Dwa miesiące później.
Zamiast uważnie
słuchać wykładu na temat nudnych rządów króla Henryka VII Tudora, przyglądałam
się moim idealnie pomalowanym paznokciom i uciekałam myślami gdzieś daleko poza
klasę. Wyglądało na to, że nie tylko mnie nudzi lekcja, bo na mojej ławce
wylądował świstek papieru a na nim koślawe pismo Julii – „Zrywamy się z
ostatniej lekcji, idziesz z nami?” . Odwróciłam się w jej stronę i przecząco
pokiwałam głową, nie mogłam ze względu na Adama. Ostatnio zaczęło się nam
układać, nie mogłam tego zepsuć. Pech chciał, że historyk zobaczył jak kręcę
się w ławce i z cynicznym uśmiechem na twarzy oznajmił mi, że jeżeli jestem aż
tak zainteresowana piętnastowieczna Anglią, to z przyjemnością zostanę po
lekcjach i przeczytam życiorysy wszystkich władców z dynastii Tudorów. Tak oto
zostałam ukarana za wagary, na które nie poszłam. Grzecznie doczekałam końca
tej lekcji i następnej, a potem skierowałam się do klasy, w której czekał już
na mnie nauczyciel. Po drodze kupiłam sobie gorącą czekoladę. Oczywiście
większość moich znajomych zajadała teraz pizzę albo jakieś inne niezdrowe
jedzenie i mimo mrozu popijała je zimną colą.
Mój nauczyciel
miał na sobie beżową marynarkę z łatami na łokciach i sprane jeansy. W ręku
trzymał kubek z kawą, pewnie tak jak ja chciał się trochę rozgrzać, niestety
jego uśmiech nie był nawet letni. Minęłam go w drzwiach, po czym usiadłam w
pierwszej ławce, gdzie czekały już na mnie materiały. Mężczyzna usiadł
naprzeciwko mnie jakby rozkoszowała się tym, że musiałam zostać, do tej pory
nie dawałam mu żadnych pretekstów do zatrzymania mnie po lekcjach, a że usidlił
już prawie wszystkich, to przyszła kolej na mnie. Kątem oka dostrzegłam, że
bierze do rąk dzisiejszą gazetę i popijając kawę przestaje poświęcać mi
należytą uwagę. Myślałam, że przez całą godzinę będzie stał nade mną pilnując
czy na pewno czytam o królowej Marii czy Elżbiecie, a tu takie miłe
zaskoczenie.
Życiorysy rodziny
Tudorów przewijał się już przez dziesiątki rąk, więc był pognieciony, w kilku
miejscach podpisany czy pomazany. Spojrzałam na pierwszą stronę, pomiędzy drugą
a trzecia linijką ktoś napisał: –
„Jeżeli to czytasz, to znaczy, że odznaczyłeś się niesubordynacją i
miałeś czelność zakłócać spokój na niezwykle ciekawej lekcji.” – uśmiechnęłam
się sama do siebie, ale nie miałam zamiaru czytać dalej, przeglądałam tylko stos
kartek zwracając uwagę na najciekawsze portrety belfra i złote myśli
tłamszonych niesprawiedliwością uczniów. Tak minęła mi prawie cała godzina. Na
końcu ostatniej strony obok przyczyny śmierci któregoś z władców tymi samymi
literami co na pierwszej było napisane – „Dotrwałeś
do końca czy przewertowałeś kartki?”, a obok coś co mnie zastanowiło,
mianowicie był to malutki rysuneczek z niewyraźną siódemką w środku. Podniosłam
głowę znad ławki, żeby zobaczyć dlaczego nauczyciel kaszle.
- Widzę, że
zaciekawiły cię te notatki. Cieszy mnie to, ale możesz już iść – wziął do ręki
kubek.
- Nie, to znaczy
tak – poprawiłam się – ma pan rację, muszę już iść.
Jeszcze raz rzuciłam
okiem na notatki i wyszłam z klasy. Na korytarzu stał zniecierpliwiony Adam.
- Czekam na ciebie
od godziny, dzwoniłem, ale ty oczywiście nie raczysz odebrać – zarzucił mi.
Faktycznie, nie
pomyślałam o tym, żeby poinformować go o tym, że później kończę. Wyjęłam z
torby telefon – prezent od Bastiana – sześć nieodebranych połączeń.
- Przepraszam cię,
musiałam zostać, bo nauczycielowi nie podobało się moje zachowanie.
- Co zrobiłaś? –
odsunął mnie od siebie na odległość ramion.
- Odwróciłam się
do Julii i on to zobaczył – westchnęłam.
- To jest tak
głupie, że aż ci wierzę – przytulił mnie i pocałował w czoło. – Wolałbym jednak,
żebyś następnym razem do mnie zadzwoniła, nie traciłbym tyle czasu na czekanie.
Wziął mnie za rękę
i wyszliśmy przed budynek. Cienka warstwa śniegu pokryła już cały dziedziniec i
parking przed szkołą, malutkie płatki
unosiły się w powietrzu. Słońce chyliło się już ku zachodowi rzucając złoto-pomarańczowe
promienie na białe połacie.
- Wiesz, że
niedługo będą święta? – zapytałam wsiadając do samochodu.
- Wiesz, że zmarł Miguel Calero ? – wziął ode mnie torbę i rzuciwszy ją na tylnie
siedzenie znowu mnie pocałował.
- Nie mam pojęcia
kto to jest ten cały Calero – zapięłam pasy.
Trochę
zdenerwowana tym, że zignorował moją wzmiankę o świętach, patrzyłam jak
uciekają oszronione drzewa rosnące wzdłuż drogi. Tak bardzo chciałam ubrać
choinkę, patrzeć jak rośnie ciasto, tak jak kiedyś. Wtedy wszystko było proste,
teraz też będzie – postanowiłam kładąc rękę na kolanie Adama. Ten uśmiechnął
się do mnie i pochylił się, żeby znowu pocałować mnie w policzek.
- Uwielbiam kiedy taka jesteś.
- Jaka? – nieznaczenie przechyliłam głowę w bok.
- Właśnie taka ja teraz. Nie często jesteś dla mnie miła. Czym sobie na to zasłużyłem?
- Tym, że darzysz mnie uczuciem, którego nie potrafisz nazwać
- Masz rację, tak bardzo cię nienawidzę – na chwilę przyciągnął mnie do siebie.
W domu był tylko Bastian, który wziął wolne, żeby przedłużyć sobie świąteczny urlop. Usłyszawszy, że idziemy wyszedł nam na spotkanie do przedpokoju. Miał na sobie zabawny, czerwony sweter pokryty białym, nordyckim wzorem, spod którego wystawały białe mankiety i kołnierzyk, a przez lewe ramię przewiesił ścierkę. Brakowało mu tylko fartuszka godnego perfekcyjnej pani domu. Adam próbując tłumić śmiech, pomógł mi zdjąć płaszcz, w końcu zapytał otwarcie:
- A ty co robisz?
- Przecież to nasze pierwsze wspólne święta, a święta bez pierników to nie święta – przeszliśmy do kuchni.
- Jakoś do tej pory nie przeszkadzało ci, że ciastka kupował Justin – powiedział patrząc na bałagan. Wszędzie była rozsypana mąka i kakao, a w powietrzu unosił się zapach cynamonu i chyba imbiru.
- Dobrze, że wyglądasz lepiej, niż pieczesz – podsumowałam, po czym pocałowałam go w umazany mąką policzek.
Adam zasłonił oczy dłonią jak robią to małe dzieci, którym rodzice nie pozwalają oglądać scen dla dorosłych. Dawno w naszym domu nie było tak spokojnie jak dzisiaj, więc korzystając z okazji poprosiłam Adama, żeby zawiózł mnie na zakupy, a co za tym idzie – zapłacił z nie. Bastian zmęczony lenistwem zaoferował się, że to on mnie zabierze, zawahałam się, ale zobaczywszy jego proszące oczy i ulgę na twarzy Adama, zgodziłam się. Chciał się trochę rozerwać, więc po kilkugodzinnych slalomie pomiędzy wieszakami i pułkami, postawiliśmy iść na kręgle. Pierwszy raz tak wcześnie zrobiłam świąteczne zakupy, chociaż nie byłam pewna czy wybrane przeze mnie prezenty spodobają się chłopcom. Zdziwiło mnie tylko to, że Bastian nawet nie próbował namówić mnie na pokazanie mu podarunku przeznaczonego dla niego. Uśmiechnął się tylko widząc torbę, którą trzymałam w dłoni wychodząc ze sklepu, do którego nie pozwoliłam mu wejść.
Po trzygodzinnych zakupach zmęczona wygodnie rozsiadłam się na kanapie i patrzyłam jak Bastian dumny ze swojego sweterka i w wypożyczonych butach do kręgli popisuje się swoimi umiejętnościami. Spojrzałam na moje stopy, też musiałam założyć te niepasujące zupełnie do niczego, buty. Nagle Bastian złapał mnie za rękę i wbrew moim sprzeciwom wyciągnął mnie na środek i wcisnął do ręki ciężką kulę.
- Przecież ja nie potrafię grać – chciałam mu ją oddać.
- Ależ umiesz – dodał mi otuchy promiennym uśmiechem. – Zdejmij tylko ten pierścionek.
- Masz rację – zsunęłam z palca srebrny krążek i posłusznie mu go podałam. Włożył go do kieszeni, a ja za pierwszym razem zdołałam zbić tylko dwa kręgle, ale i tak cieszyłam się jak szalona.
- Uwielbiam kiedy taka jesteś.
- Jaka? – nieznaczenie przechyliłam głowę w bok.
- Właśnie taka ja teraz. Nie często jesteś dla mnie miła. Czym sobie na to zasłużyłem?
- Tym, że darzysz mnie uczuciem, którego nie potrafisz nazwać
- Masz rację, tak bardzo cię nienawidzę – na chwilę przyciągnął mnie do siebie.
W domu był tylko Bastian, który wziął wolne, żeby przedłużyć sobie świąteczny urlop. Usłyszawszy, że idziemy wyszedł nam na spotkanie do przedpokoju. Miał na sobie zabawny, czerwony sweter pokryty białym, nordyckim wzorem, spod którego wystawały białe mankiety i kołnierzyk, a przez lewe ramię przewiesił ścierkę. Brakowało mu tylko fartuszka godnego perfekcyjnej pani domu. Adam próbując tłumić śmiech, pomógł mi zdjąć płaszcz, w końcu zapytał otwarcie:
- A ty co robisz?
- Przecież to nasze pierwsze wspólne święta, a święta bez pierników to nie święta – przeszliśmy do kuchni.
- Jakoś do tej pory nie przeszkadzało ci, że ciastka kupował Justin – powiedział patrząc na bałagan. Wszędzie była rozsypana mąka i kakao, a w powietrzu unosił się zapach cynamonu i chyba imbiru.
- Dobrze, że wyglądasz lepiej, niż pieczesz – podsumowałam, po czym pocałowałam go w umazany mąką policzek.
Adam zasłonił oczy dłonią jak robią to małe dzieci, którym rodzice nie pozwalają oglądać scen dla dorosłych. Dawno w naszym domu nie było tak spokojnie jak dzisiaj, więc korzystając z okazji poprosiłam Adama, żeby zawiózł mnie na zakupy, a co za tym idzie – zapłacił z nie. Bastian zmęczony lenistwem zaoferował się, że to on mnie zabierze, zawahałam się, ale zobaczywszy jego proszące oczy i ulgę na twarzy Adama, zgodziłam się. Chciał się trochę rozerwać, więc po kilkugodzinnych slalomie pomiędzy wieszakami i pułkami, postawiliśmy iść na kręgle. Pierwszy raz tak wcześnie zrobiłam świąteczne zakupy, chociaż nie byłam pewna czy wybrane przeze mnie prezenty spodobają się chłopcom. Zdziwiło mnie tylko to, że Bastian nawet nie próbował namówić mnie na pokazanie mu podarunku przeznaczonego dla niego. Uśmiechnął się tylko widząc torbę, którą trzymałam w dłoni wychodząc ze sklepu, do którego nie pozwoliłam mu wejść.
Po trzygodzinnych zakupach zmęczona wygodnie rozsiadłam się na kanapie i patrzyłam jak Bastian dumny ze swojego sweterka i w wypożyczonych butach do kręgli popisuje się swoimi umiejętnościami. Spojrzałam na moje stopy, też musiałam założyć te niepasujące zupełnie do niczego, buty. Nagle Bastian złapał mnie za rękę i wbrew moim sprzeciwom wyciągnął mnie na środek i wcisnął do ręki ciężką kulę.
- Przecież ja nie potrafię grać – chciałam mu ją oddać.
- Ależ umiesz – dodał mi otuchy promiennym uśmiechem. – Zdejmij tylko ten pierścionek.
- Masz rację – zsunęłam z palca srebrny krążek i posłusznie mu go podałam. Włożył go do kieszeni, a ja za pierwszym razem zdołałam zbić tylko dwa kręgle, ale i tak cieszyłam się jak szalona.
Świetny rozdział tylko troszkę mało się w nim dzieje. Czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńto Ap jednak przeżyła? o.O
OdpowiedzUsuńzaskoczenie. :)
jednak po między Ap a Adamem nareszcie się dobrze układa, :)
ale trochę głupiego nauczyciela historii mają. :/
ech, ja też bym sobie w kręgle zagrała! ;P
u ciebie święta, a u mnie wiosna. podobnie ja na dworze. :)
ps. mam małą propozycję. co ty na to, aby to twoim blogu pojawiła się nowa zakładka? z bohaterami ściślej mówiąc, było ich dużo i z pewnością niektórzy albo nowi czytelnicy mogą się trochę pogubić.
pozdrawiam :*
Ale super!
OdpowiedzUsuńStrasznie fajnie piszesz :)
Bardzo mi się podoba Twój styl. Denerwujący nauczyciel :p
Pozdrawiam
justikiki.blogspot.com
Ale głupi nauczyciel.. ;/ fajny rozdział, trochę nudny, ale i tak ubóstwiam Cię za tego bloga :)
OdpowiedzUsuńaa ja się nagrałam wczoraj w kręgle.. muahah :D
dobra, nie zanudzam już :) pisz szybko! :D
mojahistoriadlaciebie.blogspot.com
Pozdrawiam, Basia :D
Powiem szczerze , jak dla mnie za długie rozdziały. Ale masz talent do pisani.;) Pozdrawiam .
OdpowiedzUsuńFajny rozdział . ;d masz talent do pisania ;) obserwuję i czekam na kolejny rozdział ;d zapraszam do mnie http://swwagiie.blogspot.com/ : *
OdpowiedzUsuńO kurde. Żałuję, że nie miałam możliwości czytania tego od pierwszego rozdziału. Postaram się jednak to nadrobić, bo zaciekawiła mnie Twoja twórczość. Masz talent. I bądź pewna, że będę tu częściej zaglądała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie, http://trzeci-wymiar1990.blogspot.com/
Mam nadzieję, że pozostawisz po sobie jakiś znak. :)
Rozdział jak każdy Twój! Jest świetny. Troszkę nie było mnie u Ciebie, więc muszę to nadrobić. Gorąca czekolada.. Uwielbiam! ♥.♥ - O wiele bardziej wolę ją niż właśnie np. pizzy albo coś podobnego.
OdpowiedzUsuńCiesze się, że między April a Adamem się fajnie układa. Wreszcie ulga. Ja też nigdy nie umiałam grać w kręgle - znaczy, jak będę miała farta to i 8 mogę zbić, ale tak czy owak lubię w nie grać. :D
Jeśli znalazłabyś troszkę czasu, by skomentować mojego bloga to bardzo proszę, bo przecież sama wiesz jakie to jest ważne. Odwdzięczę się tym samym :)
http://modaprzemijastylpozostajex3.blogspot.com/
Masz fajny styl, oby tak dalej! :) piszesz ciekawie
OdpowiedzUsuńobserwujemy?
http://imrefashion.blogspot.com/
Fajny rozdział..ale chyba się spóźniłam z czytaniem :P
OdpowiedzUsuńzajrzyj też do mnie! http://cos-dla-romantyczek.blogspot.com/