Pół godziny później siedziałyśmy już na niewygodnych, plastikowych krzesłach na szpitalnym korytarzu czekając na jakiekolwiek wieści dotyczące zarówno Kelly jak i jej dziecka. Jaj matka nawet nie starała się ukryć swoich łez, z każdą minutą zanosiła się głośniejszym płaczem wykorzystując kolejne chusteczki. Julia łkała cicho wtulona w moje ramiona, a ja nieudolnie ją pocieszałam. Niedługo potem pojawił się ojciec naszej przyjaciółki. Był to mężczyzna w wieku około pięćdziesięciu lat z włosami zaczesanymi w lewą stronę. Miał na sobie popielatą marynarkę i jeansy, które nie pasowały do jego sylwetki. Zamienił kilka słów z żoną po czym usiadł obok niej. Po chwili zobaczyłam zarys sylwetki Bastiana, zanim rodzice Kelly podnieśli głowy, przeprosiłam Julię i pobiegłam do niego, żeby zapobiec nieuchronnie zbliżającej się kłótni między nim a przyszłym dziadkiem. Nerwowo rozglądał się po korytarzu aż zobaczył moją twarz.
- Nie sądziłam, że
przyjedziesz – powiedziałam chłodno.
- Ja też. Tyle
ładnych pielęgniarek, nie mogłem tego przegapić – żartował.
- Chodźmy stąd –
zignorowałam jego dowcip i chwyciwszy go za rękaw czarnego płaszcza pociągnęłam
do drzwi. Puściłam go dopiero kiedy znaleźliśmy się na schodach przed
budynkiem. – Twoi teściowie są na ciebie wściekli.
- Ja też byłbym
wściekły, ale co? Chcą mnie zabić? – nie przestawał żartować. – Moja wina, że
wpadła? Chciałem rozwiązać problem, ale ta smarkula nie chciała się zgodzić.
- Wiem, że dałeś
pieniądze na aborcję – westchnęłam głęboko. – Co masz teraz zamiar zrobić? –
miałczał. – Czy ty nie rozumiesz, że ona próbowała się zabić przez ciebie?
Zaciągnąłeś ją do łóżka, a jak jesteś potrzebny, to uważasz, że kasa załatwi
sprawę? – potrząsnęłam jego ramionami.
- To nie jest
twoja sprawa. Nigdy nie dawałem jej nadziei na coś więcej niż kilka nocy. Skąd
mam wiedzieć, że to moje dziecko? Nie mam pewności, że nie spotykała się z
innymi.
- Jak możesz? Ona
cię naprawdę kocha, ale co ty możesz wiedzieć o miłości. Idiota! – odepchnął
mnie i pobiegł do swojego samochodu. Patrzyłam jak odjeżdża z piskiem opon.
Poczułam, że robi mi się zimno, więc wróciłam do środka. Bez słowa przytuliłam
nadal płaczącą Julię i zasnęłam na tym niewyobrażalnie niewygodnym krześle
zastanawiając się nad tym, co zrobiłabym na miejscu przyszłej matki.
Kilka godzin
później, po krótkiej rozmowie telefonicznej, do szpitala przyjechała matka
Julii, żeby zabrać ją do domu. Nie sprzeciwiłam się, kiedy zaproponowała, że
mnie też odwiedzie. Nie miałyśmy po co tam dłużej siedzieć i tak niczego byśmy
się nie dowiedziały. Julia zostawiła zrozpaczonej matce Kelly swój numer z
prośbą, żeby zadzwoniła do niej, kiedy będzie już coś wiadomo.
Mimo, że
mieszkałam dalej niż rodzina mojej przyjaciółki, to najpierw ja znalazłam się
przed moim domem. Pożegnałam przyjaciółkę delikatnym pocałunkiem w policzek i
skierowałam się do drzwi frontowych, w których stał zdziwiony Justin. Kiwnął
kobiecie głową jakby mówił „dzień dobry” i objąwszy mnie ramieniem otworzył
przede mną drzwi. Usiedliśmy przy stole w kuchni. Dopiero kiedy ogrzałam
zmarznięte dłonie kubkiem Cappuccino zaczęłam opowiadać dlaczego nie poszłam na
lekcje. Jego twarz nie zdradzała żadnych emocji, potakiwał tylko głową, kiedy
ja już nie musiałam udawać twardej i zaczęłam płakać.
- Porozmawiam z
Bastianem – odrzekł, kiedy skończyłam.
Wstał i wyjął
telefon z kieszeni. Spodziewałam się, że wyjdzie z kuchni, ale on został
opierając się jedną ręką o blat. Słyszałam jak ten monotonny dźwięk
oczekiwania, aż ktoś odbierze. Nikt nie odebrał.
- Poradzisz sobie
sama? Muszę na chwilę wyjść – spojrzał mi w oczy.
- Jasne. Poczekam
na Adama.
Na swojego męża
czekałam punktualnie do osiemnastej. Od siedzenia nieruchomo zesztywniał mi
kark i ramiona. Podniosłam głowę dopiero, kiedy usłyszałam jego głos.
- April, kochanie
– uklęknął obok mnie biorąc moje zdrętwiałe dłonie do rąk – wiem co się stało.
Przytuliłam się do
niego najmocniej jak tylko umiałam czego skutkiem stał się nasz upadek na
podłogę. Adam podniósł mnie z łatwością i zaniósł na kanapę w pokoju
telewizyjnym – jego zdaniem tylko tam mogliśmy spokojnie porozmawiać, ale ja
nie chciałam rozmawiać. Przytuliłam się do niego zostawiając resztki tuszu na jego
białej koszuli. Zaczął nucić jakąś kołysankę.
- Ona na pewno z
tego wyjdzie, dziecko też – zapewniał.
- Nigdy w życiu
nie spotkałam takiego drania jakim jest Bastian – szepnęłam. Wierzchem dłoni
wytarłam nowe łzy spływające mi po policzkach.
W szpitalu było
już cicho, a na dworze panowała mroźna ciemność, kiedy rodzice nadal
nieprzytomnej Kelly zdecydowali się na tymczasowy powrót do domu. Godziny
odwiedzin minęły. Wysoki brunet zgniótł w dłoni niedopałek papierosa, otrzepał
ramiona z płatków śniegu, po czym wszedł do budynku. Słychać było tylko
skrzypienie jego nowych butów i irytujący dźwięk popsutej lampy. Jakaś pielęgniarka
zagrodziła mu drogę.
- Przepraszam, ale
już jest za późno na odwiedziny. Proszę przyjść jutro – powiedziała stanowczo.
- To bardzo ważne,
moja dziewczyna leży na tym oddziale, ona jest w ciąży… muszę się z nią
zobaczyć.
- To bardzo
wzruszające, ale proszę opuścić ten korytarz – kobieta w białym fartuchu była
nieugięta. Dopiero zaczęła swoją zmianę, więc miała jeszcze energię na
wypraszanie ludzi domagających się wizyt.
- Może przekona
panią Matthew Boulton i James Watt? – wcisnął jej do ręki czerwony banknot.
Widząc jej uśmiech ponownie zadał pytanie: – Więc gdzie znajdę Kelly Parks?
- Proszę tędy –
przekupiona siostra poprowadziła go do właściwej sali. – Pacjentka jest w
bardzo ciężkim stanie. Wzięła bardzo silne leki.
Tylko starsza
kobieta w idealnie zaczesanym koku wiedziała, że mężczyzna z bliznami na przedramionach spędził całą noc przy
łóżku dziewczyny trzymając ją za rękę i opierając ciężką od natłoku myśli głowę
o jej bezwładne ramię.
W jednej chwili
zapomniałam o tym, co wczoraj zrobił Adam – wystarczyło, że mogłam wtulić się w
jego pierś i łkać narzekając na lekkomyślność Bastiana. Najpierw chciałam
zrezygnować z filmu, ale on zaczął nalegać argumentując, że powinnam chociaż
przez chwilę przestać myśleć o Kelly. Zgodziłam się na „Lakier do włosów” –
potrzebowałam czegoś lekkiego. Po piętnastu minutach chłopak powiedział całując
moje włosy:
- Poczekaj na mnie
sekundę – po chwili usłyszałam jak zamyka za sobą drzwi, a potem znowu je
otwiera. Zdyszany klęknął przede mną na jedno kolano i wręczył mi bukiet
białych róż z jedną czerwoną w samym środku. Oczy zaszły mi słoną mgłą.
- Trochę zwiędły… –
szepnął zasmucony. – Nie wiem czy wypada w takiej chwili, ale lepszej nigdy nie
będzie – pocałował moją srebrną obrączkę – wyszłaś za mnie, ale nigdy nie
dostałaś ode mnie pierścionka.
Wzięłam sfatygowany
bukiet do rąk, zapach kwiatów na chwilę oszalował moje zmysły. Spodziewałam się,
że lada chwila wyjmie z kieszeni czerwone pudełeczko, ale nic takiego nie
zrobił. Patrzył na mnie wyczekującym wzrokiem. Myślał, że sama domyślę się o co
chodzi z czerwoną różą. Brak reakcji z mojej strony zmusił go wyjaśnienia. Wyjął
różniący się kwiat i dopiero wtedy zauważyłam pierścionek połyskujący na
łodyżce. Malutki, złoty majstersztyk. Wsunął mi go na serdeczny palec tuż nad
obrączkę.
- Adam, tak… tak
bardzo cię kocham – rzuciłam mu się na szyję obsypując go tysiącem pocałunków,
chociaż rozcięte usta nadal sprawiały mi ból. Właśnie John Travolta w kobiecym
przebraniu zaczął śpiewać piosenkę, obydwoje odwróciliśmy głowy w stronę telewizora.
- Ja już kiedyś
oglądałem ten film, mogę ci go opowiedzieć u mnie w sypialni – zaproponował.
- Tak, jestem
bardzo zmęczona. Zaniesiesz mnie? – wiedziałam, że chodzi mu o seks, ale nie
miałam siły.
Wziął mnie na
ręce, ale idąc do jego pokoju, bo ten był bliżej, usłyszeliśmy pukanie do
drzwi. Postawił mnie na podłodze i zdenerwowany tym, że ktoś przeszkadza mu w
takiej chwili bez wahania otworzył.
- Dobry wieczór,
czy zastaliśmy państwa Adama i April Ortizów? – w progu stali dwaj policjanci.
Jeden z nich był wyraźnie starszy i bardziej przy tuszy, a spokój i powaga
malujące się na jego pucołowatej twarzy wskazywały na to, że jest on starszy
także stopniem. Jego nie był od niego wyższy, ale szczuplejszy. Jego oczy nie
mogły zatrzymać się w jednym punkcie, jakby chciał jednocześnie zajrzeć w każdy
zakamarek.
- Tak. O co
chodzi? – Adam stanął pomiędzy nami osłaniając mnie ramieniem, ale wciąż bystro
patrząc na funkcjonariuszy.
- Dostaliśmy
zgłoszenie o przemocy domowej – starszy mężczyzna zdjął czapkę.
- To niemożliwe,
tutaj nic się nie dzieje.
- Musi nas pan
zrozumieć, dostaliśmy zgłoszenie, więc teraz musimy wypełnić nasze obowiązki.
- Jeszcze raz
powtarzam, że to musiał być fałszywy donos – mówił poważnym, rzeczowym tonem.
Zanim odezwał się
bardziej doświadczony policjant, młodzik już wyrwał się z zarzutem.
- Widać, że ją pan
bije, nie wmówisz nam, że sama się tak urządziła – mówił patrząc na moją twarz –
i niech pani zdejmie bluzkę, to się przekonamy czy zrobiłeś jej krzywdę.
- Uważaj, do
czyjej żony mówisz – już chciał złapać go za gardło i skręcić mu kark, ale
opanował się i powiedział do drugiego mężczyzny: – Niech pan pohamuje swojego
partnera.
- Przepraszam za
kolegę – pośpiesznie zaczął tłumaczyć aspirant – ale on jeszcze nie nabrał
doświadczenia i ogłady. Moglibyśmy porozmawiać z panią na osobności? – zwrócił
się do mnie – rozumiem, że nie chce pani rozmawiać przy mężu.
- Kto zawiadomił
państwa o tym przestępstwie? – Adam nie pozwolił wejść im do środka.
- Niestety takie
informacje są utajnione, znamy już takich co chcieli mścić się na donosicielach
– odparł młody chłopak z hardo podniesioną głową.
- I mieli rację –
mój mąż powiedział cicho i dodał – czy mają państwo jakiś nakaz?
- Nakaz na rozmowę
z obywatelem?
- Nakaz na
wtargnięcie do mojego domu. Jeżeli nie, to proszę wyjść – już chciał wypchnąć
funkcjonariuszy za drzwi, ale złapałam go za ramię. Odepchnął mnie lekko, co
oczywiście nie uszło uwadze funkcjonariuszy.
- Pan pójdzie z
nami, a z panią jeszcze dzisiaj skontaktuje się nasz psycholog.
- Nigdzie z wami
nie pójdę – powiedział twardo Adam. – Co to za idioci – na ułamek sekundy
zwrócił się w moją stronę.
- Chce być pan
jeszcze oskarżony o obrazę policjanta na służbie? – zapytał straszy mężczyzna.
- I napad na
funkcjonariusza wykonywującego obowiązki? – dodał młodszy wyczuwając ich
przewagę.
Nie spełniły się
moje najgorsze obawy – Adam nie rzucił się na policjantów, chociaż widziałam
jak drgały jego nabrzmiałe żyły. On dał się po prostu wyprowadzić przed dom.
Bardziej narwany młodszy policjant wykręcił mu rękę na plecach i poprowadził
przed sobą, a starszy pożegnał mnie współczującym uśmiechem i już chciał
wychodzić, ale w ostatniej chwili powstrzymałam go podając mu płaszcz mojego
ukochanego. Wyszłam razem z nimi. Na dworze było już całkowicie ciemno, a
grudniowy mróz przeszywał moje i tak drżące ciało. Policjant pomógł wejść mu do
samochodu, a raczej go tam wepchnął.
Dwa dni później w
lokalnej prasie ukazał się krótki artykuł opisujący brutalne pobicie
powszechnie szanowanego pastora – Farrokha Wilkisa.
_____________________
Taki mały prezent. ♥ Jak widzicie koniec części drugiej. Kto chce kontynuację? :) Piszcie w komentarzach.
_____________________
Taki mały prezent. ♥ Jak widzicie koniec części drugiej. Kto chce kontynuację? :) Piszcie w komentarzach.
Bardzo fajny rozdział
OdpowiedzUsuńDobrze, że nie rzucił się na policjantów to by pogorszyło jego sytuacje
+ zapraszam do mnie na 8 rozdział http://i-will-give-you-everything.blogspot.com/
Hej. Super rozdział.
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się czegoś takiego. Aż z tego wszystkiego zapomniałam co chciałam powiedzieć. Odebrało mi mowę :) Mam nadzieję, że Kelly wyzdrowieje. Bastian, to kompletny dupek. Jak on może się tak w ogóle zachowywać. Po prostu dzieciak i tyle. Zapłacił jej, żeby zrobiła sobie aborcje, co za bałwan. Tyle słów ciśnie mi się na usta, gdy o nim pomyślę... Ciekawi mnie kim był ten chłopak, który pod nieobecność rodziców Kelly przyszedł do niej. Bastian, no chyba nie, a może? Zresztą nie wiem, okaże się później, chyba. Byłam zszokowana, że Adam nie zrobił krzywdy policjantom, którzy go zatrzymali. Zaciekawił mnie ten dopisek na sam koniec rozdziału. Kto to zrobił?
Oczywiście, że chcę kolejną część. Co za pytanie :)
Życzę morze weny. Ściskam, Maarit
Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńAle mnie denerwował ten młodszy policjant :/
Pozdrawiam
justikiki.blogspot.com
Bardzo fajny rozdział. Bastian to wielki dureń, co już pewnie wiesz z mojej strony. Połowa rozdziału była bardzo fajna i słodka, dopóki nie weszli policjanci. Ten młodszy.. Urgh. Podskakiwał, a i tak pewnie u Adama byłby na cios. Ale chociaż tyle dobrze, że Adam się powstrzymał i nic im nie zrobił, bo by był wielki problem i mogliby się już pożegnać z April. Jestem ciekawa następnego rozdziału. c:
OdpowiedzUsuńJeśli znalazłabyś troszkę czasu, by skomentować mojego bloga to bardzo proszę, bo przecież sama wiesz jakie to jest ważne. Odwdzięczę się tym samym :)
http://modaprzemijastylpozostajex3.blogspot.com/
+ Zapraszam na konkurs, wystarczy kliknąć to na dole.
Konkurs na design bloga :3
O rany to się porobiło. Bastian to taki frajer... współczuję Kelly. Nie wiem co powiedzieć. Zaskoczył mnie. Donos jak i ciekawe kto odwiedził ciężarną w szpitalu. Ja czekam na początek trzeciej części ! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny ! ;]
Świetny rozdział, po przeczytaniu go ciągle chce więcej i więcej :)
OdpowiedzUsuńBastian to kompletny dupek -,-
Pozdrawiam i wenki życzę ;*
kurcze, dopiero co zaglądnęłam i czuje że będę musiała przejrzeć Twojego bloga od deski do deski i przeczytać od początku ;3
OdpowiedzUsuńobserwuje ;3
OdpowiedzUsuńNowy spis opowiadań!
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam do zgłoszenia się:)
http://mojspis.blogspot.com/
Czyżby Bastiana dopadły wyrzuty sumienia i postanowił odwiedzić ją w szpitalu? No mam nadzieję! A co do Adama to nie wiem co mam myśleć. Z jednej strony cieszę się, że odpowie za to, co zrobił żonie, a z drugiej szkoda mi ich, bo sprawdził się jako opiekuńczy mąż w trudnych sprawach.
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie jeszcze jedno. Tajemniczy donosiciel. Mam jakieś takie wrażenie, że to był Justin. Nie wiem dlaczego..
Czy chcemy kolejną część? Ty chyba oszalałaś, że usłyszysz odpowiedź przeczącą . Oczywiście, że chcę!
Jejku, Basian jest jakiś nie ogarnięty. ja rozumiem, że to taki pies na baby, ale prawdziwy facet brałby odpowiedzialność za swoje czyny! w tym wypadku dziecko musi mieć ojca.
OdpowiedzUsuńa Adama to przyznam szczerze nie jest mi szkoda. tak jak Bastian, musi wziąć odpowiedzialność za swoje czyny i ponieść za to karę.
mam tylko nadzieję, że Kelly wyzdrowieje, a jej dziecku nic się nie stanie.
Uświadamianie Ci ciągle, że piszesz fantastycznie staje się już nudne!!!! :P
OdpowiedzUsuńMyślę, że to jest jeden z ciekawszych rozdziałów.... Bardzo podobała mi się reakcja Bastiana, że zdecydował się odwiedzić Kelly.
Co do kontynuacji, no to moja odpowiedź jest chyba oczywista. TAK. Czekam na więcej, chociaż chciałabym przeczytać coś zupełnie nowego w twoim wykonaniu.:)
*mały błąd.- "...włosami zaczesanymi w lewą stronę." - Na lewą stronę. :) Taki drobiazg.
pozdrawiam!
http://cos-dla-romantyczek.blogspot.com/
Piszesz świetnie, fantastyczne. Masz wieki talent inie zmarnuj go.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na nowy rozdział.
http://all-you-need4.blogspot.com/
Zapraszam na nowy rozdział.
Usuńhttp://all-you-need4.blogspot.com/
Jest na prawdę ZAJEBISTE! Pisz dalej, to nie jest prośba. :D Dzięki za komentarz u mnie na blogu. Wiem, że napisałam krótko, no ale nie mam weny, a nie chciałam przedłużać z dodaniem postu. Miło mi, że Ci się jednak podoba. :)
OdpowiedzUsuńno dokładnie - też mieszkam na wsi, ale nie ma gdzie wyjść.. -,-
OdpowiedzUsuńApril zachowuje się czasem jak dziwka, to tylko moje takie wrażenie ? :D szczerze mówiąc nie ogarniam jej jak i Adama ;p
Przepraszam, że nie czytałem przez tak długi czas. Nazbierało się strasznie dużo materiału na twoim blogu i postaram się go przeczytać :D Pamiętam jednak, że w odległych czasach pisałaś bardzo dobrze, a teraz wręcz cudownie :D Za to, a także za wygląd bloga i wiele innych rzeczy nominowałem cię do Liebster Award. Więcej szczegółów na http://wcieniuchwaly.blog.pl/2013/07/19/liebster-blog-award/. Mam nadzieję, że mnie pamiętasz choć trochę :D
OdpowiedzUsuńPoczątek trochę smutny. Och ta April i Adam..;d Powodznia;*
OdpowiedzUsuńWprost nie mogę w to uwierzyć, że zaczyna się już trzecia część przygód April. Ale kiedy patrzę na spis, widzę, że inaczej by się nie dało, tak wiele jest tych rozdziałów. Mam nadzieję, że będzie ich coraz więcej, bo ten wyjątkowo mnie zainteresował :3
OdpowiedzUsuńMyślałam, że może nadszedł już czas, by zmienić wygląd bloga? Ten mi się bardzo podoba, ale jestem głodna nowości :)
Zapraszam również do siebie:
http://moje-dziwne-bazgroly.blogspot.com/