sobota, 2 marca 2013

Rozdział V






- Dlaczego ty jeszcze nie śpisz? – drgnęłam instynktownie, ale nie odwróciłam się. Tylko Adam mówił do mnie takim tonem, byłam więc pewna, że to właśnie on stoi w progu drzwi, opiera się o drewnianą futrynę.
Wyłączyłam telewizor. Od przeszło trzech godzin siedziałam sama w pokoju, w którym chłopcy oglądali swoje horrory, a ja siedząc pomiędzy nimi miałam ochotę zniknąć, żeby nie musieć już brać udziału w tego typu rozrywkach. Adam oparł się ramionami o poręcz kanapy i próbował spojrzeć mi w oczy, a ja uporczywie unikałam jego wzroku.
- Do łóżka – nie wiedziałam, że tak łatwo można go zdenerwować. Będę musiała to zapamiętać.
- Nie jesteś moim ojcem – szepnęłam wygodniej rozsiadając się na kanapie.
- Właśnie – odpowiedział jakby sam do siebie, a potem nieco głośniej – Dlaczego płaczesz?
Nie odpowiedziałam. W jednej chwili chłopak klęczał już przede mną. Było zbyt ciemno, żeby mógł odnaleźć moje zapłakane oczy.
- Co się stało? – zapytał z troską w głosie. – Kochanie nie płacz – prosił.
- Od kiedy jestem dla ciebie kochaniem? Myślałam, że ktoś taki jak ty nie zna nawet takich słów.
- To źle myślałaś – syknął wstając i pochylając się nade mną. – Co oglądałaś?
- Kolejny film z serii „nie będziesz spała przez całą noc” – odpowiedziałam sarkastycznie.
- I ja mam uwierzyć w to, że ryczałaś na horrorze? Przestań.
- Jestem zmęczona, chciałabym się już położyć – usiłowałam wstać.
- Przecież już leżysz – w mgnieniu oka znalazł się obok mnie, z trudem mieściliśmy się razem na obitej jasna skórą kanapie. Położył sobie moją głowę na ramieniu. Bez trudu odnalazł drogę do moich ust. Całował delikatnie i przeciągle jakby nie chciał przestać, żeby nie musieć nic mówić. Gdyby nie to, że w czasie tego niekończącego się pocałunku przekazywał mi powietrze, niechybnie straciłabym przytomność.
Dopiero teraz zauważyłam, że Adam mino tego, że ledwie co wrócił do domu po całodziennej nieobecności, nie miał na sobie nawet koszuli, tylko spodnie z metalową klamrą, która stykając się z moim ciałem wywoływała nieprzyjemne, zimne dreszcze.
- Zdejmij pasek – poprosiłam, kiedy na ułamek sekundy zdołałam oderwać jego usta od moich.
- Wciąż mnie zaskakujesz – odsunął się ode mnie jeszcze dalej, żeby móc spełnić moją prośbę. – Może pójdziemy do mojego pokoju?
Rozpłakałam się na dobre. Adam zaczął całować moje policzki tym samym wycierając z nich łzy. Czułam, że nie wie jak ma się zachować – czy całować mnie dalej, czy przestać, żeby mnie nie urazić. Sama nie wiedziałam czego od niego chciałam. Zapominałam przy nim o Alexie, ale ileż można się oszukiwać udając, że wszystko jest w porządku.
- Nikt nie będzie mnie szukał? – próbowałam powstrzymać łkanie.
- Kochanie, a kto szukałby zabójcy osoby, która nie istnieje?
Przygarnął mnie do siebie i zaczął nucić coś podobnego do kołysanki, którą we wczesnym dzieciństwie śpiewał mi do snu ojciec. Przeleżeliśmy w milczeniu nieokreślony ułamek znienawidzonego przede mnie życia. Po raz pierwszy od diametralnej zmiany całego mojego świata poczułam się dosłownie błogo, tego mi brakowało – chwil, w których nikt ode mnie niczego nie wymagał, niczego nie chciał. Jakbym była tylko ja i gorący tors Adama, który zasnął całując moje włosy. Objęłam go jeszcze mocnej, ale na tyle delikatnie, żeby nie wybudzić go ze spokojnego snu.

2 komentarze:

  1. No to czekam na kolejny rozdział <33
    http://truskawkowewspomnienia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Och... To takie romantyczne ^^ Naprawde. Mam nadzieje, ze przestanie sobie wypominac smierc Alexa. W koncu ma Adama xD

    OdpowiedzUsuń