czwartek, 12 stycznia 2012

Rozdział I

         
  

Muzyka szczelnie wypełniała ogromny gmach, w którym mieściło się publiczne liceum, gorące rytmy nie pozwalały uczniom na bezczynne podpieranie ścian. Ścisk i duchota panująca na sali skutecznie zniechęciły mnie do dalszych tańców. Uprzejmie odmawiałam proszącym mnie do tańca chłopcom i z trudem przedzierałam się przez niezmierną gęstwinę ludzkich ciał.
Odetchnęłam głęboko dopiero, kiedy znalazłam się na pustym korytarzu. Przez otwarte okna wpadał ciepły, letni już wiatr, przynosząc mi świeże powietrze i otrzeźwiając mnie z dyskotekowej gorączki. Poprawiałam włosy i skierowałam się do jednego z kilku otwartych okien, gdy usłyszałam ciche kroki, których echo zagłuszała głośna muzyka sącząca się z sali obok. Nie zważając na nie, oparłam rozpalone czoło o zimną szybę. Kroki stawały się coraz głośniejsze, nagle ucichły zupełnie. Czułam jego gorący oddech na chłodnej już skórze. Odwróciłam się powoli i zobaczyłam rozpalone oczy Christiana.
- Myślałem, że ze mną zatańczysz, a ty jak zwykle mnie zbyłaś – szepnął, kładąc dłonie na moich biodrach.
- Widocznie nie zasłużyłeś na taki zaszczyt.
Uśmiechnął się do mnie słodko i zaczął poruszać moim wiotkim ciałem w rytm muzyki. Zarzuciłam ręce na jego ramiona i dałam się ponieść emocjom, które przeszywając ciało chłopaka przeszły na mnie.
Całując moją szyje nie przestawał szeptać:
- Jaka ty jesteś piękna… i tak cudownie pachniesz… kocham cię… wypełniasz moje życie… co ja mówię… jesteś nim…
Pozwalałam mówić mu, że mnie kocha, ale kiedy zadawał to pytanie mi, nigdy nie zaprzeczałam ani nie potwierdzałam. Robiłam nadzieję… po prostu dobrze się bawiłam. Przez pewien czas myślałam, że było to spowodowane lękiem przed tym, że to ktoś mnie skrzywdzi, więc zanim zdążył to zrobić, ja pierwsza zrywałam. Po kilku „związkach” przestałam tak to odbierać, przestałam o tym myśleć.
- Mógłbyś przestać? – delikatnie odepchnęłam go od siebie.
Zamiast posłuchać prośby, popatrzył mi w oczy.
- Dlaczego nie pozwalasz mi, żebym całował twoje usta?
Milczałam.
Opuszkami palców muskał skórę wokół warg, przyzwał swoje suta, po chwili odsuwał je z powrotem jakby wahał się czy zaryzykować czy nie.
Nie pozwoliłam mu na to.
- Mówiłam, że nie… - położyłam palce na jego rozgrzanych ustach.
- No dobrze…
Przycisnął mnie mocno do siebie i zrobił to, czego najmniej się spodziewałam. Pocałował mnie.
Chrystian od razy znalazł się pół metra ode mnie, jakby obawiał się mojej reakcji. Ja zamiast zacząć krzyczeć czy okładać go pięściami, przysunęłam się do niego i szepnęłam słodko:
- Dupek – oblizałam wargi i chciałam odejść, ale powstrzymało mnie silne ramię chłopaka. Przyparł mnie do lodowatej szyby i zaczął nachalnie całować. Próbowałam się wyrwać i na próbowanie się skończyło, nie miałam tyle siły.
- Przestań – szeptałam gorączkowo.
- Przecież wiem, że tego chcesz.
Modliłam się tylko, żeby ktoś przyszedł, ktokolwiek…
Po kilkunastu sekundach, kiedy Chrystian rozluźnił uścisk odepchnęłam go z całej siły i uderzyłam okienną ramą w twarz. Zamroczyło go na krótki, ale wystarczający czas, żebym zdążyła uciec.
Łzy pociekły mi po policzkach. Wpadłam na wypełnioną ludźmi salę, głośna muzyka oszołomiła mnie i przez krótką nie mogłam złapać tchu. Zmrużyłam oczy, wszystko zaczęło wirować… poczułam tylko jak obsuwam się na podłogę.

Otworzyłam oczy, to znaczy chyba je otworzyłam, bo nie widziałam nic oprócz ciemności otaczającej mnie z każdej strony. Najpierw nie czułam nic, a po chwili czułam już każdy mięsień mojego wątłego ciała. Leżałam na czymś twardym i śliskim. Wilgotne, przesiąknięte siarką powietrze drażniło moje nozdrza i gardło. Dusiłam się biorąc coraz to większe hausty, moja klatka piersiowa podnosiła się z ogromnym trudem. Krople lodowatego potu spływały mi po twarzy rosząc przy tym piekące oczy, zamazując i tak mało widoczny obraz.
Próbowałam podnieść dłoń, ale poczułam zaciskający się na nadgarstku gruby sznur, druga ręka także była unieruchomiona. Węzeł wieńczący linę, którą ktoś oplótł kostki, był rozluźniony, więc bez problemu uwolniłam nogi. Leżałam na wznak, trzęsąc się z zimna i ze strachu.
Usiłowałam cokolwiek sobie przypomnieć. Wystarczyło, ze zmrużyłam powieki, aby oczyma wyobraźni zobaczyć coś, co wydarzyło się zanim znalazłam się tutaj, a obraz znikał tak szybko, jak szybko znika odblask błyskawicy, który zostawia po sobie tylko kilkusekundową ciszę i strach przed jej władczą matką. Widziałam słońce, jakiś samochód, moją szkołę i obcego, młodego mężczyznę.
Zaczęłam krzyczeć, wołać o pomoc, ale nikt nie przyszedł. Przeklinałam dzień, w którym wyszłam z domu, dzień, w którym przyszłam na świat, dzisiejszy dzień. Ludzi, który nie chcieli mi pomóc i tych, przez których znalazłam się tutaj.
Usłyszałam ciche skrzypniecie drzwi. Pot operlił moje czoło, nie widziałam kogo lub czego mam się spodziewać. Podkurczyłam nogi i znieruchomiałam ze strachu czekałam…
Cała gama przeróżnych dźwięków… poczułam inny zapach, zapach mężczyzny ze wspomnień.
- Za luźno cię związali – usłyszałam syczący głos.
Podłoga trzęsła się dudniącym echem potężnych kroków. Siła jaką je stawiał mogłaby bez trudu powalić rozwścieczonego byka, bałam się pomyśleć, o tym co może zrobić mi.
- Mógłbym powiedzieć ci, że nic ci się tu nie stanie, ale to nie do końca byłaby prawda – zaśmiał się rozwiązując pętla zaciśnięte na moich nadgarstkach. Wydawało mi się jakby mówił sam do siebie, ale każde słowo było skierowane do mnie. – A szkoda, bo jesteś taka śliczna.
Jedną ręką rozerwał sznur i podniósł mnie jakbym ważyła przynajmniej kilkanaście kilogramów mniej. Nie miałam siły opierać się jego muskularnym ramionom. Trzymał mnie z żelaznym uścisku, z którego nie miałam szansy się wyrwać.
Przez uchylone drzwi wpadało przygaszone światło latarni, poczułam przypływ świeżego powietrza. Oddychanie przychodziło mi z niemałym trudem, co chwila krztusiłam się i łykałam coraz więcej powietrza. Nie przynosiło to ulgi.
Myślałam, że śnie, ale to nie był sen kończący się o świcie, to była rzeczywistość, która miała skończyć się w godzinę mojej śmierci.
Nagle zrobiło mi się zimno, potwornie zimno, ogrzewało mnie tylko ubranie i ciepły, równy oddech niosącego mnie mężczyzny. Próbowałam uspokoić swój, ale nadal krztusiłam się i wciągałam nosem chłodne powietrze.
Wyszliśmy na zewnątrz. Była noc. Na niebie świeciły miliony gwiazd, a w samym środku czarnego sklepienia wisiał księżyc. Sam jeden pośród niezliczonej liczby swoich dzieci.
- Słyszę, że już ci lepiej.
Nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa. Mając nadzieję, ze zauważy kiwałam głową. Za to powróciły mi siły. Do tej pory to on trzymał mnie mocno, a moje ciało bezwiednie spoczywało w jego ramionach. Objęłam go prawą ręką, a lewą dłoń położyłam ma jego piersi. Przestałam odczuwać niską temperaturę.
- Gdzie jesteśmy? – wymamrotałam.
Nie odpowiedział. Tylko ciche gwizdanie wiatru i wycie wilków odbijające się echem od skał zakłócało ciszę.
- Gdzie jesteśmy?!? – Próbowałam wydostać się z jego objęć.
- Dowiesz się na miejscu – szepnął niewzruszenie.
Zaczęłam machać nogami, a rękami odpychać się od jego klatki piersiowej, ale on ścisnął mnie na tyle mocno, aż nie mogłam złapać tchu..
- Uspokój się – wciąż mówił równym, syczącym głosem, nie wyrażając przy tym żadnych emocji.
- Chcesz mnie zabić? – ponowiłam próbę rozluźnienia jego potężnych ramion – bez rezultatów.
- Ja nie.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Jeśli on nie chce mnie zabić, to chce zrobić to ktoś inny, więc dlaczego to właśnie on mnie niesie? I dokąd?
- Daleko jeszcze? – przestałam się wiercić.
Lampa oświecała tylko wąską dróżkę przed jego stopami. Nie widziałam nic oprócz ich… Jego twarz wciąż była dla mnie zagadką okrytą mrokiem nocy.
Próbowałam rozejrzeć się dookoła, ale silne ramiona skutecznie unieruchomiły moje wątłe ciało. Chciałam odgadnąć wyraz jego twarzy. Przebłysk nikłego światła na kilka sekund oświetlił jego skórę. Poprzez lewy policzek, od kącika ust do brwi rysował się ciemny kontur niezagojonej blizny. Chciałam zapytać o nią, ale sparaliżował mnie strach.
Chłopak nadal szedł równym tempem, nie rozglądając się i nie zwracając na mnie uwagi. Tak mi się tylko wydawało, bo bacznie obserwował moją twarz, słuchał przyśpieszonego oddechu i kołatania zlęknionego serca.
W oddali zamigotało słabe światełko, które stopniowo zwiększało swoje rozmiary. Byliśmy coraz bliżej, bliżej siebie i celu.
Na kilkanaście metrów przed tajemniczym budynkiem, chłopak postawił mnie na ziemi. Poprawiłam ubranie i zaczęłam uważnie przyglądać się nieznajomemu. Pod stopami czułam drobny piasek, a w powietrzu nasilał się zapach siarki i wilgoci.
- Mógłbyś mi to wytłumaczyć?
- Wszystkiego się dowiesz. Wierz mi, nie chcesz wiedzieć tego teraz – syknął.
- To w takim razie może mi się łaskawi przedstawisz?
- Ja jestem spokojny, ale do nich lepiej tak nie mów.
- Do nich? – spytałam zdezorientowana. – Ilu was jest?!?
- Tylko pięciu, a wracając do twojego pytania, nazywam się Aleksander Gagarin.
- Czyli Alex?
- Może być.
- Alex, co wy chcecie ze mną zrobić? – rozpacz przepełniała moje słowa.
Nie uzyskałam odpowiedzi. Światło mrugające do nas z oddali nie oświetlało miejsca, w którym byliśmy. Nie miałam szansy dostrzec jego twarzy, by cokolwiek z niej wyczytać.
Chłopak wziął kilka głębokich wdechów i niespodziewanie wziął mnie na ręce. Z moich piersi wydobył się przerwany krzyk.
- Puść!...
Pożałowałam tego, że wydałam właśnie taki rozkaz, bo Alex natychmiast posłuchał, a ja runęłam na ziemię. Bolało mnie całe ciało, każdy mięsień. Poczułam, jak coś ciepłego spływa mi po lewej nodze.
Z trudem próbowałam wstać.
- Lepiej usiądź.
Zacisnął ręce na krwawiącym kolanie. Od razu poczułam ulgę, a on bacznie przyglądając się moim oczom, usiadł naprzeciwko mnie. Chciał podwinąć jedna z nogawek moich dżinsów, ale te okazały się zbyt wąskie. Rozerwał je jednym duchem dłoni. Patrzył na mnie, tak jakby zaraz miał się na mnie rzucić. Oblizał wargi. Opuszkami palców rozmazywał krew po skórze. Słyszałam bicie jego serca, miałam wrażenie, ze moje się zatrzymało. Zlękniona spuściłam wzrok, bałam się otworzyć oczy. Próbowałam podkurczyć nogi, ale jego dłonie i ból nie pozwoliły mi na wykonanie nawet najdelikatniejszego ruchu.
Alex oblizał zakrwawione palce.
- Po prostu lubię smak krwi – syknął.
Przełknęłam ślinę. Bałam się nawet oddychać.
- Nie bój się, przecież ja cię nie zabiję – zaśmiał się, widząc lęk w moich oczach.
- I właśnie tego boję się najbardziej.
Chłopak znowu wziął mnie na ręce i nie zważając na to, ze moja krew kapie na jego spodnie, przyciskał mnie do siebie jeszcze bardziej i rozkoszował się jej zapachem. Jego ramionach czułam się bezpieczni, chociaż wiedziałam, że za kilka godzin mogę zginąć.
Stanęliśmy przed potężnymi, drewnianymi drzwiami. Stara, zniszczona kołatka od razu przyciągnęła mój wzrok. Chociaż rdza przyćmiła jej dawną świetność, wzbudziła we mnie podziw i uznanie. Płaskorzeźba przedstawiała warz starca oplecioną liśćmi. Mimo nocnych ciemności doskonale widziałam i czułam ponury nastrój jakim emanował ten budynek.
- Teraz się nie odzywaj.
Weszliśmy do środka. Chłopak nie przepuścił mnie w drzwiach, nie zapalił światła. Dopiero upewniwszy się, że nikogo nie ma, zaczął szeptać:
- Oni nie wiedzą, że przyprowadziłem cię tutaj, myślą, ze nadal jesteś zamknięta.
- Oni…
- Moi pobratańcy.
Gorączkowo rozglądał się po pokoju. Nie wiedziałam, jak on może dostrzec cokolwiek, kiedy ja nie widziałam nic. Czułam tylko jego dłoń na mojej wychłodzonej skórze. W jednej chwili przypomniałam sobie, co robiłam zanim znalazłam się tutaj.
- Co z nimi? Co im zrobiliście? A Chrystian? Tylko nie mów, że go zabiłeś… - ukryłam w dłoniach zapłakaną twarz.
- Ja nie…
- O co tu do jasnej cholery chodzi? – przestałam się bać.
- Nie krzycz – zasłonił mi usta dłonią. – Zostałaś wybrana.
- Co z Chrystianem? – wyksztusiła.
- Dlaczego tak bardzo ci na nim zależy? Widząc was razem odniosłem wrażenie, że chyba nie jest ci, aż tak bliski. I jeszcze jak uderzyłaś go tym oknem – zaśmiał się.
- Żyje?
- Tak – odpowiedział oschle.
Zostawił mnie samą na środku. Szukał czegoś, otwierając wszystkie szafki, wysuwając szuflady, kiedy mi trudno było postawić chociaż jeden, pewny krok.
Widząc moją niepewność i nieporadność, włączył światło.
Usiadłam na dużym, beżowym fotelu. Otaczały mnie piękne, misterni wykonane rzeźby i obrazy, przedstawiające jakiś ludzi. Wzdłuż trzech ścian rozciągał się jeden, ogromny, drewniany Rega. Czułam na sobie przenikliwy wzrok sportretowanych postaci.
Alex wciąż klęczał przed jedną z licznych szuflad, nie widziałam jego twarzy. Odwrócił się i podszedł do mnie z apteczką w ręku.
Jego szare oczy utkwione były w moich oczach. Patrzyła na mnie z niewyobrażalną czułością… Na ustach miał jeszcze moją krew.
Milczeliśmy.
- Kiedy dowiem się czegoś więcej?
Brak odpowiedzi.
- Błagam… - szepnęłam.
- Musimy się przygotować.
- Co? – nie widziałam powiązania między moim pytaniem, a jego odpowiedzią.
- Nie mogą cię tak zobaczyć.
- To już przestaje być zabawne, chcę do domu…
- To jest twój dom.
Amok – zaczęłam okładać go pięściami, ale moje ciosy napotykały potężne muskuły i siłę, z którą moja nie mogła się równać. Odepchnął mnie na tyle mocno, że upadłam na podłogę. Próbowałam złapać oddech, ale ból, jaki sprawiało mi nabieranie powietrza był niewyobrażalny. Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Na zmianę przymykałam i otwierałam powieki. Alex klęczał pochylony nade mną. Widziałam jego wyciągnięte w moją stronę ręce, słyszałam głos, ale to wszystko docierało do mnie z opóźnieniem.
- Ap…
Delikatnie sprowadzał czy mam całe zebra, upewniwszy się, że nie złamał mi żadnej kości, zostawił mnie samą. Po kilku minutach zobaczyłam rozmazaną twarz jeszcze jednej osoby. Nieznajomy przewrócił mnie na bok, żebym mogła oddychać, Alex wciąż trzymał mnie za rękę i szeptał:
- Co ja zrobiłem? Jak mogłem? Gniew na mnie spadnie… nie zasypiaj… nie śpij… jesteś silna, silniejsza niż ja… co ja zrobiłem…
Zamknęłam oczy.

4 komentarze:

  1. wow... strasznie ciekawe i wciągające o.O Zwykle jak trafiam na blogi z opowiadaniami to po jednym rozdziale nie chce się więcej czytać, ale tutaj jest inaczej. Ciekawy pomysł i porządny styl pisania :)
    ________________________________________
    http://kolorowacodziennosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. jakie to jest świetne! słowa są tak bosko dobrane że aż chce się czytać!

    OdpowiedzUsuń
  3. wow! To jest gienialne! Muszę wszystkie rozdziały przeczytać!

    OdpowiedzUsuń