wypadkowi nie musiałam już im pomagać, ale stał się on pretekstem do ciągłych żarów i w konsekwencji pokrojenia mojego kawałka mięsa przez Adama, który z uśmiechem mówił, że mam za ładne paluszki. Popełniałam coraz więcej błędów, nie patrzyłam w jego stronę, tylko idiota nie domyśliłby się, że coś przed nim ukrywam. Gabriele podał czerwone wino.
- Coraz więc pijesz – zauważył Justin, kiedy poprosiłam Włocha o drugą lampkę.
Nie skomentowałam tego. Po posiłku, nie czekając na Adama, poszłam do swojego pokoju i zanosząc się cichym płaczem przekręciłam zamek w drzwiach do łazienki.
Po piętnastu minutach płaczu na zimnych płytkach usłyszałam pukanie do drzwi. Wytarłam łzy z policzków próbując wymyślić jakieś przekonywujące kłamstwo. Ostatnio za dużo płaczę, za dużo piję i stanowczo za dużo kłamię. Moje milczenie było wymowną odpowiedzią na niezadane pytanie.
- Im mniej cię rozumiem, tym bardziej cię kocham – Adam nawet nie zaczął nalegać, żebym go wpuściła.

______________________________________________________________________________

Bardzo przepraszam, że tak późno, liczę na wyrozumiałość...

 

18 komentarzy:

  1. Bo nie ma to jak przejechać Mikołaja złodzieja :D
    Przyznam że czekałam na ten rozdział od rana, ciągle tylko chodziłam i sprawdzałam czy już jest xD Tak wiem, jesten głupia ..
    Zauważyłam że z Ap dzieje się coś złego ;/
    No i ta marchewka .. Ciekawe jak smakowała :D

    Zapraszam do siebie na nowe rozdziały :)
    Pozdrawiam i ściskam .

    OdpowiedzUsuń
  2. Mikołaj złodziej, heh :p
    Tyle czekania na rozdział! Ale warto było :)
    Makabra w kuchni. Marchewka z krwią :p
    Pozdrawiam
    justikiki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Haah, Mikołaj jaki zlodziej i jeszcze przejchany ;p
    super. czekam na nastepne! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. ,,odkręcił wodę, żebym mogła obmyć ramę." - a, nie ,,obmyć ranę"? A tak po za tym świetnie napisane, wyobrażałam sobie każdą scenę, bo bardzo dokładnie ją opisałaś ;)

    Jeśli będziesz miała czas, wpadnij na mojego bloga ;)
    palyna-paulina.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. No rozdział jak zawsze fantastyczny, do końca nie można się oderwać :)
    Boję się co może zrobić Adam gdy dowie się o wspólnej nocy z Fredem... no ale na pewno świetnie to napiszesz i wymyślisz :)

    Pozdrawiam, http://cos-dla-romantyczek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Długo mnie na tym blogu nie było , no niestety, nadrobiłam rozdziały .Ciesze się bardzo że Adama wypuścili tak wcześnie. Czekam na momeent kiedy April powie jemu o tej zdradzie. Świetny rozdział. Czekam z niecierpliwością na następny. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Moje dzieciństwo zostało zniszczone, dlaczego Mikołaj kradnie?! :_: XDD
    Eh ta April, taka gapa. Mam nadzieję, że w następnych rozdziałach, jak Adam się dowie o nocy z Fredem nie wpadnie w szał, co jest mało prawdopodobne, ale pomińmy ten fakt :D.
    Jeśli znalazłabyś troszkę czasu, by skomentować mojego bloga to bardzo proszę, bo przecież sama wiesz jakie to jest ważne. Odwdzięczę się tym samym :)
    http://modaprzemijastylpozostajex3.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. tak genialnie opisałaś każdy szczegół że mogę sobie wszystko idealnie wyobrazić :3

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej. No co mam powiedzieć. Świetne jak zawsze ;)
    Dobrze, że Adam już wyszedł z aresztu. Teraz April będzie się mogła lepiej i bezpieczniej czuć.
    Ta akcja ze Świętym Mikołajem mnie rozśmieszyła. Przez przypadek Justin zrobił dobry uczynek hahaha :D
    No, ciekawe jak szybko April powie Adamowi o zdradzie z Fredem. Już sobie wyobrażam jego rekacje...
    Na pewno się przyzna, bo ciągle o tym myśli.
    Ap się zmieniła, trochę się o nią martwię. Zaczęła pić więcej alkoholu. Oby tylko nie wpadła w jakiś alkoholizm, albo coś.
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Czekam na więcej. Życzę weny, bo jej nigdy za wiele. Ściskam, Maarit :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Super ! Zapraszam do siebie ! http://opowiadaniaskokinarciarskie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. przepraszam, że jestem dopiero teraz, ale ta mała czcionka skutecznie mnie odstraszała.
    nie lubię cię, zniszczyłaś moje wyobrażenie idealnego Mikołaja. foch!
    a tak na serio. to rozdział jak zwykle fajny,
    ten jednorazowy skok w bok z Fredem prześladuje Ap dłużej niż bym przypuszczała. a Adam musiał się mocno stęsknić za bliskością swojej żony, skoro był w stosunku do niej taki czuły. :)
    http://zyje--chwila.blogspot.com/
    pozdrawiam, Jaga20098:*

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudowny rozdział. Zresztą ja każdy. Uwielbiam twój styl pisania.
    Mikołaj złodziej, heh.
    Czekam na kolejny.
    Zapraszam do mnie na nowy rozdział.
    http://all-you-need4.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Fajnie, że Adam jest teraz taki romantyczny :) Mikołaj jest złodziejem O.o Wydawał mi się fair, więc trochę jestem zaskoczona. Czekam na kolejny rozdział.
    Zapraszam też do mnie na nowy, 3 już rozdział. Pozdrawiam <3
    http://kolorowezycie14.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. ah. jaki ten Adam się dorosły stał ostatnio ;D ciekawe ile to potrwa... hahaha.. ;p
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak fajnie, że wypuścili Adama
    Boskie
    + Zapraszam do mnie na 11 rozdział http://i-will-give-you-everything.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Jesteś nominowana do The Versatile Blogger Awards! :) Więcej szczegółów tutaj: http://charlies-fuckin-life.blogspot.com/2013/07/the-versatile-blogger-award.html

    OdpowiedzUsuń
  17. Genialny <3
    Masz talent.
    Uwielbiam twoje opowiadanie :-)
    Z niecierpliwością czekam na następny.
    Pozdrawiam , Izaa

    OdpowiedzUsuń