Rano opuścił mnie pijacki amok, a na jego miejscu pojawił się ból
głowy podsycany próbami przypomnienia sobie poprzedniej nocy. Leżałam sama w
łóżku, ale ten fakt nie był w stanie mnie uspokoić, ponieważ brak
jakiegokolwiek ubrania nie sugerował samotnie spędzonej nocy. Jednak nie
musiałam długo czekać, bo w drzwiach pojawiło się rozwiązanie zagadki i co
więcej trzymało w rękach tacę z jedzeniem. Fred zdążył się już dokładnie ogolić
i przygotować dla nas śniadanie, ale nie zdążył się ubrać, myślałam, że było to
typowe tylko dla demonów, widać myliłam się. Zamiast podać mi posiłek, postawił
czarną tacę na małym stoliczku nocnym, a sam usiał obok mnie.
- Dobrze
spała moja księżniczka? –
pocałował mnie w czoło.
- Nie mów tak głośno – każde jego słowo docierało do mnie ze
zdwojoną siłą rozrywając mi czaszkę.
- Mówiłem
ci, że nie powinnaś tyle pić –
szeptał – ale kto by
mnie słuchał, tyle lat doświadczenia, tyle butelek wódki, przecież nie piłem
tego na marne.
- Nie
żartuj – mój wzrok mimowolnie
spoczął na jego dobrze zbudowanej klatce piersiowej. – Czy my… no wiesz?
- Tak, nawet kilkukrotnie – odsłonił zęby w zadziornym uśmiechu.
Adaś – tylko to słowo przyszło mi do głowy. Zniżyłam się do jego
poziomu, żeby go poniżyć, a poniżyłam wyłącznie siebie. Fred próbując odgadnąć
o czym myślałam i spojrzał mi w oczy i najczulszym głosem na jakiego było go
stać wymamrotał:
- Obiecuję
ci, że nikt już cię nie skrzywdzi.
Nikt nie mógł ustrzec mnie przed samą sobą, a to właśnie ja
stanowiłam dla siebie największe zagrożenie. Odkąd zaczęłam słyszeć te
przeklęty głosy, które były naturalną częścią trwania demonów, z całej siły
próbowałam je stłamsić nie mogąc uświadomić sobie, że ta destrukcyjna siła
obraca się przeciwko mnie. Nie oczekiwałam od niego, że stanie się dla mnie
tarczą, liczyłam na to, że mnie wysłucha i na tym się skończy. Nie chciałam,
żeby przeze mnie stał się wrogiem moich przyjaciół, którzy bez mrugnięcia okiem
gotowi są go zabić.
- Która
godzina? – wróciłam do
rzeczywistości.
- Po
dziewiątej – widząc, że
nerwowo szukam swojego ubrania, dodał – nie
wyjdziesz stąd dopóki nie powiesz mi prawdy.
- O co ci chodzi? – czyżby dowiedział się o moich demonicznych
zdolnościach? Zadrżałam na samą myśl. – Przecież
ci wszystko opowiedziałam.
- Powiesz
mi prawdę, ale o tym –
położył dłoń na moich plecach prawie w całości pokrytymi śladami po niedawno
gojących się ranach.
- Nie chcę o tym
mówić, boli mnie głowa – wróciłam
do pozycji leżącej, żeby uniemożliwić mu patrzenie mi w oczy. Wyjaśnienie
pochodzenia tych znamion wiązało się opowiedzeniem okoliczności ich powstania o
czym nie mogłam mu powiedzieć.
- Nie
chcesz mówić? Dobrze, może inaczej cię przekonam – pocałował mnie, a ja mimo braku
spirytusu we krwi, który mógłby w znacznym stopniu usprawiedliwić moje
zachowanie, pozwoliłam, żeby jego język pieścił moje podniebienie.
- Mam męża – ta myśl nie dawała mi spokoju,
powtarzana w kółko nie pozwoliła mi o sobie zapomnieć i coraz bardziej
przeszkadzała w rozkoszowaniu się kolejnymi pieszczotami, aż w końcu
wypowiedziałam ją na głos. Fred usłyszawszy te dwa magiczne słowa odskoczył ode
mnie jak oparzony. Nie wiedziałam czy był bardziej zdziwiony czy zły, że
powiedziałam mu o tym tak późno. Nie spodziewał się, że osiemnastoletnia
dziewczyna może być już mężatką.
- Jesteś żoną
tego idioty? – z trudem zadał
to pytanie.
- To nie
jest idiota – mimo wszystko
nie mogłam pozwolić na to, żeby ktoś tak o nim mówił.
- To
wszystko wyjaśnia – zaczął
chodzić po pokoju. – Co
ja zrobiłem. Ten idiota, o przepraszam twój mężulek – poprawił się ironicznie – powiedział
mi, że jeżeli dotknę cię, kiedy będziesz jego własnością, to mnie zabije i
teraz już wiem co miał na myśli.
- Fred, ja wiem, że on nie żartował.
- Myślisz, że boję się takiego chłystka? – uspokoił się. – Za kogo on się uważa sądząc, że ta
obrączka czyni cię jego własnością –
załapał mnie za rękę, żeby zobaczyć srebrny symbol naszego związku.
- Ty
jeszcze nie wiesz do czego on jest zdolny –
okryłam się kołdrą i wyszłam z pokoju.
- Wiem, że uważa,
że może bezkarnie bić kobiety – krzyczał za mną. – To mi wystarczy.
Po chwili obydwoje byliśmy już w kuchni, ale tym razem kompletnie
ubrani. Zjedliśmy szybkie śniadanie, po czym Fred zgodził się odwieść mnie do
Julii pozostawiając zemstę na później. Pożegnał mnie wymuszonym pocałunkiem i
kilkoma obelgami kierowanymi pod adres Adama po czym pozwolił mi wysiąść kilka
domów dalej, żeby rodzice przyjaciółki nie zobaczyli jego samochodu. Podbiegłam
do okna, przez które wczoraj wyszłam w nadziei, że Julia go nie zamknęła. Bez
trudu znalazłam się w jej pokoju, a ona zrobiła coś czego ja się nie
spodziewałam – przytuliła mnie mówiąc:
- Źle
robisz, ale nic więcej nie powiem –
oparłam podbródek o jej ramię.
Po kilku minutach ustaliłyśmy wspólną wersję wydarzeń, a
punktualnie o 10 przed jej domem pojawił się srebrny samochód Adama. Już w
pokoju słychać było jego grzeczną rozmowę z rodzicami mojej przyjaciółki,
jeszcze raz przepraszał i dziękował za gościnę. Poczułam delikatne ściśnięcie w
dołku, ale przełknęłam ślinę, wyprostowałam się i powitałam go ciepłym
uściskiem. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i
wyszliśmy z domu, żeby za kilka sekund znaleźć się w klimatyzowanym aucie.
- Trzeba jakoś
zagospodarować pokój, który zostawił Jake. Nie powinien stać pusty.
- Jeśli znowu chcesz rozmawiać ze mną o dzieciach, to daruj sobie – odburknęłam i odwróciłam głowę. – Wiesz co ja o tym myślę.
- Wiem i to mnie
niepokoi – był nadzwyczaj
spokojny, a jego głos wyzbył się sarkazmu, okrucieństwa i podłości, którymi na
co dzień był przepełniony. – Myślałem
nad tym całą noc, no może prawie –
uśmiechnął się niezauważalnie – i
doszedłem do wniosku, że ty się po prostu boisz.
- Tak, ostatnio znowu się ciebie boję – teraz to ja ironizowałam.
- Byłabyś
beznadziejną matką, sama jesteś jeszcze dzieckiem i to tobą trzeba się
opiekować – nie przerywając
jazdy, odwrócił moją głowę i pocałował mnie w usta.
- Sama
sobie poradzę – wyrwałam mu
się.
- Odkąd
Jake się wyprowadził w naszym domu jest coraz ciszej… – westchnął rozczarowany moją
reakcją.
- Nie
wracaj do tematu dziecka – ta
krótka podróż dłużyła mi się niemiłosiernie, ale nie miałam możliwości
opuszczenia auta. Wreszcie dotarliśmy do domu, pierwsza zatrzasnęłam za sobą
drzwi.
- Nie
trzaskaj drzwiami – krzyknął.
– Jesteś najbardziej
nieodpowiedzialną gówniarą jaką znam, lepiej wracaj do pieczenia swoich
plastikowych ciastek! –
krzyknął mi na odchodnym. Ja poszłam do domu, a on został dokładnie oglądając
swój samochód.
Justin usłyszawszy, że wróciłam wyszedł na korytarz. Miał na sobie
czarną, idealnie dopasowaną koszulę, ale bez krawata i niezmiennie złote
spinki. Wyglądał tak jakby wybierał się na bardzo ważne spotkanie, a nie jakby
miał całą sobotę spędzić w czterech ścianach. Uśmiechnął się widząc mnie w
jeansach i pogniecionej koszulce z amerykańską flagą.
- Napijesz
się czegoś czy Adam nie pozwolił ci zmarznąć? –
zaproponował.
Zdenerwował mnie tak bardzo, że aż się gotowałam w środku. Kac
maskowany przy Adamie dał mi o sobie znać, więc chciałam jak najszybciej z
powrotem położyć się do łóżka i zapomnieć o tym do czego doszło między mną a
Fredem. Mój mąż nie miał prawa się o tym dowiedzieć, ale tajemnice miały to do
siebie, że prędzej czy później wychodziły na jaw. Wolałam, żeby później.
- Nie dziękuje – odmówiłam. – Muszę
się położyć, krótko spałam.
- Czuję. Ile wypiłyście? Może przyniosę ci coś na kaca i jakieś
tabletki na ból głowy? – zapytał z troską.
- O tak…
Już chciałam iść do mojego pokoju, kiedy zatrzymał mnie jego głos.
Zostałam chociaż nie miałam najmniejszej ochoty na rozmowę z nim.
- I co o
tym sądzisz?
- O czym? – wymamrotałam.
- O nowym
członku rodziny – powiedział
zdziwiony moją niewiedzą, był pewien, że Adam już przekazał mi tą wiadomość.
_____________
Drogie czytelniczki i czytelnicy, mimo, że opowiadanie się
kończy, ja nie zamykam wątków, tylko je otwieram. W związku z tym proszę Was o
wskazówki dotyczące nowej postaci (czy to ma być kobieta czy mężczyzna itp.
oczywiście chodzi mi też o cechy charakteru i ewentualnie rolę w opowiadaniu).
Jeżeli macie jakieś sugestie co do zakończenia to także z chęcią je przeczytam.
nowym członku rodziny?
OdpowiedzUsuńczyżby dziecko sebastiana miało mieszkac z demonami?
a może ktoś nowy? jejku, przeraża mnie odwaga i zawziętość Freda. gdyby tylko wiedział, że z nim nie ma szns, spotulniałby jak baranek.
Bardzo ciekawy rozdział : )
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, zresztą jak zwykle. Czekam na NN :) mój rozdział już niedługo, mam lekkie trudności z pisaniem, zresztą jak zwykle. Ale postaram się skończyć go już dzisiaj :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Bashia ;*
Yaaay ^^
OdpowiedzUsuńCudo ♥
Aż wysłowić się nie umiem :O
Sylwia ;D
Rozdział jak zawsze jest świetny. Nowy członek rodziny? Nowy demon, czy może dziecko, które by z nimi zamieszkało? Jakbym ja mieszkała z takimi demonami to bym się cały czas bała. Trochę kapa z tym Fredem.. Czekam na następny rozdział, bo nie mogę się doczekać kto jest tym nowym członkiem c:
OdpowiedzUsuńJeśli znalazłabyś troszkę czasu, by skomentować mojego bloga to bardzo proszę, bo przecież sama wiesz jakie to jest ważne. Odwdzięczę się tym samym :)
http://modaprzemijastylpozostajex3.blogspot.com/
Cześć, dawno nie pisałam. Trochę zmieniam bloga i przekształcam fabułę ;d
OdpowiedzUsuńprzygotuj sie na poważne zmiany na mojej stronie ;d
Bardzo się cieszę, że wracasz do pisania, ale jeżeli nie chciałaś nic pisać o moim blogu, to takie komentarze zostawiaj w zakładce SPAM. Więc co sądzisz o tym rozdziale?
UsuńBardzo mi się podoba ! ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam : http://opetanaprzezmilosc.blogspot.com/
Naprawdę świetny rozdział! Nie mogłam się oderwać od czytania!
OdpowiedzUsuńA czy to opowiadanie dobiega już końca?
http://cos-dla-romantyczek.blogspot.com/
Rewelacyjny rozdział! Wciągnął mnie tak, że byłam zła, gdy doszłam do końca :p
OdpowiedzUsuńCzy kończysz już opowiadanie? o nie :(
justikiki.blogspot.com
Świetny rozdział : ) Wciągający : D
OdpowiedzUsuńhttp://swwagiie.blogspot.com/
ciekawe! Będę tu częściej zaglądać koniecznie!
OdpowiedzUsuńhttp://klepsart.blogspot.com/