sobota, 6 lipca 2013

Rozdział XXIII


Gdybym była katoliczką powiedziałbym – o Boże, o co tu chodzi? Nowy członek rodziny? Nie, nie mogłam teraz o tym myśleć, nie miałam ani siły, ani ochoty. Nie zważając na zdziwionego Justina skierowałam się do mojego pokoju, po drodze dosłownie obijałam się o ściany próbując przezwyciężyć niemiłosierną siłę grawitacji. Rzuciłam się na łóżko, zasnęłam zanim zdążyłam pomyśleć o tym jak okropnie się czuję i spałam długo śniąc o tym jak jednej nocy skrzywdziłam tak wiele osób.
Obudziłam się zmęczona koszmarami i zobaczyłam pochylonego nade mną Adama, ale nie patrzył na mnie tylko gdzieś daleko, jakby jego wzrok przenikał przez ściany. Poruszyłam się, żeby zwrócić na siebie jego uwagę.
- Zrobiłem kolację, jesteś głodna? – westchnął.
- Długo już tu siedzisz? – podniosłam się na łokciach.
- Nie, przed chwilą przyszedłem. Swoją drogą łatwo byłoby cię okraść.
- Dobrze, daj mi chwilę, muszę się wykąpać – pocałowałam do w policzek i z trudem utrzymując równowagę wstałam z łóżka, nie czekając na jego wyjście, zamknęłam za sobą drzwi do łazienki. Nadal bolała mnie głowa, nogi odmawiały posłuszeństwa, więc szybki prysznic przerodził się w dłuższą kąpiel. Trzy razy myłam zęby, żeby pozbyć się zapachu alkoholu. Zaczęłam suszyć włosy, ale szum potęgował ból głowy – do jadalni poszłam w wilgotnych włosach i czarnej dopasowanej sukience. Wyglądałam tak, jak demony chciały, żebym zawsze wyglądała.
Bastian siedział już przy stole z rękami zawieszonymi na szyi, a Adam spokojnie nakładał kolejne porcje aromatycznego spaghetti. Usiadałam pomiędzy nimi.
- A Justin nie będzie z nami jadł?
- Musiał coś załatwić – burknął Bastian. Kątem oka zobaczyłam rany na jego rękach, w przeciwieństwie od mnie, on się ich nie wstydził. Próbowałam na niego nie patrzeć, ale nie mogłam oderwać wzroku z jego poranionych nadgarstków.
Jedliśmy w zupełnym milczeniu. Pierwsza skończyłam posiłek i delikatnie odsunęłam talerz czekając na jakieś słowa ze strony Adama.
- Pozmywasz czy nie czujesz się na siłach? Pewnie nocowanie u Julki cię wyczerpało – z uśmiechem wziął mój talerz. – Bastian, mógłbyś ją odprowadzić?
- Jesteś kochany – posłałam mu całusa w powietrzu.
Próbowałam udawać, że wszystko jest tak jak dawniej, ale czułam ten dystans między nami spowodowany moją reakcją na chęć posiadania dziecka. On też próbował nie wracać do tego tematu. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że mój mąż mógł wiedzieć o tym, że nie spędziłam nocy u Juli. Oparłam się ramieniem o Bastiana i pozwoliłam odprowadzić się do pokoju.
- Dlaczego on jest na mnie tak bardzo zły? – usiadłam na łóżku i wzrokiem poprosiłam go, żeby zrobił to samo. – To takie dziwne, że nie jestem jeszcze gotowa na dziecko? Ja mam dopiero osiemnaście lat. Przepraszam, nie powinnam z tobą o tym rozmawiać – zrobiło mi się głupio.
- Adama nikt nie jest w stanie zrozumieć, przejdzie mu – objął mnie.
- A co teraz będzie z tobą i Kelly? – wyprostowałam się.
- Nic, twoja przyjaciółka jest tylko w ciąży, a nie ma gruźlicy, wyjdzie z tego – zaśmiał się.
- Ja pytam poważnie. W którym ona jest miesiącu? Dlaczego ona nic nie powiedziała mi o tym, że się spotykacie, przynajmniej próbowałabym odwieźć ją od tak nieodpowiedzialnych decyzji.
- Nie wiem, to już chyba miesiąc – zamyślił się. – A wracając do Adama – położył mi rękę na kolanie – to powinnaś być dla niego miła, w ogóle mu się nie sprzeciwiać, spełniać wszystkie jego zachcianki, a nie pić z przyjaciółką. Wczoraj popełniłaś ogromny błąd zostawiając go tutaj samego… – przerwał jakby w obawie, że powie o kilka słów za dużo. Zrzuciłam jego dłoń. Teoretycznie miał rację, ale ja bardzo nie lubiłam, kiedy ktoś mnie krytykował. Jego ręka znowu znalazła się na mojej sukience, a raczej chciała znaleźć się pod nią.
- Weź tą łapę – chciałam go odepchnąć, ale nie pozwoliły mi na to jego muskuły.  
- Dla mnie też mogłabyś być milsza – jego ręka momentalnie znalazła się na mojej szyi.
- Ty żartujesz, prawda? – jęknąłem.
- Teraz już nie – zaczął mnie zachłannie całować.
- A Kelly? Nie zapominaj, że będziesz ojcem jej dziecka – z trudem się odsunęłam.
- Właśnie, będę za jakieś osiem miesięcy, teraz muszę korzystać z ostatnich chwil wolności.
- Nie przeszkadza ci to, że Adam jest za ścianą? Że może w każdej chwili tu wejść? – już nie wiedziałam co mam mówić, jak się bronić.
- Kochałaś się z Adamem, Aresem i twierdzisz, że zrobiłaś to też z Fredem, więc dlaczego nie chcesz… – dwa miesiące temu przyznanie się do romansu z Fredem było tylko złośliwym kłamstwem, a dzisiaj stało się gorzką prawdą.
- Jesteś podły – nie dałam mu skończyć.
- A ty łatwa, to ja już wolę być podły – zaśmiał mi się w twarz i wrócił do całowania.
- To idź i zapłać jakiejś dziwce – wreszcie zdołałam wstać, w ułamku sekundy znalazłam się przy drzwiach, a potem pobiegłam prosto do kuchni, gdzie znalazłam zmywającego Adama. Stanęłam tak, żeby on znajdował się pomiędzy mną a Bastianem. Zobaczyłam jak ich mięśnie jednocześnie się napinają, ale tylko Adamowe żyły nabrzmiały nienaturalnie.
- Twój kumpel właśnie chciał mnie przelecieć – głos nadal mi drżał.
- A kto ci powiedział, że już nie chcę?
- April, nie obchodzi mnie to, co on chciał czy nadal chce ci zrobić, ale ganiajcie się gdzieindziej, ja muszę pozmywać – wypchnął mnie przed siebie. – Bastian zajmij się nią, bo znowu zaczyna bredzić, pewnie jeszcze nie wytrzeźwiała.
Mężczyzna zignorował strach malujący się na mojej twarz i klapnąwszy mnie w pupę popchnął jeszcze dalej w stronę Bastiana. Czułam jak moja sukienka robią się mokre od jego dłoni, on nawet nie pofatygował się, żeby je wytrzeć.
- Zabierz stąd tą małą gówniarę, bo nie ręczę za siebie – syczał.
Już nie chodziło mu tylko o to, że nie chciałam dziecka, ale o to, że zostawiłam go  wczorajszego wieczoru samego, że wcześniej zdradziłam go z Aresem, że miałam do niego pretensje o Lili. Rzucił mnie jak bezbronne jagnię na żer wilkowi, który nie cofnie się przed niczym. Stałam nieruchomo wpatrując się w Bastiana.
- Mówiłem, ganiajcie się gdzie indziej! – wrzasnął tak głośnio, że jeszcze przez kilka kolejnych minut w głowie huczało mi echo jego słów, boleśnie wrzynających się w krwawiące skronie. Bastian wyprowadził mnie na korytarz, objął mnie w pół, a ja nie miałam siły się odwrócić, ostatnio miałam coraz mniej siły.
- Znowu pozwoliłem jej odejść – szepnął, kiedy Bastian zatrzasnął za nami drzwi. Oparł się ramionami o zlew, po czym z furią zrzuciła na podłogę stos czystych już talerzy, które z brzdękiem rozsypały się na tysiące kawałków po całej kuchni. 

14 komentarzy:

  1. Ale Bastian to świnia.. A Adam powinien zareagować jakoś, a nie "dać ją na pożarcie".. Rozdział jak zawsze jest świetny. Szkoda, że teraz muszę czekać tyle czasu na następny rozdział. :c
    Jeśli znalazłabyś troszkę czasu, by skomentować mojego bloga to bardzo proszę, bo przecież sama wiesz jakie to jest ważne. Odwdzięczę się tym samym :)
    http://modaprzemijastylpozostajex3.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jak zwykle świetny. Strasznie wciągnęło mnie Twoje opowiadania.
    Cudnie piszesz ! ♥
    Czekam na następny .
    Pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekałam i doczekać się nie mogłam *.*
    ale nie zawiodłam się :>
    super rozdział ^^

    http://zaczytanakasia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Bastian ? Nie no nie wierzę dziewczyna w ciąży a on 'Ostatnie chwile wolności' To już duża przesada! A Adam... to dopiero cham. Nie pomóc własnej żonie...

    OdpowiedzUsuń
  5. świetne!! *____*
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział ;3
    Pozdrawiam ;]

    http://liday21.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. mówiłam już, że Adama nie ogarniam? bo to już chyba lekka przesada, co on robi, ale może w świecie demonów to normalka? ;/
    dajcie spokój, brakuje mi na niego słów.

    OdpowiedzUsuń
  7. Miałam nic nie mówić, ale czuję się w obowiązku, żeby usprawiedliwić zachowanie Adama - bohater ma swoje powody, żeby tak się zachowywać, ale ciii... nic więcej nie powiem, reszty się domyślcie albo czekajcie na nowe rozdziały
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne. Naprawdę! Aż nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. :) Pozdrawiam Cię. A, i chciałam poinformować, że u mnie znalazł się kolejny rozdział. Może krótki, ale jednak jest.

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział świetny. Nie mogę doczekać się następnego : ) Pozdrawiam : ))

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej, chciałam Ci bardzo podziękować za komentarz zostawiony na moim blogu :love-in-losangeles:. W żadnym stopniu on mnie nie uraził, a wręcz przeciwnie - zmotywował do działania. Jednak muszę Cię zasmucić, opowiadanie jest pisane na faktach i większość z tych akcji miała miejsce naprawdę. Oczywiście nie w LA tylko w moim małym mieście. Martin w rzeczywistości naprawdę upił się na dyskotece i po kilku godzinach napisał do Vicky. Wydawało mi się, że jeżeli będę pisać o czymś, co jest mi znane będzie łatwiej, a tu taka wtopa.
    Przechodząc do twojego bloga. Jestem tutaj po raz pierwszy i ogarnęło mnie zdumienie, gdy ujrzałam numer rozdziału. Będę musiała poświęcić sporo czasu, aby zostać czytelnikiem na czasie, ale napewno będę stałym gościem na Twoim blogu. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział. Ale nie wiedziałam, że Bastian taki jest. Nie spodziewałąm się tego po nim :/. Ja tam rozumiem Adama :)
    Pozdrawiam
    justikiki.blogspot.com
    burn-in-sun.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetne opowiadanie! Przeczytałam ostatnie trzy posty i jestem .... nie wiem jaka jestem :) po prostu mnie urzekłaś. Co do tego rozdziału - Na obydwu kolesi jestem totalnie wściekła. Na Bastiana za to, że mówi takie rzeczy kiedy jego laska jest w ciąży a na Adama szczególnie- jak można powiedzieć, że mają się ''ganiać'' gdzie indziej?! Chociaż z drugiej strony go rozumiem, bo to jak ona zachowała się w stosunku do niego też nie było fair. Mam nadzieję, że wszystko się wyjaśni :) Czekam na nn z niecierpliwością i dodaję do obserwowanych ;)
    Aha, jakby co u mnie nn :) http://milosc-tylkodefinicja.blogspot.com/2013/07/rozdzia-i.html
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Kolejny świetny rozdział! Trzymający do końca w zaciekawieniu :)
    Zdziwiło mnie zachowanie obydwu panów....nie mogę się doczekać co będzie dalej!
    http://cos-dla-romantyczek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń