Barek
okazał się raczej kawiarnią gdzie oprócz wypicia kawy można było zjeść zawsze
świeże kanapki i ciastka. Zamówiłam jeden z pięknie wyglądających mini
serniczków i Cappuccino. Wbiłam dwu-ząbkowy srebrny widelczyk w malutkie
arcydzieło, ale jakaś kula w gardle nie pozwoliła mi spokojnie przełknąć pierwszego
kęsa. Jakaś wewnętrza obawa, a raczej intuicja podpowiadała mi, że ktoś mi się
przygląda. Nie śmiałam się odwrócić. Za moimi plecami stał tylko jeden, krągły
stolik, ale kiedy wchodziłam do lokalu nikt przy nim nie siedział, więc
sądziłam, że wybrałam miejsce względnie bezpieczne. Teoretycznie nie miałam
kogo się obawiać, ale zawsze istniało jakieś małe prawdopodobieństwo, że na
swojej drodze spotkam demona albo niebywale przystojnego mężczyznę, na przykład
jak ten w za ciasnym kaszmirowym sweterku.
Domyślałam
się, że demony, a szczególnie Bastian, mają do mnie ukryte pretensje o to, że
nie wykonuję należycie moich obowiązków, tylko żyję jakbym była ponad to.
Systematycznie stłamszany głos mówiący mi o potencjalnych ofiarach, przestał
być tak irytujący jak na początku. Zamiast go słuchać, uczyłam się, martwiłam to
o Kelly, to o Louisa, kłóciłam się z Adamem. To było moje życie i tak jak w
pracy Adama nie było miejsca dla mnie, w nim nie było miejsca na wymierzanie
sprawiedliwości. Nie ja powinnam to robić, są sądy, prokuratorzy, oskarżyciele.
Upiłam
łyk stygnącego Cappuccino. Spojrzałam na zegar wiszący po mojej lewej – mój mąż
powinien lada chwila się tutaj pojawić. Lokal swoim wyglądem w ogóle nie
pasował korporacyjnej surowości tego miejsca, tutaj było przytulnie i ciepło.
Filcowe podkładki, kolorowe krzesła i ciągle unoszący się zapach świeżej kawy
podkreślały ten nastrój. Specjalnie usiadłam tak, żeby móc widzieć prawie cały
lokal, więc Adam nie zdołał zaskoczyć mnie swoim przybyciem. Usiadł obok mnie i
skinął na kobietę obsługującą klientów.
- Nie
wychodzimy? – spojrzałam na niego pytającym wzrokiem, a on uśmiechnął się tylko
i zamówił kawę.
- Nie
zjadłaś sernika, dokończ spokojnie, a ja się napiję – prawie natychmiast
otrzymał swoje zamówienie. – Zostawiłaś telefon.
- Dobrze
– spuściłam wzrok. Milczeliśmy przez chwilę, dopóki nie zadałam najważniejszego
dla mnie w tym momencie pytania. – Kochanie, może…
- Lubię
jak tak do mnie mówisz – przerwał mi na chwilę, żeby ująć moją dłoń i pocałować
jej wierzch.
- Chodzi
mi o to, że cały czas spędzamy w domu, chciałby gdzieś wyjechać.
Adam
uśmiechnął się i jeszcze mocniej ścisnął moją dłoń. Tak obrót spraw, ze względu
na kłopoty, w jakie wpakował się razem z Bastianem, okazał się dla niego
korzystny. Od razu zaproponował cel podróży.
-
Włochy, Hiszpania może Egipt? – w jego oczach widziałam szczerą ekscytację.
- Nie,
myślałam o czymś bliżej, może Londyn? – spojrzałam na niego z ukosa.
- Stolica?
– był wyraźnie zdziwiony. – Dobrze, ale następnym razem to ja wybieram dokąd
jedziemy. Kiedy chciałbyś jechać? Muszę wziąć urlop, a pracuję tutaj od
niedawna, nie wiem czy będzie to takie proste – pominął fakt, że już rano
rozmawiał o tym ze swoją szefową i już uzyskał wstępną zgodę. Nie chciał, żebym
pomyślała, że on też wpadł na pomysł wspólnego wyjazdu.
- Taki
wzorowy pracownik jak ty bez problemu dostanie kilka dni wolnego, a jeśli nie
to pogadam z Emilly. Na pewno się zgodzi – dodałam.
- Nie
trzeba, jeszcze się zaprzyjaźnicie – uśmiechnął się i wziął do ręki białą
filiżankę.
Mimo
tego, że Adam intensywnie się we mnie wpatrywał, spuściłam wzrok i szybko
dokończyłam słodki deser.
-
Kochanie, może teraz do niej pójdziesz? – na chwilę przerwałam jedzenie.
- Dla
tego słowa zrobię wszystko – położył dłoń na mojej dłoni – ale nie używaj go za
często, bo się przyzwyczaję – uśmiechnął się do mnie figlarnie, właśnie w takim
uśmiechu się zakochałam.
Pół
godziny później siedzieliśmy już w jego samochodzie słuchając jakiejś
melancholijnej melodii. Głos mało znanej piosenkarki denerwował mnie coraz
bardziej, ale nie zmieniłam stacji. Kątem oka patrzyłam na Adama, który
uśmiechał się jakby sam do siebie. Bez trudu uzyskał zgodę na krótki, bo tylko
dwudniowy urlop, ale tak mieliśmy się z czego cieszyć, nie każdy dostałby wolne
w tak szybkim czasie. Mieliśmy wyjechać w środę wieczorem. Zostało mi jeszcze
nakłonienie Adama do odwiedzin sławnego Josha, którego nie miałam jeszcze
przyjemności poznać osobiście.
Ku
mojemu zdziwieniu mój mąż zamiast pojechać jeszcze kilkanaście metrów prosto,
nagle skręcił w prawo i zanim się obejrzałam znaleźliśmy się w środku
przysypanego śniegiem lasu. Nie wiem jak wytrzymał to jego samochód, ale
warstwa śniegu była tak duża, że ocierała się o podwozie. Zatrzymaliśmy się, a
on nerwowo rozejrzał się dookoła, by w końcu oprzeć ramię o mój fotel. Przez
głowę przemknęły mi setki myśli, ale żadna nie była w stanie mnie uspokoić.
Widząc mój niepokój zaczął mówić.
- Nie
bój się, nie przywiozłem cię tutaj, żeby cię wykorzystać, to mogę zrobić w domu
– szybko mnie pocałował – odepnij pasy, będzie ci wygodniej.
Zapadła
cisza. Trochę niezręczna i krępująca cisza przerywana naszymi oddechami i
skrzypiącym na drzewach śniegiem.
- Muszę
ci coś powiedzieć… – bił się z myślami, którą wersję rozmowę wybrać. – Chodzi o
to, że ja nigdy ci się nie oświadczyłem. Tak naprawdę jak na filmach.
- Ależ
Adam, to nieważne, chociaż masz rację twoje oświadczyny były dosyć nietypowe,
ale ja i tak cię kocham – spojrzałam głęboko w jego wręcz czarne tęczówki.
- Nie.
Wyjdź z samochodu – bardziej rozkazał niż poprosił.
Nie
zwracając uwagi na to, że mam na nogach szpilki a nie zimowe kozaki, otworzyłam
drzwi. Od razu zapadłam się w śniegu po kostki. Momentalnie znalazł się przy
mnie Adam i bez słowa wziął mnie na ręce, po czym posadził na masce samochodu.
Nigdy nie pozwalał mi jej dotykać, a co dopiero na niej siadać. Odrzuciłam
włosy do tyłu. Mężczyzna wyjął z kieszeni płaszcza telefon i białe słuchawki,
niestety poplątane. Widziałam jak drżały mu ręce, więc z pomogłam mu je
rozplątać. Podłączył je do telefonu, jedną słuchawkę włożył sobie do ucha, a
drugą podał mi. Objęłam go zanim usłyszałam pierwsze słowa piosenki. Dobrze ją
znałam – „I was born to love you”. Rozkoszowałam się każdą linijką tekstu. Po
kilkunastu sekundach mężczyzna odsunął się ode mnie na odległość na jaką
pozwoliły kabel. Uklęknął w śniegu i dopiero wtedy zauważyłam czarne pudełeczko
topiące się w jego dłoniach. Otworzył je nie spuszczając ze mnie wzroku – nie
mógł przegapić mojej reakcji.
- Ja
wiem, że nie jestem zbyt romantyczny. Tutaj powinien grać kwartet smyczkowy, a
nie piosenka z telefonu, powinienem zrobić to już dawno, ale kochanie… czy
wyjdziesz za mnie…? – zawiesił głos, a w jego oczach zauważyłam coś na kształt
łez.
- Nie –
odpowiedziałam stanowczo. – Wyszłam za ciebie już dawno i teraz nie kocham cię
bardziej niż wtedy. Co mi po romantycznych oświadczynach? Nasze życie nigdy nie
będzie przypominało komedii romantycznej, raczej horror, ale ja za bardzo cię
kocham, żeby móc się nienawidzić – szeptałam trzymając jego lodowatą twarz w
dłoniach. – Ja nigdy nie marzyłam o kimś takim jak ty, jeszcze kilka miesięcy
temu nie uwierzyłabym w to, że znajdę się w takim miejscu, z kimś takim jak ty…
kimś tak podłym, mściwym, pozbawionym jakichkolwiek zasad moralnych.
- April,
żebyś nie powiedziała o kilka słów za dużo – ostrzegł mnie instynktownie
mocniej ściskając moją dłoń.
- I do
tego jesteś niecierpliwy i brutalny, ale mimo to kocham cię i chcę cię kochać –
złożyłam namiętny pocałunek na jego napiętych zdenerwowaniem ustach.
- Już
nigdy cię nie skrzywdzę, obiecuję – przycisnął moją twarz do piersi i dodał,
tak cicho, że było to wprost niemożliwe, żebym go usłyszała – już cię nie
zdradzę – i pocałował mnie we włosy.
Objął
mnie jeszcze ciaśniej, ale zdołałam rozpiąć guziki moje płaszcza i skierować
pod niego jego dłonie. Nie chodziło mi o seks, chciałam poczuć te przenikające
zimno jakim emanował. Właśnie takiego go kochałam – skutego lodem drania.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Miałam nie zawieszać bloga, ale z powodu spraw osobistych nie byłam w stanie dokończyć rozdziału - w rezultacie notatka jest krótka. Jednakże mam nadzieję, że się spodoba i nie zostawicie jej bez komentarzy. Następny rozdział ukaże się w normalnym terminie, czyli w sobotę.
Pozdrawiam i ściskam.
W końcu doczekałam się nowego rozdziału ;)
OdpowiedzUsuńOczywiście rozumiem, że musiałaś sobie zrobić krótką przerwę, ale ciesze się, że już wróciłaś, bo brakowało mi Twojego opowiadania.
A co do rozdziału jak zawsze jest świetny. Zadziwia mnie ta nagła zmiana Adama, nigdy nie był taki kochany jak teraz. Może próbuje w taki sposób uporać się z faktem, że zdradza swoją żonę.? Albo w końcu docenił jej miłość. Już nie mogę się doczekać co dalej wymyślisz.
I dzięki za komentarz u mnie, wiele dla mnie znaczą :*
Jeju, myślałam już, że nic nie dodasz zupełnie, a tutaj miłe zaskoczenie :)
OdpowiedzUsuńRany, zaskoczyło mnie zachowanie Adama :O Ciekawi mnie, skąd wziął się u niego taki wykwit emocji w stosunku do April..
No w każdym bądź razie czekam na ciąg dalszy w sobotę.
Buziaki ;)
Bardzo się cieszę, że tutaj wpadłaś, bo ja nie mogę dodać komentarza do twojego ostatniego rozdziału. Przeczytałam go i nie spodziewałam się śmieci ich obydwojga. Epilog wyszedł ci bosko mimo tak brutalnego zakończenia. Już nie mogę doczekać się twojego nowego opowiadania, mam nadzieję, że mnie o nim poinformujesz.
Usuńoczywiście, że poinformuję ;)
UsuńWycieczka do Londynu ach już nie mg się doczekać co się tam wydarzy :)
OdpowiedzUsuńi te oświadczyny <33
Świetny rozdział miałaś racje bardzo mi się spodobał :)
Życzę weny ! :)
Hej. Przepraszam, że komentuję z takim opóźnieniem :(
OdpowiedzUsuńRozdział genialny, naprawdę.
Byłam zaskoczona, że Adam tak szybko się zgodził na ten wyjazd.
Jestem bardzo ciekawa tego wypadu do Londynu.
Co tam się wydarzy.
Byłam zszokowana o co chodzi naszemu Adamowi, z tym zjechaniem do lasu.
A on się chciał oświadczyć April.
Co za pomysłowość, muzyczka z telefonu. Ha ha ha
Nie no, bardzo oryginalnie :)
Ciekawe, czy te jego obietnice się spełnią.
Interesujące.
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
Życzę duuuużo weny.
Buziaki, Maarit :*
komentuje.. jestem i... jestem naprawdę ciekawa co będzie dalej... pisz pisz pisz :3
OdpowiedzUsuńAle ty świetnie piszesz ! ;D
OdpowiedzUsuńZajrzałam przez przypadek, ale twój blog przypadł mi do gustu. :)
Wpadnij też do mnie, jeśli masz ochotę.
bezcelowe-marzenia.blogspot.com
Wow. Dawno mnie tutaj nie było. Przepraszam, ale mam teraz tyle nauki, że nie wyrabiam.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział.
Zapraszam do mnie na nowy rozdział.
http://all-you-need4.blogspot.com/