czwartek, 26 stycznia 2012

Rozdział IV



 
Na chłodnej skórze dłoni poczułam delikatny pocałunek. Delikatny jak muśnięcie skrzydeł motyla czy dotyk płatka śniegu. Myśląc, że to może być tylko sen, bałam się otworzyć oczu. Subtelnym pocałunkom nie było końca, przerywał je tylko cichy szept:
- Tęskniłem… nawet nie wiesz jak bardzo… tak dawno… tyle czasu minęło… już myślałem, że zrobiłem to, o co prosiłaś…
Podniósł na mnie szare oczy i wrócił do całowania.
- Moja Ap… wiesz, przecież, że każde twoje… życzenie jest dla mnie rozkazem… każde spełnię…
Znowu popatrzył na mnie, ale jego oczy nie były już przepełnionych miłością, bezpowrotnie zniknął blask, wstąpiła żądzą i nienawiść.
- Nawet to… jestem twoim poddanym… sługą na każde skinienie…
W uśmiechu odsłonił jak śnieg białe zęby, po czym wbił je w przegub mojej dłoni. Ani jedna kropelka krwi nie spłynęła po skórze – każdą, nawet najmniejszą wyssał chłopak.
Kiedy leżałam już martwa, on oblizał wargi i złożył gorący pocałunek na moich sinych ustach, pozostawiając na nich odrobinę krwi.
- Do usług moja Pani… – skłonił się nisko i wyszedł.
Obudziłam się w ciemnym pokoju. Pot spływał mi po rozgrzanej skórze, oddychając krztusiłam się, nie mogłam złapać tchu. Oblizałam suche usta i poczułam dziwny smak, smak krwi.
- Alex… – szepnęłam.
W drzwiach zamajaczyła niewyraźną postać. Pewnie kroczyła przez pokój i usiadła na łóżku tuż obok mnie. Udawałam, że śpię.
- Przychodzę do ciebie każdej nocy, żeby móc cię tylko zobaczyć – mówił półgłosem – żeby zobaczyć jak niespokojnie śpisz, leczyć ból oddechem z twoich ust, wiedzieć, że żyjesz, że cię nie zabiłem, mówić ci to każdej samotnej nocy.
Bałam się poruszyć, by Alex nie odgadł, że nie śpię.
Chłopak mówił dalej.
- Ile dałbym by zapomnieć, żebyś ty zapomniała… nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym cofną czas… te dwa tygodnie, każdą godzinę mojego życia wypełnił ból i cierpienie, nigdy sobie tego nie wybaczę. Ważne, że żyjesz… Chociaż jestem silnym facetem, a ty tylko drobną i słabą dziewczyną boje się spojrzeć ci w oczy. Moja Ap…
Ostatnie słowa powiedział tak samo jak w moim śnie.
Był tak blisko, a zarazem tak daleko.
Złożył delikatny pocałunek na mojej dłoni i wyszedł. Po kilku sekundach echo jego cichych kroków przestało odbijać się od ścian.
Przychodził do mnie każdej nocy od ponad dwóch tygodni, wyprostowałam się na łóżku, więc teraz jest już pewnie początek lipca. Na dworze pewnie jest cieplutko, dopiero zaczyna się lato.
Nagle zapragnęłam wyjść na zewnątrz, zobaczyć coś więcej oprócz czterech ścian, kogoś oprócz Justina, ale równocześnie z nadejściem tej myśli nadeszło zmęczenie. Natychmiast zasnęłam.
 Szereg kolejnych dni mijał mi tylko na spożywaniu posiłków, szybkiej toalecie i na śnie. W dzień zbierałam siły, żeby móc czuwać nocą czekając na rutynowe odwiedziny Alexa, zawsze przychodził o drugiej zero dwa, nigdy się nie spóźniał. Od nocy, w której odkryłam, że codziennie do mnie przychodzi z niepokojem czekałam na niego. Wciąż powtarzał to samo, że żałuje, przeprasza i kończył słowami „moja Ap”. Za każdym razem chciałam mu przerwać, ale nie miałam odwagi.
Czasami przychodził też Justin, rzadziej Bastian, który patrzył na mnie jak na trędowatą, jakbym to ja była wszystkiemu winna, niestety miał rację, bo byłam.
Jedzenie przynosili mi na zmianę, każdy zachowywał się inaczej.
Adam – wchodził bez słowa, zostawiał posiłek, żeby po chwili wrócić. Nie patrzy na mnie, brzydził się mnie.
Bastian – siadał na łóżku i patrzył jak jem, od czasu do czasu rzucił jakąś kąśliwą uwagę na temat mnie czy Alexa. Czasem nie mówił nic.
Jake – próbował mnie rozśmieszyć, ale widząc, że jego starania są bezowocne, przestał. Opowiadał mi o tym, co się dzieje na dworze, o upale panującym na zewnątrz, kiedy w domu panował chłód. To właśnie jego odwiedziny najbardziej mnie męczyły, próbował zachowywać się jakby nic się nie stało, kiedy do mnie z ogromną siłą powracały wspomnienia obciążające sumienie.
Justin – zachowywał się normalnie… czasem pocieszał, kiedy nie chciałam rozmawiać milczał razem ze mną. Nie był nachalny, nie naciskał.
Najbardziej brakowało mi Alexandra.
W nocy z szóstego na siódmego lipca przespałam odwiedziny Alexa.
Trzęsącymi dłońmi odsunął białą pościel, żeby zrobić sobie miejsce obok mnie. Usiadł najdelikatniej jak tylko mógł. Przyglądał mi się z ogromną uwagą i skupieniem rysującymi się na twarzy. Wyrównał swój oddech tak, aby wdychać „moje” powietrze. Nachylił się nisko nade mną i gładząc mój policzek, mówił:
- Odkąd zobaczyłem cię wtedy… taką bezbronną, prawie bez życia, związaną sznurami, kiedy widziałem z jaką trudnością oddychałaś. Wtedy widziałem w tobie zwykłą śmiertelniczkę, taką samą jak poprzednich ludzi, który pojawiali się tutaj. Teraz widzę piękną, odważną kobietę, której zawsze mi brakowało… te przelotne znajomości, romanse – nie byłem w stanie się zaangażować. Boję się spojrzeć ci w oczy, bo nie wiem co w nich zobaczę.
Uklęknął przede mną. Długo milczał zbierają się w sobie, szukając odpowiednich słów. Szeptał bardzo cicho.
- Nawet nie wiesz Ap jak bardzo chciałbym leżeć tu obok ciebie, być tak blisko, słyszeć echo twojego nieustannie bijącego serca, chociaż mogłem je zatrzymać. Dla ciebie…
Małe zawiniątko delikatnie wsunął pod moją białą poduszę. Jeszcze długo patrzył jak spokojnie śpię, równo oddycham.
Zatrzymał się w drzwiach i powiedział zupełnie innym tonem niż wcześniej – lekkim i beztroskim.
- Doskonale wiem kiedy śpisz, a kiedy nie… – bezszelestnie zamknął za sobą drzwi.
Pierwszy raz od czasu „wypadku” nie przyśnił mi się koszmar tylko… zupełnie nic. Spałam spokojnie, żadna negatywna myśl nie nawiedziła mnie tej nocy mimo tego, obudziłam się niewyspana i podenerwowana, każdy mięsień dawał o sobie znać, każda, nawet najdrobniejsza kosteczka i staw „pykały” przy wykonywaniu ruchów.
Chciałam udać się na śniadanie, ale zorientowawszy się, że nie jestem w stanie, tylko przekręciłam się na drugi bok. Długo nie czekałam na pierwszy posiłek – Adam pojawił się jakieś piętnaście minut po moim przebudzeniu. Nie wyszedł od razu jak to miał w zwyczaju tylko stanął w progu i przyglądał mi się z uwaga.
- Smaczne?
Zakrztusiłam się słysząc zadane mi pytanie. Chłopaka najwyraźniej rozbawiła moja reakcja, zamiast mi pomóc tylko się uśmiechnął.
- A mama nie mówiła ci, że powinnaś dokładnie gryźć za nim będziesz chciała coś połknąć?
Zdziwienie kompletnie odebrało mi mowę, głos Adama słyszałam może tylko ze dwa razy i to nigdy nie mówił do mnie. Zawsze był taki poważny, zamknięty w sobie. Przecież prawie nic o nim nie wiedziałam. On wiedział o mnie zaskakująco dużo.
- Skąd ta nagła zmiana?
- O co ci chodzi? – oparł się o framugę drzwi.
- O co mi chodzi? Chodzi mi o to, że się zmieniłeś.
- Myślisz tak, bo po prostu nie wiesz jaki naprawdę jestem. Ta sytuacja przy kolacji to nie było tak jak myślisz, to Bastian ma głupie pomysły, a ja nie wiedziałem czego mam się spodziewać – odparł na swoje usprawiedliwienie.
- Spodziewałeś się, że rzucę się na was i będę próbowała was zabić? – zakpiłam przerywając jedzenie.
Adam poczuł się urażony. Utkwił wzrok w podłodze.
- Skończyłaś? – jego ton znowu był szorstki i nieprzyjemny.
- A nie widać? – nie chciałam się z nim kłócić, ale miniona noc nie nastrajała mnie pozytywnie. Nie do końca wiedziałam czy to dlatego, bo nie widziałam Alexa, czy dlatego bo mój sen wypełniła pustka, żadnego skowytu wilków, czerwiącej się krwi, czy bólu przeszywającego moje ciało.
- To niech łaskawa Pani raczy mnie w swojej ogromnej łaskawości, łaskawie zawołać kiedy już skończy.
Nie odpowiedziałam, tylko uśmiechnęłam się pod nosem.
Znowu zostałam sama. Miałam wrażenie, że otaczające mnie ściany rejestrują każdy mój ruch, słyszą najcichszy szmer, wyczuwają moje emocje. Od tygodni nie miałam możliwości rozmowy z kimś naprawdę bliskim, z kimś kto mnie rozumie. Justin zachowywał się jak mój przyjaciel, ale ja wiedziałam, że nigdy nim nie będzie. Wspierał mnie, radził, pozwalał wypłakiwać się na swoim ramieniu, bronił mnie przed szyderczym wzrokiem Bastiana, przed zagrażającą mojemu życiu miłością Alexa.
- Już! – pusty dom wypełniło echo mojego głosu. Adam natychmiast pojawił się w moim pokoju. Bez słowa zabrał tacę z niedokończonym posiłkiem i znowu zostałam sama.

Kilka minut po czternastej, Justin zapukał do drzwi. Ochoty na rozmowę z kimkolwiek, a szczególnie z nim odeszła bezpowrotnie. On i tak wszedł do środka. Zaniepokoiło mnie to, że nie przyniósł i obiadu – zapowiadała się dłuższa rozmowa.
- Bastian mówił mi, że już ci lepiej. Niedługo będziesz mogła wrócić do swojej sypialni. Jake przygotował dla ciebie niespodziankę.
- Jeśli to znowu za małe buty, to ja tu zostaję – odwróciłam twarz do ściany.
- Wiedziałem, że nie będziesz chciała ze mną rozmawiać. A miałem dla ciebie ważna wiadomość. Jeśli nie chcesz, to oczywiście mogę wyjść.
- Mów.
- Rozmawiałem o tobie z Alexem. Chce się z tobą zobaczyć, ale kazał mi wymusić na tobie malutką obietnicę. Musisz przyrzec, że już nigdy, a przynajmniej nie w najbliższym czasie, nie zachowasz się tak – zawahał się – nieodpowiedzialnie.
- Dobrze – szepnęłam.
- A teraz opowiedz mi, co Alex robił u ciebie w nocy.
Odwróciłam się do niego i z lekkim niepokojem zaczęłam tłumaczyć, że nic nie wiem, chociaż wiedziałam, że było to bezcelowe, bo Justin doskonale to wiedział, a pytał mnie tylko po to, aby mnie zdenerwować. Czasami miałam wrażenie, że zachowuje się tak jak Bastian.
- Alex chce się z tobą zobaczyć jutro wieczorem. Będziesz gotowa na rozmowę z nim?
- Chyba… – szepnęłam.
- To jesteście umówieni i z tym wiąże się niespodzianka dla ciebie. Proszę nie zrób przykrości Jake’owi. Namęczył się z wyborem.
- Czyli znowu sukienka z tiulu?
- Nie, ta jest koronkowa. Alex padnie jak cię w niej zobaczy.
- Nie byłabym tego taka pewna – Justin nie słyszał ostatnich słów. Wyszedł.
Nie mogłam doczekać się następnego dnia. Z jednej strony bałam się spotkania z Alexem, z drugiej czułam, że muszę go zobaczyć choćby tylko, po to, żeby go przeprosić.
Przełożony demonów miał rację – sukienka, którą kupił dla mnie Jake była prześliczna. Długo patrzyłam na swoje lustrzane odbicie zanim zdecydowałam się, żeby zawołać do pokoju Justina, który miał ocenić to, jak wyglądam.
Sukienka tylko na pierwszy rzut oka wydawała się prosta i dystyngowana, ale to było tylko złudzenie. Mocna szarfa przewiązana w tali lekko marszczyła ciemny, wijący się do samej ziemi materiał. Zupełnie zabudowany dekolt wypełniała delikatna, czarna koronka.
- Już jestem gotowa! – krzyknęłam nie spuszczając wzroku z mojej sukienki. Odgarnęłam włosy z ramion i czekałam na demona.
Wczoraj po południu z powrotem przeniosłam się do mojej sypialni. Przyzwyczaiłam się do braku słońca, więc przestałam przekonywać moich „przyjaciół” do wykuwania w ścianie okna, nie zgodziłam się także na przeprowadzkę, do której nakłaniał mnie Bastian.
Alex przestał przychodzić, na próżno czekałam na niego każdej nocy.
Na biodrze poczułam delikatny dotyk czyjeś dłoni. W lustrze obok mojego odbicia nie dostrzegłam nikogo więcej. Przerażona przełknęłam ślinę – bałam się odwrócić głowę.
- Nie spodziewałem się, że będziesz wyglądała aż tak pięknie… – usłyszałam przyciszony głos Alexa. Objął mnie pewnie, a ja nadal nie miał odwagi spojrzeć mu w oczy. Moje serce biło coraz szybciej, oddech przyśpieszył. 
Nie wiedziałaś, że wampirów nie widać w lustrach? – oparł podbródek na moim ramieniu. Delikatnie przechyliłam głowę w lewą stronę. Zmrużyłam powieki, kiedy zaczął całować moją szyję.
 – Już nie pamiętam jak spakuje twoja skóra – rozciął ją ostrym kłem. Z mikroskopijnej ranki wypłynęła krew. Ogarnęła mnie panika, chciałam wyrwać się z jego przeklętych objęć, a on tylko się zaśmiał.
 – W domu nie ma nikogo…


Stałam nieruchomo parząc jak w szkle odbija się moja sylwetka, jak czarna suknia faluje przy każdym dotyku Alexa, jak krew znika z mojej bladej skóry.
- Spokojnie, nic ci nie zrobię – odwrócił mnie przodem do siebie. W reszcie zobaczyłam jego twarz. Spodziewałam się ujrzeć zimne i ogarnięte rządzą oczy, a zobaczyłam przepełnione miłością. Uśmiechnął się przepraszająco.
Nie poruszyłam się. Patrzyłam na niego nieprzytomnymi ze strach oczami, oddychałam spokojnie i równo.
- Widzisz, nawet kiedy w ustach czuję smak twojej krwi potrafię się powstrzymać.
- Ile bezbronnych ludzi musiało za to zapłacić? – szepnęłam ledwo poruszając wargami.
Chłopak mocno się zmieszał.
- Nikogo nie zbiłem.
Stałam przed nim w całkowitym milczeniu. Alex położył swoją dłoń ma moich plecach, przez cieniutką koronkę doskonale czułam ciepło jego skóry.
- Ap powiedz coś! – krzyknął z nadzieją w głosie.
- Co mam powiedzieć? – krzyczałam prawie płacząc.
Alex patrzyłna mnie z niepokojem, obawiał się mojej reakcji, nie wiedział, czego ma się spodziewać.
- Przyszedłeśdo mnie po dwóch tygodniach i czego się spodziewasz? Że rzucę się przed tobą na kolana i w podzięce zacznę całować cię po stopach? – powstrzymywałam łzy. – Nie zapomniałam i nigdy nie zapomnę, że chciałeś mnie zabić!
- Co? Nie zapomniałaś, że chciałem cię zabić, ale już zapomniałaś, że to ty mnie do tego zmusiłaś? – Alex popchnął mnie na łóżko.
- I znowu to zrobiłeś! – zwały czarnego materiału nie pozwalały mi wstać. – Jak tylko sięsprzeciwiam pokazujesz na co cię stać, a tylko to potrafisz. Chcesz uświadomićmnie, że w każdej chwili możesz zakatować mnie na śmierć?
Uklęknąłprzede mną.
- Kilka gładkich słówek i myślisz, ze zbajerujesz każdą dziewczynę? Wstawaj!
- Czy ty naprawdę nie możesz zrozumieć, że ja cię kocham?
- Mam gdzieśtwoją miłość! – nie miałam pojęcia dlaczego tak powiedziałam.
Uklęknęłam przed nim. Objął mnie mocno i nie zważając na to, co powiedziałam kilka sekund wcześniej zaczął składać na moich ustach gorące pocałunki.
- Przestań… -szepnęłam wbrew sobie.
Zaczął całowaćmoją szyję.
- Pragnę cię…
- Nie możemy tego zrobić, a jak ktoś przyjdzie? – próbowałam pohamować jego żądze.
- Mówiłem ci,że nikogo nie ma… – znalazł mały suwak wszyty w delikatny materiał z boku sukienki.
- Powiedziałam nie! – krzyknęłam stanowczo.
Zaskoczony chłopak natychmiast przestał nalegać.
- Może twoim poprzednim dziewczynom pasowało twoje zachowanie, ale ja nie będę na każde twoje skinienie. Ile ty masz lat? – próbowałam wstać z łóżka. – Zachowujesz sięjak rozkapryszony dzieciak, jak nie prośbą to groźbą, tak? Uderzysz mnie? Każdy idiota to potrafi, a ty co? Lepszy jesteś, bo jesteś demonem?
- Ap, kochanie… – patrzył na mnie zdumiony.
- Teraz to kochanie, a jak cię potrzebowałam to cię nie było!
- Myślisz, że tylko tobie było trudno? – Alexowi puściły nerwy. – Ja się nie liczę, ważna jesteś tylko ty. Uważasz, że nie wiem o tym, że nie spałaś, kiedy do ciebie przychodziłem? Nie kłam!
- A ty święty jesteś? Kto chciał mnie zabić?
- Tak najłatwiej, teraz całą wieczność będziesz wypominała mi, że chciałem to zrobić?
- Całąwieczność? Przecież umrę za sześćdziesiąt lat albo ty mnie skatujesz na śmierć.
Spodziewałam się kolejnego wybuchu złości, krzyków i wypominań, Alex nagle pobladł i zacisnął wargi w niewyraźnym grymasie bólu. Złość całkowicie zniknęła z jego twarzy.
- O co chodzi?– zaniepokoiłam się.
Cisza. Tylko na ustach chłopaka pojawił się cień nikłego uśmiechu.
- Człowieku, o co chodzi? – potrząsnęłam go za ramiona.
- Kocham cię… - usłyszałam w odpowiedzi.
- Przecież nie o to pytam –odgarnęłam włosy, które opadły mi na twarz.
- Zrobiłem kolacje, powinnaś cośzjeść – mówił wpatrując się w moje usta.
- Nigdzie nie idę, powiedz, o co chodzi – szeptałam roztrzęsiona.
Złapał mnie mocno i przytulił do rozgrzanej piersi. Straciłam siły na dalszą kłótnie, omdlała pozwoliłam Alexowi, by zaniósł mnie do salonu, gdzie czekał na nas nakryty czarnym obrusem stół.
Zostałam posadzona na krześle, na którym siedziałam podczas pierwszej kolacji. Alex usiadł naprzeciwko mnie. Nie miałam ochoty na posiłek, ale zmuszona wzrokiem ukochanego sięgnęłam po odrobinę sałaty. Alex nie jadł, wciąż patrzył na mnie. Miałam wrażenie, że wie o czym myślę.
- Już nie jestem głodna – wymamrotałam kończąc porcję sałatki.
- Powinnaświęcej jeść – może nieświadomie, ale tymi słowami wypowiedzianymi dobitnym, nieznoszącym sprzeciwu tonem, zmusił mnie do nałożenia kolejnej porcji. Pokornie zjadłam kawałek ryby z ugotowanym na sypko białym ryżem i małą ilością warzyw.
- Dlaczego ty nie jesz? – ośmieliłam się zapytać.
- Już jadłem.
Nasze mieszające się oddechy umierały w grobowej cichości, w której pogrążony był cały dom.
- O czym myślisz? – wytarłam usta serwetką w kolorze ekri.
- O tobie –ledwie poruszył sinymi wargami, które zagryzał, jakby powstrzymując się przed czymś, czego nie chciał zrobić, jakby chciał bólem sobie tego zakazać.
- O mnie? –uśmiechnęłam się – a co dokładnie?
- Chciałbym ci o czymś opowiedzieć – znowu jego ton był stanowczy i bezwzględny.
Poderwał sięod stołu, żeby wziąć mnie na ręce i przenieść na kanapę ustawioną w rogu pokoju. Czułam, że zmęczył go ten wysiłek, ale byłam tak oszołomiona, że nie zwróciłam na to uwagi. Położył się obok mnie, na dywanie.
- Od zawsze byłem demonem – zaczął mówić – nigdy nie poznałem innego życia, do tej chwili. Jesteś pierwszą osobą, którą naprawdę pokochałem… Moja matka – nie kochałem jej, a powinienem, bo dała mi życie, tylko, że ja tego życia nie doceniałem, wręcz nienawidziłem go tak samo jak matkę, jak ojca, który nas zostawił. To od niego nauczyłem się tego wyrachowania i obojętności, dzięki niemu bez wyrzutów sumienia zabijałem tych ludzi. Co ja mówię? Ja nigdy nie miałem sumienia –uśmiechnął się słabo. – Kiedy dowiedziałem się kim, a właściwie czym jestem chciałem się zabić, ale nie tak łatwo zabić demona, teraz już wiem jak to zrobić, ale wtedy jako ośmiolatek nie maiłem o tym pojęcia.
Zniekształcone myśli krążyły po mojej głowie.
- Kiedyświerzyłem, wydawało mi się, że potrafię kochać, ale to były tylko niczym niepotwierdzone domysły. Pamiętam jak kiedyś ojciec opowiadał mi o mojej prababci, pamiętam jątylko z jego nieco już zatartych wspomnień, żadnego zdjęcia – znowu uśmiechnąłsię blado. – Nataszka była taka jak ty, była człowiekiem. Dzięki niej moje serce wciąż bije. Poznała mojego pradziadka, kilka miesięcy po ślubie, ślubie z mężczyzną, którego chyba kochała. Nawiązał się pomiędzy nimi płomienny romans, którego żadne nie było w stanie przerwać. W końcu Nataszka powiedziała dość,ale było już za późno – zaszła w ciąże. Jej mąż nigdy się o tym nie dowiedział,bo po prostu nie zdążył – tu Alex zrobił długą pauzę.
- Co sięstało? – szepnęłam bezdźwięcznie. Z jednej strony chciałam znać odpowiedź, ale z drugiej wiedziałam przejmujący ból na jego twarzy, który próbował zatuszowaćmało przekonującym uśmiechem.
- Aleksander Gagarin go … - znowu przerwał – zabił.
- To przykre –wyrwało mi się.
- Przykre? –zaśmiał się. Czułam, że chce powiedzieć coś jeszcze, ale wrócił do kontynuowania opowieści. – Justin pewnie ci już o tym mówił. Aleksander zabił go z zazdrości, bo Nataszka chciała od niego odejść, wrócić do męża, ułożyć sobie życie od nowa, ale wiadomość o dziecku pokrzyżowała jej plany. Gagarin się wściekł i delikatnie mówić, unieszkodliwił rywala.
- Jak go zabił?
- Nie wiem, Nataszka znalazła go, kiedy był już martwy, a koroner stwierdził zawał serca. Prababcia wiedział, że to nie mogła być prawda. Nikomu nic nie udowodniono, bardzo dobrze się maskował. Przez cały okres ciąży był przy niej, pomagał i wspierał. Wybaczyła mu… – zawiesił głos – temu potworowi – dokończył.
- Byli szczęśliwi?
- Może. Nataszka zmarła, kiedy rodziła dziadka, a Aleksander nadawszy dziecku swoje nazwisko zniknął.
- Pewnie tęsknisz?
- Nie mam za kim… – podsumował. – Później dziadek poznał babcię, która była w połowie demonem, a w połowie wampirem, ale tej historii nie znam, nigdy nikt o tym nie mówił. Zawsze chciałem wiedzieć coś więcej, ale moi pobratańcy starannie zatarli wszelkie ślady, nie chcą, żebym o tym wiedział. Potem było jużnormalnie, o ile można tak powiedzieć. Jedyny wnuk Gagarina zaczął spotykać sięz kobietą, która została moją matką. Ivett była w pełni demonem, urodziła mnie i podrzuciła swojej rodzinie mieszkającej na obrzeżach wschodniej Rosji. Tam sięwychowywałem, dorastałem, nawet uczęszczałem do prawosławnego kościoła, dziśjestem ateistą, bo jak demon może wierzyć w Boga…
- Dlaczego mi to mówisz?
- Chciałem,żebyś wiedziała o mnie coś więcej.
- Twój ojciec, poznałeś go kiedyś?
Wykrzywił usta w nieudolnym uśmiechu.
- Wolałzabawiać się z jakimiś dziwkami, niż zajmować się własnym synem – powiedziałtwardo
- Jak możesz tak mówić o własnym ojcu? – oburzyły mnie jego słowa.
- Tak samo jak on mógł mnie zostawić. Czy zrobiłby to gdyby naprawdę mnie kochał? Jego nieobecność wychowała mnie na takiego demona jakim jestem.
Ukucnął tużobok mnie, czoło oparł na jednej z moich delikatnych dłoni.
- Widziałem go tylko raz, na jego pogrzebie. Miałem wtedy piętnaście lat, zaledwie piętnaście…
- Na pogrzebie?
- Tak, przez całe swoje życie udawał przykładnego chrześcijanina, a dokładniej katolika. Mój ojciec podobno był bardzo skomplikowanym człowiekiem, o przepraszam, nazywając tą istotę człowiekiem obrażam wszystkich ludzi żyjących na świecie. Tak więc…ta karykatura demona grał kogoś innego przed całym światem, żeby w nocy iść i zabijać „winnych”. Wyjechałem z Rosji i postanowiłem zamieszkać tutaj, osiem lat temu poznałem Justina, byłem już wtedy świadom tego, czym jestem i do czego jestem zdolny, ale dopiero rok temu zdecydowałem się, żeby zamieszkać z chłopakami. Były takie miesiące, które mijały mi na włóczeniu się po mieście, podrywaniu panienek i zabijaniu…
- Jestem bardzo zmęczona – szepnęłam cicho.
- Dobrze – westchnął.
Popatrzył na mnie tymi swoimi pięknymi, szarymi oczami wypełnionymi bólem i tęsknotą za miłością, której nigdy nie doznał.
- Zanieś mnie do mojego pokoju – poprosiłam.
Alex wziąłmnie na ręce i nie spuszczając wzroku z mojej twarzy podążył w stronę sypialni. Mimo, że był tak blisko mnie czułam dystans między nami, ogromny dystans.
- Mógłbyś mi pomóc? – zapytałam nieśmiało, kiedy znaleźliśmy się na miejscu.
Delikatnie rozsunął suwak. Spodziewałam się namiętnego pocałunku, kilku gorących słów, ale Alex był zimy. Nie miałam pojęcia z czego wynikła ta nagła zmiana jego stosunku do mnie, chyba nie chciałam wiedzieć.
Stałam przed nim w samej bieliźnie, u moich stup leżał czarny materiał. Starałam się oddychaćspokojnie, ale świadomość, że Alex jeszcze chwilę temu pragnął mnie ponad wszystko, nie pozwoliła mi na zachowanie pełnej kontroli nad moim ciałem.
- Powinnaś siępołożyć – widziałam jak bije się ze sobą, jak ostatkiem sił powstrzymuje sięprzed zrobieniem kolejnego kroku.
Cofnął się.
- Ja też muszęodpocząć – rzucił na odchodnym.
Kiedy zamknąłza sobą drzwi, zapadła cisza, której nie mącił nawet mój oddech.
Zastanawiałam się dlaczego Alex opowiedział mi o tym wszystkim… Zmęczona i skołowana położyłam się do łóżka. Nie minęło kilka minut zanim usłyszałam bardzo ciche szuranie. Po chwili dźwięk ustał. Jeszcze kilka razy budziłam się w nocy, żeby gorączkowo rozejrzeć się po ciemnym pokoju, zlękniona znowu wtulić się w poduszkę i zasnąć pełna obaw i niepewności.

1 komentarz: